tag:blogger.com,1999:blog-29112951367735065842024-02-21T23:55:23.163-08:00Jan MuszyńskiJan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.comBlogger72125tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-42146300646317840252017-01-16T11:06:00.000-08:002017-01-16T11:11:11.354-08:00Do zobaczenia<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvVWx6xkqjjmMX1faaamWiT0g1-au4n3BO8KIrLbD2cORAKKkJ1dn7uRzB9APGq7cE78KadWUDFuVdMz1F5i-QzeZgt6A9GqHMfxEe5I7aDCAZT6l1MEPaNX5nU6ibSmsQR2RUtLJh-XI/s1600/dz_skalowacz_pl.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvVWx6xkqjjmMX1faaamWiT0g1-au4n3BO8KIrLbD2cORAKKkJ1dn7uRzB9APGq7cE78KadWUDFuVdMz1F5i-QzeZgt6A9GqHMfxEe5I7aDCAZT6l1MEPaNX5nU6ibSmsQR2RUtLJh-XI/s400/dz_skalowacz_pl.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Jan Muszyński</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>29.04.1932 - 11.01.2017</b></span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-32200112294980371532016-01-16T06:04:00.000-08:002016-01-16T06:04:19.912-08:00List do Staszka<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Poznań<span style="mso-spacerun: yes;">,</span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>14.07. 2016 r.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kochany Staszku, to jest dowód,
że jestem w Poznaniu </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">ECH, Kowalski, mogę także
napisać, TEJ, Kowalski, jedno i drugie wyczerpuje znamiona gwary poznańskiej,
do Szanownego Adresata.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kiedyś, jeszcze w gimnazjum,
w Gnieźnie, popisywałem się znajomością<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>poznańskiej gwary, prawie odrębnego języka.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">„ – Dwa śrupy jak smoki<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ciągnęły hele wyładowaną pyrami, co nie jest
taki ajfach, jak pierdnąć w kij i parasol zrobić, co rychtyk chudziaki ze
zadowoloną sznupą i łysą glacą, srają – grają, aż spicznieją <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dokumentnie. Ocipieją skatajani, aż czacha im
się zadymi i chycną aby przygarować, a nawet z krechlatą bzdziągwą być na śpiku”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tera pora ćpnąć komputer,
przestać blubrać i sięgnąć po ćmika. Lubię się dobrą kipą futrować. Kończę abyś
nie potraktował mnie jak klepidupy, która nie może, jak naczaśnięty ścirwol, zbyć
się <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>gadulstwa. Czas aby przełożyć wajche
na garowanie. Nie mogę być zdechlaty. Dziś pyry deptane, do chleba lebera. Nafutruję
się akuratnie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Moim a zdziebko synuchem jest
kejter, dycht rajcuje wincy jak szwagrocha. Śmich kiedy siura albo purta jak ociotany
glajdus. Mo baniocha bo lubi sobie dać w tyte, zamącić kalafe ańtopem na
krowieńcym sadle z sosyskami. Żre, aby nieprzekopyrtnąć się, nie bimbać sobie,
nie pyndzić jak dziko świnia a tera nie skarknąć.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dzisiej przyndzie Pani
Dochtórka, zaczyna się o mnie bojeć bo chudziok ino zymnie, taki co może dostać
szmergla. Ino buczeć. A może tak czarcie żebro na te delerie, na tę czache do
której diabeł mi chycnoł i loto jak skatajony i rostośtany Żyd po pustym
sklepie. Pani dochtórka mówi aby nie borchać się tylko uklynknąć i zoboczyć jak
stoi napisane w Ewangelii. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;">Janek </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-1139450507701456932015-09-20T07:09:00.000-07:002015-09-20T07:24:38.993-07:00Życiorysek.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Tak mi się wydaja, że to nie jest tekst do bloga. Do bloga mógłby się nadać gdyby to był życiorys spełniony. By spotkał się z założeniem piszącego grafomana.. By dawał nieco satysfakcji piszącemu literackiemu kalece.<br /><br />Postanowiłem, jak masa półgłówków, wraz z nowym rokiem podjąć zobowiązanie. Opisać swoje życie, ale tylko wydarzenia prawdziwe. Ciekawi mnie jak to się będzie czytało?<br /><br />Moja córka, Lidia Ewa, zamieniła mój stan terminalny w chorobę przewlekłą. I tak w Poznaniu na dziewiątym piętrze, w bloku przystosowanym dla niepełnosprawnych, żyję w warunkach doskonalszych w jak najlepszym sanatorium dla amerykańskich emerytów, cholernie bogatych, w pełnym wyposażeniu z maszynerią do rehabilitacji, z której z wrodzonego lenistwa, minimalnie korzystam Mam własny pokój, własne elektronicznie sterowane łóżko, ulubione na ścianach obrazy, Jana Berdyszaka, Andrzeja Gieragi, Danki Waberskiej, Stefana Słockiego, Mariana Kruczka, rzeźby Józefa Marka, zdumiewającego Chrystusa Józefa Cyganka i dziełko z kręgu malarstwa gestu, profesora Radka Czarkowskiego, syna mojej siostry. Żyć nie umierać. Akurat!<br /><br />Od 1956. do 1913. mieszkałem w Zielonej Górze, różnie to wyglądało. Najdłużej przy ulicy Janka Krasickiego. Nie ruszając dupy nagle zmieniłem adres. Ignacego Krasickiego 13/7.Nazwa słuszna z transformacji, ideologiczna. Od komunizmu do kapitalizmu. Tylko trzeba jeszcze poczekać aby na lepsze wszystkim się zmieniło. Jedynie za oknem. Duża plebania i potężna bryła kościoła, jeszcze w budowie. Wznoszą ją Franciszkanie. Idzie ospale, datki wiernych nie są wystarczające. Sponsorzy ospali.<br /><br />Miałem żyć trzy miesiące. A tu taka niespodzianka, Już ponad trzy lata. Okazuje się, że można żyć bez żołądka. Mój aktualny adres. Poznań, - Osiedle Rzeczypospolitej. Myślę że dla mnie będzie to ostateczne siedlisko. Tak jak drugi człon tego adresu. Trwały, niepodległy. Tak jak banalna prawda, że życie i śmierć tworzą jedność. Oczekiwałem śmierci ze spokojem a nawet z pewnym utęsknieniem; gdy nie sposób pozbyć się bólu, egzystencja traci sens. Filozofia także. Przysięgam, że doświadczyłem tego stanu. Złośliwy, nieoperacyjny rak żołądka. Diagnoza wystawiona przez najwyższe gremia onkologiczne. Ci sami lekarze szukali jednakże wyjścia wspomaganego ciężką chemioterapią.<br /><br />Obecnie jestem jako tako stabilny. Cały czas pod morfiną. Z trudem do tego doszedłem. Zanim wywalczyłem u Pani Doktor plastry z morfiny i tabletki, trzy razy we własnym zakresie próbowałem przepłynąć Styks. To były zapasy dramatyczne. Zrobiłem co mogłem. Okazało się, że za mało i w tym zakresie wiem. Ale próbowałem. Traciłem przytomność, ale życie jak wierny pies. <br /><br />W Piotrkowie Niemcy już jesienią w1939 wydzielili pewien obszar miasta na Getto. To był najwcześniejszy układ przestrzenny w Polsce. Aby tam dotrzeć przechodziłem koło kościoła Bernardynów. Objuczony warzywami nawiązywałem kontakt z rozmodlonymi staruszkami. Siedziały w kruchcie; - Proszę o modlitwę za Jana Muszyńskiego. Parę złotych wystarczyło aby opłacona z największą ochotą przystąpiła do realizacji zamówienia; - oby nic się jemu nie stało. Nie mogę pojąć dlaczego sam nie odprawiałem modłów. Zaznaczyłem aby to było za Jana Muszyńskiego. Uważałem chyba, że te stare baby maja dostęp do Pana Boga i załatwią mi po znajomości zwiększoną opiekę. Nazwisko było ważne aby się Pan Bóg nie pomylił o kogo chodzi. Nie mogę sam siebie pojąć, nie sposób rozumowo i racjonalnie to ogarnąć. Strach przed pójściem do Getta?<br /><br />Przed Niemcami, granatową policją, czy żydowskimi kolaborantami?<br /><br />Przez wiele lat bałem się milicjantów. Byłem prawie pewny, że kiedy zechcą to mogą mnie zastrzelić, zaaresztować, osadzić w kamieniołomach i w ogóle. Takie tam. Jaką będą mieli ochotę i humor. Także bałem się języka niemieckiego. Gdy zaczynałem w 1945 roku naukę w gimnazjum w Gnieźnie zalecano, - kto zechce, może pisać Niemcy z małej litery. Oczywiście, wszyscy chcieli. Gdy pierwszy raz jechaliśmy na dowód osobisty do NRD, korytarzem przechodziła służba graniczna. Zrobiło mi się słabo. Rozmawiali w języku w którym znałem tylko, szybko, albo milczeć, co zapamiętałem z naszego pobytu w obozie w Gnieźnie. To zostało we mnie na długie lata. Nawet Polska Ludowa nie szybko mnie wyzwoliła z tej przypadłości. Wspominam o tym z poczuciem lekkiego wstydu, ale to było dosyć dokuczliwe i wydawało się wiecznotrwałe.<br /><br />Gdy leżałem w Kamiennej Górze po operacji na kręgosłup, zagipsowany na kilka miesięcy, umarł mój ojciec. Bożenka pojechała na pogrzeb do Gniezna. Powróciła do Zielonej Góry w żałobie. Ponieważ mnie nie było przez dłuższy czas, a żona okryta kirem, pomyślano zapewne o moim zejściu. Gdy wróciłem, sąsiadce z klatki schodowej przydarzył się przykry wypadek Gdy natknęła się na mnie… Nawet nie zaczerpnęła powietrza, tylko od razu, bezgłośnie, osunęła się na twarde betonowe schody. Potem opowiadała w koło o spotkaniu z nieboszczykiem; - jak Boga kocham myślałam, że ducha wyzionę.<br /><br />W moim gimnazjalnym wieku wszyscy uwielbiali grać w piłkę. Najbardziej otyłego kolegę ustawialiśmy na bramce. Zawsze to było wbrew woli bramkarza. Podczas rozgrywanego meczu zauważyłem, że bramkarz siedzi zły na ziemi. Wtedy udało mi, z dużej odległości, z zaskoczenia naburmuszonego kolegi, zdobyć gola. Ten „bramkarz” z tego powodu, przez długi czas się do mnie nie odzywał. Kiedy dzisiaj słyszę okrzyki na stadionach, a co najbardziej denerwujące w otoczce politycznej, to jestem pełen uznania do naszych emocji; </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">-Sędzia kalosz doić kanarki<br /><br />Pięknie i obiecująco pachniało gdy mama przygotowywała niezwykłe wykwintne danie. Tak zwane prażuchy. W garnku gotowano ziemniaki. Gdy już dochodziły i woda była prawie wygotowana, wysypywano z dużego kubka mąkę żytnią, ostrożnie aby się nie podtopiła, a jedynie na obrzeżu miała ścisły kontakt z gotującymi się ziemniakami. Mąka musiała zaparować. Garnek przykrywano i od tego czasu, co trwało dla naszej trójki zbyt długo, oczekiwano aż mama zdejmie z pieca przygotowywany posiłek. Jeszcze należało wszystko dokładnie zmieszać, aż powstała masa-puree o gumowej konsystencji. Potem nałożyć na talerze, rozklepać na postać placków, omaścić skwarkami z cebulką i nic lepszego w życiu nie jadłem.<br /><br />Kolejnym mega przysmakiem to plama na talerzu z oleju lnianego, z drobną posoloną cebulką. Do tego ziemniaki w mundurkach, którymi po obrzeżach likwidowało się to kulinarne, proste, a jakże smakowite zjawisko. W Zielonej Górze na targowisku kupiłem podobny olej, w podobnej kwaterce, zwanej ćwiartką, nawet tak samo zakorkowanej skręconymi gazetami. Zrobiłem podobną plamę na talerzu, dołożyłem drobną osoloną cebulkę, obrałem ziemniaki i niestety nic z piotrkowskiego smaku. Ale pozostał z tamtego czasu szacunek do okupacyjnej kaszanki. Zaprzyjaźniony gospodarz, w ramach handlu wymiennego przynosił, najczęściej w postaci tradycyjnej, wyśmienitą kiszkę w grubym flaku. Poszukiwałem podobnego smaku. Najbliższy był w prywatnym sklepiku, tuż obok Domu Kata, dzisiaj Muzeum Miejskie w Kożuchowie, w dawnej bramie miejskiej, ryglowanej dostęp do miasta. <br /><br /> W Piotrkowie to mama była tą szyją która kręci głową. Ojciec w stosunku do decyzji mamy był powolny zarówno w decyzjach jak i prognoz odczytujących czas trwania wojny i naszego losu. Mama powtarzała, aż do znudzenia; - Oni wojnę przegrają, tak jak pierwszą światową, bo na pasach mają Bóg z nami. Hitlera jeszcze będą w klatce obwozić i w cyrkach pokazywać. Ja miałem tylko jedno pytanie; - Czy to będzie za darmo. Ojciec był raczej wyrozumiały, często też ulegał namową mamy. Mieliśmy ciekawych sąsiadów. Bieniaszowi krzyczała; - O Jezus Maria, zamorduje mnie. Ludzie ratujcie. Ty bandyto bez serca, zostaw te talerze i nie depcz mojej torebki. Tej bielizny też mi nie kupiłeś. Wtedy mama mówiła; - Trzeba pomóc tej biednej kobiecie, Staśku, wyrwij ją z rąk tego bolszewika. I tato szedł, aczkolwiek niechętnie. Gdy się tylko pokazał u sąsiadów z misją pokojową, natychmiast zjednoczyli się i ojciec wracał z nosem rozkrwawionym i podbitym okiem. Nie miał żalu do sąsiadów: - A niech ją zabije, - powtarzał gdy mama glinkowym octem uśmierzała taty dolegliwości. Z drugiej strony mieliśmy także ciekawych sąsiadów. Pasjami lubiliśmy podsłuchiwać kłótnie Machałów. Przykładaliśmy garnuszki, najlepiej metalowe, do ściany i do nich ucho. Ponieważ Machałowie donośnie określali swoje stanowiska, całe frazy pozostały w mojej pamięci. On; - Ty dziwko spod krzywej latarni. Ona; - Ty alfonsie krwią moją pojony. <br /><br />Ten wykwintny język zakończyła mokra ścierka, gdy mama usłyszała, że korzystamy z języka naszych sąsiadów i to nie podczas gniewnych kłótni: - Mamo, ukradł mi kawałek sera, alfons moją krwią pojony.<br /><br />Na łące gdzie łoza, pasła się koza/ Słońce zaświeciło, kozy już nie było/ Słońce świeci jasno, życie kozy zgasło/ Może by przeżyła, lecz się wykrwawiła... <br /><br />- Już wiem dlaczego koza robi bobkami, bo ona ma w dupie sitko. Taką informacja obdarzył nas kolega badający system trawienny kozy. Nie wyjaśniono kto się ukrywał za jej śmiercią, lecz poetka postawiła sprawę jasno; - Czas ucieka, piekło na was czeka/ diabły z rogami i ostrymi widłami/ I na nic ucieczka/ smoły czarnej beczka/ czeka tych co przeżyli i na śmierć zasłużyli/…Mama się śmiała, gdy siostra wiersz czytała,[co za działanie poezji, nawet mi się zrymowało] co poetkę oburzyło i postanowiła, „Iść w świat”. Zabrała oswojoną kawke, posadziła ją na ramieniu i wyruszyła. Biedny ptak, stracił życie w dramatycznym porywie szaleństwa mojego ojca, gdy przysiadł na jego talerzu i zwyczajnie do zupy się załatwił. <br /><br />Mama jeszcze zdążyła za nią krzyknąć; - Tylko nie za daleko i przyjdź na kolację. Istotnie, poetka na kolację zdążyła. Ale kawka straciła życie, gdy prosto z jej ramienia przysiadła na talerzu ojca. <br /><br />Piotrków Trybunalski wspominam jako chwilami dramatyczne wydarzenia, ale było także wiele spraw godnych zapisu przez ludzi pióra. Mieszkaliśmy przy ulicy Nowej. Tutaj otworzyły lokal damy niezbyt ciężkiego prowadzenia się, a raczej obliczonego na fiskalne rozliczenia za usługi i przyjazne gesty podczas zachęcających castingów. Wieczorem otwierały swoje gościnne warsztaty. O ile usługi nie powiązały z patriotyzmem, nie ukazywały się przez dłuższy czas bez nakrycia głów, gdyż zostały poproszone na postrzyżyny i tego dokonali w sposób brawurowy, zapewne nie ukazujących w dziełach sztuki, uskrzydlonych piastowskich młodzieńców. <br /><br />To już będzie ostatni wpis do blogu. <br /><br />Co środę przychodziła na obiad, bardzo punktualnie starsza pani. Przynosiła materiały propagandowe publikowane przez jakieś niemieckie wydawnictwa. Pokazywały w formie pocztówek znęcanie się Żydów nad ciałem Chrystusa. <br /><br />Teraz zwracam się do mojej wnuczki Michaliny, aby wpisała mi do blogu ten tekst. Sam już nie jestem w stanie tego dokonać.<br /><br />Czuję się coraz gorzej. Przemieszczam się z miejsca na miejsce opierając znużone ciało na meblach.<br /><br />Mógłbym jeszcze pisać o rodzinie i o tym jaką opieką mnie otaczają, ale to będzie zadanie już kogoś innego.<br /><br />Mam pięcioro wnucząt i jedną prawnuczkę. W tym maratonie życia jest komu przekazać pałeczkę. Kończę i opierając się na meblach maszeruje do kuchni na herbatę.</span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-36501770912094386452015-04-23T09:04:00.000-07:002015-04-23T09:04:35.302-07:00Ku Wdzięczności<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">
</span></div>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">To już pewne. Leszek Kania rządzi w Muzeum
Ziemi Lubuskiej</span></h1>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"> </span></h1>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">
</span><span style="font-size: large;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Moja
koncepcja nie zakłada rewolucji, a ewolucję - mówi Leszek Kania, do niedawna
zastępca dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej, teraz dyrektor. Zarząd woj.
lubuskiego przyjął jego kandydaturę<b></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<section class="mod article_closed_info v11 padlock_loaded" id="padlock_intro_wrap"><span style="font-size: large;">Z
funkcją dyrektora zielonogórskiego muzeum po 17 latach w marcu pożegnał się
Andrzej Toczewski. W konkursie na jego następcę w szranki stanęło dziesięciu kandydatów.
Najbliżej objęcia stanowiska stał Leszek Kania, wieloletni wicedyrektor muzeum.
Po przesłuchaniach komisja konkursowa niemal jednogłośnie wskazała Kanię jako
przyszłego dyrektora muzeum. Zarekomendowała go marszałkowi i zarządowi
województwa, a ci przychylili się do pozytywnej opinii.</span>
<span style="font-size: large;"><br />
<b>Jak będzie działało MZL pod rządami nowego dyrektora? - Mój plan nie zakłada
rewolucji, prędzej ewolucję. Chciałbym się odnieść do moich długoletnich
związków z tą instytucją, czyli np. współpracy z dawnym dyrektorem, <u><i>Janem
Muszyńskim.</i></u> Będę promować sztukę współczesną, Galeria Nowy Wiek działa dalej,
zamierzam też zachować nurt historyczny. Sprawy regionu, tożsamości i naszej
historii będą mi bliskie - zapowiada Kania.</b></span>
<span style="font-size: large;"><br />
Dodaje, że jego marzeniem jest realizacja rozbudowy muzeum. - Projekt już jest,
pozostaje tylko zdobyć pieniądze. Zielone światło widzimy w funduszach
unijnych, perspektywie finansowej 2014-2020 - mówi nowy dyrektor.</span>
<span style="font-size: large;"><br />
I zaprasza na najbliższe wydarzenia w muzeum. A będzie to m.in. wystawa Tomasza Gawałkiewicza. - Jest ikoną
zielonogórskiej fotografii. Dokumentuje od 50 lat. Na wystawie pokaże portrety
i najważniejsze wydarzenia polityczne, społeczne i sportowe, jakie miały
miejsce wZielonej Górze - opowiada Leszek Kania.</span>
<span style="font-size: large;"><br />
Wernisaż odbędzie się 29 kwietnia. <b></b></span>
<div class="MsoNormal" style="background: none repeat scroll 0% 0% white;">
<span style="font-size: large;"><br />
Źródło:</span><br />
<span style="font-size: large;"><a href="http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,17794932,To_juz_pewne__Leszek_Kania_rzadzi_w_Muzeum_Ziemi_Lubuskiej.html#ixzz3Y9H6yiRb"><span style="color: windowtext; text-decoration: none;">http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,17794932,To_juz_pewne__Leszek_Kania_rzadzi_w_Muzeum_Ziemi_Lubuskiej.html#ixzz3Y9H6yiRb</span></a><b></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</section></div>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-15785589841245604602014-07-15T06:44:00.004-07:002014-07-15T06:44:25.863-07:00Łuniewicz (nie) żyje.<!--[if !mso]>
<style>
v\:* {behavior:url(#default#VML);}
o\:* {behavior:url(#default#VML);}
w\:* {behavior:url(#default#VML);}
.shape {behavior:url(#default#VML);}
</style>
<![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<o:shapedefaults v:ext="edit" spidmax="1028"/>
</xml><![endif]--><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">To
było okno wystawowe apteki. Stary Rynek. W części dla interesantów
załatwiających długotrwałe sprawy w ratuszu pomyślano, na zapleczu budynku o
W.C. Naprzeciwko, oddzielony <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wąską
uliczką punkt apteczny. I od tego miejsca zaczyna się <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ponad półwiecze naszej znajomości, przyjaźni,
przerywanej konfliktami wynikającymi z woli twórczej, pierwszego artysty
fotografika na Ziemi Lubuskiej, inżyniera Czesława Łuniewicza. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">I
tutaj, prawie nagle, nastąpił absolutny kryzys. Nie byłem w stanie napisać
kolejnego zdania. Coś mi przeszkadzało, ktoś wymazał wspomnienia. Zamknąłem
plik. Przez miesiąc, albo nieco dłużej, nie dotykałem komputera. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Moja
córka Lidia Ewa była zaniepokojona moim stanem. Często padało pytanie; -
Tatulku, czy wszystko w porządku? Nie byłem wstanie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>oddać tego dziwnego nastroju, tej cholernej
niemocy, tej niechęci do kontynuowania mojego blogu. Cholerne upały wymieszane
z deszczami. Tak tłumaczyłem swoją przypadłość i to była jedyna prawda. Żadnej
metafizyki w tym nie było. To zresztą przypadek, ze akurat się zbiegło z próba
wspomnienia o naszej wyboistej drodze. O śmierci Czesława powiadomił mnie
Staszek. Dzisiaj o godzinie 12.pogrzeb [09.07. 2014], na pięknym cmentarzu przy
ulicy Wrocławskiej. Także Ewa-Lidia [Lilusia], która dostrzegła mnie przy
komputerze;<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- poinformowała ojca, że ten
stan to była depresja. Lidia ma w tej materii doświadczenie ze względu na
wykonywaną pracę; - Tatulku, przeszliśmy znowu kawałek drogi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W
tym oknie wystawowym apteki słoje z trupimi czaszkami. Kto pomyślał o takiej
ekspozycji punktu aptecznego? Kolejnego dnia jedna trupia czaszka na pękatym
słoju. Przystanąłem i nagle zdałem sobie sprawę, ze ktoś fotografuje z wnętrza
apteki oglądających wystawę. Dosyć intensywnie przyglądałem się ekspozycji i
wreszcie w mroku wnętrza dostrzegłem aparat fotograficzny. Łuniewicz zdołał na
trójnóg zarzucić jakąś szmatę, ale rozmowy nie unikał. To był piękny zaśpiew
wileński. Z miejsca Czesia polubiłem. Chodziliśmy fotografować architekturę,
oraz „piękne okoliczności przyrody”. Trzeba dodać, że nasz rocznik na historii
sztuki, miał jako ostatni, fotografikę. Uczył nas „Foto Wimar”, poznańska
firma, a dokładnie Zbigniew Czarnecki. Teraz kandydaci na studentów
przedstawiają<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„swoje fotografie”.
Została także zlikwidowana, przy egzaminie umiejętność rysunku. Nowe czasy.
Elektronika wyparła umiejętności, a może nawet talent. Tak sobie z Czesiem
gawędziliśmy, a Jego krąg znajomych i przyjaciół się powiększał. Zdołaliśmy
zauważyć, że jest niezwykle pracowity. Namówiliśmy Go aby zdał egzamin w
Poznaniu na tytuł artysty fotografika. Ja przygotowywałem Czesia do tego
egzaminu. Zanim zacznie wysoka komisja zadawać pytania może poprosić o głos,
aby opowiedzieć o swojej fascynacji związanej ze sztuka wybitnych malarzy,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>korzystających z fotografii, z poczuciem
zażenowania. Dosyć emocjonalny referat napisałem Czesiowi, który<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wygłaszał go przed lustrem w swojej pracowni
przy ulicy Lisowskiego. W Poznaniu Wysoka Komisja zgodziła się na auto referat<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kandydata przed egzaminem. Czesiu swoim
głosem i martyrologią zachwycił Komisję. I teraz trzeba dodać o absolutnym
wkładzie własnym kandydata na tytuł artysty fotografika. Czesiu podziękował
Komisji za łaskawe udzielnie mu głosu i ze wzruszenia się rozszlochał. Na tym
egzamin zakończono z wyraźną pochwałą wrażliwego artysty. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Stasiu
Sobotkiewicz, zdolny architekt oraz dobry życzliwy, aż za dobry człowiek,
namówił<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Czesia, aby podobnie jak Hartwig
został inżynierem. Sami sobie te schody wybudowaliśmy. Wiele razy tylko cudem
nie padliśmy na twarz. Staszek kreślił za Czesia rysunki, ja wystawiałem
kłamliwe zaświadczenia o nadzorze budowlany przy obiektach zabytkowych. Jezus
Maria, to był kryminał. Z najwyższym trudem Łuniewicz został inżynierem od
aparatury sanitarnej. Wielkie szczęście, że diabeł nie pokusił Cześka aby
zostać magistrem inżynierem. Przy naszym braku odpowiedzialności i głupoty
zapewne byłby to temat, z tym że już nie było poważnego problemu. Czuliśmy się
wymęczeni zdolnością Czesia do podejmowania najbardziej trudnych zadań z tym,
że powoli zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że najłatwiej pracować cudzymi
rękoma. O głowie nie rozmawiamy </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Do
pracowni Mistrza prowadziłem Janka Berdyszaka, Andrzeja Gieragę, którzy
doradzali jak zorganizować ekspozycję, aby wybudować jakieś przesłanie, jakąś
zawrzeć myśl, określić filozofię, ukazać drogę, która nie zawsze musi być
łopatologicznie czytelna. Tylko Jurek Ludwiński, z siwym włosem,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>lekko przybrudzonymi kiepsko ogolonymi
policzkami, z pobladłą cerą i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>białymi
ustami, nie wypowiedział się poważnie o pracy Mistrza; - zapytał, gdzie jest
coś do spożycia, ale gdy Mistrz, wypowiedział się na temat sztuki Jurek wstał i
opuścił gościnną pracownie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dla
mnie było to pouczające spotkanie, tym bardziej, że Ludwiński dla mnie, był
autorytetem a z Jego zachowania wynikało, ze prace Łuniewicza, ze względów
artystycznych nie mają aż takiej wartości, którą wmawialiśmy Czesiowi. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W
okresie socrealizmu, inżynier, artysta fotografik, autor wielu wystaw z których
doczekał się środowiskowych, przychylnych recenzji, stał się dumą miasta,
zauważoną także poza zielonogórskimi opłotkami. Czesław był w tym czasie wołem
roboczym. Zemdlał z przepracowania, ale jeszcze stale mieliśmy dobry kontakt.
Żartowałem, że Łuniewicz, gdy boso wszedł na drzewo, to wrócił w łapciach z
łyka. Prawda jest natomiast, że potrafił zrobić wiadro nie używając niczego
poza młotkiem i to wiadro nie przeciekało. Potrafił zbudować chlebny piec, był
flisakiem a także potrafił rozbrajać miny. Napisałem w moim cyklu katalogów
autorskich, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„ Czesław Łuniewicz, artysta
fotografik” wielki hymn pochwalny o życiu Czesia, podczas wojny, o Jego pracy
zawodowej, o pierwszych miłościach o roli dekarza podczas wojny i jak
rozbrajali niewybuchy pod okiem saperów. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Już
wówczas pewne uwagi próbowała wnieść żona Czesia, ale potraktowaliśmy to jako
efekt zazdrości.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Od
miasta dostał piękną pracownie. Przeprowadził się z ulicy Lisowskiego na
zaplecze<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Placu Matejki. To nie była
pracownia, a wręcz piękne mieszkanie. Wchodziło się na piętro, po prawej
stronie pokój sypialny z kolekcją zegarów, po lewej węzeł sanitarny, kuchnia,
duża pracownia doskonale doświetlona, za nią pokój przeznaczony na magazyn,
także wystarczająco doświetlony dwoma oknami. W tej pracowni Czesław pozostawał
całe dnie i noce. Gdy Jego żona zachorowała, egoizm Mistrza osiągnął apogeum.
Przestał prawie odwiedzać cierpiąca małżonkę leczącą się onkologicznie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wraz
z rozwojem elektroniki Mistrz obraził się na świat. - „Teraz każdy idiota może
zrobić zdjęcie”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pewnego
dnia zaszedłem ze Staszkiem Kowalskim do pracowni </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">i
stwierdziliśmy z lekkim przerażeniem, ze Czesław poważnie zaczął traktować
swoje malarstwo. Zapowiedział także wystawę w Muzeum, jako rzecz zupełnie
normalną. Pokazywał na przykład reprodukcję Renoira i swoje dzieło; - I co,
gorsze jest? - pytał zaczepnie. Zrobił dziesiątki obrazów, od Picasso, do
Chełmońskiego, od Wyczółkowskiego po Nikifora. Każdy oczywiście lepszy od
oryginału, który był kiepskim wzorem I właśnie teraz zaczęła się batalia, która
mnie uczyniła głównym wrogiem. </span></div>
<h3 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 16.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;">Poczciwy Zdzisław Grudzień, aktor
Teatru, pytał dlaczego nie chcę zrobić wystawy, Van Gogh, także był
niedoceniany i proszę jak krytycy się pomylili. Zdzisław zapewniał, ze obrazy
zrobiły na nim kolosalne wrażenie. Czesław nie tylko malował, ale wyznaczył
listę autorytetów z zakresu krytyki, którzy napiszą teksty do katalogu. Z
Zielonej Góry tylko tego zaszczytu mieli doznać: - Tomasz Florkowski, człowiek
bardzo życzliwy i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>profesor naszej
Uczelni, Jan Kurowicki. Moim zadanie było zwrócenie się do wytypowanych przez
Czesia uznanych krytyków o recenzje z organizowanej przez Muzeum wystawy. Pani
Prezydent Antonina Grzegorzewska poprosiła, aby coś zrobić dla Łuniwicza. Wobec
tego podczas<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Dni Oświaty Książki i
Prasy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zorganizowałem wystawę Plastyków
Amatorów, ale Czesiu odmówił w niej udziału. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Sami sobie wyhodowaliśmy geniusza: <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>często tak myślałem, Moja rola była w tym
dziele niepodważalna. Należało mi się za brak odpowiedzialności i wyobraźni.
Dobrze mi tak! Dzisiaj czuję się jak pokonany na ringu „wolności słowa”. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial; font-size: 16.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;">A</span><span style="font-size: 16.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;">le też nie było grzechu , którego, według
Czesia w stosunku do niego nie popełniłem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 18.0pt;">Informacje z internetu o Czesiu Łuniewiczu, które
znalazłem, zamieszczam poniżej:</span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 18.0pt;">Nie
żyje Czesław Łuniewicz - zasłużony lubuski artysta fotografik</span></h1>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dodano: 8 lipca
2014, 14:25 Autor: (hak) </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><img alt="Czesław Łuniewicz w czerwcu 2013 r." height="459" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image002.jpg" width="612" /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz
w czerwcu 2013 r. (fot. Mariusz Kapała)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<strong><span style="font-size: 16.0pt;">W poniedziałek zmarł Czesław Łuniewicz - pierwszy zielonogórski artysta
fotografik. Pogrzeb w środę na zielonogórskim cmentarzu przy ul. Wrocławskiej.</span></strong><span style="font-size: 16.0pt;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="boxtitle"><span style="font-size: 16.0pt;">Przeczytaj więcej</span></span><span style="font-size: 16.0pt;">:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 14.2pt; mso-list: l0 level1 lfo2; tab-stops: list 14.2pt; text-align: justify; text-indent: -14.2pt;">
<span style="font-family: Symbol; font-size: 16.0pt; mso-bidi-font-family: Symbol; mso-fareast-font-family: Symbol;"><span style="mso-list: Ignore;">·<span style="font: 7.0pt "Times New Roman";"> </span></span></span><a href="http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130914/REPORTAZ/130909616" title="Skarby mistrza Czesława"><span style="font-size: 16.0pt;">Skarby mistrza
Czesława</span></a><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div style="margin-left: 14.2pt; mso-list: l0 level1 lfo2; tab-stops: list 14.2pt; text-align: justify; text-indent: -14.2pt;">
<span style="font-family: Symbol; font-size: 16.0pt; mso-bidi-font-family: Symbol; mso-fareast-font-family: Symbol;"><span style="mso-list: Ignore;">·<span style="font: 7.0pt "Times New Roman";"> </span></span></span><a href="http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080119/AKTUALNOSCI/806869074" title="Zielona Góra > Fotografie Czesława Łuniewicza w BWA"><span style="font-size: 16.0pt;">Zielona Góra > Fotografie Czesława Łuniewicza w BWA</span></a><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz urodził się w 1927 r. na
Wileńszczyźnie. Ukończył Politechnikę Poznańską. Od 1965 do 1981 <a href="http://incontext.pl/st.js?t=c&c=1198&w=roku&s=5158" target="_blank"><span style="color: windowtext; text-decoration: none; text-underline: none;">roku</span></a> był fotoreporterem redakcji "Nadodrze”. Od 1977 r. -
członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików. <br />
<br />
Cz. Łuniewicz był prawdziwym kronikarzem Ziemi Lubuskiej. Przez kilkadziesiąt
lat wykonał tysiące zdjęć, portretów najważniejszych postaci lubuskiej kultury.
