sobota, 16 stycznia 2016

List do Staszka

Poznań, 14.07. 2016 r.   


Kochany Staszku, to jest dowód, że jestem w Poznaniu

ECH, Kowalski, mogę także napisać, TEJ, Kowalski, jedno i drugie wyczerpuje znamiona gwary poznańskiej, do Szanownego Adresata.

Kiedyś, jeszcze w gimnazjum, w Gnieźnie, popisywałem się znajomością  poznańskiej gwary, prawie odrębnego języka.

„ – Dwa śrupy jak smoki  ciągnęły hele wyładowaną pyrami, co nie jest taki ajfach, jak pierdnąć w kij i parasol zrobić, co rychtyk chudziaki ze zadowoloną sznupą i łysą glacą, srają – grają, aż spicznieją  dokumentnie. Ocipieją skatajani, aż czacha im się zadymi i chycną aby przygarować, a nawet z krechlatą bzdziągwą być na śpiku”.

Tera pora ćpnąć komputer, przestać blubrać i sięgnąć po ćmika. Lubię się dobrą kipą futrować. Kończę abyś nie potraktował mnie jak klepidupy, która nie może, jak naczaśnięty ścirwol, zbyć się  gadulstwa. Czas aby przełożyć wajche na garowanie. Nie mogę być zdechlaty. Dziś pyry deptane, do chleba lebera. Nafutruję się akuratnie.

Moim a zdziebko synuchem jest kejter, dycht rajcuje wincy jak szwagrocha. Śmich kiedy siura albo purta jak ociotany glajdus. Mo baniocha bo lubi sobie dać w tyte, zamącić kalafe ańtopem na krowieńcym sadle z sosyskami. Żre, aby nieprzekopyrtnąć się, nie bimbać sobie, nie pyndzić jak dziko świnia a tera nie skarknąć.

Dzisiej przyndzie Pani Dochtórka, zaczyna się o mnie bojeć bo chudziok ino zymnie, taki co może dostać szmergla. Ino buczeć. A może tak czarcie żebro na te delerie, na tę czache do której diabeł mi chycnoł i loto jak skatajony i rostośtany Żyd po pustym sklepie. Pani dochtórka mówi aby nie borchać się tylko uklynknąć i zoboczyć jak stoi napisane w Ewangelii.  


Janek