Jego <span style="mso-bidi-font-weight: bold;">archiwum</span>, starannie
skatalogowanych przez Autora negatywów i fotografii, trafiło do Archiwum
Państwowego w Zielonej Górze. <br />
<br />
Pogrzeb zasłużonego dla Ziemi Lubuskiej artysty w środę na zielonogórskim
cmentarzu przy ul. Wrocławskiej (starym).</span><br />
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 18.0pt;">Skarby
mistrza Czesława</span></h1>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dodano: 14
września 2013, 11:00 Autor: Eugeniusz Kurzawa, 68 324 88 54, <a href="mailto:ekurzawa@gazetalubuska.pl" target="_blank">ekurzawa@gazetalubuska.pl</a>
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><img border="0" height="240" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image004.jpg" width="320" /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz
jeszcze dziś dzieli czas między dom przy ulicy Fabrycznej a pracownię przy
placu Matejki. (fot. Mariusz Kapała)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<strong><span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz.
Pierwszy zielonogórski artysta fotografik. Postać pomnikowa. Zrobił tysiące
zdjęć, portretów najważniejszych postaci lubuskiej kultury. Jeśli nikt nie
zainteresuje się jego dorobkiem, wszystko może przepaść!</span></strong><span style="font-size: 16.0pt;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Przeczytaj więcej</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 18.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><a href="http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140708/POWIAT16/140709575" target="_blank" title="Nie żyje Czesław Łuniewicz - zasłużony lubuski artysta fotografik">Nie
żyje Czesław Łuniewicz - zasłużony lubuski artysta fotografik</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jak umrę, to gospodarka komunalna weźmie to wszystko,
co jest w pracowni, i wyrzuci na śmietnik - twierdzi 86-letni, schorowany
artysta. A dorobek jest ogromny. Ważny i wartościowy. Mistrz Czesław,
Kresowiak, rocznik 1927, to znakomity fotografik, pierwszy w Zielonej Górze!
Chodząca kronika miasta. Autor wielu wystaw, właściciel tysięcy negatywów, na
których utrwalił przede wszystkim ludzi kultury i wydarzenia artystyczne. - Bo
ja po weselach nie fotografowałem - mówi.<br />
<br />
Ileż to Zielona Góra ma swoich skarbów, żeby je marnować? Powojenna historia
miasta jest krótka, ledwie 68 lat. Dlatego każda nietuzinkowa postać, która
kształtowała współczesne dzieje, powinna być naznaczona. Opisana. Upamiętniona.
Niestety, tak się nie dzieje. Czy to takie czasy nastały, czy świat nagle
przyśpieszył, czy poprzestawiały się znaki wartości?! Niedawno pisałem o
wybitnej postaci Michała Kaziowa. Jego dorobek czeka na wykorzystanie. Reakcji
(władz) żadnych.<br />
Łuniewicz ma sporą pracownię na placu Matejki, parę pomieszczeń. Tu zaprosił na
kawę. Oglądam pokój z archiwaliami. 12 szaf od podłogi do sufitu. W każdej po
kilka półek. Na półkach skatalogowane, ułożone i opisane negatywy, 6x6
centymetrów. Plastyka, Winobrania, Literaci, Portrety, Filharmonia, Teatr,
Żagań, Kaziów, Miasta, Lubuskie Lato Filmowe, Szkoły... - Nie ma tylko sportu i
tak zwanej bieżączki dziennikarskiej, to robiła "Gazeta Lubuska” - mistrz
otwiera kolejne szafki. - Ale z teatrem współpracowałem kilkanaście lat,
podobnie z Estradą, mam tu Lubuski Zespół Pieśni i Tańca, Międzynarodowy
Festiwal Folkloru...<br />
<br />
Niedawno Łuniewicz przekazał Annie Sobeckiej, wdowie po wybitnym poecie i
krytyku zielonogórskim Andrzeju K. Waśkiewiczu, kilkaset negatywów zrobionych
twórcy, jak i jego rodzinie. Razem przez kilkanaście lat pracowali w redakcji
nieistniejącego już pisma społeczno-kulturalnego "Nadodrze” (ul.
Żeromskiego 2, dziś bank). Takich zestawów fotogramów wszystkich ważnych
postaci życia artystycznego lat 60., 70. i 80. Łuniewicz ma na pęczki. Warto by
je dziś przypomnieć.<br />
- Czasem przychodzą tu do mnie różni tacy, że niby mają pomysł, że chcieliby
zrobić wystawę, ale potem słyszę, że na tych moich zdjęciach to "sami
komuniści” - irytuje się mistrz. Wskazuje, że nie ma z kim rozmawiać, bo jeśli
ktoś ma takie spojrzenie na przeszłość miasta i kraju, to faktycznie nie ma
sensu siadać do stołu. Bo nie liczy się postać, dorobek, tylko etykietka.<br />
<br />
Nestor fotografików pochodzi z Wileńszczyzny. Wychował się bez ojca
aresztowanego w 1939 roku, po którym wszelki słuch zaginął. Jako dziecię,
młodzieniec ciężko pracował, bo był najstarszym w rodzinie. Imał się
(niekoniecznie dobrowolnie) różnych zawodów. - Jak w 1944 przyszli znów
bolszewicy, to zrobili mnie przedpoborowym, byłem nieustannie ganiany do
różnych robót - wspomina.<br />
Na szczęście, całej rodzinie udało się przyjechać do Polski, trafiła do
Międzyrzecza, ul. Dąbrowskiego 9. - Matka chciała, żebym się uczył - ciągnie
opowieść. - A u ciotki mieszkał Spychalski, nie ten znany po wojnie, ale jego
brat. Obserwował mnie, obserwował i kiedyś zaproponował udział w kursie
traktorzystów. To i pojechałem do Poznania. A potem jeszcze dostałem nagrodę na
koniec kursu.<br />
Tak młody Łuniewicz zdobył kolejny zawód. Potem zrobił małą maturę w Liceum
Pedagogicznym w Lesznie, ale nauczycielem nie został. Gdy w Zielonej Górze na
placu Słowiańskim powstało Liceum dla Pracujących, tu zrobił dużą maturę. W tym
czasie trafił też do zielonogórskiej Apteki Ubezpieczalni Społecznych pod
Filarami.<br />
<br />
- Zobaczyli, że jestem "młody i zdolny”, to wysłali kształcić się dalej do
Szczecina, do Ośrodka Średnich Szkół Medycznych - kontynuuje artysta. Wyszło
jednak, że farmaceuta to nie zawód dla mężczyzny, więc rzucił się na kolejny
pomysł - inżynieria sanitarna na Politechnice Warszawskiej. Wyszły nici. To
może budownictwo lądowe na Politechnice Poznańskiej. I odtąd Łuniewicz będzie
miał w papierach - inżynier budownictwa lądowego. Ale czy to było powołanie?
Dziś wiemy, że nie. Pisana mu była fotografia.<br />
- W dzieciństwie dużo rysowałem, a że nie było wtedy papieru, ołówków, to po
ścianach - mistrz upatruje zupełnie nieświadomych początków przygody ze
zdjęciami. - A tak z aparatem, zresztą Smieną, to zaprzyjaźniłem się, gdy
pracowałem w Skupie Leków Zagranicznych. Najpierw poszedłem do kolegi, żeby mi
pokazał, jak się zakłada film, i powiedział, jak się robi zdjęcia. W sklepie
nie było wielkiego ruchu, to mogłem się na zapleczu bawić filmami. Pamiętam, że
poszedłem na Wzgórza Piastowskie, widzę piękny widok, słońce prześwietla
promienie drzew. Zrobiłem. Pokazałem potem koledze, a on: "Kto ci to
zrobił?”. No i tak to się zaczęło. <span style="mso-bidi-font-weight: bold;">Dawałem
fotki na różne wystawy, tam spodobało się Janowi Muszyńskiemu, późniejszemu
dyrektorowi Muzeum Ziemi Lubuskiej, który zaczął mnie namawiać, żebym rzucił tę
farmację. Tym sposobem trafiłem na rok do pracy w muzeum. Jako dokumentalista.
Klem Felchnerowski był wtedy dyrektorem.<b> </b></span>Ale gdy dostałem trzy
tysiące skorup archeologicznych do sfotografowania, to spasowałem.</span></div>
<span style="font-size: 16.0pt;">W 1965 roku rozpoczęła się przygoda życia -
praca w redakcji "Nadodrza”. Do 1982. Wtedy powstała cała zawartość
obecnego archiwum przy placu Matejki.<br />
- "Nadodrze” nie potrzebowało tak wielu zdjęć, często sam wybierałem sobie
zdarzenia, ludzi do sfotografowania - relacjonuje Łuniewicz. - Poza tym wtedy
urodziła się idea Muzeum Miasta Zielona Góra<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">. </b><span style="mso-bidi-font-weight: bold;">Muszyński mówił:
"Fotografuj ludzi, to się przyda”. Zatem robiłem. A dziś słyszę, że to
byli "komuniści”...<br />
</span><br />
Mistrz Czesław w czasach "Nadodrza” kojarzył się jeszcze z dwiema innymi
inicjatywami. Najpierw z Janem Trzciną, bo tak podpisywał zamieszczane w piśmie
akty. - Nie było w tym żadnego wulgaryzmu. Porządne, artystyczne, na dodatek
czarno-białe zdjęcia. Ale i tak przychodziły dewotki do naczelnego,
Solińskiego, żeby je zdjął, bo potem mężowie trzymają w pracy w szafkach...<br />
Dlaczego ukrywał się pod pseudonimem? Takie siermiężne czasy (zresztą, czy dziś
jest lepiej?). Żona nauczycielka, dwoje dzieci w szkołach, głupio by było,
gdyby ktoś im wytykał, że mąż i ojciec epatuje golizną. Ale warto pamiętać, że
owe publikacje to były pierwsze lubuskie akty drukowane w prasie.<br />
Inna ważna inicjatywa to grupa "Nadodrze”. Uczniowie Łuniewicza. Zaczęło
się od fakultetu fotograficznego na WSP. Niespodziewanie ujawniły się talenty.
Wypadało tę pracę pedagogiczną z młodymi kontynuować. Dziś o tamtej historii
świadczy kilka katalogów wydanych w końcu lat 70. i na początku 80. I nazwiska:
Janusz Kasprzak, Mirosław Kniaziuk, córka Anna Łuniewicz, Zbigniew Waleński,
Tadeusz Kalinowski, Andrzej Waldman, Krzysztof Wojciechowski i inni. Dziś do
Łuniewicza przyznaje się też Zbigniew Sejwa, uznany artysta gorzowski, wtedy
student WSP.<br />
- Trzeba mieć to trzecie oko - artysta mówi o swoich podopiecznych. Kto je
miał, został fotografikiem. Choć sam mistrz w końcu rzucił zdjęcia. Jego
pracownia na Matejki jest pełna obrazów.<br />
- Rozwiązano redakcję "Nadodrza”, fotografia zaczęła upadać, bo pojawiła
się odmiana cyfrowa, no i teraz już wszyscy "znają się” na zdjęciach; nie
było sensu dłużej tego ciągnąć - podsumowuje Łuniewicz.</span><br />
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czytaj więcej o:</span></div>
<ul type="disc">
<li class="MsoNormal" style="mso-list: l1 level1 lfo1; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; tab-stops: list 36.0pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><a href="http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/section?Category=TAGI01&Keyword=Czes%B3aw_%A3uniewicz" target="_blank" title="Czesław Łuniewicz">Czesław Łuniewicz</a> </span></li>
<li class="MsoNormal" style="mso-list: l1 level1 lfo1; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; tab-stops: list 36.0pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><a href="http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/section?Category=TAGI01&Keyword=zielonog%F3rski_artysta_fotografik" target="_blank" title="zielonogórski artysta fotografik">zielonogórski
artysta fotografik</a> </span></li>
</ul>
<div class="MsoNormal">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 18.0pt;">Nie żyje Czesław Łuniewicz. Artysta, fotograf i
nauczyciel</span></b> <span style="font-size: 16.0pt;">pn, łuk</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">09.07.2014 , aktualizacja:
09.07.2014 15:55 </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><img border="0" height="404" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image005.jpg" width="604" /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz
(Fot. Sebastian Rzepiel / AG)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zmarł Czesław Łuniewicz, znany zielonogórski artysta,
autor zdjęć, portretów, obrazów. Miał 87 lat. - Wybitni malarze sławnymi
zostawali po śmierci - powiedział w rozmowie z Arturem Łukaszewiczem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz urodził się w 1927 r., pochodził z
Wileńszczyzny. Wychował kilka pokoleń zielonogórskich fotografów. Był
fotoreporterem w redakcji "Nadodrza".<br />
<br />
Zaliczył sporo wystaw fotografii artystycznej i reporterskiej, portretów,
malarstwa. Lubił eksperymentować - o czym przekonali się widzowie w
zielonogórskim BWA.<br />
<br />
Łuniewicz przypomniał cykl fotografii wykonanej techniką solaryzacji. Portrety
malarza Hilarego Gwizdały (zm. w 1991 r.) przypominały odwrócone negatywy.
Powstały pod wpływem intensywnego, tradycyjnego fotograficznego naświetlania,
podczas którego uwalniają się atomy srebra. Taką technikę Łuniewicz uprawiał
ponad 30 lat.<br />
<br />
W rozmowie z Arturem Łukasiewiczem, opublikowanej w książce "Gazeta
wieku", Czesław Łuniewicz powiedział: - Wybitni malarze sławnymi zostawali
po śmierci. Niektórzy przedtem nie sprzedali ani jednego obrazu. Takie życie.
Ja maluję kilka dobrych lat i żadnego nie sprzedałem (śmiech). Sporo zabrała
córka do Brukseli. Ma gdzie wieszać. Powiedziałem sobie: obrazu za koniak nie
sprzedam.<br />
<br />
Pogrzeb artysty odbędzie się w środę na cmentarzu przy ul. Wrocławskiej. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; mso-margin-top-alt: auto;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Komentarz pod tekstem:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; mso-margin-top-alt: auto;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">emesz20:</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Patrzę na najpiękniejsze dla mnie zdjęcie mojej
rodziny. Trzy córki, rodzice żony i my na schodach naszego domu. Czesław
ofiarował mi tę sesję w 'ekwiwalencie' za audycje o żołnierzach Wileńskiej V Brygady
'Łupaszki'. Dziś właśnie byłem na grobie Taty (ps 'Lis'). Czy już się z
Czesławem TAM </span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="color: black; font-size: 16.0pt;">Cały tekst: <a href="http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,16297873,Nie_zyje_Czeslaw_Luniewicz__Artysta__fotograf_i_nauczyciel.html#ixzz374fUlxd4" target="_blank"><span style="color: #003399;">http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,16297873,Nie_zyje_Czeslaw_Luniewicz__Artysta__fotograf_i_nauczyciel.html#ixzz374fUlxd4</span></a></span><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> </span><b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 18.0pt;">Zmarł
Czesław Łuniewicz</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<b><span style="font-size: 16.0pt;">Autor:</span></b><span style="font-size: 16.0pt;"> Krzysztof Rutkowski <b>Kategoria:</b> Region
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Koordynator pasma
"Radiowieczór" (tel. 68 455 55 45). Hobby: Praga. A
poważnie - bezmyślne, bezrefleksyjne, bezmózgowe, za
to prześmiewcze, gapienie się na tzw. "wywiady z
politykami" w telewizji. Ulubione książki (z tych, co się je bierze na
bezludną wyspę): "Transatlantyk", "Mistrz i Małgorzata", "Śmierć
pięknych saren", "Tasiemiec księżnej Pani", rysunki
Czeczota. Ulubione danie: dorsz w panierce, ale koniecznie złowiony u
brzegów Islandii (ostatecznie może być Szkocja) oraz... stosowny płyn. Pojazd:
rower z ramą (zapraszam panie na ramę). Pupilka: labradorka
Toffi. Ulubiona czynność: narzekanie. Ulubiona słabość: sentyment do
radia...</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><a href="http://www.zachod.pl/?m=201407" target="_blank">09.07.2014 19:42</a> <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<span style="font-size: 16.0pt;">W wieku 87 lat zmarł Czesław Łuniewicz, znany
zielonogórski artysta, autor zdjęć, portretów, obrazów.<br />
Czesław Łuniewicz urodził się w 1927 r., pochodził z Wileńszczyzny. Wychował
kilka pokoleń zielonogórskich fotografów. Był fotoreporterem w redakcji „Nadodrza",
członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików.</span><br />
<span style="font-size: 16.0pt;">Jego pracownia w redakcji „Nadodrza”, gdzie
Czesław posiadł swoją małą artystyczną ojczyznę, była zamknięta dla ludzi z
zewnątrz, wstęp mieli tam tylko wybrani - dziennikarze „Nadodrza”, a i to nie wszyscy,
stażystom i studenckim młodziakom wstęp był wzbroniony! Za to gościły tam
modelki, które pozowały, damy piękne, młode, choć odrobinkę pruderyjne, bo na
aktach Czesława z rozlicznych części ciała kryły właśnie twarze. Było tak
bowiem w latach 70, że Czesław Łuniewicz na poważnie zajął się aktem kobiecym,
takie były trendy w sztuce, taka była moda. Władza ludowa spoglądała łaskawym
okiem, piękno ciała kobiecego królowało w prasie kolorowej, organizowano liczne
wystawy aktu.<br />
Akty Jana Trzciny, bo taki przyjął Czesław pseudonim, były czarno-białe, może
właśnie dlatego tajemnicze, pełne światłocieni i piękne.<br />
Tworzył, a przede wszystkim obrabiał, w swojej magicznej ciemni sztukę, lecz
także normalną reporterską codzienność. A to dlatego, że żywiołem Łuniewicza
był plener, teren, pejzaż, choćby miejski. Można go było wielokrotnie spotkać
„szlifującego” z natchnioną, acz czujną miną zielonogórski bruk oraz chodnikowe
lastriko na deptaku, gdy z wysokiej klasy aparatem fotograficznym szedł na łów.
Czekał, przemieszczał się, szukał okazji, zaskakujących sytuacji, liczył na
spotkanie kogoś znajomego, kogoś znaczącego, żeby pstrykać, pstrykać... Ale
także żeby pogwarzyć.<br />
Zrobił niepoliczalną ilość zdjęć plenerowych, z ważnych wydarzeń, imprez,
uroczystości. Stworzył niezliczoną ilość portretów ważnych i sławnych ludzi, te
ostatnie robił chętnie, miał do tego dobrą rękę.</span><br />
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz na początku lat 90 miał
niezwykle uroczy i kolorowy flirt z malarstwem pejzażowym. Łuniewicz malarz
sztalugowy? Czemu nie? Powstało oto wiele bardzo kolorowych obrazów, przede
wszystkim olejnych. Nie były dziełami na miarę epoki, ale miały urok, magię i
to coś najważniejszego – cząstkę kresowej duszy artysty, choć niektórzy
uważali, że malowanie Czesława było swoistą polemiką z jego własną „sztuką
jedwabistego papieru”, z która wyczyniał po drodze szatańskie iście
eksperymenty.</span><br />
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz chętnie brał udział w
nagraniach programów radiowych, potrafił długo i zajmująco prezentować osobiste
swoich dzieł interpretacje, chętnie wchodził przed mikrofonem w szczegóły
warsztatu, bardzo też lubił snuć wspomnienia...</span><br />
<span style="font-size: 16.0pt;">Pogrzeb artysty odbył się dziś na
cmentarzu przy ul. Wrocławskiej.</span><br />
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<b><span style="font-size: 16.0pt;">CZESŁAW ŁUNIEWICZ -
FOTOGRAFIA </span></b><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">KWIECIEŃ </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> Mała Galeria BWA-GTF</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> Czesław Łuniewicz
urodził się w 1927 r. na Wileńszczyźnie. Absolwent Politechniki Poznańskiej –
inżynier. Od 1965 do 1981 roku był fotoreporterem redakcji „Nadodrze”. Od 1977
r. członek Związku Artystów Fotografików. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> <span style="mso-tab-count: 1;"> </span><i>Doceniając znaczenie techniki nigdy
nie traktuje jej jako celu samego w sobie. Korzystając ze zdobyczy technicznych
nie dopuszcza aby go one zniewoliły. Potrzebne mu są przede wszystkim po to,
żeby nakładać kształt swoim wyobrażeniom. </i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Czesław Łuniewicz jest człowiekiem nie tylko wrażliwym lecz także silnym
psychicznie. Trudno przesądzać czy odporność na ciernie życia to znamię
wrodzone, czy dar natury, czy też cecha nabyta.</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Obecna wystawa Czesława Łuniewicza zawierająca 30 fotogramów nawiązuje
tematycznie do dawnych zainteresowań artysty i jest równocześnie czymś nowym w
jego twórczych poszukiwaniach. Cały zestaw obrazów oparty został na jednym
motywie, a jest nim akt kobiecy. W tej właśnie materii artystyczne
doświadczenia autora mają już długą tradycję. Akt stał się przedmiotem jego
zainteresowania już na początku fotograficznej kariery. Ważnym niewątpliwie
etapem na tej drodze był czas, kiedy ukrywając się po pseudonimem Jana Trzciny,
publikował zdjęcia pani w stroju Ewy na łamach „Nadodrza”. Wracając jednak w
sferę dokonań artystycznych przypomnieć trzeba wystawę z roku 1974, zatytułowaną
„Akt”. Eksponowane na niej fotogramy daleko odbiegały od tradycyjnych
przedstawień. Szukając adekwatnych określeń krytyk nazwał wówczas te prace
„komponentami struktur fotograficznych”. Wykonane techniką solaryzacji
posiadały plastyczne walory właściwe grafice i reliefowi. </span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
„Ontogeneza” pokazana w 1977 roku przedstawia ten sam temat w zupełnie innym
ujęciu. Technika jest tu tradycyjna, a odrealnienie przedmiotu osiągnięte
zostało w rezultacie subtelnej gry walorów plastycznych. Operując światłem i
cieniem artysta uzyskał niezwykły efekt zwiewności najdoskonalszego z tworów
natury, jakim jest kobiece ciało.</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Interesująca nas aktualnie wystawa jest perfekcyjnie jednolita w treści,
technice i kompozycji. Oglądamy 30 lirycznych ujęć dwuosobowego aktu –
matki z dzieckiem. Wszystkie obrazy w tonacji nadzwyczaj delikatnej, jasnej,
emanującej atmosferą ciepła i spokoju.</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Piękno kobiecego ciała pokazanego w tak poetyckiej konwencji nie jest wszak
jedynym celem jaki przyświecał autorowi. To raczej atrakcyjna forma dla
twórczej wypowiedzi z treścią o niejednoznacznym przesłaniu. Atmosfera
ciepła i miłości, tej najbardziej pierwotnej i najbardziej bezinteresownej
miłości wzajemnej matki i dziecka, odsyła nas w różne rejony skojarzeń i
odczuć. </span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Czesław Łuniewicz jest zwolennikiem działań niezłożonych, lecz prostych. Ujął
temat po swojemu. Stanął jednak przed nie lada problemem – ja w 30
monotematycznych fotogramach, o tak specyficznej treści uniknąć powtórzeń?
Wybrnął z tego dzięki dużej śmiałości w kadrowaniu obrazów. Odwaga i
zdecydowanie w tym względzie zaowocowały dodatkowo doskonałością kompozycji.</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Kunszt mistrza pozwolił jeszcze wyeliminować inną groźbę – odbioru wystawy jak
z plaży naturystów. Osiągnął to przez wyeliminowanie wszelkich akcesoriów
powszedniej codzienności, a także przez zneutralizowanie tła. Na fotogramach
pokazane są dwie ludzie istoty w przestrzeni całkowicie odrealnionej,
wyobcowanej z empirycznego świata. </span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">W zestawie prac obok
zamierzonych, pojawiły się elementy nieprzewidziane w pierwotnym zamyśle
autora, lecz w trakcie pracy przez niego docenione. Jednym z nich jest sprawa
oddania stanów psychicznych modeli. Artysta w tym przypadku nie nastawiał się
wydobywanie tego co indywidualne w człowieku, interesowało go raczej to co
ogólne we wzajemnych związkach uczuciowych matki i dziecka. Dziecko jest
modelem suwerennym, nieznoszącym zbyt długo tej samej czynności w tym wypadku
pozowania. W wyrazie twarzy dziewczynki uzewnętrzniła się więc cała gama uczuć:
zaciekawienie, zabawa, znużenie, zniecierpliwienie, oburzenie i złość.</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Innym niezamierzonym początkowo efektem ideowym i plastycznym są paznokcie
modelki. Dostrzegłszy to na planie, mistrz wykorzystał przypadek ze zręcznością
zawodowca. Na kilku fotogramach wyeksponował dłonie specjalnie, wprowadzając
tym zabiegiem do sielankowego świata element silnej ekspresji. Na miękko
zarysowanym aksamicie pięknego ciała pojawiają się równie piękne rubinowe
klejnoty. Ale one są ostre, a to jest element dzikości i zła. </span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<i><span style="font-size: 16.0pt;">
Tak więc mimo anielskiego wyglądu kobieta bynajmniej aniołem nie jest. Ta
współczesna madonna wyposażona jest w szpony. Czy oznaczają one drapieżność,
gotowość do obrony, do walki o przetrwanie? Nie wiemy i nie jest to konieczne.
Percepcja przedstawianych na wystawie fotogramów przynosi jeszcze jedno
odczucie. Delikatna tonacja obrazów, atmosfera sielankowego ciepła, spokojna
statyczność ujęć, kierują nas ku starym albumom z fotografikami.</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Stanisław Kowalski</span></div>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 18.0pt;">Czesław
Łuniewicz choruje</span></h1>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Napisane przez <strong><span style="font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;">Pawła Janczaruka</span></strong></span></div>
<span style="font-size: 16.0pt;">Zachorował ciężko Czesław Łuniewicz –
zielonogórski fotograf, członek ZPAF. Jego rodzina by jakoś podołać kosztom
leczenia likwiduje pracownię Mistrza i chce sprzedać zawartość z negatywami i
fotografiami włącznie. Czy nie znacie kogoś kto mógłby być zainteresowany
tematem.<br />
Jeśli tak, mam kontakt z wnukiem Mistrza. Pozdrawiam</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><a href="http://besa.ltf.info.pl/czeslaw-luniewicz-choruje" target="_blank">http://besa.ltf.info.pl/czeslaw-luniewicz-choruje</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman";">Mistrz
Łuniewicz i ten błysk [ROZMOWA] </span></h1>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Rozmawiał Artur Łukasiewicz</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">09.07.2014 , aktualizacja:
09.07.2014 16:01 </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><img border="0" height="404" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image005.jpg" width="604" /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz
(Fot. Sebastian Rzepiel / AG)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz w 2008 r. obchodził 80. urodziny.
Wychował kilka pokoleń zielonogórskich fotografów. Sam eksperymentował z
solaryzacją, reliefami i izohelią (fotografia dająca efekty rysunkowych
grafik). Z Czesławem Łuniewiczem, na łamach "Gazety Wieku", rozmawiał
Artur Łukasiewicz</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz dokumentował m.in. festiwale
piosenki radzieckiej. W zbiorach ma kilkaset portretów piosenkarzy i widzów.
Tworzył kobiece akty.<br />
<br />
Porzucił fotografię, teraz maluje. W jego pracowni, niczym książki na półkach,
stoją pejzaże z zielonogórskiej starówki i kanałów Wenecji, greckich wsi i plaż
nadmorskich.<br />
<br />
<b>Artur Łukasiewicz: Uparł się pan na malarstwo, a i tak ludzie będą mówić o
panu: znany fotograf.</b><br />
<br />
Czesław Łuniewicz: Wybitni malarze sławnymi zostawali po śmierci. Niektórzy
przedtem nie sprzedali ani jednego obrazu. Takie życie. Ja maluję kilka dobrych
lat i żadnego nie sprzedałem (śmiech). Sporo zabrała córka do Brukseli. Ma
gdzie wieszać. Powiedziałem sobie: obrazu za koniak nie sprzedam.<br />
<br />
<b>Po co pan maluje?</b><br />
<br />
- Patrzysz na moje obrazy i mówisz, że to fotografia. A cała tajemnica
malarstwa tkwi w kolorach, cieniach, błyskach. Tylko jak to uchwycić? Chcę
udowodnić sobie, że dopadnę ten błysk. Nauczę się, bom jest uparty. Po to
uciekam do swojej pracowni na pl. Matejki. No i jak już dopadnę, zrobię
wystawę. Prezent na 80 lat. Chociaż wiem, że jak ktoś myśli o tej jedynej
wystawie, to nie doczeka. Stary jestem...</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; mso-margin-top-alt: auto;">
<b><span style="font-size: 16.0pt;">Narzekania.</span></b><span style="font-size: 16.0pt;"><br />
<br />
- Nie jestem młody. I nie ma co się oszukiwać.<br />
<br />
<b>Wie pan już wszystko o życiu?</b><br />
<br />
- Dużo, bo dużo przeżyłem. Młodości nie miałem. Wiedziałem, jak zdobyć żarcie,
prześliznąć się, ustawić, żeby przeżyć na kartoflach z pieca z kwasem
chlebowym. Coś takiego jadłem na wsi, gdzie Rosjanie wysłali nas na saperkę.
Szukaliśmy min na polach pod Połockiem, prawie gołymi rękami. Sanitariuszka w
brygadzie miała w chlebaku jeden bandaż i butlę wody utlenionej. Niezłe
zabezpieczenie sapera, co?<br />
<br />
<b>Jak pan został saperem?</b><br />
<br />
- Po kolei: przyszli w 1939 r. i zabrali ojca. Zginął w Katyniu. Wiem to od
stryja, który też by tam skończył, gdyby Rosjanie nie wysłali go rąbać lasy.
Rodzice przed wojną mieli sklep kolonialno-spożywczy w Kiejdanach nad Jeziorem
Głębokiem na Wileńszczyźnie, ale nie tych znanych z "Potopu"
Sienkiewicza. Mąka, cukier, cytryny. Dla Sowietów - burżuje. Zabrali ojca, a my
czekaliśmy na wysyłkę. Zabrali prawie wszystko. To, co zostało, matka zakręciła
w koce.<br />
<br />
<b>Nie wywieźli?</b><br />
<br />
- Słyszałem te samochody, podjeżdżali pod domy nocą. Wywozili. Przy naszym
jakimś cudem nie zatrzymali się. Ale mnie, młodego chłopaka, zabrali do Połocka
na pryzywnika, znaczy poborowego. Przyszło do spisu, a komandir mi mówi, że jestem
Wiaczesław Łunow. Jezu, matka za cholerę, by mnie nie znalazła po wojnie z
takim nazwiskiem. I tego się bałem. Uznali, że jestem płotnik, czyli cieśla.
Łatałem dachy, z palenisk wyciągałem gwoździe i jak w kuźni klepałem od nowa,
dla odzysku. Nauczyłem się robić wiadra z rynien za pomocą drewnianego młotka.
Tak doczekałem 1945 r. Wyprosiłem przepustkę do domu, a tam rodzina - z matką
była nas czwórka - czeka na transport. Od razu wsiadłem.<br />
<br />
<b>Malował pan coś w młodości?</b><br />
<br />
- Raczej rysowałem po ścianach. Co ciekawe - ołówki też zabrali Rosjanie.
Pamiętam co innego. Wyprawy tratwą Dźwiną do Połocka. Straszna nuda. Żeby ją
zabić, patrzyłem przez butelkę na niebo, jak się załamują promienie słońca. Jak
powstają załamania i kolory w wodzie. Przez dno flaszki oglądaliśmy ryby.<br />
<br />
<b>A po wojnie?</b><br />
<br />
- Wylądowaliśmy w Międzyrzeczu. I tak zostałem traktorzystą. Ty, Czesiu, jesteś
sprytny, łebski, nadajesz się, mówił inżynier brygadier. Pierwsze traktory były
z UNRR-y. Amerykańskie, malutkie, ogrodnicze Case.<br />
<br />
Potem liceum nauczycielskie w Lesznie, bo stypendia dawali, był internat. A ja,
chłopak bez podstawówki, chodziłem do liceum handlowego w Międzyrzeczu. Tak jak
kumple, co mieli za sobą partyzantkę. Lepsze życiorysy. Dostałem się do Leszna,
bo potrafiłem zamienić jedną drugą na ułamek niewłaściwy. Okazało się, że to
duża sztuka (śmiech). Zrobiłem małą maturę. Potem w Zielonej Górze była szkoła
i jeszcze można było pracować. Trafiłem do apteki.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; mso-margin-top-alt: auto;">
<b><span style="font-size: 16.0pt;">Przecież tam nie fotografują.</span></b><span style="font-size: 16.0pt;"><br />
<br />
- O tym nie myślałem. W aptece na rynku przeszedłem wszystkie stopnie
wtajemniczenia. Na początek fasowacz. Ten, co liczy tabletki i odmierza krople.
Potem laborant, czyli ktoś bardziej zaawansowany, bo robiłem syropy. Na koniec
zostałem technikiem wyuczonym. Ale prawda - w mojej aptece na deptaku zrobiłem
pierwsze zdjęcie smieną, którą dostałem w prezencie. Wypatrywałem przez szybę
przechodniów.<br />
<br />
<b>I odszedł pan z farmacji?</b><br />
<br />
- Jeszcze nie. Przenieśli mnie na rynek do punktu sprzedaży leków
zagranicznych. No i zostałem - po kursach w Szczecinie - technikiem farmaceutą.
Ale mój przełożony lekarz, powiedział, że trzeba dalej się uczyć, iść na
studia. Tyle że farmacji zaocznej nie było. No to Warszawa i inżynieria
sanitarna...<br />
<br />
<b>Co?</b><br />
<br />
- Trzeba było wiedzieć, jak w aptece ma działać kanalizacja, krany, wodociąg.
Poza tym znowu szef uznał, że jestem sprytny, a takiego potrzeba. Inżynierię
sanitarną skończyłem w końcu w Poznaniu. W tamtym czasie na krótko zaczepiłem
się w zielonogórskim muzeum. Dyrektor Jan Muszyński widział we mnie artystę,
czyli kopniętego. Na początek miałem dokumentować trzy tysiące skorup z
wykopalisk archeologicznych. Stary aparat kompletnie nie łapał ostrości. Były
małe awantury i tak w trybie nagłym na lata trafiłem do pisma
"Nadodrze". Zostałem fotoreporterem.<br />
<br />
<b>I stał się pan gościem festiwali piosenki radzieckiej. Na archiwalnych
zdjęciach są przede wszystkim portrety wykonawców. A gdzie druga strona -
urzędnicy, kompozytorzy, plastycy, pisarze radzieccy?</b><br />
<br />
Festiwale pstrykałem ponad 20 lat i w zasadzie tylko dla własnych potrzeb.
Redakcja "Nadodrza" zamawiała dwa zdjęcia, na pierwszą stronę i
jakieś do tekstu podsumowującego. Mogłem więc sobie pozwolić na trochę swobody,
uniknąć fotografowania na zamówienie.<br />
<br />
Kompozytorów i pozostałych od razu wykluczyłem. Jakoś w nich nie wierzyłem,
wielu wyglądało na agentów i dziwnych opiekunów, co kręcili się wokół swoich
podopiecznych. Przeżyłem na własnej skórze obyczaje w Związku Radzieckim
podczas wojny. Ostrożność nie zawadzi, tego mnie życie nauczyło. Nie było tak,
że przyjeżdżali sami artyści. Organizacyjnie to było wyreżyserowane i
kontrolowane widowisko. Nie było mi to potrzebne, szkoda filmu. Środek
amfiteatru zawsze zajmowali oficjele większej, mniejszej i znikomej rangi,
milicjanci, pracownicy komitetu, no i ich rodziny, znajomi. Pierwszy sekretarz,
jak widział człowieka z aparatem, wyciągał szyję ponad tłum, chciał się
pokazać.<br />
<br />
Z tego można się śmiać. Z wykonawców nie. Ci, zwłaszcza młodzi byli jakoś
prawdziwi. Przecież nie ta cała otoczka, transparenty, hasła. Pochodzili zwykle
z małych miasteczek, gdzie oklaski co najwyżej słyszeli na dożynkach albo w
domu kultury. Wpadali tu w wielki świat. Nie mogli wyjeżdżać za granicę, może
do NRD i ZSRR. Widzieli się w telewizji, udzielali wywiadów, mieszkali w
przyzwoitym hotelu, przez moment byli w centrum uwagi. I śpiewali z energią.
Promieniowali. Mieli gdzieś tak jak i normalni ludzie przyjaźń
polsko-radziecką. O tym to pisały gazety i opowiadali działacze TPPR.<br />
<br />
<b>Tak patrzę na te obrazy na ścianach i za nic nie mogę zobaczyć tego życia, o
którym pan opowiada. I tych kolorów nie widzę...</b><br />
<br />
- Nie ma tam wojennej młodości, słońca z butelki. Nie ma. Tam była bieda z
nędzą. Wokół trzęsawiska chude krowy, co wyjadały jak oszalałe wiosną pierwsze
pączki traw. Nawet tam był jeden rodzaj ciemnej trawy. Chciałbym uchwycić ten
niepowtarzalny kolor trawy. Tylko muszę się tego nauczyć. A czasu mało.<br />
<br />
<b>Wywiad ukazał się w książce "Gazeta Wieku", którą można kupić w
księgarni przy ul. Żeromskiego. </b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<span style="color: black; font-size: 16.0pt;"><br />
Cały tekst: <a href="http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,16297927,Mistrz_Luniewicz_i_ten_blysk__ROZMOWA_.html#ixzz374i6qn8F" target="_blank"><span style="color: #003399;">http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,16297927,Mistrz_Luniewicz_i_ten_blysk__ROZMOWA_.html#ixzz374i6qn8F</span></a></span><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">CZESŁAW ŁUNIEWICZ | (NIE) JEDEN [18|01|01]</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Galeria BWA w Zielonej Górze
zaprasza 18.01.08 o godzinie 18.00 na otwarcie wystawy </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<b><span style="font-size: 16.0pt;">Czesława Łuniewicza pt.
(nie)jeden</span></b><span style="font-size: 16.0pt;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><br />
Kuratorką wystawy jest Ewa Jędrzejowska, wystawa czynna do 3 lutego 2008 </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czesław Łuniewicz urodził się
w 1927 r. w miejscowości Dziegciary na Wileńszczyźnie. Fotografuje od 1960
roku. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików od 1991 roku. W latach
1965-81 był fotoreporterem pisma "Nadodrza". Jako autor wielu wystaw,
dokumentujących Zieloną Górę i jej mieszkańców, sportretował większość
wyróżniających się postaci społeczności miasta. Jest twórcą aktów, obiektów
fotograficznych, fotografii eksperymentalnej, układających się w cykle (m.in.
"Ontogeneza", "Michał Kaziow", "Klem",
"Papusza", "Organizacja przestrzeni"). W 2002 roku w Muzeum
Ziemi Lubuskiej i Galerii BWA odbyła się retrospektywna wystawa artysty i
prezentacja katalogu sumującego ponad 40 lat pracy twórczej. We wrześniu 2007
galeria BWA zaprezentowała dużą wystawę Czesława Łuniewicza pt. Nowe
fotografie, pokazującą aktualny obszar zainteresowań artysty.<br />
Najnowsza wystawa Łuniewicza wykorzystuje w nowy sposób refleksje artysty nad
medium fotografii i pomysły z lat 70-tych. Tak o tym pisze kuratorka wystawy,
Ewa Jędrzejowska:<br />
"Przestrzeń Małej Sali zielonogórskiego BWA została zaanektowana przez
fotograficzną opowieść. Przy pomocy kilkunastu, ułożonych w narracyjne cykle
fotografii, Czesław Łuniewicz stawia widzowi pytanie o miejsce człowieka w
świecie ludzi. Pytanie pozornie banalne, w gruncie rzeczy dotyka najbardziej
podstawowych problemów, jakie niesie ze sobą życie człowieka pośród społecznego
stada. Stawia problem rozróżnienia między tym co należy ochronić, jako
najgłębszą, konstytuującą nas intymność, a wymagającą konformizmu sferą
społeczną, bez której również nie potrafimy funkcjonować. Życie człowieka
realizuje się pomiędzy tymi dwoma biegunami - sferami pożądanej jasności i
przytulnego mroku. (...)Przy pomocy nieprzypadkowo rozmieszczonych zdjęć
artysta prezentuje nam trzy sposoby bycia w świecie - trzy lustra, w których każdy
z oglądających może się przejrzeć. Umieszczoną na pustej ścianie twarz
człowieka, który sam dla siebie jedynie tworzy własne niebo. I dwa sposoby
współistnienia - gdy człowiek formuje się bądź roztapia w swym odchodzeniu i
powracaniu do wspólnoty. (...)Fotografie zostały wykonane starą (przynajmniej
jak na technikę fotograficzną nie liczącą jeszcze nawet dwustu lat) metodą
solaryzacji. Artysta nie posługiwał się przy ich wykonaniu popularnymi
programami graficznymi, a chemią i papierem fotograficznym. Oferuje widzowi
technikę, którą mało kto potrafi dziś się posługiwać. Z drugiej strony to co
widzimy w galerii to wydruk - efekt pracy dobrego skanera i drukarki
wielkoformatowej. (...)Zderzenie starej i nowej techniki - dwóch odmiennych
kodów materiałowych - gradacja pomiędzy poszczególnymi obrazami (fotografie
"indywidualne" zostały wydrukowane na papierze) stanowi
meta-opowieść, niezależną już niemal od warstwy ikonicznej obrazów. Razem
jednak sprowadzają się one wciąż, moim zdaniem, do opowieści o starej bardzo,
bo arystotelejskiej, prawdzie o złotym środku."</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">CZESŁAW ŁUNIEWICZ | NOWE FOTOGRAFIE [07.09] </span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> Czesław Łuniewicz </span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><br />
Urodził się w 1927 r. w miejscowości Dziegciary na Wileńszczyźnie. Fotografuje
od 1960 roku. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików od 1991 roku. W
latach 1965-81 był fotoreporterem pisma "Nadodrza". Jako autor wielu
wystaw, dokumentujących Zieloną Górę i jej mieszkańców, sportretował większość
wyróżniających się postaci społeczności miasta. Jest twórcą aktów, obiektów
fotograficznych, fotografii eksperymentalnej, układających sie w cykle (m.in.
"Ontogeneza", "Michał Kaziow", "Klem",
"Papusza", "Organizacja przestrzeni"). W 2002 roku w Muzeum
Ziemi Lubuskiej i Galerii BWA odbyła się retrospektywna wystawa artysty i
prezentacja katalogu sumującego ponad 40 lat pracy twórczej.<br />
Wystawa "Nowe fotografie" to pokaz najnowszych prac artysty. Tworzą
one rodzaj notatnika fotograficznego, stanowiącego zapis estetyki najbliższego
otoczenia, będącego wyrazem poszukiwania bodźców wizualnych w otoczeniu często
na pozór nieatrakcyjnym i zwyczajnym. Nie dokumentują, są raczej samym zapisem,
czasami wynikającym z chęci zatrzymania czasu, a czasami z chwilowego
zapatrzenia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="mso-ignore: vglayout;">
</span></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0">
<tbody>
<tr>
<td height="0" width="156"><br /></td>
</tr>
<tr>
<td><br /></td>
<td><img height="339" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image007.jpg" width="353" /></td>
</tr>
</tbody></table>
<br clear="ALL" style="mso-ignore: vglayout;" />
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Nowa,
cenna kolekcja w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze</span></b>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Data: 2013-07-23</span></div>
<div style="margin-top: 3.75pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-top: 3.75pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Archiwum Państwowe
w Zielonej Górze wzbogaciło swój zasób o 4 tysiące kopert z
negatywami (każda koperta zawiera od 2 do 20 ujęć) dokumentującymi obraz życia
artystyczno-kulturalnego południowej części województwa lubuskiego w latach
1962-2012. Są wśród nich m.in.: portrety malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy,
naukowców, a także fotograficzne reportaże z imprez i wydarzeń kulturalnych.
Wśród udokumentowanych wydarzeń można odnaleźć zarówno imprezy cykliczne:
pochody winobraniowe, festiwale folkloru czy piosenki radzieckiej, jak i
uroczystości okazjonalne: zakończenie etapu Wyścigu Pokoju, wizyta Jurija
Gagarina czy Mirosława Hermaszewskiego. <br />
<br />
Tą niezwykle interesującą kolekcję przekazał artysta fotografik Czesław
Łuniewicz na ręce dyrektora Archiwum Tadeusza Dzwonkowskiego. Urodzony na
Wileńszczyźnie, wieloletni członek Związku Polskich Artystów Fotografików, od
1949 roku związał się z Zieloną Górą. Od początku lat 60-tych dokumentował
obraz życia codziennego mieszkańców województwa zielonogórskiego. Zajmował się
także fotografią artystyczną. Efekty jego projektów były wielokrotnie
wystawiane i nagradzane. <br />
<br />
Należy podkreślić, że autor przekazał swoje prace nieodpłatnie z życzeniem, aby
również nieodpłatnie służyły one kolejnym pokoleniom. </span></div>
<h1 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman";">Nowa
kolekcja zdjęć w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze </span></h1>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Na
zdjęciu: pan Czesław Łuniewicz i dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze
Tadeusz Dzwonkowski</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><img border="0" height="427" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image008.jpg" width="427" /></span><img align="left" alt="alt" height="152" hspace="4" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image009.gif" width="185" /><span style="font-size: 16.0pt;">Cztery tysiące kopert <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z negatywami zdjęć, dokumentującymi życie
artystyczno-kulturalne Zielonej Góry i południowej części województwa
lubuskiego od 1962 roku do czasów współczesnych, przekazał Archiwum Państwowemu
w Zielonej Górze artysta fotografik, wieloletni członek Związku Polskich
Artystów Fotografików, pan Czesław Łuniewicz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kolekcję tworzą m.in.:
portrety malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy i naukowców fotoreportaże z wydarzeń
kulturalnych, pochody winobraniowe, festiwale folkloru i piosenki radzieckiej,
uroczystości takie jak: Wyścig Pokoju, wizyta Jurija Gagarina czy Mirosława
Hermaszewskiego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> Autor
przekazał swoje prace nieodpłatnie z życzeniem, aby również nieodpłatnie
służyły kolejnym pokoleniom. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> WTOREK,
08.07.2014</span></div>
<h3 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 16.0pt;">Zmarł
Czesław Łuniewicz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><img border="0" height="189" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image011.jpg" width="296" /></span></h3>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><img alt="http://zielonanews.pl/template/images/share.jpg" border="0" height="20" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image012.gif" width="51" /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><img border="0" height="326" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image013.jpg" width="600" /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: 16.0pt;">Urodził się w
1927 roku w Dziegciarach na Wileńszczyźnie. Z wykształcenia farmaceuta. Był
absolwentem Politechniki Poznańskiej – inżynier. W latach 1965-81 roku był
fotoreporterem redakcji „Nadodrze”. Od 1977 roku był członkiem Związku Polskich
Artystów Fotografików.</span></b><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Najważniejsze cykle prac
fotograficznych: „Ontogeneza”, „Michał Kaziów”, „Klem”, „Organizacja
przestrzeni”. Sfotografował wielu sławnych zielonogórzan ze świata sztuki i
kultury. Po przejściu na emeryturę w 1982 roku zajął się malarstwem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W ubiegłym roku cztery
tysiące kopert z negatywami zdjęć, dokumentującymi życie artystyczno-kulturalne
Zielonej Góry i południowej części województwa lubuskiego od 1962 roku do
czasów współczesnych, przekazał Archiwum Państwowemu w Zielonej Górze. <a href="http://www.archiwa.gov.pl/pl/component/content/article/63-aktualnosci/3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html" target="_blank">http://www.archiwa.gov.pl/pl/component/content/article/63-aktualnosci/3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pogrzeb odbędzie się 09.07 o
godz. 12:30 na starym cmentarzu w Zielonej Górze, przy ul. Wrocławskiej, na
kwaterze 34.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<br /></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<br />
<br style="mso-special-character: line-break;" />
<br style="mso-special-character: line-break;" />
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto;">
<a href="http://www.google.com/bookmarks/mark?op=add&bkmk=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html&title=Nowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Google" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Google" border="0" height="16" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image014.gif" width="16" /></span></a><a href="http://myweb2.search.yahoo.com/myresults/bookmarklet?u=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html&t=Nowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Yahoo MyWeb" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Yahoo MyWeb" border="0" height="18" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image015.gif" width="18" /></span></a><a href="http://del.icio.us/post?&url=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html&title=Nowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Del.icio.us" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Del.icio.us" border="0" height="16" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image014.gif" width="16" /></span></a><a href="http://digg.com/submit?phase=2&url=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html&title=Nowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Digg" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Digg" border="0" height="14" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image016.gif" width="16" /></span></a><a href="http://www.facebook.com/share.php?u=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html" target="_blank" title=""Share Link On: Facebook" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Facebook" border="0" height="16" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image014.gif" width="16" /></span></a><a href="http://www.myspace.com/Modules/PostTo/Pages/?c=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html&t=Nowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Myspace" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Myspace" border="0" height="14" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image016.gif" width="16" /></span></a><a href="http://reddit.com/submit?url=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html&title=Nowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Reddit" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Reddit" border="0" height="18" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image015.gif" width="18" /></span></a><a href="http://technorati.com/faves?add=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html" target="_blank" title=""Share Link On: Technorati" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Technorati" border="0" height="16" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image014.gif" width="16" /></span></a><a href="http://www.stumbleupon.com/submit?url=http%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html&title=Nowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Stumble Upon" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Stumble Upon" border="0" height="16" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image014.gif" width="16" /></span></a><a href="https://login.yahoo.com/config/login?.src=bmk2&.intl=us&.done=http://bookmarks.yahoo.com/toolbar/savebm%3Fopener%3Dtb%26amp;u%3Dhttp%3A%2F%2Fwww.archiwa.gov.pl%2Fpl%2Fcomponent%2Fcontent%2Farticle%2F63-aktualnosci%2F3691-nowa-kolekcja-zdj-w-archiwum-pastwowym-w-zielonej-gorze-.html%26amp;t%3DNowa%20kolekcja%20zdj%C4%99%C4%87%20w%20Archiwum%20Pa%C5%84stwowym%20w%20Zielonej%20G%C3%B3rze" target="_blank" title=""Share Link On: Yahoo Bookmarks" "><span style="text-decoration: none; text-underline: none;"><img alt="Yahoo Bookmarks" border="0" height="16" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image014.gif" width="16" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-58209205872967603882014-05-23T07:51:00.001-07:002014-05-23T07:55:08.125-07:00Sąsiędztwo komputerowe z Nową Zelandią<div style="text-align: justify;">
<!--[if !mso]>
<style>
v\:* {behavior:url(#default#VML);}
o\:* {behavior:url(#default#VML);}
w\:* {behavior:url(#default#VML);}
.shape {behavior:url(#default#VML);}
</style>
<![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if !mso]><img src="//img2.blogblog.com/img/video_object.png" style="background-color: #b2b2b2; " class="BLOGGER-object-element tr_noresize tr_placeholder" id="ieooui" data-original-id="ieooui" />
<style>
st1\:*{behavior:url(#ieooui) }
</style>
<![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">W moich kronikach, a mam ich
cztery tomy, zapisywałem różne wydarzenia. Właśnie chciałbym zrekonstruować
jedno z nich. Nasz stały opiekun z ramienia S.B. Adam Politowski przyszedł do
Muzeum zasmucony. To było coś nowego. Zazwyczaj zjawiał się przynosząc kolejną
porcję mającą wywołać u mnie poczucia zagrożenia: - Znowu mówią o pana
odwołaniu. Zdążyłem się do tego przyzwyczaić, tak jak pan kapitan Politowski do
mnie mówiąc niekiedy: - Niech szef będzie spokojny, Ale trzeba być czujnym.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> Przepisuję dosłownie jego monolog z mojej
kroniki: - „ To ładnych ma pan doktor
studentów. Co to znaczy, ze promotor nie zna swoich studentów. Jak to się mogło
stać, że pan doktor nie rozpoznał Pleiffera. Niech pan sobie przypomni co on
mówił o swojej pracy, jakie miał poglądy, jakich miał znajomych”. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">I dalej w tym stylu. Wreszcie
kategorycznie zażądałem , aby zostawił mnie w spokoju, powiedziałem, że
promotor nie jest od światopoglądów studentów i że się poskarżę jego
przełożonym. Wtedy dowiedziałem się w najwyższym zaufaniu, że cała rodzina Pleifferów uciekła za granicę. To naprawdę
była dla mnie wiadomość szokująca.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Krzysztof Pfeiffer pracował w Komendzie Wojewódzkiej
Milicji Obywatelskiej. Był kierownikiem laboratorium fotograficznego Studiował
na naszej Wyższej Szkole Pedagogicznej historię. Zgłosił się do mnie, że
chciałby pisać pracę magisterska związaną z wykonywanym zawodem. Wspólne
wymyśliliśmy temat. – Fotografia jako dokument w pracy kryminalistycznej. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Krzysztof okazał się
inteligentnym studentem. Napisał dobrą
prace i obronił z takim samym wynikiem.
Dla Muzeum zrobił kilkanaście kolorowych zdjęć do różnych katalogów, co było
wówczas niezwykle atrakcyjne. Wykonał dokumentację do Andrzeja Gordona,
plastyka z Gorzowa, liczącą około setki grafik. Był ciekawym rozmówcą i w
ogóle, ta współpraca była satysfakcjonująca dla Muzeum. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pewnego dnia do Muzeum
dostarczono podłużną nietypową kopertę. Dwa znaczki, New Zealand 70 c,
przedstawiające stadko owiec, były nieczytelne nawet przy pomocy szkła
powiększającego. Pod adresem Muzeum i moim nazwiskiem, napisane: - Poland –
Europa. Niebieska naklejka informowała: - Air Mail ParAvion. Poniżej. Tłustymi
literami, - Taranaki Museum. Dokładna lokalizacja pod tą informacją. <span lang="EN-US">P.O. Box 315 New Plymouth
New Zealand i numer telefonu.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Na odwrocie kartki pocztowej
z przyrodą kraju korespondencja. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pozdrowienia z New Plymouth
przesyła Krzysztof Pfeiffer z rodziną.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Rok przebywałem w Austrii a
teraz zwiedzam świat. W drodze do Nowej Zelandii byłem w Szwajcarii, na Sri
Lance[Ceylon] i w Singapurze. Obecnie
pracuję w Taranaki Muzeum gdzie wykonuję zdjęcia zabytków kultury
maoryskiej. Pana prawdopodobnie zaciekawi dlatego wysyłam parę zdjęć i
przeźroczy. Moja współpraca z Panem i pr. mgr. przydaje mi się teraz w
praktyce.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">N. Z. jest pięknym krajem.
Skończyła się właśnie zima.[+10] podczas której kwitną tutaj kamelie i
dojrzewają cytryny, pomarańcze i inne
owoce cytrusowe rosnące u nas w ogrodzie przed domem. Podczas pobytu
tutaj już było parę trzęsień ziemi, ale nikomu to tutaj nie przeszkadza. [Jest
tutaj odmienne budownictwo niż w Europie, nie ma bloków a tylko domki parterowe
lub 1ptr.] Z jednej strony naszego domu mamy widok na wygasły wulkan Ml Egmont
[ na widokówce] </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Z drugiej jest Morze Tasmana
z licznymi wysepkami i skałami występującymi z wody niedaleko brzegu. Przesyłam
pozdrowienia dla wszystkich współpracowników. Krzychu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> Nigdzie daty, kiedy teksty powstały. Jedyne
zdjęcie opisane, to „Wnętrze domu z 1840r, - New Plymouth”. Zdjęcie typowo
etnograficzne. Czajniki, garnki, jednym zdaniem, sprzęty kuchenne umieszczone
we wnętrzu ceglanego kominka. No i tak zwana dzisiaj ustawka. Dziewczynka w białej sukience, lub fartuszku, spod
którego wystaje sukienka w „łowickie pasy” w białych pończochach, z nosidłami
na ramionach, do których przyczepione wiadra. Zupełnie jak na polskiej wsi, co
zapamiętałem z dziecięcych wizyt u moich dziadków. Jest jeszcze kilka opisanych
zdjęć, ale na żadnym nie ma daty. Na przykład, „Przód łodzi maoryskiej. Na
giełdzie w Londynie warty sto tysięcy dolarów”. Albo, „Te dwie dziewczynki to
dzieci maoryskie…Te zdjęcia robiłem do
folderu, który ukaże się w Londynie”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Zastanawiałem się jak to się
stało, że ten list w ogóle doszedł. Nawet kartki pocztowe, odkrywki były
cenzurowane. Sadzę że to się zbiegło w czasie gdy Joanna Szczepkowska
oświadczyła w publicznej telewizji; - 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm.
Po tej wypowiedzi historia wyłamała kły cenzurze w jej dogmatycznej,
stalinowskiej formie. Wrota przerdzewiały, co nie znaczyło, że ostatecznie
przestały istnieć. Ciekawi mnie jeszcze dlaczego mój magistrant nigdzie nie
umieścił daty. Czyżby był to zabieg celowy, czy jak powiedziała moja wnuczka; -
Dziadku, a może to zwyczajna skleroza?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> </span></div>
<h3 style="text-align: justify;">
<span class="gd" style="font-size: small;"><span style="font-family: "Times New Roman";">Magdalena
Leońska</span></span><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: small;">
<span class="go"><magda.leonska@gmail.com></span> </span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="g3" style="font-size: small;">20 maj (3 dni
temu)</span><span style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="hb" style="font-size: small;">do </span><span class="g2" style="font-size: small;">kpphotonz</span></div>
<h2 style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Dotyczy Pana promotora dr Jana Muszyńskigo -
Dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze</span></h2>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Szanowny Panie Magistrze,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">nazywam się Magdalena Leońska i jestem wnuczką dr Jana
Muszyńskiego, byłego Dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, Pana
promotora pracy magisterskiej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pozwalam sobie pisać do Pana, ponieważ chciałabym
poprosić Pana o pewną, drobną przysługę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wczoraj Dziadek przedstawił mi swoje kroniki, jedna z
nich opisywała wydarzenia z lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Jeden z opisów
zawierał wspomnienia o Panu i Pana emigracji do Nowej Zelandii. Dziadek pokazał
mi list, jaki od Pana otrzymał oraz zdjęcia, które Pan wykonał. W załączeniu
przesyłam Panu zdjęcia wspomnianego listu i fotografii. I <b>Dziadek zastanawia
się do dziś, dlaczego na tym liście czy na zdjęciach nie ma żadnej daty?
Czyżby to było celowe Pana działanie po to, aby się chronić przed ówczesną
władzą czy po prostu zwykłe przeoczenie? </b>Dziadek po dzień dzisiejszy się
nad tym zastanawia. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">I moja prośba do Pana jest następująca:<b> czy mógłby
mi Pan udzielić odpowiedzi na powyższe pytania?</b> Zdaje sobie sprawę, że było
to 25 lat temu, jednakże bardzo mi zależy, aby Dziadek uzyskał te odpowiedzi.
Moja prośba jest może dziecinna, ale chciałabym, aby Dziadek cieszył się, że
pod koniec życia rozwiązał tę zagadkę. Tego życia nie zostało już dużo, Dziadek
zachorował na raka żołądka, jest po kilku chemiach i dwóch operacjach resekcji
żołądka. Od ponad roku mieszka razem ze mną i moją rodziną w Poznaniu. W tej
sytuacji bardzo proszę Pana o wyrozumiałość i serdeczność.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Gdyby Pan chciałby przekazać osobiście odpowiedzi do
Dziadka, to podaję poniżej namiary kontaktowe:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">tel. +048 515 609 753</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><a href="mailto:janmusz@gmail.com" target="_blank">janmusz@gmail.com</a>
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Dziadek również prowadzi bloga, w którym opisuje swoją
historię. Może byłby Pan nim zainteresowany? <a href="http://janmuszynski.blogspot.com/" target="_blank">http://janmuszynski.blogspot.com/</a>
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Będę Panu bardzo wdzięczna za okazaną pomoc.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Z wyrazami szacunku,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Magdalena Leońska</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhG22PT0EWynVwdxyFVVlq3AXazdlnSe15FGFwPcMBFgLb32gopIryx_axIV_aRvfx1vYui4aLaEDyU4_e0B4RHkv5nbKwpJhPoo1Fb5SAP7bPMf7sLrpNcFSksd1YxPD6w_ryC8JdXxcs/s1600/20140520_192508.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhG22PT0EWynVwdxyFVVlq3AXazdlnSe15FGFwPcMBFgLb32gopIryx_axIV_aRvfx1vYui4aLaEDyU4_e0B4RHkv5nbKwpJhPoo1Fb5SAP7bPMf7sLrpNcFSksd1YxPD6w_ryC8JdXxcs/s1600/20140520_192508.jpg" height="320" width="192" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTR8cA5y7ddS7S_55ggELY9KWd-RSZoHE9JgSYkqtI3dRoiIDhZ3_rCcSqr7mw4wxSzpE9sS3I0D_a5lp-UXDR9prPWoQRKz5102thLlWe97ImI4zn3ycMvjI-dQVBgYt6KUTch0r3530/s1600/20140520_192556.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTR8cA5y7ddS7S_55ggELY9KWd-RSZoHE9JgSYkqtI3dRoiIDhZ3_rCcSqr7mw4wxSzpE9sS3I0D_a5lp-UXDR9prPWoQRKz5102thLlWe97ImI4zn3ycMvjI-dQVBgYt6KUTch0r3530/s1600/20140520_192556.jpg" height="320" width="192" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnFhZm_S9ZBcSLzS9fgrCYznLWuHpctJDp0EacrLuGhZ6-UMJFRP5BUi7dJ_TAAkOxCtZ3QAds5INe0bw5PF3dzLE1bLlc1BDH5eOrMBJ5G4MtfZATmlWi67QAY39e5aCQZJGChGUMnPo/s1600/20140520_192602.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnFhZm_S9ZBcSLzS9fgrCYznLWuHpctJDp0EacrLuGhZ6-UMJFRP5BUi7dJ_TAAkOxCtZ3QAds5INe0bw5PF3dzLE1bLlc1BDH5eOrMBJ5G4MtfZATmlWi67QAY39e5aCQZJGChGUMnPo/s1600/20140520_192602.jpg" height="320" width="192" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVFu5YJIqlzcEpsghrRkT8dk0YFgQaozQkbZM3mYvcuHfIZw9N6127ZnytoqOSF0VinMa_xse-b6GreqFXUn4JAlg8r2ZYOBwMy90R74PZed5mr0tbie_5zg6_VpJ9X32t8zrPSHIAfPk/s1600/20140520_192613.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVFu5YJIqlzcEpsghrRkT8dk0YFgQaozQkbZM3mYvcuHfIZw9N6127ZnytoqOSF0VinMa_xse-b6GreqFXUn4JAlg8r2ZYOBwMy90R74PZed5mr0tbie_5zg6_VpJ9X32t8zrPSHIAfPk/s1600/20140520_192613.jpg" height="320" width="192" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4SzGjQwDTN8a7XfTrtQzKCBabkoFFZPELTh6K9BXd6PUgdoC4KSmGoRyaUcuB5f9ZaZB6-PdUQfTIUZoQQUnrRIjSvIdJUGc9YisYQMpqIF718mKanLhBKItOb8YB7ZAcWBKiBLseYew/s1600/20140520_192621.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4SzGjQwDTN8a7XfTrtQzKCBabkoFFZPELTh6K9BXd6PUgdoC4KSmGoRyaUcuB5f9ZaZB6-PdUQfTIUZoQQUnrRIjSvIdJUGc9YisYQMpqIF718mKanLhBKItOb8YB7ZAcWBKiBLseYew/s1600/20140520_192621.jpg" height="320" width="192" /></a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<h3 style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-weight: normal;"> </span></span></h3>
<h3 style="text-align: justify;">
<span class="gd" style="font-size: small;"><span style="font-family: "Times New Roman";">Krzysztof
Pfeiffer</span></span><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: small;">
</span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="g3" style="font-size: small;">21 maj (2 dni
temu)</span><span style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="hb" style="font-size: small;">do </span><span class="g2ac2" style="font-size: small;"><b>janmusz</b></span><span class="hb" style="font-size: small;">, </span><span class="g2" style="font-size: small;">mnie</span><span class="hb" style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="ajz" data-tooltip="Pokaż szczegóły" height="1" role="button" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Hello :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">O God, nigdy bym nie
przypuszczal, ze ta moja kartka wyslana okolo 30 lat temu jeszcze istnieje :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">No ale bardzo mnie to cieszy,
ze Jachu, bo o ile jeszcze dobrze pamietam tak nazywalismy Jana Muszynskiego,
jeszcze o mnie pamieta :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Ta kartke i te zdjecia
wyslalem zaraz w pierwszym roku kiedy przenieslismy sie z Austrii do NZ.
Pracowalem wtedy w muzeum w New Plymouth, byl to rok 1982/83.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Dlaczego kartka nie ma daty?
Nie wiem ale to chyba wtedy dla mnie nie mialo znaczenia czy wstawie date czy
nie, bardzo czesto nie dawalem zadnej daty ani w listach a tym bardziej na kartkach,
zostalo mi to do dzisiaj :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">No to jak juz jestem na lini
to napisze w skrocie jak potoczylo sie moje zycie po tej kartce.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">A wiec w New Plymouth i w
Taranaki Muzeum przepracowalem rok a nastepnie przenieslismy sie z zona i corka
do Auckland gdzie dostalem prace na Auckland University.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Przepracowalem tam 3 lata i
znow zmienilem prace, tym razem byla to znana na caly swiat placowka naukowa,
zostalem tam glownym fotografem, mialem pod soba pare senior fotografers i
asystentke.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Tam przesiedzialem 3.5 roku i
dostalem propozycje pracy w Auckland Museum jako glowny i jedyny fotograf <a href="http://www.aucklandmuseum.com/" target="_blank">http://www.aucklandmuseum.com</a>/
gdzie pracuje w sumie do dzis czyli ponad 20 lat.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">W tym samym czasie rozwinalem
tez swoj business <a href="http://kpphotonz.wix.com/kpphotonz" target="_blank">http://kpphotonz.wix.com/kpphotonz</a> i w zeszlym roku
zmienilem swoj kontrakt w Auckland museum na part time, pracuje dla nich tylko
3 dni w tygodniu z czego jeden dzien w muzeum a dwa dni z domu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Przez wiele lat mieszkalismy
w Auckland w duzym domu gdzie na dole mialem swoje studio a u gory byla czesc
mieszkalna.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Corka skonczyla podwojne
studia, prawo i business, zaczela prace w Auckland w Boston Consulting Group
(jest tez w Pl) podrozowala po calym swiecie, nawet przez pol roku pracowala w
Pradze i w Warszawie. Nastepnie przeniosla sie do Australii do Melbourne a
pozniej Sydney. Po paru latach zmienila prace, wyleciala do Londynu i pracowala
pod Richard Branson w Virgin. Londyn jej sie nie podobal za bardzo a wiec
wrocila do Sydney gdzie zostala glownym manager David Jones, nastepnie
dyrektorem Grisham Equity a teraz jest jednym z managers w najwiekszej company
w Australii.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Nadal mieszka w Sydney,
wyszla za maz, maja piekny duzy dom w bardzo dobrej dzielnicy w Sydney a w
grudniu zeszlego roku zostala matka a ja dziadkeim :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">5 lat temu moja zona zmarla
na raka po 12 latach walki z ta choroba. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">W zeszlym roku jak
przeszedlem na swoj nowy kontrakt w muzeum postanowilem sprzedac swoj dom w
Auckland i przenies sie na piekna wyspe Waiheke oddalona od centrum Auckland 35
min. promem <a href="http://www.waiheke.co.nz/" target="_blank">http://www.waiheke.co.nz</a>/</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Kupilem tu barzdo ladny dom a
wlasciwie dwa domy polaczone wielkim tarasem z widokiem na morze, pobliskie
wyspy i Auckland w oddali.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pare zdjec z tego nowego domu
i z roznych okazji mam na swoim FB <a href="https://www.facebook.com/krzysztof.pfeiffer" target="_blank">https://www.facebook.com/krzysztof.pfeiffer</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Poprzez te moje lata tu w NZ
osiagnalem troche sukcesow, ukazalo sie okolo 40 ksiazek z moimi zdjeciami,
polowa z nich jest tez opublikowana w wielu krajach swiata i tlumaczona na inne
jezyki.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Mialem dwie duze
miedzynarodowe wystawy, obie byly tez w Polsce w paru miastach (Warszawa, Krakow,
Olsztyn) a pozniej w paru miastach w UK, Germany i Canada.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Ostatnia z wystaw, Te Ara,
nadal podrozuje po swiecie, tez na moim FB jest pare zdjec i informacji o
niej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Na poczatku jak wyjechalem z
PL to wiadomo jaka byla sytuacja, bylem czarna owca lub tym szczurem, ktory
ucieka z tonacego statku. Nawet jeszcze w Austrii pewne wladze jezdzily za mna,
bylo to widoczne ale ja sie tym nie przejmowalem za bardzo, wiedzialem wtedy,
ze moj powrot do PL byl nie do pomyslenia bo skonczyl bym w pudle.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pozniej jak czasy sie
zmienily moglem wreszcie pojechac do Pl odwiedzic swoja matke i rodzine. Duzo
razy jezdzilismy do Polski ale teraz jak juz moja mam zmarla zjawiam sie tam
rzadko. Ostatni raz bylem w 2010 na otwarciu Te Ara, przyjechala wtedy do Pl
okolo 20 osobowa grupa Maori razem ze mna.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">No a czasy tak sie zmienily,
ze w zeszlym roku prezydent Komorowski przynal mi zloty krzyz zaslugi, ktory
zostal mi wreczony tu w NZ przez Pl ambasadorke :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">No to tak w wielkim skrocie
moj zyciorys po wyjezdzie z Polski. Ciesze sie, ze po tylu latach odnalazl sie
czlowiek, ktoremu duzo zawdzieczam i ktory tez jeszcze o mnie pamieta :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jasiu, zycze Ci wiele sil i
powrotu do zdrowia, z przyjemnoscia pocztam Twoj blog :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Serdeczne pozdrowienia i
usciski</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Krzysztof</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="gd" style="font-size: small;"><b>Krzysztof Pfeiffer</b></span><span style="font-size: small;"><b> </b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="g3" style="font-size: small;"><b>21 maj (2 dni temu)</b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><b><img border="0" class="f T-KT-JX" height="1" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="hb" style="font-size: small;"><b>do </b></span><span class="g2" style="font-size: small;"><b>mnie</b></span><span class="hb" style="font-size: small;"><b>
</b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="ajz" data-tooltip="Pokaż szczegóły" height="1" role="button" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Dodam jeszcze, ze wlasnie obejrzalem
film dokumentalny, jest bardzo dobrze zrobiony i musze przyznac, ze
dowiedzialem sie wielu rzeczy o Janie, ktorych poprzednio nie wiedzialem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Serdecznie dziekuje za link.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Szkoda, ze po wyjezdzie z
Polski nigdy nie udalo mi sie spotkac z Janem, bylo by duzo do opowiadania.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Moze jeszcze kiedys nadarzy
sie okazja :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Cheers</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Krzysztof</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<h3 style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span class="gd" style="font-size: small;"><span style="font-family: "Times New Roman";">Magdalena Leońska</span></span><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: small;"> <span class="go"><magda.leonska@gmail.com></span>
</span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="g3" style="font-size: small;">22 maj (1
dzień temu)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="f T-KT-JX" height="1" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="hb" style="font-size: small;">do </span><span class="g2" style="font-size: small;">Krzysztof</span><span class="hb" style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="ajz" data-tooltip="Pokaż szczegóły" height="1" role="button" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Szanowny Panie Magistrze,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">bardzo, ale to bardzo Panu
dziękuję za ten piekny list elektroniczny, który wysłał Pan do mnie i do
Dziadka. Dziadek zadzwonił do mnie wzruszony, cieszył się bardzo z Pana listu.
W ogóle był pod wrażeniem, jak szybko Pan do Niego napisał, że pamiętał Go Pan
jeszcze.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Dziadek chcę opublikować
naszą korespondencję na swoim blogu, mam nadzieję, że nie ma Pan nic przeciwko
temu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">jeszcze raz bardzo Panu
dziękuję za pomoc i wyrozumiałośc.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Z poważaniem,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Magdalena Leońska</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<h3 style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span class="gd" style="font-size: small;"><span style="font-family: "Times New Roman";">Krzysztof Pfeiffer</span></span><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: small;"> </span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="g3" style="font-size: small;">22 maj (1
dzień temu)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="f T-KT-JX" height="1" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="hb" style="font-size: small;">do </span><span class="g2" style="font-size: small;">mnie</span><span class="hb" style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Hi Magdalena :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Ok na poczatek, prosze mnie
nie tytulowac Panie Magistrze, bardzo sie od tego odzwyczailem, w kraju w
ktorym zyje juz od ponad 30 lat nie uzywa sie tutulow i nie uzywa sie Pan.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">A wiec od teraz jestem
poprostu Krzysztof :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jakos mi tak nieporecznie jak
slysze te tytulowania, tu obojetnie kto ile ma lat czy tytulow jest poprostu Ty
(you)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Ucieszy mnie to i bedzie
latwiej jak poporostu bedziemy na "ty"</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Ja tez bardzo sie ciesze, ze
"odnalazlem" Jana, pamietam go bardzo dobrze, pamietam tez, ze te
obrazy, ktore byly w tej sali w muzeum, w ktorej mielismy wyklady, zrobily na
mnie wielkie wrazenie i moge nawet powiedziec, ze wplynely na moja pozniejsza
fotografie. Zwaszcza jeden utkwil mi bardzo w pamieci, ten taki czerwony z
uwiazanym ptakiem (chyba jeszcze pamietam to dobrze)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Duzo mogl bym opowiadac, duzo
wydarzylo sie od tegp czasu, duzo zmian. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Tak nie raz myslalem czy
dobrze bylo, ze opuscilem Polske w 1981 ale jestem pewien, ze moja decyzja byla
sluszna i w sumie nigdy tego nie zalowalem i nie zaluje.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">To do czego doszedlem tutaj
nie byl bym chyba w stanie osiagnac w Polsce. Tu zyje sie bardzo spokojnie, na
wysokim poziomie kultury pomimo, ze NZ jest gdzies tam na srodku pacyfiku,
oddalona ale zarazem bardzo bliska innych kultur. NZ sklada sie glownie z emigrantow
z calego swiata, ktorzy wprowadzaja swoje kultury, kulury, ktore pozniej sie
mieszaja. Jest to kraj bardzo unikalny, przyjazny, w ktorym nie odczuwa sie, ze
jest sie emigrantem. W Europie bylo zupelnie inaczej, dlatego wlasnie z Austrii
ucieklismy w ta czesc swiata juz po roku. Do tego NZ jest pieknym krajem, wielu
twierdzi, ze najladnieszy na swiecie. Ja tez tak uwazam, podrozowalem duzo ale
zawsze wracam tu jak do swojej ojczyzny.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pewnie, ze Jan moze
opublikowac ta korespondencje z tym, ze po tych 32 latch pobytu tutaj w jezyku
angielskim zdaje sobie sprawe, ze moj polski nie jest juz tak dobry a wiec
jezeli ktos zechce go troche poprawic przed opublikowaniem nie bede mial nic
przeciwko temu :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Poczytalem troche ten blog,
jest napisany bardzo ladnym jezykiem, moj tam nie bardzo pasuje :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">A wogole to mysle, ze Jan
osobiscie sie do mnie kiedys odezwie, napisze choc krotki mail.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">A wogole to niech bedzie
dobrej nadzieji, medycyna postepuje teraz bardzo szybko, prawie codziennie
wchodza na rynki nowe leki. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Ja mam przeczucie, ze kiedys
sie jeszcze spotkamy :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jesli cjodzi o maile to ja z
reguly zawsze od razu odpisuje, zeby nie miec zaleglosci bo wtedy mozna
zapomiec zwlaszcza, ze dostaje okolo 10 dziennie i latwo moga sie pozniej
gdzies zawieruszyc w skrzynce. Do tego pamiec, mozna zapomniec, ze sie nie
odpisalo i w ten sposob czesto korespondencja sie przerywa.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Zawsze znajduje troche czasu
zeby choc krotko odpisac.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Serdecznie pozdrawiam</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Krzysztof</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<h3 style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span class="gd" style="font-size: small;"><span style="font-family: "Times New Roman";">Magdalena Leońska</span></span><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: small;"> <span class="go"><magda.leonska@gmail.com></span>
</span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="g3" style="font-size: small;">22 maj (1 dzień
temu)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="f T-KT-JX" height="1" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="hb" style="font-size: small;">do </span><span class="g2" style="font-size: small;">Krzysztof</span><span class="hb" style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="ajz" data-tooltip="Pokaż szczegóły" height="1" role="button" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Dziekuję Krzysztofie.
Przyznam się szczerze, że zazdroszczę Tobie tej Nowej Zenlandii. Bo tak jak
piszesz, żyje się po prostu lepiej i ludzie są bardziej ludzcy. W Europie tego
jescze nie osięgneliśmy, i nie wiem czy osiągniemy. Zbyt dużą wagę
przywiązujemy do naszych narodowości, nie jetseśmy otwarcie na nowości etniczne
i kulturowe. A przeciez nic nie scala ludzi tak bardzo jak wspólna kultura,
wartoąści, którą by mozna razem wypracować. W końcu najlepsze kraje to te,
które stworzyły coś wspólnego od podstaw. I podoba mi się to w języku angielskim,
że nie ma tych oficjalnych form zwrotów, jak słusznie Krzysztofie zauważyłeś :)
Od razu nawiązuję się kontakt bez żadnych ceregieli.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">A jeśli chodzi o Twoją
polszczyznę, to jest ona bardzo poprawna pod względem gramatycznym. Zbrodnią by
było, gdybym wprowadzała poprawki stylistyczne. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Mam nadzieję, że rzeczywiście
uda sie Tobie z Dziadkiem spotkać, do tego czasu spróbuję namówić Dziadka na
rozmowę przez Skypa.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Trzymaj się zatem Krzysztofie
i do usłyszenia :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Magda</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<h3 style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span class="gd" style="font-size: small;"><span style="font-family: "Times New Roman";">Krzysztof Pfeiffer</span></span><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: small;"> </span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="g3" style="font-size: small;">10:10 (6
godzin temu)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="f T-KT-JX" height="1" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span class="hb" style="font-size: small;">do </span><span class="g2" style="font-size: small;">mnie</span><span class="hb" style="font-size: small;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 1.5pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><img border="0" class="ajz" data-tooltip="Pokaż szczegóły" height="1" role="button" src="file:///C:\DOCUME~1\admin\USTAWI~1\Temp\msohtml1\01\clip_image001.gif" width="1" /> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Hi Magda</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Tak jest, zycie w NZ i w
Australii tez jest zupelnie inne niz w Europie, poprostu ludzie sa inni, widzi
sie to ma kazdym kroku, latwo znalesc przyjaciol, wszyscy nastawieni sa
pozytywnie a w urzedach, sklepach, szpitalach i na ulicy spotyka sie czlowiek z
uprzejmoscia. Mam taki maly przyklad, ktory zadziwil mnie po 30 latach pobytu w
tym kraju. Ja nigdy tutaj nie uzywalem publicznego transportu oprocz oczywiscie
samolotow i promu, zawsze poruszalem sie tylko samochodem i dopiero kiedy
przenioslem sie na wyspe Waiheke i teraz mam tutaj swoj samochod, zaczalem
uzywac autobusow w Auckland aby dojechac od promu do muzeum. Zaraz od
pierwszego dnia zauwazylem, ze prawie kazdy jak wysiada z autobusu to mowi
"dziekuje kierowco", czasami nawet z drugiego konca krzycza przez
caly autobus "dziekuje". Nigdzie na swiecie z takim czyms sie nie
spotkalem. A tu jest to poprostu normalna grzecznosc, sam zaczalem dziekowac
kierowcy jak wysiadam z autobusu :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">To tylko taki jeden maly
przyklad ale takie podejscie ludzi jest wszedzie, jest tu poprostu przyjemnie
cokolwiek zalatwiac. Musze przyznac, za na poczatku jak tu przyjechalem to ta
uprzejmosc mnie draznila, wszyscy byli za bardzo uprzejmi ale szybko sie
przestawilem i teraz jak jade di Polski czy innego kraju w Europie to drazni
mnie to hamstwo z jakim sie spotykam na kazdym kroku.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Wiem, ze jest juz znacznie
lepiej w Polsce niz bylo kiedys ale i tak jest to daleko do tego do czego ja
jestem przyzwyczajony.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Mialem tutaj pare ludzi z
Polski, ktorzy przyjechali mnie odwiedzic i kazdy od razu zauwazal ta roznice.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">No i nie wspomne, ze miejskie
toalety sa czyste, z papierem toaletowym, mydlem, recznikami papierowymi lub
suszarka i sa za darmo. Za kible tu sie nie placi a jest ich duzo, na plazach,
przy parkach, na ulicach. A ludzie, ktorzy maja psy sprzataja po nich a wiec
g... na ulicach i w parkach nie leza :) W duzo miescach sa dyspensery woreczkow
plastikowych i wlasnie w nie wlasciciel psa podnosi to co pies zrobil i wrzuca
do kosza na smiecie. A wiec mozesz sie domyslec, ze na ulicach, plazach,
parkach jest czysto pomimo, ze w Auckland mieszka 1.3 mil. ludzi :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Byc moze kiedys zawitasz w te
strony swiata to sama zobaczysz jak tu jest :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Nie na darmo Auckland jest w
czolowce najlepszych miast na swiecie, ostatnio zajmowal zdaje sie 2 lub 3
miejsce a zdaza do tego aby byc na pierwszym.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Fajnie by bylo zlapac sie z
Janem na skype, ja raczej rzadko sie wlaczam, uzywam glownie FaceTime bo tam
nie musze byc wlaczony ale jak da mi znac kiedy chcial by pogadac to sie
wlacze. O ile pamietam to moj adres na skype jest photo50 </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Zalaczam pare zdjec z domu i
widok jaki mam z okien i z tarasu, wszystkie zrobione o zachodzie slonca.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Na pierszym w oddali widac
Auckland, drugie to living room i kuchnia zrobione z mezzanine, trzecie to
widok z glownego domu na ten dom dla gosci a czwarte to kuchnia.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Takie kolory mam prawie
codziennie :)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Jezeli chcesz to nastepnym
razem moge podelas zdjecia paru miejsc z Waiheke.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Pozd</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">K</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijnWY_tQr6S-APik172X-8gpKOG8f0avtYJ0CGQcuSmvPBqJdiESQ3rse86aKeNd2yA2IiINX_imm8jAvqCkde9DokX9ZJLNWQyZ-YGT0iE8UjpQrBE4pJHp3ARZveiVUcomTVs806VO4/s1600/Evenings+at+Kennedy+Point+7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijnWY_tQr6S-APik172X-8gpKOG8f0avtYJ0CGQcuSmvPBqJdiESQ3rse86aKeNd2yA2IiINX_imm8jAvqCkde9DokX9ZJLNWQyZ-YGT0iE8UjpQrBE4pJHp3ARZveiVUcomTVs806VO4/s1600/Evenings+at+Kennedy+Point+7.jpg" height="213" width="320" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEY-0I0caUyCaKsiOtPwDjHQMpno680vMN02qeXMPflvfm6P0BSB0ZS_tb9rX1JGR0RM8yQn16UEBgw7lP10biBICgqh0cSQNQNctcVtMOTJKAuTHMaqpHOwi_b2a4rDAZ7R9nAUL1D5Y/s1600/IMG_1307.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEY-0I0caUyCaKsiOtPwDjHQMpno680vMN02qeXMPflvfm6P0BSB0ZS_tb9rX1JGR0RM8yQn16UEBgw7lP10biBICgqh0cSQNQNctcVtMOTJKAuTHMaqpHOwi_b2a4rDAZ7R9nAUL1D5Y/s1600/IMG_1307.jpg" height="213" width="320" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_WKRj2DdxYgT-G4YtLXFlGFhDsYB_XuhF6YguIkL8ps4SmLYRRjS_GgIrgvVDDcp3zMU1N6D7IoLUNnIi8TO6nFoLMEZP7oYQHmgtvxzlq6O9f_truhpBmx8RmeTjrpbqjt9-JTWkwuQ/s1600/IMG_1312.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_WKRj2DdxYgT-G4YtLXFlGFhDsYB_XuhF6YguIkL8ps4SmLYRRjS_GgIrgvVDDcp3zMU1N6D7IoLUNnIi8TO6nFoLMEZP7oYQHmgtvxzlq6O9f_truhpBmx8RmeTjrpbqjt9-JTWkwuQ/s1600/IMG_1312.jpg" height="213" width="320" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2WrAFpqiIbPT2ySEKPwkQPtMSatRhaAOkwRtFId7i58l8-Q3zJPxBG1J5ZOjtF2ODgaSInrs26X_iWKWEP7Vx77iCMZOGeSUz6qltZ5FHUsSIvC4AFZEDIrXVBTz2pp8tlPbLEYdGmlI/s1600/IMG_1316.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2WrAFpqiIbPT2ySEKPwkQPtMSatRhaAOkwRtFId7i58l8-Q3zJPxBG1J5ZOjtF2ODgaSInrs26X_iWKWEP7Vx77iCMZOGeSUz6qltZ5FHUsSIvC4AFZEDIrXVBTz2pp8tlPbLEYdGmlI/s1600/IMG_1316.jpg" height="213" width="320" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-47830924543557280622014-05-14T07:22:00.000-07:002014-05-14T07:22:15.195-07:00Zielona kempka z lotu ptaka a z ziemii to wielki las<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Pani Zosieńko, tak jak się
umówiliśmy, napisałem tekst o żurawiach, który teraz przesyłam, przepraszając
za opóźnienie wynikające nie tylko z lenistwa, ale także z mojego samopoczucia.
Zdarza się, że nie mam chęci nawet na dalszy ciąg życia. Moje ciało bardzo mnie
upokorzyło.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nostalgia, to właściwe słowo,
ale dokładnie, czyli w sensie dosłownym, nie wiem za czym. Może za wszystkim,
za przemijającym życiem, za młodością, w każdym razie nostalgia totalna, za
wszystkim co przeminęło. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Po Poznańskim Czerwcu, z dnia
na dzień, znalazłem się w Zielonej Górze. Miałem w pamięci cudowny taniec
żurawi, z połowy lat pięćdziesiątych, gdy jako student drugiego, albo trzeciego
roku historii sztuki, zafascynowany oglądałem ten spektakl niedaleko Kostrzyna.
Teraz w Zielonej Górze pozostała mi jedynie pamięć. Dowiedziałem, się raczej z
rozmów, że te ptaki zbierają się niedaleko Żagania w moczarach i rozlewiskach
Bobru. Nigdy nie udało mi się ustalić wśród „elitarnych myśliwych”, a kto miał
wtedy zezwolenie na broń i polowanie? kiedy i gdzie się zbierają. Niemcy znający
lasy wyjechali, albo do Rzeszy, ale częściej na Syberię. Pozostała literatura
przedmiotu i dzisiaj mając 83 lata, ze starczym niedołęstwem sięgam do zawodnej
pamięci, oraz bezbłędnych naukowych opisów. Wreszcie mam na to luksus czasu.
Wnuczki, jako uczennice podstawówki pokazały mi komputer a najstarszy wnuczek,
zainstalował Internet. Na stare lata opanowałem jako tako umiejętność
korzystania z tej rewolucyjnej i jej dobrodziejstw, elektroniki. Niby rozumiem,
ale nadal nie pojmuję jak to działa. Trzecie pokolenie nie wierzy, że był czas
bez komputerów i Internetu, oraz że dziadek mógł żyć w takim odległym czasie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zosieńko!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W Zielonej Górze w milczącym
skupieniu wysłuchiwałem krzyku dzikich gęsi i śpiewnego klangoru żurawi.
Zazwyczaj było już ciemno, albo o zmroku, jednak na tyle, że kluczy
stworzonych, nie widziałem. Telefonowałem wówczas do przyjaciela<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Staszka Kowalskiego i pytałem: - Słyszałeś? -
Tak.-Widziałeś? - Nie</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nie udało się wówczas
powtórzyć za Stanisławem Tymem: Otworzyłem okno i piękny, donośny krzyk żurawi
zagłuszył wreszcie dyskurs politycznych elit. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zosiu znasz mój stan lepiej niż lekarze,
którzy dokonali cudów darując mi parę lat życia po wczesnej diagnozie
obliczonej na trzy miesięczne przetrwanie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ponad pół wieku mieszkałem w
Zielonej Górze. Dokładnie, od 1956 do 1213. Teraz już rok w Poznaniu. Okrutny
los pozbawił mnie mojego ukochanego miasta. Poznań to dla mnie Europa, której
raczej już nie ogarnę. Córka stworzyła nam maksymalnie dobre warunki. Mamy
własny pokój, a co ważne; - okno na pół ściany. Właśnie przy tym oknie
spędzałem przy końcu zimy, długie godziny obserwując w sensie dosłownym cudowną
wizję. Rosło wówczas we mnie absurdalne <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przekonanie, że przebywanie w powietrzu jest
naturalnym stanem bycia nie tylko ptaków, wiadomo od naukowców, że żyły w
czasie dinozaurów i co zastanawiające, że są naszymi przodkami. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zosieńko!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Człowiek od zawsze tęsknił za
lataniem. Pejzaż z upadkiem Ikara Pietera Bruegela, z roku 1557. zdobi
Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych w Brukseli. Tytan renesansu, poświęcał
dziesiątki godzin by zgłębić lot ptaków. Zachowały się szkice machin i setki rysunków
poświeconych przez Leonarda temu tematowi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W Zielonej Górze słyszałem
jedynie śpiew żurawi, tutaj miasto zagłusza ich przejmujący klangor, ale
odwdzięcza się geometrią ich kluczy. Siedzę tedy przy oknie oglądam ten
niesamowity żurawi teatr, próbuję policzyć, ale nie sposób w tym zachwycie na
racjonalne dodawanie ptaków w poszczególnych kluczach, tym bardziej, że
nachodzą na siebie, jedne wyżej, kolejne dochodzą z boku, wszystko w
niesamowitym porządku i harmonii.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jest to powrót na tereny
lęgowe a więc po nowe życie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ptakami Szczęścia są w
Japonii, posłańcami bogów były w starożytnym Egipcie, co nie wykluczało, że
były trzymane także jako ptaki domowe, schwytane w sieci i trzymane w obrębie
gospodarstwa, bo podobnie jak gęsi kapitolińskie ostrzegały przed intruzami. Albrecht
Durer ukazuje żurawia jako stróża stada. Stoi w bagiennej topieli i trzyma w
łapie kamień, po to aby zbudził zasypiającego nadzorcę, przez upadek na lustro
wody. Do historii sztuki w Polsce wprowadził żurawie Józef Chełmoński.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Żurawie należą do
największych ptaków brodzących w Europie. Wysokie ponad metr, a rozpiętość
skrzydeł ponad dwumetrowa. Wspaniałe, majestatyczne, poruszają się z wdziękiem.
Taniec żurawi</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">najpiękniej opisała Selma
Lagerlof, szwedzka pisarka w autorskiej książce „Cudowna podróż”.</span><span style="font-size: 14.0pt;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Zosiu, ten opis jest
zachwycający!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">I przyszły szare, niby w mrok
odziane ptaki, z długimi czerwonymi pióropuszami. Wielkie, o długich nogach,
wysmukłych szyjach i małych głowach ukazały się nagle, wywołując dziwne
podniecenie. Posuwając się naprzód obracały się w koło, na poły fruwając, na
poły tańcząc. Podnosząc z wdziękiem skrzydła, poruszały się z niesłychaną
szybkością. Była to niby gra szarych cieni, którą oko zaledwie śledzić zdołało.
Jakiś osobliwy czar tkwił w ich ruchach i wszyscy, którzy dotychczas nie byli
na górze, teraz zrozumieli, dlaczego całe to zebranie nosiło nazwę tańca
żurawi. Taniec ten miał w sobie pewną dzikość, tylko z uczuciem, które dzikość
ta wzbudzała, była czarowna tęsknota. Nikt już nie myślał o walce, natomiast wszystkie
te istoty skrzydlate i bezskrzydłe czuły teraz chęć uniesienia się wysoko, jak
najwyżej, ponad obłoki, aby zobaczyć, co one kryją. Taką tęsknotę do tego czego
nie da się osiągnąć, zwierzęta odczuwają tylko raz do roku, a mianowicie tego
dnia, kiedy widzą wielki taniec żurawi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kończę i pozdrawiam Ciebie
serdecznie. Wydaje mi się, że kiedy przelot odbywają nad bezkresną pustynią,
najsłabsze z góry dostrzegają kempke zieleni. Wtedy postanawiają odpocząć. Gdy
dotykają ziemi, okazuje się że to zielona, pełna nadziei oaza.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pozostający przy oknie,
właśnie</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">z tą niewytłumaczalną
nostalgią <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Janek</span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-8851532017435744752014-05-11T10:57:00.001-07:002014-05-11T11:00:45.739-07:00O żurawiach do Przyjaciół<div class="MsoNormal">
Kochani Reniu i Jasiu, piszę ten list
wrzący od emocji i opętany pasją na temat żurawi, totalnym olśnieniem i
euforycznym doznaniem, magicznym i realnym.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Byłem
wtedy studentem drugiego albo trzeciego roku studiów na UAM w Poznaniu.
Wujek zaprosił mnie do Witnicy, niedaleko Gorzowa. Mieliśmy podejść
żurawie, płochliwe i trudne do podglądania. Był mroźny poranek, ale
chwilami przywiewało smużką ciepłego tchnienia. Czekaliśmy w napięciu
nieco ukryci w oczeretach. Po 60- dziesięciu latach znalazłem opis
fantastyczny. kapitalny, pod którego wrażeniem pozostaje po dzień
dzisiejszy. To wręcz metafizyka. Jasiu, samemu trudno w to
uwierzyć.Sześćdziesiąt lat minęło od tego zapierającego dech spektaklu. </div>
<div class="MsoNormal">
"I przyszły szare, niby w mrok
odziane ptaki, z długimi czerwonymi pióropuszami. Wielkie, o długich nogach,
wysmukłych szyjach i małych głowach ukazały się nagle, wywołując dziwne
podniecenie. Posuwając się naprzód obracały się w koło, na poły fruwając, na
poły tańcząc. Podnosząc z wdziękiem skrzydła, poruszały się z niesłychaną
szybkością. Była to niby gra szarych cieni, którą oko zaledwie śledzić zdołało.
Jakiś osobliwy czar tkwił w ich ruchach i wszyscy, którzy dotychczas nie byli
na górze, teraz zrozumieli, dlaczego całe to zebranie nosiło nazwę tańca
żurawi. Taniec ten miał w sobie pewną dzikość, tylko że uczuciem, które dzikość
ta wzbudzała, była czarowna tęsknota. Nikt już nie myślał o walce, natomiast
wszystkie te istoty skrzydlate i bezskrzydłe czuły teraz chęć uniesienia się
wysoko, jak najwyżej, ponad obłoki, aby zobaczyć, co one kryją. Taką tęsknotę
do tego czego nie da się osiągnąć, zwierzęta odczuwają tylko raz do roku, a
mianowicie tego dnia, kiedy widzą wielki taniec żurawi".</div>
<div class="MsoNormal">
Opis szwedzkiej pisarki Selmy
Lagerlof, z książki „Cudowna podróż”. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pod
wrażeniem tego spektaklu pozostałem do dnia dzisiejszego. Nawet
zamówiłem obraz u Józka Burlewicza, który maluje z natury i trudno Jemu
podejść te ptaki. Przystał jednak na komplet fotografii i obiecał, ze
weźmie się do roboty. Żurawie w sztuce pojawiły się, głównie za sprawą
Chełmońskiego. Kiedy zmarł ojciec Józefa Chełmońskiego w roku 1870, syn,
żurawia potraktował metaforycznie. Jako czarny smutek zanikający w
depresyjnej mgle. Jest to obraz niezbyt duży, zbliżony do kwadratu
[50x50] mało znany w historii sztuki. Przygnębiający smutek i
opłakiwanie jednak minęło, co poświadczają kolejne dzieła. Z roku 1910. -
Żurawie,Powitanie słońca i z 1913, - Żurawie o poranku. </div>
<div class="MsoNormal">
Są to wspaniałe dzieła, o dużych formatach,
przekraczających, każdy z nich, dobrze ponad metr. Są ozdobami kolekcji
muzealnych, wiele też znajduje się w prywatnych zbiorach. O Boże, ale
się rozgadałem.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Kochana Reniu i Drogi Jasiu</div>
<div class="MsoNormal">
Nie
mogę uwolnić Was od przekonania, że jak się trafi w zasięgu wzroku
lekarz, każdy się czuje w obowiązku powiadomić go o swoich chorobach. A
więc u nas jest, jak jest. Znacie to z rozmów telefonicznych.</div>
<div class="MsoNormal">
Do Bożenki codziennie jeździmy. Teraz to jest
bardziej dla nas, jak dla Niej. Ważne, że ma apetyt na nasze , pokrojone
w plasterki jabłko i połowę banana. Potem idę z Bożenką na kolacje i
pozostaje tak długo aż połknie leki, co nie jest takie proste.</div>
<div class="MsoNormal">
Pozdrawiam i zapewnia o swojej wdzięczności i miłości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<wbr></wbr> <wbr></wbr> Janek</div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-36476582852606874832014-02-08T03:33:00.000-08:002014-02-08T03:33:10.290-08:00Do przyjaciół z ul. Fabrycznej w Zielonej Górze<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 18.0pt;"> </span><span style="font-size: 14.0pt;">Halinko i Witusiu</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Nie jest łatwo z wygnania
pisać do Przyjaciół bez użalania się na los. Tak więc w jednym zdaniu; - „Starych
drzew się nie przesadza”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W Zielonej Górze byłem nieprzerwanie od 1956.
do 2013.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>[57 lat]</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>I jak tu się kurwa pogodzić z takim
przemieszczeniem, którego nie mogę osobiście ogarnąć. Bohatersko powiedziałem,
że Bożenusi nie opuszczę. Przyrzekłem sobie, że nawet czołgając się będziemy
razem.. W takim optymistycznym postanowieniu pomagała moja wnuczka, Ludmiła,
córka Doroty, która zdobyła średnie wykształcenie, z zakresu opieki nad
starcami, ale w Zielonej Górze, sprzedawała buty, a znają dobrze angielski, [ojciec
prowadził szkołę językową] wyjechała podcierać dupy Angolom, Wtedy ja zostałem
kucharzem, robiłem pranie, chodziłem po zakupy, sprzątałem, aż pewnego dnia
pojawiły się objawy ostrzegawcze udaru mózgu. Zabrało mnie pogotowie, lekarze
orzekli, że mam szczęście, bo stan się nie zdążył utrwalić i z diagnozą afazja,
na własną prośbę, opuściłem mury służby zdrowia. Szczęście to ja miałem, gdyż
dzień wcześniej przyjechała wnuczka z Poznania, i Ona energicznie zadziałała,
gdy mi odjęło mowę i sparaliżowało ciało.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Lilusia zarządziła
przeprowadzkę, gdyż ta afazja to jest zapowiedź, że udar może się powtórzyć i
wtedy już nic mi nie pomoże, gdy będę sam w Zielonej. Dostaliśmy do dyspozycji
pokój, wszelkie urządzenia do walki o zdrowie, ale niestety, po upływie pól
roku, wszyscy już byliśmy chorzy. Teraz Bożenka jest w specjalistycznym, całodobowym
domu opieki. Codziennie ją odwiedzamy. Ja żyję w poczuciu alzheimerowskiego
oksymoru. Cieszę się, ze Bożenka na nas nie czeka, że nie chce, abyśmy
pozostali i równocześnie cierpię, że nas nie poznaje. Nieraz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mówi do mnie, „tatulku”, ale zaraz się oddala.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Andrzej Czarkowski, mój drogi
szwagier, profesor? z Sulechowa [wyższa szkoła zawodowa], jak poszedł na
emeryturę to truje dupę, że cierpi, gdyż czuje się niepotrzebny. Wobec tego aby
go pocieszyć określiłem swoje samopoczucie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Stoję na wąskiej kładce,
ograniczonej ścianami. Opieram się, wtedy gdy czuję osłabienie i gdy nachodzi
na mnie przejściowe zaburzenie widzenia, zazwyczaj w wybranym przez przypadek,
oku. Także szukam oparcia gdy chód mój staje się niepewny i następują
niekontrolowane zawroty głowy. Jednym zdaniem, w sensie dosłownym, kiedy czuję,
że jest już prawie pozamiatane, wtedy to oparcie pozwala mi jeszcze trwać.
Jedna ściana nazywa się „smutek” a druga „depresja”. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Tak. - Alleluja i do przodu,
jak mówi pewien rudy facet. Musimy jednak wiedzieć, że „rudzielce są fałszywe”
i mimo takiego hasła może na końcu korytarza pojawić się słowo, „paranoja”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Halusiu i Witku</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Żyjemy w tym Poznaniu. Każdy
dzień jest podobny. Lilka przyjeżdża z pracy ja już czekam ubrany i jedziemy na
ulicę Konarskiego. Tam jest ten państwowy dom opieki na ludźmi przetraconym
przez życie. Tak brawurowych działań twórczych, z ludzkim ciałem, dokonanym
przez pozbawioną chaosu naturę, nigdzie byście nie spotkali. Zapewniam Was, że
wprost trudno sobie wyobrazić, aby człowiek<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>brzmiało dumnie, jak pewien kolaborant literacki oznajmił przy pomocy
złowieszczej doktryny, wypełniając ją<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>ideologiczną, rzekomo naukową, komunistyczną treścią. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Wnuczek, ten sam który
był<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>podnoszony na sztywnych nóżkach,
przez dziadka, pod lampę, zrobił o mnie film. Takie epitafium. Skończył w
Łodzi, jak mówi „filmówkę”. Zrobił kilka filmików reklamowych, ale teraz z żoną
prowadzą sklep internetowy z eko-żywnością. Dzisiaj przywiózł mi karpia w
galarecie za 25 zł. Starczy dla całej rodziny i psa, który w domu jest
najważniejszą osoba. Gdy wychodzą z domu, córka i dwie wnuczki , zostawiają
światło w przedpokoju, bo piesek boi się ciemności. Suki syn wyciągał z wiadra
śmieci. Wsadziłem mu łeb do wiadra i walnąłem parę razy w to metalowe wiadro,
wykrzykując głośno; -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wiadro. Teraz gdy
tylko wypowiem, „wiadro”, piesek kuli ogon i idzie do kojca. Tutaj przydał się
radziecki uczony. Pawłow, tak jak Wołow, od którego powstała dupa wołowa. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Musiałem odszukać Wasz adres,
gdyż kalendarzyk z adresami i telefonami pozostawiłem w Zielonej. Dlatego tyle
trwało to pisanie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Kłaniam się Halusi,
pięknym Paniom, a Tobie ściskam prawicę, tylko bez żadnego chorobliwego
skojarzenia. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jan Muszyński, na wszelki wypadek
podaje Tobie lewą rękę.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-67160835108963379572014-02-08T03:31:00.002-08:002014-02-09T04:47:19.235-08:00List do prokuratora przyjaciela z ul. Fabrycznej<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if !mso]><img src="//img2.blogblog.com/img/video_object.png" style="background-color: #b2b2b2; " class="BLOGGER-object-element tr_noresize tr_placeholder" id="ieooui" data-original-id="ieooui" />
<style>
st1\:*{behavior:url(#ieooui) }
</style>
<![endif]--></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Idę sobie spokojnie do domu,
a tu nagle do krawężnika podjeżdża taksówka, otwierają się drzwi i słyszę: -
Szefie, niech szef siada, – ale nie wiem, kto to mówi, gdyż widzę tylko nogi i rękę,
która wyraża gest zaproszenia. Cała scena trwa chwilę, gdyż ze względu na ruch
wsiadam szybko i doznaję szoku poznawczego. Otóż zaprosił mnie do swojej
taksówki, mój wieloletni, oficjalny opiekun z ramienia SB, Adam Politowski.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Witusiu</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Czy istotnie jest sens
pisania o przygodach politycznych w PRL, gdy teraz wylewa się ten temat ze
szpalt gazet, niczym gówna z przepełnionego beczkowozu. To szambo teraz dopiero
się wybiera, smród duszący miesza się z kadzidłem, przyjaciele okazują się
kurwami z charakteru. Trzeba to zaznaczyć, aby nie obrażać zawodowych
prostytutek. Mimo, że nie dotyczy mnie los „Resortowych dzieci” jestem oburzony
na autorów tej pozycji, gdyż jest to nawiązanie do ciemnych<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>lat stalinowskich, gdy karano dzieci tak
zwanych „wrogów ludu”, z dramatycznymi konsekwencjami. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Gdy przyjechałem do Zielonej
Góry i już byłem na dobre zaprzyjaźniony z moim szefem, Klemem Felchnerowskim i
jego piękną Eweliną, [ synowie Klema, Armand i Tytus, wychowywani w koszu od
bielizny na Fabrycznej 20, na stałe wyjechali do Niemiec, Księżna z
Jabłonowskich, Ewelina jako nieco infantylna staruszka, jest nadal czynna
towarzysko w stetryczałym zielonogórskim środowisku, powołującym się na
szlachetne pochodzenie ], nagle otrzymałem telefon, że czeka na mnie przyjaciel
z Gniezna w „Poloni”. W sali owalnej na pierwszym piętrze. Klem, u którego się
zwolniłem, zdążył mnie jeszcze poinformować, że ten mój przyjaciel to na pewno homoseksualista i abym po spotkaniu poszedł do kierownika Wydziału Zdrowia w Prezydium
Miejskiej Rady Narodowej, który nie krył się ze swoją orientacją, z
radosną informacja, że oto do naszego miasta przybywa z samego Gniezna
kochający inaczej </span><br />
<span style="font-size: 14.0pt;">– wtedy tak się nie mówiło – tylko, że przybywa nowy „miłośnik czekoladowej
gliny”. Klem znał to środowisko przez naszego pracownika, którego Ty także
poznałeś. Nie, Wituś, nic nie sugeruję. Ty go poznałeś z racji pełnionej
funkcji prokuratora. On się nazywał Zenon M. i był seksualnie związany z owym
Tomkiem z Wydziału Zdrowia. Ale nie za to go zamykaliście, tylko za tak zwane „martwe
dusze”, które <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wpisywał z kierownikami
budów, nieistniejących pracowników, na listy płac. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Salka owalna w „Poloni”, jako
miejsce spotkań owych homoseksualnych zwolenników, jakoś wówczas nikogo specjalnie
nie mobilizowała do walki na „wartości”. W sensie ścisłym, poglądy homoseksualistów, nikogo nie mobilizowały do walki, a władza nie sięgała do politycznej
oceny ich seksualnych grzechów.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">W każdym razie, dzisiaj
„Polonia” ze swoją przeszłością, nie jest do zaakceptowania przez fundamentalistyczną
prawicę, której brak w Zielonej Górze. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Z Gniezna nikogo nie
oczekiwałem, to też z ogromną ciekawością rozglądałem się po tej prawie pustej sali,
gdy przywołał mnie do stolika facet, którego pierwszy raz w życiu zobaczyłem.
Wskazał mi krzesło obok i powiedział, że przekazuje mi pozdrowienia od mojego
znajomego Mieczysława Krywulta, z którym „malowałem gnieźnieńską katedrę”, na
kartkach imieninowych, co uprzejmie zaznaczył. Istotnie, zaprzyjaźniłem się z
artystą malarzem o takim nazwisku, to był mój pierwszy nauczyciel, z którym
chodziłem nie tylko w plener, ale wiele razy na ryby. Miałem nawet akwarelę
pokazującą nasze ulubione łowisko w Wierzbiczanach, ale podarowałem ją mojej
gnieźnieńskiej rodzinie, gdy nad tym jeziorem wybudowali sobie domek, właśnie z
widokiem na miejsce naszego wędkowania.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Mój węch wytrenowany we
Wrocławiu, [WW2 ul.Sądowa], bez pudła pozwolił mi wywęszyć w nim funkcjonariusza bezpieki.
Siedziałem pełen uwagi, a on się męczył, nawijał o wspólnych znajomych, że niby
wszystko o mnie wie, a ponieważ byłem dosyć spięty, zdecydował, że się napijemy
i zamówił po 100 gram.
Wypiliśmy i ja ambitnie zamówiłem także kolejne100 gram. Opanowała mnie
fałszywa radość, - radość, że mamy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wspólnych znajomych i mamy temat do rozmowy, oraz kolejnych spotkań, które,
on w sposób dosyć otwarty, zapowiedział. Ta perspektywa znowu wywołało u mnie zadowolenie
do tego stopnia, że przywołałem następną kolejkę. Potem on postawił, aby nie
być dłużnym i ja ponownie. On został w tej „Poloni”, a ja tylko dlatego się
wyczołgałem, że dwa razy poszedłem się wyrzygać. Gdzieś po miesiącu spotkał
mnie w Klubie Dziennikarza, ale nie doszedł, tylko znacząco się skrzywił, co
widocznie u niego miało być konspiracyjnym porozumieniem. Potem w Klubie z
premedytacją i rozmysłem rozpowiadałem znajomym, że on jest pracownikiem Służby
Bezpieczeństwa i że sam mi to w „Poloni” powiedział. Liczyłem się z tym, że ten brak konspiracji, z mojej strony, do
niego dotrze. Oczywiście, dziennikarze wiedzieli, że nazywa się Stefan M. i że
lubi sobie dać w gaz. Kiedyś jeszcze, w towarzystwie Klema, także w klubie, zwróciłem
się do niego: - Stefan, ale w tej „Poloni” to mnie spiłeś, -. Nie odpowiedział,
tylko z obrzydzeniem się oddalił.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Witek. Mogę jeszcze dodać, że
był podpułkownikiem, [pod koniec PRLu], że miał wydęte wargi, że bardzo był
kudłaty, że był miernej postury, że stale wyglądał na złachanego i robił
wrażenie niedomytego. Generalnie to był palant, który, mimo wiedzy,
o mojej przeszłości uznał, że po 1956. roku wiele się nie zmieniło, gdyż postanowił
abiturienta z ulicy Sądowej we Wrocławiu, wyposażyć w warzywo w gwarze
więziennej zwane „kapustą”. Widocznie sądził, że mój strach przed SB trwa
nadal. To był mój pierwszy kontakt i nie sądzę, aby został odnotowany jako sukces
pracownika operacyjnego. Zastanawiam się tylko jak rozliczył kasę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Drugie, godne odnotowania spotkanie
z tą samą branżą, przez którą łatwo w gówno można było wdepnąć, miało miejsce w
Lubuskim Towarzystwie Naukowym, gdzie pełniłem zaszczytną funkcję sekretarza.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Niestety, muszę prosić Ciebie
o cierpliwość, gdyż nie od razu mogę przystąpić do tak zwanego meritum. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Gdy uznano, że Gierek i
Grudzień, po skończonym technikum, mogli mieć przyznane
tytuły inżynierskie, to w tym samym czasie, wydano także zarządzenie, że aby otrzymać stopień
pułkownika trzeba mieć wyższe wykształcenie. Oblegano wtedy Wydziały Prawa i Administracji na Uniwersytetach i tam masowo poczęli męczyć się podpułkownicy.
Profesorowie nie mieli jak zwykle czasu i egzaminowali, tych poubieranych w większości w cywilne
ciuchy, oficerów złośliwi asystenci. Oni nawet nie pytali o zawód, po mowie
ciała i gestach poznawali, że to służby mundurowe. Nawet, gdy taki wszedł na
egzamin, to nie mógł się powstrzymać, aby dzień dobry nie powiedzieć na
baczność. Większość asystentów
dziwnie zaś nie lubiła Milicji Obywatelskiej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Prezes Lubuskiego Towarzystwa
Naukowego, prof. Jan Wąsicki był bardzo zaprzyjaźniony z władzą [Poseł na Sejm,
sekretarz organizacji partyjnej na Uniwersytecie Poznańskim], stale zabiegający
o jej, to znaczy władzy, względy, wyraził zgodę, aby seminaria magisterskie
odbywały się w siedzibie Towarzystwa przy ul. Wiśniowej. Profesorowie wrocławscy nie
okazali entuzjazmu, aby seminaria odbywały się w siedzibie Komitetu Wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Opiekunem naukowym został
prof., Józef Popkiewicz, prorektor Politechniki Wrocławskiej a później rektor
Akademii Ekonomicznej, wspaniały profesor z dużym poczuciu humoru. Profesorowie,
którzy przyjeżdżający na zajęcia zaakceptowali także spotkania w Lubuskim Towarzystwie Naukowym. <span style="mso-spacerun: yes;"></span>Technicznie wyglądało to tak; że wołga
przywoziła z Wrocławia wykładowców i egzaminatorów, a po zajęciach jeszcze raz
robiła tę trasę. Zajęcia trwały kilka godzin. Gdy wykładowcy byli na trasie,
przyszli magistrowie dawali sobie luz. To odreagowanie trwało także jakiś czas.
Ja byłem gospodarzem tego obiektu i musiałem wyjść ostatni. Możesz sobie wyobrazić
reakcje Bożenki, – po moim powrocie. Po jakimś czasie byłem zakolegowany ze
szczytem policyjnej władzy, to znaczy z gmachu, który Ty także zawodowo
zachowałeś w pamięci. Prawie byłem pewny, że byli zainteresowani abym tak długo
był przydatny, aż nie zakończą wejścia na drogę naukową. Musze Tobie Witku
przyznać, że pomyliłem się w moim sądzie, gdyż życzliwość okazali mi w najmniej
spodziewanym wydarzeniu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Pewnego dnia telefon: </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Panie Janku postanowiliśmy
pana poinformować, że jest to bardzo ambitna inicjatywa prywatna i proszę nie
wiązać tego z nami. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Ale, o co chodzi?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Proszę słuchać, - przyjdzie
do pana gość z propozycją, z własnej, powtarzam inicjatywy, to nie jest decyzja
kierownictwa. Może go pan wyrzucić za drzwi, no chyba, że zechciałby pan pójść
na współpracę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ale…kto…Jezus Maria?!?!!!…<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- będzie w brązowym garniturze
z różowym krawatem i w sandałach, zaznaczam, nie ma takiego prawa. Jako członek
partii może się pan obrazić, nawet mocnymi słowami…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">-Ale, kto mówi, o co chodzi?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- no wie pan, - kto mówi?, -
co pan jest dzieckiem?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">I nastąpił trzask odkładanej
słuchawki. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Witku! Naprawdę byłem
zdenerwowany. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Za mniej więcej dwie godziny;
- <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zgadza się! Sandały mocno zużyte!
Różowy krawat i brązowy garnitur!. Tak kurwa, to na pewno on. Jeszcze nie
zaczęliśmy rozmowy, a ten pierdolony palant pełen uśmiechów.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Słucham uprzejmie. Stwarzam
także przychylną atmosferę. On informuje mnie, że chciałby pisać prace
magisterską. Męczy się, kluczy, okazuje się, że nie ma skończonych studiów, ale
pozostał mu tylko jeden egzamin i wreszcie wydukał, że interesuje go miejscowa kultura.
Życzliwie wskazuję na drukowane materiały, omawiam literaturę przedmiotu,
informuje gdzie są do tematu archiwalia, on ośmielony mówi, że raczej chodzi
nie o to, co jest pisane, ale co prywatnie mówi się w środowisku, jakie ma
przekonania Wiesław Sauter, co tak naprawdę myśli i mówi Janusz Koniusz, albo
Władysław Korcz …że te informacje byłyby płatne, nie za dużo, ale zawsze…każdy
grosz się przyda…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Gdy długo milczę, mówi żebym
się zastanowił i zabiera się do wyjścia.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Wtedy pytam, kogo mam o tej
propozycji poinformować i tutaj wymieniam nazwiska wszystkich podpułkowników,
seminarzystów. On jest zaskoczony i gdy przez dłuższy czas nic nie przychodzi
mu do łba, łaskawie stwierdzam: </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- No tak, chyba z byczego chuja
pan się zerwał, aby złożyć mi wizytę. Obejdzie się bez widzenia. Żegnam. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">[Wiesław Sauter, dr historii,
członek Związku Literatów Polskich, znany z okresu międzywojennego jako
działacz „Polonii” na pograniczu. Janusz Koniusz, z Komitetu Wojewódzkiego PZPR,
poeta, wydał kilka tomików, oddelegowany do pracy w Lubuskim Towarzystwie
Kultury, Władysław Korcz, turysta wbrew własnej woli, nad pięknym zwierzęcym
środowisku rejonu Kołymy ]. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">W roku 1976. przestałem
pełnić funkcję sekretarza Lubuskiego Towarzystwa Naukowego gdyż zostałem najważniejszym
urzędnikiem w Muzeum. Była to moja trzecia praca zawodowa i zawsze, - „ były to
propozycje nie do odrzucenia”, jako, że inicjatywa wychodziła ze strony PZPR. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Witku, była taka partia i ja tylko dziękuje
Panu Bogu, że nie zaproponowali mi jakiegoś stanowiska w jej łonie, bo zapewne
byłbym dzisiaj jeszcze bardziej odsądzonym od czci i wiary, postkomuchem.
Trzeba jednak przyznać, że władza nadal się mną opiekowała. Oficjalnie syn
pułkownika Pilitowskiego, Adam Pilitowski, ten z pierwszego akapitu tego listu.
Jak widzisz to już było drugie pokolenie umocowane w tej samej służbie. Wizyty
jego były częste. Wchodził do gabinetu niezależnie od sytuacji. Przyzwyczaił
się do mnie do tego stopnia, że mówił: -No i co tam nowego szefie? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Najczęściej ubolewał, że znowu plotkują, że
zostanę odwołany i należałoby coś z tym zrobić. Wreszcie, kiedy już znudził
mnie tym straszeniem, poinformowałem, że mam dosyć tego stanowiska, ze względu
na płace i poprosiłem o pomoc w znalezieniu pracy w gastronomii, gdyż jestem po
Technikum Gastronomicznym i mam także wykształcenie ekonomiczne gdyż skończyłem
Technikum Handlowe.. Powiedziałem, że będę mu wdzięczny, a także moja żona i
dzieci, jako, że pracując w restauracji zapewne będzie można załatwić sobie w
stołówce zakładowej tańsze i lepsze obiady. Adam Politowski, jako bardzo mi życzliwy, był
strapiony, ale obiecał pomoc. Istotnie, w ramach pomocy, zorganizował ciekawy
spektakl. Pewnego dnia przyszedł w towarzystwie drobnego wymoczka z fryzjerskim
wąsikiem. Ten facecik zaproponował mi rozpracowanie „Solidarności” w Teatrze.
Tak dla informacji dodaję, że w naszym województwie właśnie w Teatrze powstał Międzyzakładowy
Komitet Założycielski w Zielonej Górze. Sekretarzem został Konrad Stanglewicz,
który pracował w Lubuskim Towarzystwie Kultury, które mieściło się przy ul. Wiśniowej
w tej samej wilii gdzie było Lubuskie Towarzystwo Naukowe. Siłą rzeczy znaliśmy
się i co tutaj dużo gadać SB wiedziało, że w latach, jeszcze przed
„Solidarnością” byliśmy kumplami.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Powiedziałem, że kapusiami się
brzydzę i wiem, co takich facetów czeka. Ten o wyglądzie fryzjera starał się
być arogancki a Adam udawał tego dobrego, starając się łagodzić atmosferę.
Wreszcie ten zły, ustalił godzinę i dzień, w którym mam się zgłosić na ulicę
Partyzantów. Pilitowski udawał głęboki smutek z tego powodu, że nie może mi
pomóc, ale niestety, to na moje wyraźne życzenie i braku dobrej woli na
patriotyczna propozycję. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Ten gmach, jak i całe
rozwiązanie przestrzenne bardzo mi się podobało. Oczywiście tylko ze względów
architektonicznych. Przypomniałem sobie jak to bywałem z Tobą i Panem
Rynowieckim w Prokuraturze. Jakie to były dobre czasy. Tam też poznałem Alka
Merdę, z którym los mnie związał na kilka lat, pracował w Muzeum, i wiele mu
zawdzięczam w wykryciu złodzieja muzealnego, którym okazał się mój zastępca.
Aby było bardziej kurewsko, trzeba uczciwie dodać, ze ten mój zastępca, jako
współpracownik S.B. co po latach ewidentnie zostało dowiedzione, działał
wspólnie z wymienianym Adamem Pilitowskim. Ale to osobny temat.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Poszedłem przygotowany i
wściekły na tego wymoczka.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Milicjant z dyżurki, kazał mi
poczekać, aż ktoś po mnie przyjdzie. Czekałem czytając książkę, którą
przezornie sobie zabrałem. Ten kutas co mnie wezwał, dwa razy zajrzał, ale
dopiero po dobrej godzinie, przez długie i liczne korytarze zaprowadził mnie do
swojego pokoju. Najbardziej paradne było to, że kiedy weszliśmy do środka
zamknął drzwi na klucz. Następnie ustawił krzesło koło biurka, otworzył
szufladę, dosyć długo grzebał w niej, a ja pomyślałem, że durniowi brakuje na biurku
tylko pistoletu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Zadał pierwsze pytanie i
zresztą jedyne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Dlaczego tak nienawidzicie Służby
Bezpieczeństwa?.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Drogi Witku. Przysięgam na wszystko,
co dla mnie drogie, że tak właśnie brzmiała jego ciekawość. Chwilę milczałem.
Widziałem, że bić już nie wolno, zresztą nie było powodu. O ile postanowili, że
trzeba mnie zwolnić z tego dyrektorskiego stołka, to pies ich jebał. Postawiłem
wszystko na jedną kartę. Znudziła mnie ta kurewska inwigilacja. Nie tyle się jej
bałem, ile obrzydziłem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Mówiłem bez przerwy długo.
Bardzo długo. Ani raz mi nie przerwał. Gdy pokazywał abym przestał, gdy lewą
dłoń pionowo unosił a prawą poziomo ją przykrywał, co miało znaczyć abym
kończył; - mówiłem nie, niech pan słucha, nie lubię Służby Bezpieczeństwa przez
takich ludzi jak pan, niech pan nie przerywa tylko słucha… Powiedziałem jak
przesłuchiwali we Wrocławiu, jak było w więzieniu, jaki głód panował, jak było
zimno, jakie kary stosowali i za co. Jednym słowem ulżyłem sobie po raz
pierwszy w taki otwarty sposób w odniesieniu do ludzi, którzy mieli poczucie,
że wszyscy są pełni przerażenia, przed szyldem S.B. i jego funkcjonariuszy.
Dodałem, że pochodzę z rodziny, gdzie pierwszy zdobyłem wyższe wykształcenie,
że Polsce Ludowej wszystko zawdzięczam, że jestem lojalnym obywatelem, że karę
poniosłem za swoją młodzieńczą fantazję, że chyba coś zrobiłem o ile Minister
Kultury przyznał mi nagrodę pierwszego stopnia za ochronę dóbr kultury i rozwój
muzealnictwa, że byłem przez dwie kadencję radnym a przez jedną przewodniczącym
Komisji Kultury, byłem członkiem Narodowej Rady Kultury… widziałem jak kapusia
w ziemię wdeptali na dworcu w Poznaniu w czerwcu 1956 roku, jak ochoczo wybiliśmy
zęby donosicielowi w Gnieźnie, mimo że to był nasz kolega z klasy. A teraz
człowiek, który mógłby być moim synem, ze względu na wiek, przychodzi do mnie w
towarzystwie pracownika Służby Bezpieczeństwa, służbowo, do państwowej
instytucji, straszą mnie utratą stanowiska, zmuszają do donosicielstwa za cenę dyrektorowania…Proszę
bardzo, proszę mnie odwołać, bo donosicielstwa nie udźwignę, a sam
wypowiedzenia dla siebie nie napiszę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">To ostatnie zdanie wygłosiłem
po konsultacji z Janem Dworakiem, z którym leżałem w Sanatorium w Kamiennej
Górze w jednym pokoju przez kilka miesięcy. Stale mi opowiadał o Żydach i jak walczył
w partyzantce u Korczyńskiego. Dopiero jak go odwiedzili milicjanci to
dowiedziałem się, że pracuje w organach. Był ważną figurą i stale chodził po
cywilnemu.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jana Dworaka i mnie związało
wspólne szpitalne cierpienie. Temu Jasiowi powiedziałem, [on już nie żyje], że
muszę iść na taką rozmowę. On mi doradził abym na końcu wygłosił taką kwestię o
odwołaniu, oraz powiedział, że o całej sprawie powiadomię Komitet Centralny
naszej partii, jako wieloletni członek PZPR. Ale już taki groteskowy nie byłem,
gdyż wiedziałem, że jak zechcą człowieka zgnoić to zawsze znajdą sto powodów. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Pan funkcjonariusz mój
słowotok wysłuchał raczej bez entuzjazmu, potem bez słowa wyszedł, ale drzwi
zakluczył. Długo czekałem. Wrócił z kawą i właściwie nie pamiętam ani słowa z dalszej
rozmowy, tym bardziej, że to był jego oszczędny monolog Natomiast dobrze
pamiętam, że nic nie podpisywałem, zresztą nikt mi nie proponował
jakiegokolwiek wypełniania ankiety, czy składania podpisu. Dopiero w biurze
puściły mi nerwy. Wiele lat prowadziłem pamiętnik. Duże, grube księgi.
Wszystkich nie zachowałem, tylko te od stany wojennego, gdzie notowałem
wydarzenia bardziej oględnie. Sądzę, że ze strachu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Zachowałem je. Dzisiaj nie
mogę dokładnie odczytać, co zapisałem po tej wizycie. Przyznaję, z kasy
pancernej wyjąłem pół litra i samotnie się upiłem. Z żalu nad sobą się także
rozkleiłem, ale to nie ja płakałem. To wódka płakała i zamazywała zapis o gnoju,
w którym mnie unurzała Polska Ludowa. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Jestem ciekawy czy mam
teczkę, chyba tak, bo przecież pan, najpierw porucznik a potem kapitan, jeszcze
potem taksówkarz, Adam Pilitowski, zapewne musiał pozostawić jakiś ślad z tych
odwiedzin oficjalnych, o których wiedzieli wszyscy pracownicy Muzeum.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Witku. Nudzę Ciebie, ale
pocieszam się, że przeczytasz moje wspomnienia, które muszą mieć świadków wśród
przyjaciół, znających mnie i wierzących w moja prawdę. Nie realizuję strategii
autopsychoanalitycznej, raczej chciałbym aby ten zapis poświadczał, że były stosowane\
różne próby naboru, aby zostać informatorem co stało się dla wielu, źródłem
udręki i po dzień dzisiejszy podejmują próby rozliczenia się, ze współżycia z
demonami przeszłości.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Kochany Witku.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Przyznaję, że nie chciałbym,
aby ten okres kłamliwych rozliczeń, minął bez mojego zapisu. Najbardziej mnie
wkurwia, gdy słyszę jak to byli zastraszani, molestowani, szczególnie księża,
bez rodziny, bez majątku, albo sprostytuowani naukowcy, czy twórcy, literaci,
artyści, dbający o swoje kariery, stypendia, przyspieszone awanse naukowe,
katalogi z wystawy czy nakłady wydawnicze. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Oczywiście, wiem, że byłem nie wiele znaczącym
ziarnkiem piasku, o którym zapewne nie mówili, że jest sypany w tryby
socjalistycznej maszyny, ale wiem także, że można było żyć bez upodlenia na
własne życzenie. Próbowano dojścia do mnie podczas studiów, po wyjściu z
aresztu we Wrocławiu, słowem na każdym etapie, przez przyjaciół, wrogów,
jedynie nie po przez konfesjonał, a to, dlatego, że nie klękałem przed tym
meblem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;">Witku. Ukłony przesyłam
Halince i dla waszych, w mojej pamięci nadal, delikatnych dziewczynek, jedna
blondynka, druga czarnulka… </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 14.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Kłania się Janek</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-11685844825765821502013-11-29T23:45:00.002-08:002013-11-30T00:26:17.222-08:00Ignacego Krasickiego 13/7<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><b>Moje mieszkanie</b> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<span style="font-size: small;">Dokładnie nie pamiętam. W latach sześćdziesiątych, przez kilka lat mieszkałem przy ulicy Janka Krasickiego. Nagle poczta poczęła przychodzić na ulicę Ignacego Krasickiego. Takie czasy, pomyślałem. Od bezbożnego przywódcy komunistycznego Związku Walki Młodych, wykonawcy partyjnych egzekucji, przeniosłem się bez własnej woli, po czasy zbawienia, pod adres Jego Ekscelencji. Zasadniczo nic się nie zmieniło poza zmianą adresu. Nadal mieszkałem w bloku, w klatce pod numerem 13. w mieszkaniu, na drugim piętrze, pod numerem 7. W pionie jest 5 mieszkań. Śmierć niezbyt się tutaj spieszyła. Jednak pod 13. jej obecność objawiała się dramatycznie.. Dwa zgony wisielcze, jedno zapicie na amen. W naszym pionie życie toczyło się powoli, bez specjalnych, dramatów i brawurowych napięć. Wszystkie mieszkania były rozplanowane podobnie, o powierzchni około 48.metrów. Z klatki schodowej wchodziło się do małego przedpokoju Po prawej stronie łazienka i ubikacja. Najważniejszy był piec do podgrzewania wody. Okrągła gruba żółta rura z mniejszą w środku stykająca się z paleniskiem. Tutaj ładowało węgiel. Po rozpaleniu podgrzewaną wodą, napełniano częściowo wannę, królującą w tym ciasnym pomieszczeniu, sięgającą od ściany do ściany. Do połowy łazienka pomalowana była niebieską farbą olejną. Ubikację spłukiwało się wodą z żelaznego zbiornika zawieszonego wysoko ponad sedesem. Służył do tego celu łańcuszek z drewnianą rączką. Woda sunęła w dół z oszałamiającą szybkością żeliwnymi rurami informującymi, szczególnie nocą, kto na jakim piętrze korzystał z W.C.</span><br />
<span style="font-size: small;">W przedpokoju po lewej stronie ścianka działowa i miejsce do zagospodarowania. Według uznania lokatorów. W różny sposób rozwiązywano tę pustą i na razie wolną przestrzeń. Generalnie wydzielano górną część na tak zwany pawlacz. Szczęśliwcy znosili arkusze sklejki i informowali sąsiadów o zamierzeniach zabudowy. Naprzeciwko tej potencjalnej inwestycji do pokoju. Był najbliżej kuchni w rozplanowanym mieszkaniu. </span><br />
<span style="font-size: small;">Tam najważniejszy był biały elegancki piecyk na węgiel, tak zwana angielka. Zamiast blatu cztery otwory różnej wielkości przekryte żeliwnymi fajerkami. Angielka stała na nóżkach lekko na zewnątrz wygiętych, dekoracyjnych. Obok wiadro na węgiel, względnie drewniana skrzynka. Ten pojemnik służył także do wyrzucania palnych śmieci. Zarówno z łazienki jak i z kuchni dym z palenisk odprowadzany był grubą rurą, do otworów wentylacyjnych pod sufitem. Ogrzewanie pokoi zapewniać miały kaloryfery. Powiększanie powierzchni cieplnej prywatnie załatwiano u zaprzyjaźnionego hydraulika. Kilka żeberkach o mniejszych rozmiarach zawieszono w kuchni pod sufitem, obok okna. W kuchni był także żeliwny zlew, wsparty na białej szafce, ukrywającej hydrauliczną infrastrukturę. Pomiędzy angielką a zlewem, wydzielone zostało siłą rzeczy wolne miejsce, oczekujące na zagospodarowanie. Kuchnia podobnie jak przedpokój pomalowana była wapienną farbą. Drzwi wejściowe do mieszkania, nieco solidniejsze, zrobione z grubej sklejki, do wszystkich pomieszczeń znacznie słabsze. Wszystkie pomalowane białą olejnicą. Klucz tylko do głównych drzwi z klatki schodowej, prymitywny z gładkim piórem. Z sugestią, że nie można prościej, drzwi do pozostałych pomieszczeń, wyposażono w aluminiowe klamki i takież ekraniki, bez dziurki na klucz. Centralnie, z sufitów zwieszały się żarówki w małych, kremowych szklanych kloszach, o uproszczonych kształtach florystycznych. Parapety okienne cementowe. Podłogi pokryte zielonym, grubym linoleum, położonym na cemencie. W przedpokoju utwardzona masa brudno szara, jakoby z zaplanowanymi artystycznymi zaciekami. Pomiędzy kuchnią i pokojami drewniane, lekko zaznaczone wąskie progi. Okna, raczej w większości się nie domykały, szyby zabrudzone, pozostawiający trwały ślad, upiornym cementem, pochodzącym z czasów tynkowania budynku. Do każdego lokum przynależało piwniczne pomieszczenie. Nie jakaś kanciapa, ale zamykany boks. Należało tylko założyć kłódkę na szczebelkowe drzwi. Naznosić węgla, na pólkach poustawiać zaprawy a w skrzynce pomieścić ziemniaki. </span><br />
<span style="font-size: small;">Własne mieszkanie, poczucie oszołomienia z nadmiaru szczęścia. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"> <b> </b></span><br />
<span style="font-size: small;"><b>Moja klatka</b></span><br />
<span style="font-size: small;"><b> </b> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Do mojej klatki, Ignacego Krasickiego 13/7 wchodziło się przez dwa stopnie. Mały ciasny korytarzyk. Po prawej zejście do piwnicy. Kolejno siedem stopni do drzwi po lewej stronie. To było mieszkanie państwa Mendyków. On był znanym i cenionym żużlowcem. </span><br />
<span style="font-size: small;">- „Niech żyje Mendyka i jego taktyka”, skandowali fani zgromadzeni na stadionie przy ulicy wrocławskiej, naprzeciwko cmentarza. Teraz stamtąd, z tej najpiękniejszej zielonogórskiej nekropoli wsłuchuje się pan Mieczysław Mendyka, w inne zbiorowe hasła, bez których życie kibica byłoby zbyt ubogie. A trzeba przyznać, że żużel zielonogórski wspomagają najbardziej sfanatyzowani kibice, którzy w sensie dosłownym, są gotowi przelać krew w obronie honoru swojej drużyny. Zapewne na cenę takiego uwielbienia zasłużył sobie mój sąsiad z parteru, zawodnik Zgrzeblarek i Falubazu. W tych klubach był doceniany jako czołowy jeździec zielonogórskich drużyn. Startował także indywidualnie w Mistrzostwach Polski i Złotego Kasku, oraz w rozgrywkach o puchar Polskiego Związku Motorowego. W roku 1968. dostarczył swoim wielbicielom ogrom radości zwyciężając bezdyskusyjnie w turnieju o Puchar Winobrania. Hołdownicy, z plastronami Myszki Miki i Falubazu, przybyli pod okna mieszkania swojego bohatera i przez długi czas manifestowali swój entuzjazm z odniesionego zwycięstwa. Kres zapaleńcom położyła Milicja Obywatelska wezwana przez zazdrosnych, anty sportowych mieszkańców sąsiednich bloków. </span><br />
<span style="font-size: small;">Mieczysław Mendyka urodził się w 1933. w Rawiczu. </span><br />
<span style="font-size: small;">Zmarł 1. lipca w roku 2004. Żegnany był jako pionier żużlowego sportu w Zielonej Górze. Karierę zawodniczą zakończył w 1973.
udzielając się w pracy społecznej, oczywiście na rzecz klubu.
Sąsiedzi nie mieli pojęcia jak długo chorował. Obiegała go żona. Szczupła, delikatnej konstrukcji. Czy pomagały jej córki? To były wtedy jeszcze dzieci. Teraz to bardzo eleganckie kobiety. Ala mieszkająca w Zielonej Górze i Mariola, od kilkunastu lat w Niemczech. Nie zdarzyło mi się z nimi rozmawiać, jedynie, - dzień dobry. Podobnie jak z panią Mendykową. Widzę przez okno jak wolno spaceruje z pieskiem, rasy York, małym hałaśliwym kundelkiem. Daje o sobie znać ilekroć przechodzę koło ich mieszkania. Pieni się ze złości pod drzwiami i gdyby nie piskliwy hałas naprawdę można by się obawiać psiej wściekłości. Dzięki jego czujności wiemy kiedy przychodzi listonosz, aby na półpiętrze wypełnić skrzynki listami i reklamową makulaturą. </span><br />
<span style="font-size: small;">Pod czwórka mieszkają państwo Ksześniakowie z dwójkę dzieci, Markiem i Małgosię. Nasza nieco bliższa znajomość zaczęła się od rozmów na ich temat. Pewnego dnia moja córka Lidia przybiegła do mamy z bulwersującą wiadomością: - Mamo, Marek chciał mnie pocałować. Nawet chciał za to dać mi śliwkę, ale się nie zgodziłam. Ta śliwka mogła być zatruta. Marek i Lilka, chodzili wtedy do pierwszej klasy. Na początku to było, - Dzień dobry sąsiedzie. </span><br />
<span style="font-size: small;">Z czasem pan Marian dowiedział się, że pracuję w Muzeum Ziemi Lubuskiej. Natomiast ja się zdziwiłem, że mój sąsiad w Areszcie Śledczym przeznaczonym dla mężczyzn, podlegającym Okręgowemu Inspektoratowi S.W. w Poznaniu. </span><br />
<span style="font-size: small;">Byłem pewny, że ma jakieś wykształcenie humanistyczne, gdyż interesował się zabytkami i sztuką. Zachodził do mnie z jakąś plakietką z okresu międzywojennego, z garstką niewiele wartych numizmatów, czy z ramą barokową znalezioną na śmietniku. Zapaliło mi się czerwone światełko, gdy pokazał mi serię zdjęć bratających się oficerów niemieckich z czerwonoarmistami we wrześniu 1939. roku. </span><br />
<span style="font-size: small;"> Byłem ostrożny, nie komentowałem, Marian także nie próbował omawiać tej dokumentacji fotograficznej. Zastanawiałem się jednak jaki był cel mojego przyjaźnie zaakceptowanego sąsiada. Znacznie później okazało się, że Mariana tak zaszokowały te zdjęcia, że musiał się z kimś zaufanym podzielić jednoznaczną treścią przyjaźni Niemców i Rosjan, w sprawie gangsterskiego rozbioru Polski. Przyznaję z poczuciem wstydu, że byłem wówczas podejrzliwy. Rozmawiając, dużo później, na ten temat, doszliśmy do wspólnego, z pewną satysfakcją wyrażanego stanowiska: – Stalin i Hitler, za tę napaść na nasz kraj, zostali pokarani przez historię, która nadal ich rozlicza. I tak pozostanie na wieki. </span><br />
<span style="font-size: small;">Wiele godzin spędzaliśmy na rozmowach na różnorodne tematy. Nawet rasowe. Murzynowi zapewne jest przykro kiedy nazywają go czarnuchem, asfaltem, czekoladą, gorylem, razowcem, małpą, czy śmierdzielem, bananem, smoluchem czy murzajem Do końca jednak nie doszliśmy, jak najstosowniej nazywać czarnoskórego bez stereotypowej dyskryminacji rasowej. Może erdalczyk, od czarnej pasty firmy Erdal, brzmi prawie naukowo, albo, - Biały brat inaczej, co jest nieco abstrakcyjne, nie pozbawione jednak dobrej woli. </span><br />
<span style="font-size: small;">W tej sprawie pozostaliśmy ciemni; - jak u murzyna w dupie. </span><br />
<span style="font-size: small;">Doszliśmy jednak do wspólnego niekwestionowanego wniosku. Polak, Niemiec, Ukrainiec, Rusek, przepraszam, Rosjanin, Anglik, Murzyn, Hiszpan, Żyd, Portugalczyk, nawet Grek, Eskimos, czy Ormianin, nawet Murzyn, przepraszam Afrykanin, każdy człowiek niezależnie z jakiej nacji, wymaga szacunku i każdego można
i trzeba traktować po równo, o ile jest człowiekiem i żyje według kategorycznego imperatywu: - Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe. Wówczas nam się żyło zgodnie. Nie było także wśród nas kompromisów, gdyż nie stwarzaliśmy sytuacji, które były by rozbieżne. Nam wystarczyło, że politycy za nas to czynią. Prawie o wszystkich sądy mieliśmy wyrobione, aczkolwiek mało było ocen pozytywnych, negatywne objawiały się w nadmiarze Sądzę że gdyby zapytać kogoś z tak zwanej Młodzieżówki o ocenę naszej postawy, to mogła by ona zawierać się w zdaniu: - Stare pryki absolutnie pozbawieni jaj, postkomuniści, wykreśleni ze współczesnego życia. </span><br />
<span style="font-size: small;">Niezależnie od ocen, żyliśmy sobie w tej sąsiedzkiej Arkadii. </span><br />
<span style="font-size: small;">Z moim ukochanym wnuczkiem chodziliśmy na spacery, na Wzgórze Piastowskie, karmiliśmy wiewiórki a ja coraz częściej
i dłużej siedziałem na ławce odczuwając zmęczenie. Już wtedy powinienem wyczuć, że święty Jan, przestrzega mnie przed moim osobistym Sądem Ostatecznym i przesyła jako znak Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Właśnie już wyruszyli na koniach a czwarty jeździec mówił do mnie: - Chodź, a patrzaj. I widziałem, a oto koń płowy, a tego który siedział na nim, imię było śmierć…</span><br />
<span style="font-size: small;">Teraz sprawy potoczyły się na tyle szybko, aby zdążyć przed galopującym rumakiem. W lipcu 2oo7. roku moja córka Lidia Leońska załatwiła dl mnie miejsce w Prywatnej Lecznicy Certus. Był to pierwszy prywatny szpital w Poznaniu. Certus – znaczy godny zaufania. Przez pięć dni badano moje ciało. Nie tyle dla mnie ile dla rodziny diagnoza była dramatyczna. Do mnie to nie docierało. Byłem wewnętrznie roztrzęsiony, rozchybotany, wiele pytań, same znaki zapytania, bez odpowiedzi. Lekarz, spokojnie, poważnie, tak jak się zapowiada, nadciągającą złą pogodę: </span><br />
<span style="font-size: small;">- Nieoperacyjny złośliwy rak żołądka.. Szpital godny zaufania. Diagnoza nie pozostawiała wątpliwości. Czwarty stopień, ostatnie stadium. Lokalizacja przykra, rakowe komórki podeszły pod przełyk. </span><br />
<span style="font-size: small;">Wieści dla rodziny apokaliptyczne.
Trzy tygodnie później byłem już badany ponownie w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Zanim przystąpiono do operacji trwały przygotowanie pacjenta. Operacja potwierdziła, ż rak okazał się istotnie nieoperacyjny. Pozostały trzy miesiące czasu na pozałatwianie spraw rodzinnych. </span><br />
<span style="font-size: small;">Ze względu na mój wiek, 75 lat było mało prawdopodobne abym przeżył ponowną operację. Moja córka błagała o podjęcie takiej próby: - Ojciec jest bardzo silny i odporny psychicznie. To mocny człowiek, - lamentowała. I tak zdecydowano się wyjątkowo podać chemię z nadzieją na poprawę obrazu krwi. Ten czas to było oczekiwanie na cud. Wnuczek z przyjaciółmi oddali kilkakrotnie krew, córka przygotowała odpowiednią dietę. Wreszcie, ponownie po uciążliwych badaniach, kilkakrotnych prześwietleniach, piciu okropnych płynów, sześciu chemioterapiach, zapadła decyzja. Moja wnuczka pamięta datę dokładnie. Dwunastego stycznia 2008. roku miała studniówkę. Michalinka mówi, że poszła uspokojona, bo była już wiadomość, że dziadek się wybudził. Dano jeszcze chemię osłonowo i jeden z lekarzy poinformował córkę, aby z optymizmem poczekać jeszcze miesiąc, gdyż w tym czasie wiele może się wydarzyć. A tak ogólnie, to literatura przedmiotu mówi, że przeżywalność w tym stanie choroby i w tym wieku, jest do ośmiu miesięcy. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Karta informacyjna leczenia szpitalnego. Oddział Chemioterapii. <i>
Jan Muszyński przebywał w szpitalu od 10 - 03 – 2008 do 12 – 03 – 2008. Leczenie. Chemioterapia – cytostatykami. Przy przyjęciu stan ogólny dość dobry, bez większych dolegliwości. Operowany w styczniu 2008. Usunięto żołądek, w którym stwierdzono pojedyncze ognisko raka…Dobra tolerancja w trakcie leczenia. Kontrola w poradni chemioterapii za 3 miesiące.</i> </span><br />
<span style="font-size: small;">Do szpitala na kontrole już nie pojechałem. W życiu!. Nikt nie jest w stanie tam mnie zaciągnąć. Aby nie było wątpliwości. Lekarze wspaniali, personel bardzo wyrozumiały. Warunki na leczenie stworzono w sposób maksymalny, pożywienie jadalne, nie pozwolono na cierpienie, reagowano na ból pacjentów i w dzień i w nocy. </span><br />
<span style="font-size: small;">Na moim łóżku przysiadła się pani onkopsycholog. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy. Mówiono, że jest tancerką, że prowadzi szkołę tańca. Istotnie, to była piękna i zgrabna kobieta. Milczała długą chwilę: </span><br />
<span style="font-size: small;">- Muszę iść na Oddział Dziecięcy, piętro wyżej. Krótko przed śmiercią dzieci ze zbiorowej sali przechodzą do spokojnego pomieszczenia, w którym otoczeni specjalną, troską odchodzą w spokoju. Teraz muszę odprowadzić tam chłopca, którego długo leczymy, ale bez skutku. Zaczyna się dusić, rak płuc. Mówi ten chłopiec: - Ciociu ja tam nie chcę iść . Przez cały czas byłem grzeczny. Ciociu, proszę. Dzieci czują, że z tego pokoju nie ma powrotu. </span><br />
<span style="font-size: small;">Słuchałem słów terapeutki-psychologa i pomyślałem: -Boże ty mój, ja starzec osiemdziesięcioletni, a piętro wyżej dziecko. To wydarzenie zdemolowało mój optymistyczny stosunek do świata. Poczułem się zawstydzony i postanowiłem, że w szpitalu się już nie pojawię. Wydało mi się odkrywcze, że życie nie jest związane z racjonalnym sensem. To absurd aby taką sytuację akceptować. Tylko tak mogę wyrazić swój bunt. A może to tylko prostacka filozofia udręczonego chorobą? Sam już nie wiem. </span><br />
<span style="font-size: small;">Nieszczęścia chodzą parami. Wielkopolskie Stowarzyszenie Alzheimerowskie we wrześniu 2007 roku wydało Bożence zaświadczenie z rozpoznaniem: - Otępienie o typie Alzheimerowskim. Stopień średni. Pacjentka nie zdolna do samodzielnej egzystencji. Wymaga stałej opieki osób drugich. Proponuję przeprowadzić całkowite ubezwłasnowolnienie pacjentki. </span><br />
<span style="font-size: small;">Dokładnie rozjechany musiałem zbierać się szybko. Świat Bożenki był coraz mniejszy, kurczył się wraz z Nią. A mój się powiększał. Zostałem kucharzem, nauczyłem się obsługiwać techniczne urządzenia kuchenne, robić naleśniki, sałatki warzywne, ale takich placków ziemniaczanych jak Henia, żona Mariana, niestety, nie udało mi się usmażyć. Nie zbliżyłem się nawet do sztuki kulinarnej, którą prezentowali Ksześniakowie. Marian wygrał kiedyś konkurs na najlepsze kwaszone ogórki. Mogłem się przekonać, że był mistrzem, także w różnego typu sałatkach i przecierach pomidorowych. Małgorzata, córka, właścicielka zakładu kosmetycznego, okazała się cukiernikiem, jej babki, pączki, ciastka drożdżowe, nie sposób porównywać do wypieków oferowanych w ekskluzywnych cukierniach. </span><br />
<span style="font-size: small;">Ta gastronomiczna pomoc po chemioterapii była dla mnie błogosławieństwem. Starałem się, z poczucia przyzwoitości, ograniczać te obiady, ale gdzie tam? Marian zawsze znalazł powód aby nas dokarmić. Państwo Ksześniakowie to jedyni sąsiedzi, których odwiedzaliśmy, a gdy córka przyjeżdżała z Poznania byliśmy proszeni na obiad. </span><br />
<span style="font-size: small;">Nauczyłem się opiekować Bożenką. Naprawdę 24 godziny na dobę. Stale byłem nie wyspany, przez to okrągłe czuwanie. Ale spotykałem się z przyjaciółmi, piłem wino, paliłem papierosy. Jednym zdaniem,
prowadziłem naganny styl życia, czym narażałem się córce. Żyłem jako tako, jednak bez poczucia dyskomfortu. Mój optymizm pozwolił inaczej spojrzeć na życie. Poczułem jego smak, doceniłem radość i smutek każdego dnia. Poznałem wartość przyjaciół. </span><br />
<span style="font-size: small;">Aby już nie wracać do sąsiedzkich tematów. Nad nami mieszkali Państwo Hofmanowie. Podziwiałem dwójkę synów, Kazika i Leszka jak grali w piłkę. Była jeszcze starsza siostra, Krystyna. Rodziców nie znałem.Z Krystyną się zaprzyjaźniłem przez permanentne zalewanie naszej łazienki Prosiłem aby sama się przekonała. Oglądała i twierdziła, że to wina Adeemu, bo mimo telefonów nie wymieniają studzienki pod wanną. Mimo takich incydentów pozostaliśmy w dobrej komitywie i Pani Krystyna przychodziła z warzywami z własnej działki. Jeszcze wyżej było mieszkanie wykupione przez wojsko i przeznaczone dla dawnego oficera, którego znałem, przez długie lata tylko z widzenia. Żona pracowała w służbie zdrowia. Ich trójka dzieci. To Andrzej, Bożena i Ewa. Teraz, gdy już jest wdowcem jego córka, wraz z mężem robi zakupy, mocno zaniemógł. Przez wszystkie lata, w naszym pionie, nie popadliśmy, w sąsiedzkie konflikty. Sadzę, że dzieci dawały dobry przykład. Niby razem, a jednak żyliśmy osobno. Jedyny wyjątek to Henia i Marian, nawzajem pilnowaliśmy swoich mieszkań, zachowaliśmy dokumentacje fotograficzną z naszych odwiedzin, a Marianowi dziękuję za wino przy mojej córce, podawane po obiedzie. Lilka jak tylko czas Jej pozwolił, przyjeżdżała, podobnie jak obie dziewczynki, Magdalena i Michalina a także mój pierwszy ukochany wnuczek Mateusz. </span><br />
<span style="font-size: small;">Osobnym tematem jest Ludmiła, córka Dorotki. W grudniu 2012. wyjechała do Londynu. Boże, jak ja teraz to wszystko ogarnę? Z jednej strony zadowolenie, że Ludmiła może realizować swój ambitny program, z drugiej, że zostaliśmy osieroceni, przez więcej niż córkę. </span><br />
<span style="font-size: small;">Ludmiła nauczyła mnie posługiwać się komputerem, była wtedy w czwartej klasie. Babcia zadawała stale pytania: - dlaczego, poco, czemu, aż wreszcie zrezygnowała. Nie mieliśmy pojęcia, ale to były symptomy choroby. Stale się obawiałem, że ten komputer może zostać uszkodzony, aż moja wnusia przejechała rączką po całej klawiaturze, w tę i we w tę, oznajmiając, - cegłą trzeba by go uderzyć. Ten komputer to był przekleństwo dla mnie, albo mi wymazywał, albo się zawieszał, zmieniał też czcionkę, ale wtedy Ludmiła założyła tylko dla mnie Zakład Pomocy Komputerowej na telefon. I ja mając ponad 70 lat nauczyłem się dostatecznie obsługiwać to medium. </span><br />
<span style="font-size: small;">Ludmiła przeszła twórczy okres buntu, Jej mama Dorotka nie zaakceptowała choroby swojej mamy. Jako poetka 9. tomików, poruszała się w rejonach abstrakcji, przedziwnych idei, religii, oraz wiary w moc uzdrawiającą kamieni. </span><br />
<span style="font-size: small;">Zbuntowana wnusia zapisała się do Liceum Medycznego, z programem obsługi ludzi niepełnosprawnych. Skończyła w sposób wzorowy. Intensywnie uczyła się angielskiego. Miała już dobre podstawy, gdyż jej ojciec prowadził szkołę języka angielskiego a Ona wiele razy powtarzała, że poza angielskim jeszcze nauczy się włoskiego, francuskiego i niemieckiego, ale na końcu. Gdy odczułem zawroty głowy postanowiłem oddać moją nową Renówkę, do Jej dyspozycji. Kurs na prawo jazdy zdała w pierwszym podejściu. Nie ma co się okłamywać, z oddaniem samochodu skończył się jakiś etap polegający na wyjazdach z Bożenką bez specjalnego celu. Do Żagania, Kożuchowa, Krosna, albo zwyczajnie, gdzieś do lasu czy nad wodę. </span><br />
<span style="font-size: small;">Ludmiła w sposób fachowy się nami opiekowała Pracowała także, ale nie w swoim zawodzie. Sprzedawała buty. Z Liceum Medycznego dowiedziała się, że do Warszawy przyjeżdża komisja z Londynu w celu naboru młodych ludzi do specjalistycznych placówek opiekuńczych. Namawiałem Ją intensywnie aby spróbowała. Także Pani Profesorka która Ją uczyła, zapewniając, że się zakwalifikuje. Pojechała z duszą na ramieniu, wyposażona w dobre rady i życzliwość. Rozmowy odbywały się w języku angielskim. Podczas przerwy na korytarzu, podszedł do Niej jeden z członków komisji, pogratulował i powiedział, ze była bardzo dobra, najlepsza. </span><br />
<span style="font-size: small;">Istotnie za dwa tygodnie, otrzymała zaproszenie i bilet na samolot. Nie było czasu na płacze. W moim blogu są pierwsze listy od Ludmiłki. Samochód przejęła Jej mama Dorotka. </span><br />
<span style="font-size: small;">Tak to w życiu bywa, dla jednych zaczyna się początek drogi pod górkę, to dla Ludmiłki, dla nas natomiast, to schodzenie po stoku w Dolinę Józefata. </span><br />
<span style="font-size: small;">Zakupy robili: - Marian, Paweł i Staszek. Powoli przyzwyczajałem się do braku Ludki.
Nikt nie mógł zastąpić mnie w czuwaniu nad zmiennością scenariusza zapisanego w chorobie Alzheimera. Gdy Bożenka poruszała się w łóżku, nadsłuchiwałem chwilę i kładłem się ponownie. Gdy coś śniłem sen się nie przerywał. Trwał jego ciąg dalszy, gdy przyłożyłem głowę do poduszki. Na początku sądziłem, że to halucynacja, ale się przyzwyczaiłem. Snów banalnych nie pamiętałem, ale wojenne i okupacyjne jak najbardziej. Przy moim uzależnieniu od grafomaństwa, początkowo zapisywałem, ale absurdalność treści nakazała mi zaprzestać.
<b> </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><b>Klatka się zamyka</b> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<span style="font-size: small;">Mateusz z żoną Asią i najmłodszą wnuczką Michalinką, przyjeżdżali na każde zawołanie. Prawie co tydzień, od piątku do niedzieli, pojawiała się z Poznania Magda. Z pasją robiła porządki, chętnie chodziła po marketach, zapełniała lodówkę. 12. kwietnia 2013. roku w piątek, po południu poszła do Biedronki i Żabki.</span><br />
<span style="font-size: small;">W dobrym nastroju rozmawialiśmy prawie do północy. Rano wstałem, ubrałem się i usiadłem w swoim fotelu oczekując na wyjątkowe śniadanie. Wnuczka właśnie je przygotowywała. Jeszcze coś próbowałem powiedzieć, wykrzyczeć, ale nie zdążyłem. Magdusia mówiła, że posądziła dziadka o marny dowcip, ale zadziałała szybko, zdecydowanie. Za kilkanaście minut była już karetka i po badaniu, przez specjalistę neurologa, znalazłem się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym .Z diagnozą afazja, tego samego dnia, po południu, na własna prośbę i odpowiedzialność, byłem w domu. Magdusia wyjechała i po dwóch godzinach już z Poznania zapytała, czy wszystko w porządku? Po raz pierwszy zwątpiłem w swoje możliwości: - Czy dam radę? Przy tym osłabieniu nóg, przy niepewnym utrzymaniu pozycji pionowej, przy zaburzeniu wzroku, braku równowagi. Co będzie jak się powtórzy ponowna zapowiedź udaru mózgu? </span><br />
<span style="font-size: small;">Nagle poczułem się bardzo samotny, przepełniony lękiem. Co by było gdybym w tym fotelu leżał do wieczora? Kto by się zajął Bożenką. To była panika. Wiedziałem, ze musi ustąpić. Wiedziałem, że trzeba od nowa dostosować się do sytuacji. Nie mogę pozwolić aby stres zadomowił się w mojej głowie. </span><br />
<span style="font-size: small;">Czy czwarty jeździec Apokalipsy się zbliżył na tyle, abym ujrzał jego twarz? </span><br />
<span style="font-size: small;">- …Chodź a patrzaj…a oto koń płowy, a tego, który siedział na nim imię było śmierć, a otchłań mu towarzyszyła. </span><br />
<span style="font-size: small;">Jakiej maści może być koń płowy? Zastanawiałem się i chorobliwie spoglądałem przez okno oczekując takiego właśnie konia. Niestety w Zielonej Górze z moich okien doświadczałem rozczarowania. </span><br />
<span style="font-size: small;">Codziennie telefon od córki z Poznania z informacją, że przygotowuje dla nas pokój z wyposażeniem do wypoczynku, oraz w urządzenia rehabilitacyjne. Orbitek, dwa stopery, rower stacjonarny, oraz łóżko dla Bożenki z elektroniką ułatwiającą pielęgnację. </span><br />
<span style="font-size: small;">Nasz wyjazd został podjęty bez dyskusji. Marianowi, Staszkowi i Pawłowi podarowałem, część obrazów ze swojej kolekcji. Czwartego maja, w sobotę, opuściłem Zieloną Górę, miasto w którym mieszkałem od 1956. roku, bez przerwy do 2013.
</span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-71365705142384514062013-10-29T13:08:00.000-07:002013-10-29T13:37:16.931-07:00Film zrealizowany przez mojego wnuczka Mateusza Leońskiego<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="310" src="//www.youtube.com/embed/rW4ZMlphzng?rel=0" width="480"></iframe></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-32750544884587788452013-10-06T09:30:00.001-07:002013-10-06T09:30:14.881-07:00W słowie kurwa nie ma grzechu<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W Poznaniu skończyła się
dobra pogoda. Już pachnie jesienią. Niebo pociemniało i prawie codziennie
kropi. Wczoraj [niedziela] Lilka wywiozła nas do Kamińska. Było mi kurwa zimno
Staszku ja teraz nie przeklinam. „Kurwa” zadomowiła się na dobre w naszym
języku. W jednym z tabloidalnych czasopism znalazłem niesamowity anons związany
z niejasną wypowiedzią Lecha Wałęsy na temat wspólnej polityki europejskiej.
Uśmiechnięty Hitler trzyma gazetę i mówi: </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- Kurwa, ja już przed wojną o
tym mówiłem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tutaj to słowo zostało
pozbawione profesjonalnego przesłania, także przekleństwa. Stało się
wykrzyknikiem, potwierdzającym z całą mocą rację polityczną, oraz podkreślające
racjonalne myślenie i związaną ze spóźnioną satysfakcją emocję. Słowem,
„kurwa”, stała się uniwersalnym wyrazem nastroju, radości, gniewu zadziwienia,
zaniepokojenia, podziwu, itd. Jako studenci bez powodu wybuchaliśmy śmiechem,
po słowach, - ale idzie, obserwując jakiegoś Bogu winnego przechodnia. Dzisiaj
byśmy mówili, - ale kurwa idzie, ale nie jestem pewny czy śmiech byłby taki
sam? W naszych studenckich czasach „kurwa” to było ciężkie słowo. Nie pamiętam
aby było w użyciu innym aniżeli określenie profesji. Marian Kruczek przytaczał
dialog<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>bezdomnych meneli, którzy tym
słowem potrafili określić całą swoją filozoficznie, rzecz biorąc, egzystencję.
Wtedy to jeszcze były złe słowa, „kurwami” raczej straszono, - ja cię kurwa
zajebię -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na pewno zaś nie wyrażano
zachwytu. Inne czasy, inna gramatyka postępu. Natomiast słuchając naukowych
bredni naszej koleżanki, mogliśmy bez obrazy powiedzieć, - ale to kurwa ambitna
hipoteza. Gdybyśmy natomiast zamienili miejscowniki i powiedzieli, ale ambitna
kurwa, to dopuścilibyśmy się obrazy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Z uznaniem mówię o naszym
koledze, - to jest kurwa najwybitniejszy socjotechnik, jakiego w swoim życiu
zawodowym poznałem. Albo o pięknej kobiecie, - ale kurwa ma ciało! A teraz
przestaw, - ale ma ciało kurwa.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Widzisz
Staszku, że naukowców od gramatyki czeka<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>ciężka robota. Tutaj nawet nie ma co przestawiać. Naukowcy i tak zostaną
naukowcami, mimo, że na to miano wcale sobie mogą kurwa, nie zasługiwać. Takie
kurwa jest życie. To słowo nobilituje postęp. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zupełnie czymś innym jest
słowo „dupa”, które też wdarło się do języka potocznego. Ale często nadużywane,
szczególnie w kabaretach raczej wulgaryzuje, mimo że wywołuje salwy śmiechu.
Wymagająca widownia mało kurwa bywa..</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-4012549775578230462013-10-06T09:28:00.004-07:002013-10-06T09:28:46.320-07:00Na listy czekali telegramów się bali <div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Teraz ludzie nie piszą tylko
majlują. Pamiętam listy, które przychodziły do mojej mamy. Było ich wiele. Mama
lubiła korespondować ze swoimi siostrami, znajomymi z okresu okupacji, z
przyjaciółmi z Piotrkowa Trybunalskiego. Dużo i ciekawie pisała.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">– Leć liściku w drogę, bo ja
iść nie mogę, jak będziesz blisko, to pokłoń się nisko, jak będziesz u proga
pochwal Pana Boga. Ta prośba była gotowym wstępem, firmowała papeterię. Potem
następowało kanoniczne, kierowane od nadawcy do <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>adresata: <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">-
U nas wszyscy zdrowi, czego wam z całego serca życzymy. </b></span></div>
<h3 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 16.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;">Teraz przesyłano najważniejsze wiadomości: -
Muśka się ocieliła, cielak ładny i zdrowy, Pieśku skręcił nogę, bardzo mu
spuchła. Halinka jest zaręczona z Walerym, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>co go znasz, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>plotkują, że jest w ciąży…- dalej szły istotne
informacje, dotyczyły krewnych oraz znajomych. Dawniej czekano na listy, ale
telegramów się bano. Najczęściej donosiły o nieszczęściu. Leszek, najstarszy brat
Bożenki był w wojsku. Rano ostry dzwonek i dziwny dekoracyjny telegram,
dostarczony przez żołnierza. Pochmurny i skupiony zasalutował: </span></h3>
<h3 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 16.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;">- Wiadomość od dowództwa. </span></h3>
<h3 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 16.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;">Moja teściowa odebrała z tradycyjnie złym
przeczuciem. Rzeczywiście. Tekst był złowieszczy:</span></h3>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Donoszę, że pani syn w poległej mi
jednostce…Dalej biedna<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>teściowa nie
czytała. Zatoczyła się z bólu i runęła półprzytomna na łóżko. Młodszy brat
Leszka był niemy z przerażenia, sądził, że będzie musiał zastąpić nieboszczyka,
dwie siostry żałobnie beczały. Wreszcie teść powrócił z pracy. Jako maszynista
pierwszej klasy był bardziej <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przytomny,
ale teraz, z żałości także zapłakany, postanowił się dowiedzieć nieco więcej z
tragicznego powiadomienia. Przetarł załzawione oczy, wytarł nos i odebrał z
zaciśniętej pieści żony funeralny zapis. Dwa razy przecierał oczy i czytał
pogrzebowe doniesienie, - Donoszę, ze Pani syn w podległej mi jednostce jako
wzorowy żołnierz otrzymał kolejny awans…Teraz, gdy pozbył się cmentarnego
potencjału, zaczerpnął powietrza i ryknął, - Ty, - długo szukał dosadnego słowa.
- Niestety nie znalazł adekwatnego do stworzonej sytuacji, wobec czego także
zaniósł się szlochem, odtajanym z bólu, ale nadal zmieszanym z wściekłością. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-77776872614451913982013-08-24T13:07:00.000-07:002013-09-02T09:42:16.581-07:00List do Jadźki z okazji trzydziestolecia Galerii<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if !mso]><img src="//img2.blogblog.com/img/video_object.png" style="background-color: #b2b2b2; " class="BLOGGER-object-element tr_noresize tr_placeholder" id="ieooui" data-original-id="ieooui" />
<style>
st1\:*{behavior:url(#ieooui) }
</style>
<![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="font-size: 14.0pt;">Droga Jadziu</span>
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Gdybym zaczął od Twojego
Jubileuszu, gratulowałbym dalszych pozytywnych trzydziestu lat, życząc zapewne
zapędziłbym się nawet do setki, oraz zdrowia, zdrowia, przelewając na Ciebie
moje pożądanie. O ile dodam, że mam ponad 80 lat, tego typu postulat jest
zupełnie na miejscu. A więc krótko: - Wszystkiego najlepszego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Jeszcze raz, - Droga Jadziu!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Muszę przyznać, ze twój
telefon nie tylko mnie zaskoczył, ale także wzruszył. Jestem u córki w Poznaniu
ciałem, ale cała duszą nadal w Zielonej Górze. Pogodę zawsze zaczynam oglądać
od „mojego miasta”. Nawet często oznajmiam z satysfakcją, - U nas jest cieplej
jak u was. O! Tutaj często pada, a w Zielonej jest prawie zawsze słonecznie,
oczywiście powietrze czystsze, a niebo bez chmur. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Jak do tego doszło, że jestem
w Poznaniu? Ale ad początku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Całe moje życie zawodowe
spędziłem w Zielonej Górze, przyjeżdżając po studiach na UAeMie w Poznaniu.
Urodziłem się w Gnieźnie. Wielkopolska to jednak wyraźny ślad w moim zapisie
genetycznym. Ponieważ Dziadkowie i Rodzice pochodzą z babimojskiego pogranicza
i urodzili się od zaborem, profesor Wąsicki wywiódł, że jestem Prusakiem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">I jako ten Prusak szczęśliwie
w Zielonej Górze doczołgałem się do emerytury. Chyba postąpiłem w myśl zaleceń
Konfucjusza: - Znajdź sobie pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz w życiu
ani jednego dnia. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Zapewne myśl jest
konfucjańska a forma werbalna przepracowana prze uczniów i myślicieli. Sam
Filozof nie pozostawił żadnych zapisków. Fakt, że tak myślano w latach 551-479
przed nową erą, jest porażającą mądrością. Dla mnie teraz właśnie, u schyłku
życia, nastąpiła ta iluminacja filozoficzna, ta pewność, jako prawda moja
wieczysta, że całe moje życie zawodowe, było w Zielonej Górze, zaplanowane przez
los szczęśliwy. To Miasto mnie ukształtowało, doceniło i wychowało. Żyłem wśród
ludzi, w znakomitej większości pracowitych, generalnie życzliwych, - co dla
mnie ważne, - także tolerancyjnych.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Droga Jadwigo, w tym infrastrukturalnym
klimacie Twoja działalność stworzyła ponad lokalny azyl dla profesjonalistów,
opiniodawców, myślicieli i lokalnych mędrców. Bez zadęcia, z poczuciem wagi i
humoru. A najpoważniej: </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Zielonogórska inteligencja,
właśnie u Ciebie, w Twojej siedzibie, lokalu, Galerii, znalazła szeroką
możliwość działania. Od wystaw, naukowych posiedzeń, merytorycznych spotkań
fachowców, specyficznych konkursów, aż po literacki kabaret.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Przyznaję, że także
prowadziłem indywidualne spotkania seminaryjne ze starszym ode mnie kolegą, oficerem Wojska Polskiego,
podejmującego prace magisterską na Wyższej Szkole Pedagogicznej. On uczył mnie
życia, a ja tylko metodologii pracy naukowej. Istotny w tym lokalu był także
bar. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Osobnym, doniosłym działem,
to prace związane z ekspozycjami </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">i upowszechnieniem sztuki, nie
tylko lokalnych artystów. To szeroki temat wymagający dotarcia do dokumentacji
i bazy źródłowej. Mam takie poczucie niespełnienia, że nie podjęto pracy
magisterskiej o kulturotwórczej roli Twojej Galerii a temat był istotny w
opisywanym kilkakrotnie środowisku plastyków. W każdym razie, nadal nieopracowana
naukowo przestrzeń, czeka na socjologa kultury, historyka sztuki, a ze względu
na czas działania, także politologa.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Jadwiga, Jadzia, nie! Tylko
Jadźka ze swoim wszechstronnym działaniem istnieje w świadomości społecznej nie
tylko Zielonej Góry. Zapracowałaś na to: - U Jadźki!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">I z okazji trzydziestolecia
niech sens tego Jubileuszu trwa jak najdłużej. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Jadźka!. Zaczynałaś na
parterze, teraz jesteś znacznie wyżej. Może tę kamieniczkę odbudują dla Twojej
Galerii?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Powracam do postawionego
pytania. Jak do tego doszło, że jestem w Poznaniu? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jezus Maria! Pomóżcie abym się ponownie nie
zapędził w dygresje.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Moja Bożenka od wielu lat
dziwnie się zachowywała. Moja córka poszła na wykład wybitnej lekarki,
neurologa. Po pewnym czasie ze zdumieniem stwierdziła, że pani doktor mówi o
naszej mamie. Otępienie starcze, tak my sądziliśmy, a okazało się, że to
Alzheimer. Boże, od tego nie ma ratunku. Zostałem kucharzem, nauczyłem się
prać, robić uczciwy porządek, myć okna, wycierać kurze, a co najważniejsze dbać
o higienę Bożenusi. I gdy jakoś ten czas emeryta został z sensem
zagospodarowany, bez pomocy osób trzecich, nagle grom z ciemnej przepaści.
Okazało się, że mam trzy miesiące życia. Złośliwy, nieoperacyjny rak żołądka.
Leżałem w szpitalu i jakoś absolutnie nie przejmowałem się dramatyczną, w
dosłownym sensie, diagnozą lekarską. Może miałem za mało wyobraźni? W panice
wśród lekarzy krążyła moja poznańska córka. Wyżebrała chemioterapie. Facetom w
tym wieku nie chętnie podają. Uznali jednak, że jestem psychicznie odporny i
dali brawurową dawkę. Sześć razy powtarzali i wreszcie młody lekarz zadecydował
o kolejnej operacji. Zabiegu nie pamiętam, ale chemię, kurwa będę pamiętał całe
życie. Wróciłem, dosłownie jako wrak totalny do Zielonej Góry, ale według
zapewnień cudotwórców w białych kitlach, bez raka toczącego moje grzeszne
ciało. Jadziu, przysięgam, nie miałem siły odkręcić plastykowej zakrętki na
mleczku do kawy. Drętwiały mi nogi, mrówki „zapierdalały” po dłoniach do tego
stopnia, że nie byłem pewny utrzymania filiżanki. Jednak mimo potłuczonych
naczyń nie zgodziłem się na żadną pomoc I tutaj okazali się przyjaciele. Mój sąsiad
z piętra niżej, nie tylko dostarczał mi prasę, ale dosłownie żywił. Marian
Krześniak mówił, że żona przygotowała poczęstunek dla Bożenki, bo Ją polubiła
już dawno. Przy okazji kilka placków ziemniaczanych więcej…Oj, rosołu się
zrobiło za dużo…Jasiu spróbuj, to Małgorzata upiekła, Ona lubi słodkie ciasta i
nie wie czy są dobre…Te ogórki sam kisiłem i wygrałem konkurs na najlepszy
smak, twardość i kolor…</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">- Marian, błagam, przestań,
zajrzyj do kuchni, jaki zrobiłem obiad! Jak nie przestaniesz to nie będę z Tobą
rozmawiać o żużlowcach, zacznę kląć na Falubaz i źle życzyć drużynie
koszykarzy, niezależnie od wyników, - Marian, Marianinie bez habitu, błagam…
skazujesz mnie na bulimię, rozregulowałeś mój system trawienny… Nieco pomagało. Jednak nie zupełnie!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Oprócz Mariana zakupy robili,
Paweł Trzęsimiech i Staszek Kowalski. Oni stali się dla mnie najwyższej rangi przyjaciółmi. Ich troska o mnie i Bożenkę, po dzień dzisiejszy jest dla mnie powodem do wzruszeń. Wysoko ich oceniam gdyż znają mój
metabolizm. Wpadała także moja siostra i szwagier z piwem. Realizowałem
scenariusz opieki nad Bożenką z coraz lepszym samopoczuciem, gdyż Bożenusia
przeszła falę agresji, uspokoiła się i w tych okolicznościach przyrody, prawie
pogodzeni z losem, żyliśmy sobie, - tylko dla siebie w poczuciu pogodzonej
samotności. Bożenka wymaga uwagi przez całą dobę. Chodziłem niewyspany i lekko
się zataczałem. Ale, co tam! <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Nie mówię o intuicji, ale
prosiłem wnuczkę, aby przyjechała, która z własnej inicjatywy często wsiadała
do „super ekspresu Poznań Zielona Góra”. Przyjechała w piątek po południu. W
sobotę z dobrym nastrojem usiadłem w wygodnym fotelu i nagle świat zawirował.
To był udar mózgu. Efektem była afazja. Utraciłem mowę, zdolność poruszania rękami
i nogami, nastąpiły uderzające zawroty głowy. Nie mogłem wstać ani się
porozumieć z wnuczką. Magdusia myślała, - „kochany dziadeczek się wygłupia”. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Okazała się bardzo dzielną,
kompetentną i upartą. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Pogotowie przyjechało
wystarczająco szybko. Stan nie zdołał się utrwalić. Jeszcze tego samego dnia
wróciłem do domu, na własną prośbę i odpowiedzialność. Teraz dopiero ogarnęło
mnie przerażenie. Afazja to jest zapowiedź udaru, może nastąpić w każdej, najmniej
spodziewanej chwili. Myśli były natrętne, wypełnione niemożnością zapanowania nad
sytuacją i treścią o pogarszającej się w czasie sytuacji, pamięć zmącona i
stale jeszcze nie sprawna. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>To nie był
strach przed nagłą śmiercią, tylko przed wyobrażonymi realnymi, pogłębiającymi
się dramatycznymi kłopotami. Gdyby nikogo nie było w domu? Bożenka nie jest w
stanie zatelefonować, wezwać pomocy, jedynie, co potrafi, to otwierać drzwi.
Telewizja i gazety donoszą o złodziejach wykorzystujących niemoc staruszków.
Napięta uwaga męcząco, eksploatowała ten temat </span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Córka zadecydowała, - Nie ma
alternatywy, zabieram was do Poznania. Tatulku, szykuj się do drogi. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Teraz w Zielonej Górze
pozostały groby ojca i siostry. Sprowadziła Ich prochy z gnieźnieńskiej
metropolii moja siostra Maria Czarkowska, która także tutaj zamieszkała.
Pochowaliśmy także na pięknym cmentarzu przy wrocławskiej, nasza mamę pod płytą,
- Grób Rodziny Muszyńskich. Czułem się kustoszem tych mogił. Powinnością jest
być tam gdzie nasi umarli. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Droga Jadziu, </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">kończę ten przydługi list,
dziękują równocześnie, że się do mnie<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>odezwałaś. Nie czuję się na wygnaniu. Lilka stworzyła nam znakomite
warunki. Oddała do naszej dyspozycji jeden pokój, z urządzeniami do
rehabilitacji. Bożenka nawet nie zauważyła zmiany miejsca. Jest nadal pogodna i
rozmawia ze sobą w lustrzanym odbiciu.. Ja się czuje po drugiej stronie lustra.
Jestem już stary. Pożyłem ostro, w sposób niepodległy, w tej mojej kochanej
małej ojczyźnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14.0pt;">Do Zielonej Góry przyjechałem
w roku 1956. a
opuszczam „moje miasto” w roku 2013. Gdy wyjeżdżałem na dobre z Gniezna,
poszedłem do Parafii, aby wykupić sobie miejsce na cmentarzu. Tam były groby,
mojej siostry i ojca. Sam zaprojektowałem prosta płytę nagrobną, z napisem, -
Grób Rodziny Muszyńskich. Opłaciłem miejsce dla mnie, co mi się wydawało cezurą
kosmiczną, do roku 2015.<span style="mso-spacerun: yes;"> To już niedługo! </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-69452950052744286822013-07-31T08:11:00.003-07:002013-07-31T08:11:25.982-07:00Moje opisanie fortunnego zatrudnienia<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Znajdź sobie pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz
w </span></i><span style="font-size: 16.0pt;">życiu<i style="mso-bidi-font-style: normal;"> ani jednego dnia.</i> Tak prawdopodobnie powiedział Konfucjusz.</span>[551-470]<span style="font-size: 16.0pt;"> Prawdopodobnie, gdyż nie pozostawił źródeł pisanych. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Mam powody aby się z tym
poglądem zgodzić. Nie mogę okresu w Zielonej Górze, a więc całego mojego życia
zawodowego potraktować inaczej, aniżeli fascynującej przygody, obdarowanej
przez los, szczęśliwie dla mnie wybrany.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Mogło być różnie, ale zawsze
praca była wielką przygodą i radością. Zarówno w Komórce Konserwatorskiej jak
w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Lubuskim Towarzystwie Naukowym, czy
ostatnie, dwadzieścia lat w Muzeum Ziemi Lubuskiej. Aby jednak nie było tak
landrynkowato muszę odnotować także kilka dramatycznych incydentów.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Przeżyłem właśnie w Muzeum
dni przykre. Oczywiście na pierwszym miejscu kradzieże wśród kierowniczego
personelu. Tego nie sposób zapomnieć, podobnie jak kontekstu historycznego
umożliwiającego ten proceder. Kradzieże dokonywane pod „nadzorem” oficjalnego
opiekuna z bezpieki.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><br />
Innym zmartwieniem, które mnie dotknęło, dzisiaj zaliczane do decyzyjnych
absurdów PRL-u to polecenie Vice przewodniczącego WRN, - Edwarda Hładkiewicza,
aby zabrać węgiel z Muzeum, bo z powodu mrozu w zimie, jest potrzebny w
szpitalu. My kupowaliśmy węgiel w maju, czerwcu i lipcu, według przydziałów.
Okazało się, że lepiej po znajomości sięgnąć do zapasów idiotów wierzących w
jakiś zanikowy porządek w kraju, gdzie zaradność, znajomości i spryt odgrywały
zasadniczą rolę wśród decydentów sprawujących władzę.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><br style="mso-special-character: line-break;" />
<br style="mso-special-character: line-break;" />
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dosyć o tych przykrych przygodach
ze złymi ludźmi -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>o tym, co
zapamiętałem, po wielu latach, - jako trwały ślad,- jak wyryte i niezniszczalne
grafity na mojej pamięci. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W tym zapisie wspominam<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„jak rosłem w siłę i żyło mi się dostatniej”?
w zawodzie, czyli w urzędniczym życiu historyka sztuki. Zaraz na wstępie muszę
zaznaczyć, że nie byłem przygotowany do pełnienia funkcji merytorycznej,
dyrektora placówki muzealnej. Administracji się nie bałem, mój pierwszy
Pryncypał, Mistrz, Prestidiwigator, Wódz, Szef, - Klemens Felchnerowski, dał mi
szkołę przydatną w całym życiu, - jak się poruszać, -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z dobrym skutkiem, -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w skomplikowanej sieci urzędniczych
przepisów, zazwyczaj rozmijających się i nieprzystosowanych do ochrony dóbr
kultury, mimo doskonałej w tym zakresie<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Ustawy o Ochronie Zabytków.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Za to należy się Jemu
„Ławeczka”. Za malarstwo, i owszem, za uczciwą, w trudnych czasach, mądrą,
odważną, politykę konserwatorską, jak najbardziej, za doktrynę, ideologię,
koncept, pomysł z teorią stworzoną przez Niego, jako kopoizm,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jezus Maria! niekoniecznie! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Z taką świadomością, w
połowie lat 70. ubiegłego wieku, przystępowałem do pełnienia funkcji
najważniejszego urzędnika. Mimo to pewne przedsięwzięcia dotyczące prezentacji
sztuki współczesnej, stały się dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Dzisiaj się
zastanawiam jak uczciwie o tym<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>wspominać. Zapewne to nie był wynik uniwersyteckiej wiedzy. Prędzej
nieświadomość w założeniu, jak to się dzisiaj określa, projektu, ale z
poczuciem poprawności logicznej, intuicyjnie przeczuwalnej, uzasadnionej, ale
niekoniecznie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wytłumaczalnej. Szerszej
jednakże aniżeli akademickie przesłania. Zdolnej jednak do zwerbalizowania,
wyjaśnienia i udokumentowania w zapisie, czyli z<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>próbą, nie zawsze udaną, zracjonalizowania
intuicyjnego przeczucia. Nieuświadomiona zdolność, oraz znajomość i zmienność
rozwoju sztuki, szczególnie od czasu impresjonizmu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jak się dzisiaj okazuje,
często sprawdzona, w sensie dosłownym, </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- boska wręcz intuicja, bez
zaangażowania i ocenzurowania myśleniem racjonalnym. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Społeczne zainteresowanie
sztuką, na początku mojej pracy, tego doświadczyłem, - było, dokładnie rzecz
ujmując, - ubogie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Właśnie w takich
„okolicznościach przyrody” przeżyłem kilka muzealnych przygód, doznając
działania sztuki w ekspozycjach, które zapisały się trudnym do wymazania, tatuażem
w części mózgu odpowiadającym za emocjonalną pamięć,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Boże Ty mój, bez konkretnych
przykładów to może być odczytane jako rojenia paranoika.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Poprosiłem aby wyszukano płaszczyznę śniegu
bez śladów ludzkich stóp. W drodze do Świdnicy, na łagodnym stoku opadającym do
drogi, na białej przestrzeni zamkniętej czarnym lasem, ustawiliśmy rzeźby
Józefa Cyganka. Wyglądały tak, jak gdyby próbowały opuścić uwięzienie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Trzeba znać twórczość
Artysty, aby uwierzyć, że właśnie te „odnajdywane” w lesie dzieła stworzyły
przejmujący, mroczny klimat: - Najświętsza Maria Panna, Jezus Chrystus,
człowiek zamieniony na siedzisko, ptak ze złamanym skrzydłem, oracz zmagający
się z pługiem, pomylone drzewo rosnące z bolejącymi, chorobliwie pokręconymi
rękami-korzeniami, próbujące wczepić się w niebo…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dzieła sztuki, których
Artysta „nie stworzył a odnajdował”, próbowały odzyskać wolności, uchodząc z
ciemnego lasu. Wyobrażenia istot fatalnie zdeformowanych przez<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>środowisko, dotknięte ręką artysty
odnajdowały godność i człowieczo-boską rangę. Uczestniczyłem w tym misterium z
poczuciem łaski. Głębokie,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>abstrakcyjne
cienie rzeźb, na bieli śniegu, przy zachodzącym słońcu, zamieniały i wypełniły
realność wydarzenia w surrealny klimat. Rozpacz, że ponownie nie potrafimy tego
spektaklu<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>powtórzyć. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Józek uściskał mnie. Na moim
policzku poczułem Jego łzy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Leszek Kania, - „Encyklopedia
Sztuki Lubuskiej”, znawca prądów i kierunków we współczesnym myśleniu
plastycznym, może określi, nazwie tamto nasze działanie. W tej śnieżnej
przestrzeni, nie tylko rzeźby czuły się zagubione.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Geologia. - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Tylko tyle wiedziałem, że to nauka o ziemi. W
rozmowie z geotechnikiem dowiedziałem się o odwiertach geologicznych,
pionowych, poziomych a nawet kierunkowych. Historia ziemi: </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- otwarta księga. Kluczem -
geologia inżynierska.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W zaciemnionej sali ustawiono
las odwiertów o różnej wysokości </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">i grubości. W gablotach
ekspozycja dotycząca badań na Ziemi Lubuskiej, z perspektywą osiągnięć, oraz
pełna dydaktyka muzealna. To był ukłon w stronę geologów, którzy znając nasze
zamierzenia wybrali odwierty pionowe, różnej wysokości, o zróżnicowanym
kolorze, w sposób odmienny, absorbujące światło. Od ciemnych, szarych,
przeźroczystych, z pasami biegnącymi spiralnie z góry ku podstawie, o
zróżnicowanej kolorystyce. Geolodzy, współorganizatorzy wystawy, wykazali dużo
dobrej woli do naszych zamierzeń, ciekawi także ostatecznego efektu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Sala jasna, to gabloty. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W mrocznej, ekspozycja
pionowo ustawionych odwiertów, oświetlona, w różnym natężeniu, skierowanymi
promieniami światła, ukazała cud ziemi. Zatrzymano w kamiennych słupach, w
setkach tysięcy lat liczoną historię. Obraz fascynujący. „Zamrożone” niczym
żona Lotta, kamienne kolumny, stworzyły świat nienasyconego podziwu wizualnego.
Ukamienowany zachwyt wydobyty światłem.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Filozoficzne poznawanie praw tworzących<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>przez tysiąclecia obraz wszechświata. Iluminacja. Geotechnik wynikami
swojej pracy zezwolił podjąć próbę potwierdzenia, że planeta Ziemia, była i
jest pełna życia i woli twórczej. Nie jestem na tyle ograniczony, aby nie
widzieć kosmicznego porządku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Z<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Andrzejem Gordonem, zielonogórskim plastykiem
z Gorzowa, od samego początku było nie tak. Jeszcze nie myślałem o Muzeum a
Jego obraz kupiłem do sali konferencyjnej Lubuskiego Towarzystwa Naukowego. Na
tle graficznie potraktowanej Katedry gorzowskiej, z lewej strony, siedzą trzy
skulone „Panny z Awignon”. Obraz zazwyczaj był kontrowersyjny, ale zawsze wyjaśniany
z szacunkiem przez Rektora Hieronima Szczegułę, podczas posiedzeń Prezydium
LTN. Gdy zostałem zatrudniony w Muzeum, szybko się zaprzyjaźniliśmy. Gdy
postanowiłem wydać katalog autorski o pracach Andrzeja zaproponował abym pisał
do Niego, do Gorzowa listy a On na każdy odpowie odpowiednim rysunkiem, „bo nie
lubi i nie umie pisać listów”. Tak się stało. Jego katalog został szybko
rozgrabiony. Jego dzieła wiele mnie nauczyły. Pozwoliły mi poznać samego siebie
i to bez taryfy ulgowej. To był dla mnie wstrząs. Nie wszystko tym słowem mogę
powiedzieć. Wiele razy piliśmy za dużo, gadaliśmy bez umiaru i sensu.
Stwarzaliśmy dramatyczny i bez perspektyw obraz świata. Spotkania w pracowni
Stefana Słockiego, zamienialiśmy na dyskusje wzmacniane alkoholem i przerywane<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>rzutkami do tarczy z wyobrażeniem złych
ludzi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Z Jego prac w naszym Muzeum
powstała znakomita kolekcja. Stworzyliśmy wystawę trudną do ponownego
odtworzenia. To był, w sensie dosłownym, wyczuwalny ale i nieuchwytny, klimat
sakralny. Nawa główna stworzona z brytów luźno zwisających. Trzy boczne aneksy
z każdej strony sugerujące zamknięte kaplice. Niejako na ołtarzu centralnym
obraz kobiety ekstatycznie cierpiącej. W bocznych „ołtarzach” sensualne
wyobrażenia kobiet. Głęboka erotyka, piękno i brzydota idące w parze,
cierpienie i rozkosz wypełnione nagimi torsami i mocarnymi udami. Wyobrażenia
kobiet bez twarzy, bez rąk i stóp. Obrazy w gamie ugrów jasnych i brązów.
Tkaniny w zwiewnym, głębokim, ciemnym fiolecie. Nawę główną tworzyły pasy,
prawie przeźroczyste. Te bryty poruszane wiatrem wentylatorów, odsłaniały i
umożliwiały chwilowy wgląd w boczne aneksy. Jedna z piękniejszych i udanych
mrocznych wystaw. Absolutnie poruszająca realizacja przewidziana impulsem
emocjonalno-intelektualnym. Dlaczego robiła takie wrażenie? Trudno mi
zdefiniować racjonalną odpowiedź. Nie wiem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Do Muzeum przychodzono z
różnymi propozycjami. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wielkie chłopisko, naciskał
aby wygospodarować małą salkę, taki stały kącik na wystawę Synów Pułku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Interesant z propozycją
wystawy starych aparatów fotograficznych z opcją, zakupów, staroci, dzisiaj
mało atrakcyjnych. Może nawet zaproponować wymianę starej marki na sprzęt
bardziej nowoczesny.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>To się opłaci
Muzeum!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Teraz musi być nazwisko, ze
względu na doniosłość propozycji.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">MZL zaszczycił radny wielu
komisji Pan Podbielski. Minister Spraw Zagranicznych przychylił się do Jego
propozycji i wstępnie przyznał 40 tysięcy złotych na prace organizacyjne.
Pieniądze zostaną przelane na konto Muzeum, po wykonaniu prac o których On
osobiście<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>poinformuje Ministra. Mamy
natychmiast zebrać dokumentację techniczną Ściany Płaczu w Jerozolimie.
Następnie przystąpimy do wzniesienia takowej w skali jeden do jeden w Zielonej
Górze. Turyści z Niemiec, Francji, oraz Krajów Beneluksu, a także inni zainteresowani
z Basenu Śródziemnomorskiego, będą przyjeżdżać do Zielonej Góry aby odprawiać
przy wzniesionej ścianie modły. Do naszego miasta jest znacznie bliżej jak do
Jerozolimy i to się opłaci zarówno turystom jak i miastu. Ponieważ doniosłość
propozycji była dla mnie nie do ogarnięcia poprosiłem mojego zastępcę, vice
dyrektora Stanisława Kowalskiego, aby wysłuchał polecenia, gdyż ja mogłem
czegoś nie pojąć, a może nawet nie ogarnąć rozumem. Niestety z miny Kowalskiego
wynikało, że propozycja jest także nie na Jego intelekt. I tak z winy tępych
muzealników, oraz braku ich kompetencji, zmarnowano cenną inicjatywę i nie mamy
Ściany Płaczu. - Nie czas żałować róż gdy płoną lasy!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Gdy obejmowałem stanowisko
odpowiedzialnego urzędnika w Muzeum, zainteresowanie sztuką współczesną<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>było nikłe, a często twórców obrażano a ich
dzieła wyśmiewano. „Owoc” Domańskiej -Bortnowskiej, doczekał się agresji
fizycznej a także poezji byłego Ormowca, Zdzisia P. humorystycznej jako, że
kamienna dupa to była skrzydlata metafora.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zmienili ten czas pogardy do
współczesnych dzieł, kustosze sztuki współczesnej. Widzę trzech wybitnych
kuratorów, przyjaciół artystów, wymagających od siebie, podnosząc równocześnie
poprzeczkę w prezentacji, nawet trudnych twórców.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Leszek Kania, Twórca Galerii
Nowy Wiek w Muzeum.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wojciech Kozłowski, dyrektor
Biura Wystaw Artystycznych.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Joanna Wallis, która
tytaniczną pracą zapewniła sobie uznanie ogólnopolskie, jak Jej, wymienieni
wyżej, znakomici koledzy. Twórczyni galerii w Instytucie Sztuki naszego
Uniwersytetu. Najpierw doktorat z nauk humanistycznych, następnie magisterium z
historii sztuki, a także tytuł dyplomowanego bibliotekarza. Instytut Sztuki
zgromadził i wzbogacił tworzoną, przez kilka lat bibliotekę.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Merytoryczne przygotowanie
kuratorów, szacunek do Artystów, ekspozycje na wysokim poziomie, zapewniły
wysoką rangę także instytucją w których pracują, stając się ich<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>reprezentacją. Kuratorzy zmieniają stosunek
społeczeństwa do sztuki współczesnej, są bowiem na miarę artystów. Efekty, na
które pracowano, kilka lat, dokonują się w świadomości społecznej a w sposób
odczuwalny wśród młodzieży. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Istnieją w Zielonej Górze już
liczne<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>miejsca prezentacji sztuki
współczesnej. Chwała wszystkim zaangażowanym w tę działalność. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zasługi niepowtarzalne w
środowisku plastyków zielonogórskich a szerzej wśród Lubuszan spełniła i nadal
jest czynna Galeria Pro Arte. .Jestem z jej działaniem związany od momentu
powstania. Adaptacje kamieniczki na pracownie plastyków i salę
ekspozycyjną<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przygotowywał Tomasz
Florkowski, ze względu na jej zabytkowy charakter wytyczne do projektu
opracowałem osobiście, z polecenia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Liczne
wystawy, osobiste kontakty, dyskusje, zawieranie środowiskowych znajomości.
Zaangażowane i życzliwe kierownictwo Galerii, porządek w ekspozycji, troska o
jakość i ranga wystaw, zasługuję na najwyższą ocenę środowiskowej instytucji
kulturalnej. Lokalizacja Pro Arte okazała się w układzie staromiejskiego Rynku,
nadzwyczaj cenna podkreślająca rangę centrum miasta z urokliwą, a zarazem
reprezentacyjną historyczną mieszczańską architekturą. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Na zakończenie nie sposób
pominąć doniosłej roli Muzeum Ziemi Lubuskiej podkreślając zdolność i
profesjonalizm w prezentacji sztuk od akademizmu, z kontemplacją piękna,
paradygmatem sztuki klasycznej, po popkulturę. Dyrektor Andrzej Toczewski z
młodych pracowników stworzył zespół realizatorów różnego typu ekspozycji, dział
audio i kapitalny dział promocji, wspomagany rzeszą
współpracowników-asystentów. To wszystko jest współczesne, elektroniczne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Staram się kurwa być
współczesnym uczestnikiem w odbiorze akcji i wszelkiego rodzaju sztuk.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Muzeum Ziemi Lubuskiej jest
wporzo<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ziom<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jan<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-5158823804599525632013-06-16T11:49:00.001-07:002013-06-16T11:49:37.114-07:00List do Szwagra<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 18.0pt;">„Co się nażyłam…”</span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Fragmenty wiersza
Agnieszki Osieckiej</i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co się nażyłem, to się nażyłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co się napiłem, to się napiłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co wymarzyłem to moje!…</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co pogubiłem, to pogubiłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">a co znalazłem to moje!</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co przegapiłem, to przegapiłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">a co zrobiłem, to moje!...</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Myśmy żyli jak na wietrze,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Myśmy żyli niezbyt grzecznie,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Myśmy żyli niebezpiecznie,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">ale jak!...</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co nawarzyłem, to nawarzyłem,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co naprawiłem, to moje!</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co zapłaciłem, to zapłaciłem,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co przebaczyłem, to przebaczyłem,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">A co pamiętam – to moje</span></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">Drogi Szwagrze, moja najbliższa
rodzino!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">Czytając poezję Osieckiej,
doszedłem do wniosku, że muszę dokonać pewnego wyboru z jej wiersza, „Co się
nażyłem”, gdyż w sposób uniwersalny pasuje do naszych życiorysów. Opuściłem
słowa, „Co przetańczyłem, to przetańczyłem”. My przecież nie „tańcory”.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">Teraz wracając do „moja
najbliższa rodzino”. Facet poszedł do lekarza, a ten zapytał, - Kto z rodziny
chorował na tę pana przypadłość. Facet po zastanowieniu głębokim wykrzyknął
radośnie. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">- Szwagier. Lekarz jednak nie
był życzliwy, gdyż oznajmił, „szwagier to nie rodzina”. Jędruś, dla mnie
niezależnie od opinii lekarza jesteś najbliższą dla mnie rodziną. Mam w dupie
genetykę.</span><br />
<span style="font-size: 16.0pt;">Pozdrawiam całą rodzinę z wyboru serdecznego.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 106.2pt; text-indent: -106.2pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">PS. Szanowny Szwagrze, tekst
ten zmodyfikowany, napisany do Ciebie, z tego powodu, że bardzo pasują do
siebie nasze życiorysy. „A co pamiętam to moje” – pogrubione przeze mnie.</span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-56462052061445445672013-06-15T15:00:00.000-07:002013-12-21T04:58:19.252-08:00Niebo gwieździste nade mną a kategoryczny imperatyw we mnie [o nie jest kradzież, tylko zapożyczenie frazeologiczne]<span style="font-size: 16.0pt;">Na inkrustowanym stole, a
jakże zabytkowym, bardzo współczesna, także wytworna butelka. Tak na oko, na
pewno nie mniej aniżeli, litrowa. Przy stole Józek i ja, na razie potencjalni
konsumenci, ale za chwilę już nie potencjalni, co spowodowało twórczą
atmosferę. Powstała i rozwinęła się radosna wizja.</span><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Najważniejsze, aby zdobyć
odpowiedni kamień. Musi być dosyć pokaźny a równocześnie łatwy do toczenia. - To
kwestia Józka, a moja, - to da się załatwić, gdy obejmowałem ten stołek, to
jeszcze był w Muzeum Dział Przyrodniczy. Z licznych żwirowni zwoziliśmy
wyjątkowej urody kamienie. Możesz sobie wybrać w kolorze i wadze. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ustaliliśmy, korzystając z
modnej logistyki, że kamień będzie toczony z ulicy Wrocławskiej, od miejsca
gdzie jest zakręt, w najwyższym jej wzniesieniu, w kierunku do Zielonej Góry,
po prawej stronie, poboczem. Wybrany głaz zawieziemy muzealnym żukiem na
wybrane miejsce. Powiadomimy o przedsięwzięciu redakcję Gazety przez jej
kierownika Działu Kulturalnego, Henia Ankiewicza –Antabatę, z którym obaj
byliśmy zaprzyjaźnieni.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Butelka jeszcze do połowy
była napełniona.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W Gazecie ukazał się artykuł
w sensacyjnym tonie o człowieku, który już drugi dzień toczy do miasta ogromny
kamień. Tajemnicza sprawa. Nikt nie może udzielić na ten temat informacji a
toczący milczy i nie odpowiada na prośby o wyjaśnienie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">To już piąty dzień tej
niesamowitej męki donosiła Gazeta. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Teraz będzie znacznie
trudniej. Do tego czasu było nieco z górki a teraz szosa się wznosi, dość znacznie,
dostrzegalnie. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wczoraj był dziennikarz z
Rozgłośni zielonogórskiej w towarzystwie znanej Carycy reportażu, ale utrudzony
tym kamieniem, tylko spojrzał na kobietę, nawet lekki uśmiech zagościł na jego
obliczu, ale niestety bez jakiegokolwiek słowa. Wczoraj wieczorem dwie znane
dziennikarki z Gazety, doniosły butelkę, co prawda mało wytwornego wina, które
nie zostało przyjęte i znowu - efectus nulus. W godzinie południowej pani
prowadząca warsztaty dla młodzieży w Biurze Wystaw Artystycznych, przybyła pod
kamień z grupą młodzieży i wygłosiła prelekcje na temat happeningu i performensu.
Młodzi pytali czy mogą uczestniczyć w dziele twórczym, ale niestety nie
uzyskali przyzwolenia.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wczoraj rano pojawiła się
grupa starszych pań, które przywiódł do kamienia ksiądz proboszcz. Po krótkiej
modlitwie i żarliwym skupieniu oznajmił, że nie zna, co prawda człowieka, ale
jest pewny, że to jest grzesznik, w ten sposób właśnie odkupujący swój, zapewne
ciężki grzech śmiertelny. O Jezu, może kogoś zamordował, jęknęła jedna z nich.
Potem odmówiono kilka zdrowasiek a dwie panie odśpiewały na głosy pieśń nabożną.
Gazeta donosiła także, że znalazł się zatroskany gospodarz, oferujący za darmo
przewiezienie kamienia wozem na gumowych kołach. Znalazł się niestety także
sutener, który przyprowadził Córy Koryntu korzystając ze stałego tłumu przy
kamieniu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Z prelekcją naukową wystąpił
znakomity historyk Paweł Trzęsimiech, którego wykład o kamiennych krzyżach,
pomnikach przeszłości, wzbogacił słuchaczy cytatem „Do mitów należy zaliczyć
pokutujący powszechnie pogląd jakoby ongiś winowajca własnoręcznie odkuwał
krzyż” i jeszcze wyraził pogląd, że to, co się dzieje na naszych oczach to jest
współczesna wypowiedź artystyczna a nie ekspiacja za grzech popełniony przez
twórczą wolę artysty. Podobnie jak nie wszystkie kapliczki należy uznawać za
próbę wyłgania się od odpowiedzialności za zły czyn popełniony przez fundatora
miejsca kultu. Artysta nawiązuje to tej tradycji, która ma wielkie znaczenie do
poznania mentalności twórców kamiennych symboli, których znaki zarosły dziś
trawą zapomnienia w sensie dosłownym i metaforycznym. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ze szpitala, od ordynatora
neurologa, siostry przyniosły na plastykowych tackach placki ziemniaczane z
cukrem i śmietaną. Kilku meneli narzucało się z piwem. Pojawił się także
sprzedawca lodów. Duży pies chciał powąchać kamień, zapewne, aby się pod nim,
albo na nim, podpisać.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Z Poznania przybyła telewizja,
a <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>krakowskie „Życie Literackie”
delegowało, nie bez powodu, swoich przedstawicieli z działu publicystyki,
reportażu i poezji. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jak zwykle, nieprofesjonalna
nasza policja, na sygnale podjechała pod kamień. Zażądała dokumentu
określającego tożsamość, – tak donosiła Gazeta – od krakowskiego profesora
Józefa Marka. Cenionego w polskiej sztuce malarza, rzeźbiarza, rysownika,
medaliera, dysponującego najwyższymi odznaczeniami ze Związku Polskich Artystów
Plastyków, laureata wielu nagród, autora licznych ekspozycji krajowych i zagranicznych
a także tomików poetyckich poświadczających tożsamość wrażliwej natury, tego z
takim trudem i uporem polskiego robotnika toczącego nie kamień, a los
człowieczy. Utrudzony, ubrudzony, doszczętnie złachany, ledwie trzymający się
na nogach bohater naszych czasów. Tacy ludzie tworzą tradycje i folklor swoich
małych ojczyzn.Tak wzniośle napisała Gazeta i jeszcze wystosowała apel, ale już
nie zbyt byliśmy w stanie określić, jakiej treści.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Następnego dnia sprzątaczka:<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Mogę sobie zabrać tę butelkę? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">I jeszcze jedno szefie. Czy
ten klamot ma tu leżeć między kieliszkami?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-66755375024717739062013-06-15T14:18:00.001-07:002013-12-21T04:55:54.405-08:00Nie ironicznie piszę a serio wspominam<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">360 miliardów lat temu To byłaby dobra rada</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Starość się Panu Bogu nie
udała – to było wypowiedziane przez Józefa Marka z goryczą – bez wykrzyknika
czy znaku zapytania. I stworzona została pociągająca wizja. Jak przystało na
artystę plastyka, rzeźbiarza i poetę – wizja może nieco abstrakcyjna, co nie
znaczy pozbawiona marzycielskiej realizacji?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dla Pana Boga wszechmogącego
nie byłoby to żadną trudnością wyjść naprzeciw zrealizowania tej wizji. Nie wiadomo
czy nie wpadł na taki pomysł czy miał kiepskich doradców. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Człowiek gdyby nieodwołalnie
postanowił kopnąć w kalendarz, odwalić kitę, kojfnąć bezdyskusyjnie,
ostatecznie przenieść się na łono Abrahama, winien mieć szansę, aby się wznosić,
w sensie dosłownym, wbrew prawu ciążenia, wolno ponad padół ziemski, coraz
wyżej i wyżej lekceważąc grawitację planety. Byłby coraz mniejszy, - dosłownie
bez żadnych aluzji, po prostu tak by go widziano z ziemi. Byłby coraz mniejszy,
aby wreszcie jako świetlisty punkcik zginąć w czeluściach bezdennych, - w
sensie wyliczeń - galaktyk w kosmosie. Mogliby nawet być świadkowie tego
opuszczania planety-ziemia. Jednak byłby raczej zalecany spokój i cisza wręcz w
uszach dzwoniąca. Zapewne w kosmos wstąpienie, byłoby zakłócone nie odpowiedzialnym
zachowaniem lamentującej żony, może kochanki albo nawet konkubiny. Tej
ostatniej zapewne byłoby łatwiej znieść udział w imprezie, jako że zbyt długo,
w jej mniemaniu ją zwodził. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tak powinien Pan Bóg
zarządzić a nie obdarowywać tych, co stworzył na podobieństwo swoje, różnymi
plagami transportowymi przez Jeźdźców Apokalipsy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Koniec, żadne ale, czy
przecinek, tylko kropka i ferig.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Józek! Pomysł kapitalny. Jestem
szczerze zachwycony. Komuniści, wszyscy postkomuniści, a także ci, co tęsknią
za PRLem, wraz ze swoimi sentymentalnymi wspomnieniami mogli by się kolportować
22 lipca we flagowe święto PRL. Dla 99% pozostało by Wniebowstąpienie, ale
mniejszości zapewne wybrały by inny termin.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jak każda wielka koncepcja i
ta koncepcja będzie miała zwolenników i wrogów. I mnie dorwał ten dylemat, ale
myśl mi się splątała i skierowała mnie w rejony Słownika ortograficznego, a
dokładniej w rozdział XII, Znaki interpunkcyjne - a jeszcze dokładniej, w
przecinek oraz pytajnik.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wszyscy umrzemy, bez
pytajnika, to znaczy bezapelacyjnie to napisałem. To, po co pytajnik?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>O tutaj on jest na swoim miejscu, bo jest to
pytajnik zastosowany zgodnie z polską interpunkcją.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wszyscy umrzemy, to nie jest
pytanie a zwrot retoryczny a może być przerobiony na pytanie retoryczne. Czy wszyscy
umrzemy? Tutaj pytajnik jest słusznie zastosowany, chociaż dosyć dolegliwie
zastosowany, jako że odpowiedź może być bezapelacyjna a pytajnik, stosujemy w
tym wypadku zamiast kropki. To po co ta kropka? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie, Józek nie, galaktyczny wizjonerze, na mnie
już najwyższy czas w kosmos!?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Piesek przy rzeźbie [tytuł nieco ukradziony Nobliście]
</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">To był widoczek! Oleńka i
Józek siedzieli pod prowizorycznym daszkiem ratującym ich od upału a u ich stóp
leżał mały wielo,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- może sześcio - rasowy kundelek patrzących na
nich jak na cudowny obraz, spodziewając się cudu. Pracowali w skansenie w
Ochli. Rzeźbiarze i ten wesoły, ale nieco namolny piesek. „Rodzina” to trzy
postacie. Ojciec najwyższy, twarzą zwrócony ku matce, tylko nieco niższej i
dziecko, nieco ponad połowę wzrostu rodziców. Byliśmy tam codziennie i
codziennie ten piesek nie był zadowolony z naszych wizyt. Ale suki syn, bo to
był pies, przestał na nas warczeć, jedynie szczekaniem, </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- z czasem przyjaznym-
oznajmiał, że oto znowu przybyliśmy. Kiedy dzieło zostało skończone, Artyści
opatrzyli spracowane i miejscami okaleczone dłonie, powstał dylemat, - a co z
pieskiem? Może u was? Nie zabraliśmy go od razu. Dopiero po tygodniu pozwolił
się zanieść do fiata. Początkowo na nasz widok, nie szczekał, ale krył się.
Piesek jak piesek. Zawsze mieliśmy jakiegoś kundla w rodzinie. Ten był jednak
naznaczony wyjątkowymi umiejętnościami i wybitną indywidualnością. Parę razy
znikał na kilka dni, ale panie z obsługi muzealnej w Ochli zawiadamiały. -
Panie dyrektorze, pana piesek siedzi pod tą wielką rzeźbą tych Państwa z
Krakowa, po południu przyszedł, a poprzednio tak jakoś w nocy. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pojechaliśmy, piesek chętnie
coś przekąsił, chętnie wsiadł do fiata i wysłuchał: - Ty gnojku, nie myśl, że
będę po ciebie przyjeżdżał, to jest ostatni raz, zapamiętaj to sobie.
Zdechniesz z głodu, już teraz by ciebie artyści z Krakowa nie poznali, tak
schudłeś podły gnojku. Czym teraz tak śmierdzisz? Śmierdzisz jak skunks, w czym
się tym razem gnojku wytarzałeś?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pewnego dnia wyszedł na
spacer z córką i nagle zaczął się oddalać nie zważając na prośby, aby powrócił,
ani na głośny bek córki. Taki gnojek! Pytałem telefonicznie czy siedzi pod
Markami? Ale nie siedział. Nie to nie, gnojku głupi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">„Tablic orientacyjna”.
Wspaniała w swojej wymowie praca. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Na ekranie słowa i luźne
litery. Przed tablicą Artysta-twórca. Własne spodnie, buty, marynarka i
kapelusza na głowie. Głowa, która jest rzeźbą-portretem Józefa Marka. Obok
puste krzesło, dla ciebie człowieku zbłąkany, przed „Tablicą”. Ułóż coś
sensownego z tej ojczystej rozsypanki.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Panie dyrektorze – pewnego
dnia telefon – z portierni. Koło „Tablicy” siedzi jakiś pies. Oczywiście ten
sam kochany gnojek. Nauczył się podróżować autobusami, do Ochli pod rzeźbę
przyjeżdżał, kiedy chciał do Muzeum, kiedy miał humor składał wizytę w domu.
Robił to coraz mniej chętnie, jako, że był kąpany, czego nie lubił, mało, nie
lubił, nie znosił. Wizyty, aczkolwiek przez córki oczekiwane, były coraz
rzadsze. W muzeum się do gnojka przyzwyczaili. Polubili nawet pieska.
Meldowali: - Panie dyrektorze wysiadł na przystanku przy dworcu, albo, - Panie
dyrektorze wysiadł przed Komitetem Wojewódzkim i szedł pieszo prosto do Muzeum.
Aż wreszcie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Minął tydzień, dwa a gnojka
ani widu ani słychu. Córki przestały wreszcie beczeć, tylko prosiły: - Tata
zadzwoń do Krakowa, do Państwa Marków. Może już doszedł?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-70339330145265651412013-06-15T14:15:00.001-07:002013-06-16T11:43:40.134-07:00List do Staszka Mojego Serdecznego Przyjaciela<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="mso-margin-bottom-alt: auto; mso-margin-top-alt: auto; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"> Wielce Kochany Wujku Staszku</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">W Poznaniu, Lilka i wnuczki urządziły mi sanatoryjne
wnętrze na światowym poziomie. Mam nawet własne stałe biuro do pisania. Bożenka
elektryczne łóżko. Kurwa, jaki wypas? </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Mateusz zainstalował nowoczesny komputer, który dla mnie
ze względu na skok cywilizacyjny, stał się niepojętym, samodzielnym światem. Co
za skok? Od paździerzowego Gomułki. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„Jak ten czas
szybko leci”. Teraz trochę refleksji nad czasem związanym z wiekiem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Absolutnie, dogłębnie byłem przekonany, że dawniej, to
znaczy aż do przejścia na emeryturę, miałem na wszystko więcej czasu. Potem ten
czas zaczął się obkurczać. Nie nadążałem z przeczytaniem Gazety. Pojawiły się
jakieś dodatki. Najpierw je odkładałem do przeczytania na później. Ale tych
szpargałów było coraz więcej. Rosły lawinowo. Odkładały się w jednym miejscu.
Potem rozlazły się na licznych meblach. Potem zajęły część podłogi. Potem
parapety okienne. Potem zalegały na pralce, na lodówce, na mikrofali, w
ustępie. Potem rozkładały się na łóżku. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Oj nie! Dupa zimna. Na nic nie mam czasu. Grzęzawisko
papierowe jak tsunami. Zalało, zatopiło. Właściwie to nic nie przeczytałem,
Przeglądałem, odkładałem, zaczynałem od ostatniego akapitu. Gówno wiedziałem,
wracałem do pierwszego wiersza. Znowu sraczka tematyczna. Okazało się, że
czytam stare numery, ale nowszych nie mogłem odkopać. Jezus Maria! Jaki ten
czas okrutny na stare lata? Na nic nie zezwala, pędzi jak? No, kurwa jak? O!
Aby było kulturalnie. Jak spłoszone konie z obrazu Brandta, przed stadem
zgłodniałych wilków. [a jeszcze dochodziły tygodniki, było ich tyle, że
nie mogłem udźwignąć, wyrosły z różnych opcji w wieżę Babel]. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nagle i niespodziewanie córka dała dwie książki.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Aleksander Jerzy Wieczorkowski. Mój PRL</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Hanna Bakuła. Druga Dal. Nowe listy do Agnieszki
Osieckiej</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nagle się okazało, że mam czas na czytanie. Dziękuję
Autorom, dziękuję z całego serca. Przywrócili mi poczucie czasu i ukazali
bezradność starego durnia, który nie może pojąć, że niestety nie daje rady, ale
nie przestał próbować. Zupełnie jak w tym ruskim dowcipie…ale próbować trzeba.
Kanieczno!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nie poddawałem się. Czytałem;
- Życie na gorąco, Wróżkę, Gwiazdy, Vivę, Pani domu, Tinę, Naj, Show, jakieś
niezbędniki inteligenta i coraz bardziej czułem dyskomfort intelektualny, czyli
kretyniałem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Odrzuciłem także szmatławe
Fakty i powoli zaczynam pracować naukowo, w oparciu o metodologię gluzmatyczną,
wynalezioną w Muzeum zielonogórskim, przy ulicy Szkolnej, przez naukowców
poznańskich. Przewodził znakomity filozof Włodzimierz Ławniczak. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Oto nieśmiałe próbki.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Geneza i rozwój banału
egzystencjalnego; - „Jak żyć”?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Obywatel skurwiel uprawiał
paprykę. Zatrudniał na umowach śmieciowych absolwentów wyższych uczelni. Nagle
przestał płacić. Wobec tego inżynierowie i magistrzy, a nawet jeden doktor z socjologii,
wkurwieni na skurwiela, zorganizowali sympozjum naukowe, poczym plantatora
rzucili na glebę, ostrą paprykę przecięli wzdłużnie, oraz siłą fizyczną w
kiszce stolcowej umieścili. Dupę rozrywało, bolało niemożebnie przy sraniu a
został kapitalistą z powodu zmiany ustroju. To są koszty transformacji,
przekonywali politycy. Uwierzył argumentom, ale jak żyć z papryką w dupie.
Wobec tego politycznie wystąpił i zapytał Premiera – Kak żywiot job waszu mać.
Jako patriota pytanie zadał w języku ojczystym. Jednak!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">A ja pytam ; - Jak żyć bez
pomidorów malinowych Wujka Staszka? Jak żyć bez truskawek Wujka Staszka? Jak
żyć bez malin Wujka Staszka?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jak żyć bez
prawd generalnych i poczucia humoru Wujka Staszka? Jak bez Staszka?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Kto mi odpowie? No, kurwa kto? Pytam
kategorycznie. Tylko kompetentnie i to szybko. Mam mało czasu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Powstanie porzekadła z męskim
nabiałem w tle.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Chłop ze ściany wschodniej,
mimo wszystko, postanowił powiększyć<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>swoje klejnoty. Przywiązał do przyrodzenia używane końskie podkowy, w
liczbie sztuk cztery. Przymocowywał je pod lustrem wody, rzemieniem z końskiego
bata. Pełna konspiracja w gaciach. Zadowolony wyszedł z bajora. Rzemień wysechł
i wieśniak nie mógł rozplątać zaciśniętego na czuja, węzła. Jego niegdyś, mało
przeciętny zaganiacz, umknął jak spłoszony ptaszek, gdzieś pod wyleniałą
strzechę. Moszna dyndała zaś na wysokości kolan. Niewinne dziecko krzyknęło, - „ale
jaja”. Okrzyk powtarzany przez polityków, </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">a nawet elitarne damy,
zbanalizował się, nie przymierzając jak słoneczniki Van Gogha. Ilościowe
nadużycie, estetycznych zjawisk</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">i rozkosznych przeżyć, nawet
powszechnie akceptowanych, nie przynosi pozytywnych rezultatów. Tak jest na
przykład z onanizmem. Katechetka twierdziła, że to ciężki grzech skutkujący
wyniszczeniem grzbietowym??? Młodzieniaszki poczuły się zagrożone. Postanowili
porzucić fantasmagorie seksualne, godząc się nawet na grzech śmiertelny,
przechodząc jak najszybciej, do kopulacji w realu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ksiądz na lekcji religii, już
w gimnazjum, dawał przykład jakiegoś chłopca, który umierał w chlewie
opuszczony przez najbliższych, w towarzystwie zwierząt hodowlanych, w
chłopskiej zagrodzie, w gnoju i znoju. Powiało grozą. Ale, co tam.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Staszku, komputer to jest
fascynująca sprawa. Mateuszek podłączył go do Internetu i mogę rozmawiać…gówno
tam będę rozmawiać, ale fakt, że mogę nawet z Alaską, jest dla mnie miarą
słuszności obalenia komunizmu w ZSRR, mimo przodujących tam odkryć naukowych.
Związek Radziecki przoduje, - Zabierając głos w jakiejkolwiek sprawie nasz
przyjaciel z Uniwersytetu poznańskiego Geniu B. historyk, niczym Marek Porcjusz
Katon, wypracował w innych czasach inną, nie mniej pokojową, frazę. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nikt nie może zaprzeczyć, że
właśnie tam wynaleziono dupę. Mówi się powszechnie; - dupo Wołowa, a także
schody, - klatka Schodowa. Radio to nie Marconi, tylko Popow, a parowóz to
chłopi na Uralu. Urodzony w kurnej chacie na Ukrainie największy teoretyk
teorii samorództwa, Trofim Łysenko, krzyżował wszystko, co partyjne sumienie
przewidywało dla dobra narodu. Tak pędził z tym krzyżowaniem aż zapętlił własne
nogi i nie mógł się odeszczać. Ziemia okazała się dla tego intelektualisty nie
lekka. Gdyby się domyślił, że ma prostatę to mógłby się skrzyżować ze słoniem
albo hipopotamem. One to maja gruczoły krokowe! Nawet gdyby przeżył, to zapewne
nadal nie mógłby być pochowany na cmentarzu Nowodziewiczym obok Chruszczowi i
Wołoszywowa.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Czuwa nad tym szkoła
rosyjskiej genetyki, z cieniem zamordowanego w Łagrze Nikołaja Wawiłowa.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Mnogo tych uczonych, deska
Klozetowa, sowa Pójdźka, waga Waginy, kalesony, Kolesowa, który przechowywał w
nich przed caratem słynny nóż Kolesowa. Coś tak jakoś?. Ale nie jestem zbyt
pewny. Zresztą pierdolę tych uczonych, nie w sensie dosłownym, ale <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>używam tego wulgaryzmu w formie metafory
lingwistycznej. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Natomiast kilku letni okres
oczekiwania na telefon graniczy z trudną </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">a jednak absurdalną prawdą.
Pięć lat czekałem na telefon, który jako woj. Konserwatorowi należał się z
urzędu. Założyli telefon towarzyski z adwokatem bo nie było wolnej linii. Co za
horror, ale przynajmniej zwracali się do mnie, - Panie mecenasie. Po kilku
moich prawnych wykładniach mecenas płakał i prosił abym udawał niemowę. Na
kolanach wybłagał pocztowców, wspomógł żebractwo żywą gotówką i mnie odcięli.
Wreszcie koleś z Gniezna ważny naczelnik wyraził żal, że tak późno się do niego
zgłosiłem. Postawił dwie wódki, ja uregulowałem, a technicy w tym czasie
założyli mi telefon podobny do małej szubienicy, działający raczej regularnie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Teras na kolanach trzymam
płaską klawiaturę, jestem podłączony do Internetu, rozmowę z Tobą z komórki,
mam możliwość przez pendriwa połączyć z tabletem multimedialnym, mogę meilować,
googlować, esemesować, a nawet na laptopie usadzić koleżankę</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i odbyć z nią ciekawą przygodę. Wstyd w tym
wieku mieć takie arcy katolickie, w sensie grzeszne, myśli. Ale to nie wynik
sklerozy! Ani demencja. Po prostu okruchy pamięci.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kochany Staszku, znam to
tylko ze słyszenia. Moje wnuczęta albo maja komórkę przy uchu albo gadają do
ekranu i coś zapisują. Słyszałem, że zostało powite niemowlę z kometką przy
uchu. Ja napisałem „z komórką”, przysięgam. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wiesz, że jestem zdolny i
inteligentny, to i podsłuchiwać potrafię. Stasiu, jeszcze muszę Ciebie
poinformować, że ten komputer to mądra bestia. Gdy popełnisz błąd to podkreśli
na czerwono i będzie czekał aż poprawisz. Dlatego analfabeci mogą pisać,
bezbłędne ortograficznie, książki.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tak myślę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jaki
na przykład, do przytoczonego przykładu dać przykład? - aby był przystępny i
miły. O już mam! Coś co Ciebie w życiu mogło spotkać. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jesteś zakochany i jeszcze
stale jesteś pod jej fizycznym urokiem,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">a ona mówi; - pocałuj mnie w
dupeczkę. Gdy napiszesz dupeczke komputer podkreśli tę dupeczke na czerwono.
Wtedy wyklinasz „e” i wpisujesz „ę”. I tutaj komputer zaklepuję tę, jakże
pozytywną w samej rzeczy koncepcję.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ale chwilami komputer jest
tak mądry, że aż głupi. Poprawia twoją romantyczną subtelną myśl na pospolitą,
przyziemną relację. Kiedyś wykasował w całym tekście Bożenkę na Bożenę
pozbawiając w korespondencji ciepła. Nie chciałem werbalizować mojego
autentycznego głębokiego uczucia, aby sobie nie pomyślała. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Może być jednak jeszcze mniej
delikatna ingerencja.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Gdyby Paweł napisał wzdycham
do Pawłonóżki, poprawił by go na zdycham. Mnie - obsrywam politykę poprawił na
obsrałem, co nie jest zgodne z czasem. Obsrywam to jest czas ciągły. Obsrałem,
to czas przeszły dokonany. Gdybyś Ty Staszku napisał, że nie oddasz piędzi
ziemi z Twojej działki, - poprawka - pięści. Od kobiety Pawełkowi się obrywa, a
nie, że kobieta mu urywa, Albo; - Paweł, co jest dla tego estety emocjonalnego
zrozumiałe, nie chodzi na spacer z kaszalotem tylko, według komputera, z
kaszlem. Co za dramatyczne, szpitalno-medyczne zniekształcenie sensu? Paweł!
Jaki kaszel?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ale oto i przykład na
zagubienie, albo bezradność komputera.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Na ważnym stanowisku, w
zarzyganej mieścinie, pracował w aparacie towarzysz Hój<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>[kurwa, nie poprawiaj na zbój, ma być huj]. W
sprawozdaniach z posiedzeń egzekutywy pisano Chój, [skurczybyk, poprawił mi na
chód, błagam, zostaw bo Staszek pomyśli, że to ja zwariowałem] przez „cecha”.
Życzliwy przyjaciel począł prowokacyjnie ubolewać nad nieżyczliwym sekretarzem
podstawowej komórki partyjnej, dopuszczającego w wizji, zmianę godności
skromnego Hója., ale on tylko zamachał rękami i oznajmił, - chód [pierdolony,
znowu poprawił, ale się domyślisz jak miało być] mu w dupę. W tej mało
taktownej, reakcji fonia i tak pozostała. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nie należy jednak lekceważyć
żadnej głoski. Staszku, oto drastyczny przykład, że się tak naukowo wyrażę, -
In loco [głowy bym nie dał].</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Do Izby Adwokackiej w
Zielonej Górze weszła panienka i oznajmiła, - Ja do pana mecenasa Hoja. Wtedy
podszedł do niej wytworny pan papuga i przedstawił się, - To mnie pani pożąda.
Jestem Kotas. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Niby zwyczajne
nieporozumienie. Jednak zaciążyło na życiu emocjonalnym panienki na długi okres
czasu. Nie mogła dopełnić orgazmu. Gdy już prawie dochodziła przypominała sobie
tego Hoja na którego nakładał się Kotas. To ja wytrącało do tego stopnia z
gimnastyki seksualnej, że pozostawała bez szczytowej satysfakcji erotycznej.
Dopiero terapeuta z hipnozą, zrobił jej kilka seansów i powrócił sens życia,
likwidując za każdym razem, coraz węższe pasemko pamięci. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Staszku, - jak się
czuję?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Odpowiadam. - Bywało lepiej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Poważnie: - nagłe występujące
zawroty głowy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-tab-count: 2;"> </span>-
niepewny chód</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-tab-count: 2;"> </span>- zaburzenia widzenia </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- zwłaszcza jak występuje w jednym oku</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- niemożność utrzymania równowagi<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Drogi Staszku, wypisałem
objawy ostrzegawcze udaru mózgu. Wszystko to posiadam.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pozdrowienia dla rodziny i
Twoich przyjaciół, gdyż Twoi wrogowie są także moimi.</span><br />
<br />
<span style="font-size: 16.0pt;"><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></span><br />
<span style="font-size: 16.0pt;"><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;"><b><span style="font-size: 18.0pt;">„Co się nażyłam…”</span></b></span></div>
<span style="font-size: 16.0pt;">
</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;"><i><span style="font-size: 11.0pt;">Fragmenty wiersza Agnieszki
Osieckiej</span></i></span></div>
<span style="font-size: 16.0pt;">
</span><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">…</span></i><span style="font-size: 16.0pt;">
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co się nażyłem, to się nażyłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co się napiłem, to się napiłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co wymarzyłem to moje!…</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co pogubiłem, to pogubiłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">a co znalazłem to moje!</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co przegapiłem, to przegapiłem</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">a co zrobiłem, to moje!...</span></i><span style="font-size: 16.0pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Myśmy żyli jak na wietrze,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Myśmy żyli niezbyt grzecznie,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Myśmy żyli niebezpiecznie,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">ale jak!...</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co nawarzyłem, to nawarzyłem,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">co naprawiłem, to moje!</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co zapłaciłem, to zapłaciłem,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">Co przebaczyłem, to przebaczyłem,</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 16.0pt;">A co pamiętam – to moje</span></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">Drogi Staszku, Czytając listy
Osieckiej do Bakuły i odwrotnie, sięgnąłem po poezję Osieckiej. Nagle zostałem
oczarowany i pełen zachwytu. Nawet się nie posądzałem o taki stan ducha. Co
starość robi za niespodzianki? Postanowiłem się z Tobą podzielić wyborem
ważnych dla mnie wyjątków ze znacznie obszerniejszych wierszy. Aktualność
zawartych w nich treści odnoszących się do mojego życia, pozostawiam Tobie. Tak
uniwersalnie opisać ludzką egzystencję, może tylko ktoś dotknięty łaską Boga.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-tab-count: 6;"></span>Pozdrawiam
Ciebie serdecznie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-61162940539321748302013-06-15T14:11:00.003-07:002013-06-15T14:11:46.873-07:00List do Pani Zosi K. pracującej jako wolontariuszka w Zielonogórskim Hospicjum<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wielce szanowna Pani Zosieńko</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jesteśmy już prawie miesiąc w
Poznaniu. Córka stworzyła nam dobre warunki. Bożenka ma własne łóżko na pilota.
Ja natomiast dosyć twardy tapczan. Stworzono mi także prawie biuro. Mam wszystko,
co potrzeba do pisania i drukowania listu do Pani, Droga Kochana Pani Zosieńko.
Jestem ciałem w Poznaniu, ale pamięcią i duszą nadal w Zielonej Górze. Jakie to
silne uczucie, może poświadczyć taki fakt: </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- Pogodę oglądam tylko w
odniesieniu do mojego miasta. 28 05 najcieplej było w Zielonej. Oglądam i
krzyczę do córki, </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Lilusiu, zobacz, że u was jutro chłodniej jak
u nas! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Potem udałem, że to tylko
żart, ale naprawdę to zupełnie byłem pewny, że jestem nadal w Zielonej Górze,
do której tęsknię, mimo aklimatyzacji branej na rozum. Niestety nie ma
alternatywy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Żyję cały czas z objawami
ostrzegawczymi udaru mózgu:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">1. - Chwilami mówię
niewyraźnie, szczególnie przez telefon, gdy bardzo się staram precyzyjnie
wyrazić swoją myśl. Krępuję się z tego powodu. Tylko Pani się przyznaję do tej
słabości.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">2. - Odczuwam wyraźne
osłabienie lewej nogi, cały czas towarzyszy mrowienie i drętwienie, ale już bez
bólu, co było dawniej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">3. - Zaburzenia widzenia w
jednym oku, ale wiem, że to także rodząca się zaćma. W tej sprawie byłem u
okulistki z próbą zamówienia okularów, ale dobrała tylko nowe szkła i zaleciła
poczekać na postęp.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">4. -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Występujące zawroty głowy, często bardzo
silne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">5. -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Niepewny chód oraz trudności z utrzymaniem
równowagi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">6. -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Niemożność chwilami utrzymania równowagi. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ja już w Zielonej Górze mówiłem do przyjaciół,
- poczekajcie aż uchwycę pion. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pani Zosieńko, jestem pogodny
i ani mi w głowie zamartwiać się z tego powodu. Piszę dosyć dokładnie, bo cenię
Pani kompetencje i żywię wielki szacunek do Pani wrażliwego serca.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pani Zosieńko musze Pani
donieść, że jesteśmy wszyscy zaskoczeni dobrym samopoczuciem Bożenki. Ma apetyt
dobrze się czuje w nowym otoczeniu i znalazła sobie zajęcie. Otwiera szafy z
lustrem w środku, ustawia do lustrzanych drzwi i ma trzy kobiety do rozmowy. W
zależności od kąta lustra, bardziej lub mniej z profilu a sama jest en face.
Potrafi długo z tymi kobietami rozmawiać, uprzejmie, przyjaźnie, coś objaśniać,
a nawet wszczynać kłótnie i się obrażać. Mam wrażenie, że jest zadowolona. Ta
choroba czyni Ją bezproblemową. To wielkie szczęście, ale dla mnie dramat.
Teraz robię przerwę. Jutro będę pisał dalszy ciąg naszej banicji. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Przerwałem o godz. 2, 30 bo
wychodziłem z Bożenką, potem już nie miałem siły powrócić do pisania. Po jakimś
czasie opuszcza mnie uwaga i muszę się bardzo skupić, aby nie robić błędów.
Teraz jest godz. 23. Bożenusia śpiewa i rozmawia. Tak będzie z pół godziny.
Potem wychodzi i chętnie maszeruje, ale nie mogę na to pozwalać, gdyż poczyna
chować różne przedmioty, małe i duże. Dzisiaj odnaleziono w łóżku Bożenki
torebkę Magdusi. Dziwne, ale nikt nie zwrócił uwagi, kiedy to zrobiła. Cały
czas próbuje coś przechować w dłoni. Wpadliśmy na pomysł, aby jakiś gadżet
stale nosiła w zaciśniętej pięści. I jakoś to zdaje egzamin. Uprzednio niczego
nie chciała pokazać, ani oddać. Teraz pozwoli sobie wyjąć z dłoni, z tym, że po
myciu, na przykład rąk, natychmiast oddajemy. To są takie drobne wynalazki na
Alzheimera. Całe szczęście, że Bożenka nie gustuje w niemieckich militariach,
na przykład w granatach.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Cały czas przebywamy w pokoju
oddanym do naszej dyspozycji. Jeszcze nie byliśmy, jak to się mówi, na mieście.
Lilka proponuje abyśmy pojechali do Kamińska. [Od rana do wieczora]. Jak na
razie przeciwko planom wystąpiła pogoda. Dzisiaj i wczoraj padało w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Poznaniu i Zielonej Górze. Tylko z
meteorologią jest jak z politykami. Nie sposób wierzyć. Wicher „dmie kędy
chce”. Politycy „dmą” frazesy i kłamstwa, aby pozyskać ciemny naród, czyli
elektorat. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jezus Maria, odebrało mi
rozum i zapędziłem się w politykę. Pani Zosieńko, proszę wybaczyć to chwilowe
zaćmienie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kończę, aby ponownie nie
przepraszać. Aha, córka planuje wyjazd do Zielonej. Oczywiście, że powiadomię
wcześniej abyśmy się mogli spotkać, a ja się nacieszyć, jak Pani Zosieńka mówi,
pogaduchą.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Do
zobaczenia. Życie to walka z nadzieją w tle.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Jan Muszyński</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-69733947855199908732013-05-03T10:00:00.000-07:002013-05-03T10:00:23.761-07:00Wielce Szanowny Drogi Kochany Tomku<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="font-size: 16.0pt;">Dzisiaj
otrzymałem twoje dzieło, z całą odpowiedzialnością używam tego określenia na
książkę, która jest obrazem duchowego życiorysu człowieka kultury.</span>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tomku,
oczywiście, że tylko do niej zajrzałem i natychmiast się zaczytałem. Aby jednak
coś sensownego napisać trzeba być takim gigantem jak Ty. Twoje szerokie
zainteresowania, właściwie, co ja piszę, Twoje życie realizowane pod takim
szerokim niebem wymaga znacznie szerszego horyzontu aniżeli tego, czym ja mogę
dysponować. Nie piszę tego w poczuciu fałszywej skromności a jedynie zdając
sobie sprawę z mojej niewiedzy wśród tych rozległych obszarów, po których Ty
się poruszasz. Muszę przyznać uczciwie, że najpierw pojawiło się zadziwienie
nad rozległością tematyki a potem pytanie, kto byłby w stanie i jakim pojemnym esejem
podjąć kompetentną próbę oceny pracy obejmującej Twój Tomku, wszechstronny talent.
Zrozumienie rzeczy Twojego świata, opisanego w sposób nowatorski, zarówno pod
względem formy, układu i treści, przekraczają możliwości percepcji
prowincjonalnych czytelników. Co tutaj dużo mówić, trzeba naprawdę wielkiej
wielokierunkowej i w dodatku specjalistycznej wiedzy. Nie wystarczą nawet
najbardziej pilnie odsiedziane akademickie wykłady.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tomku,
jestem już starym człowiekiem, zawróciłem z drogi cmentarnej, nie stać mnie już
na płaskie kłamstwa, tym bardziej, że życie nas wpisało we wspólny pod względem
egzystencjalnym los. Mogę jedynie wyrazić podziw i podziękować Tobie za taki
wspaniały przykład woli życia w twórczej pracy. Największym darem jest
doznawanie piękna w świecie pełnym bólu i złego losu. Ty pokazałeś, że jest to dar,
którym dysponujesz.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Teraz,
co u mnie. Stan Bożenki toczy się według scenariusza zapisanego w podręcznikach
medycyny. Na razie z tej choroby nie ma wyjścia. Jestem wszystkim w domu.
Dramatyzm polega na tym, ze nadzór musi być stale modyfikowany. Nigdy nie
wiadomo co Bożenka schowa, co aktualnie zje, o której zaśnie, kiedy wstanie,
czy noc zamieni w dzień. Jestem jedynym człowiekiem, którego poznaje i któremu
ufa. Na razie nie martwię się na zapas jak to długo potrwa. Teraz jest noc, mam
więc czas dla siebie. Z wielką radością piszę ten list Tomeczku do Halinki i do
Ciebie. Twoje koperty są nawet dziełkami graficznej sztuki, listonosze nawet
się zachwycają. Tomku ja piszę na komputerze gdyż drętwieją mi po chemioterapii
palce i po kilku zdaniach już nie mogę wyraźnie i to w sensie dosłownym, pisać.
Cholernie mi się podoba, kiedy piszesz, że nowotwór nie ma u Ciebie żadnych
szans. Boże Ty mój, gdybym ja mógł z taka wiarą to samo powiedzieć. Jedynie,
czego jestem pewny i co odczuwam z wdzięcznością to przekonanie, że Bóg dał mi
szansę abym mógł się opiekować Bożeną. Na razie nie potrzebuję żadnej pomocy i
tak długo jak będę się czołgał tak długo będziemy razem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pozdrowienia
dla Halinki, Do zobaczenia Tomeczku. Jeżdżę samochodem z Bożenką po zakupy.
Ponieważ znacie nasz stan nie ma potrzeby się krępować. Może jeszcze pogadamy w
Waszej posiadłości.</span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="mso-tab-count: 3;"> </span>Serdecznie
Was pozdrawiam</div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-51735871789725715162013-05-03T09:57:00.001-07:002013-05-03T09:57:45.305-07:00Kak pisać ruczkej czto nie rozwiłaj toporom<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="font-size: 16.0pt;">Pisałem
dla siebie prawie zawsze. Robiłem to na studiach, poza wykładami, potem jako Wojewódzki
Konserwator Zabytków, następnie jako sekretarz Lub.Towarzystwa Naukowego i
wreszcie jako ważny urzędnik w Muzeum. Gdy miałem jakiś problem, albo ciekawy
temat, to się w ten sposób uwalniałem z ciężaru. Przeliczyłem się jako dyrektor
placówki sądząc, że mogą mi skoczyć. I skoczyli. Ogłosili stan wojenny. Były
aresztowania, rewizja, a we mnie ogromny strach, że ponownie do pierdla, gdyby
tylko te moje pamiętniki dorwali. Nie było żadnego świętego ze sfer
politycznych, których bym nie opisał nie bacząc na wulgaryzmy. Mój przyjaciel
Jasiu D. - połączyła nas choroba i wspólny pobyt w szpitalu, - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>który miał wysokie stanowisko w organach
ścigania, - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>poradził, abym zniszczył
swoje kroniki, gdyż ogólnie - tak powiedział - wiadomo, że piszesz w nich
paszkwile. </span>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Istotnie,
tak było. W mojej nowo założonej Kronice na stronie tytułowej grubym mazakiem
napisałem swoje credo. Ciemna plama przeszła na drugą stronę. Nie zwróciłem
uwagi na te zapiski. Dopiero teras je z trudem odczytałem. Ten zapis zapewne
pochodził sprzed stanu wojennego. Niestety, nie jest datowany.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-
Zygmunt M. z KW PZPR: - Kania pije bez umiary. W nocy się dobijał do ambasadora
ZSRR w Polsce. Skandal dyplomatyczny. Gen. Jaruzelski wykorzystuje sentyment
Polaków do munduru. Nie należy ufać Generałowi, gdyż wyrzekł się linii partii.
Socjalizm jest zagrożony.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-
Alfons M. podpułkownik milicji: - Gierek jest zdrajcą narodu. Gdy był w Belgii
został agentem USA. Celowo robił długi, aby uzależnić Polskę od Niemców i
Amerykanów. Gen. Kiszczak zdradza codziennie linie partyjną. Jak milicja się napracuje,
aby zamknąć jakiegoś wroga, to Kiszczak, mimo dowodów winy wypuszcza gon na wolność
i milicja musi na nowo gromadzić dowody. Chodzi o paraliż służby bezpieczeństwa
i milicji.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-
Bolesław Z. podpułkownik SB: - Społeczeństwo Polskie jest zaszokowane i
dotknięte stanowiskiem Papieża za wtrącanie się do spraw Polski. [to było do
mnie skierowane z oczekiwaniem na reakcje. Udałem, że o wizycie od niego się
dowiedziałem].</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-Prof.
Jan W: - Rozmawiałem z Adamem Łopatką i Stefanem Olszowskim. Idziemy w dobrym
kierunku. Spokój jest potrzebny. Co trupom, np.20.tysiącom po wolności?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tylko
tyle się zachowało.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Do
kurwy nędzy! Co teraz?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Strach jak
sraczka. Niby człowiek zdrowy a wypróżniać się trzeba nieco intensywniej.
Radzić się nie ma, komu. Donosicieli wokół, - tych kurwów jak mrówków, -
cytując słowa oblatanego w temacie milicjanta. Zostałem sam z tymi albumami.
Przeglądałem, wyrywałem całe strony, raz trzeźwy, raz pijany, ale to - ni chuja
- gówno pomagało. Panika nadal. Te wpisy zachowane przypadkowo, to mały pikuś.
Dalszych cytować nie mogę, gdyż źródło dokumentacyjne zostało zatopione. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Postanowiłem
wszystko, przechować u przyjaciela. Był wówczas dyrektorem Muzeum w
Międzyrzeczu. Zapakowałem cały wysiłek intelektualny, w liczbie trzech. Kronik,
do bagażnika. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Od
kochanej Baśki Fijałkowskiej, pani dyrektor Wydziału Kultury WRN, dostałem
delegację, okryłem nieprawomyślne albumy urzędniczą makulaturą i dalej w drogę.
Panika jednak narastała, ale w innym wymiarze, bo już mniej egoistycznym. Czy
mam prawo narażać Staszka? Co on mi kurwa zawinił?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Przed
mostem w Cigacicach podjąłem męską, nieskalaną wspólną odpowiedzialnością,
decyzje. Zaparkowałem na wale przeciw powodziowym.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Bohatersko-tchórzliwie, obejrzałem teren aż
po horyzont. Potem wziąłem z bagażnika wędkę, - zawsze była gotowa <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- oraz trzy albumy i nieco luźnych zapisków, -
że niby idę na ryby - i utopiłem je w Odrze. Potem chwilę posiedziałem i
ruszyłem z powrotem. Powoli się uspakajałem, ale było mi smutno, no to kurwa
znowu się spiłem. Nigdy, nikogo nie śmiałem obarczać swoim uzależnieniem, ale
teraz był winien Komitet Centralny PZPR. Byłem jednak tak ostrożny, że tego nigdzie
nie zapisałem. Nawet w sraczu, co było wówczas modne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Gdy
tylko wróciłem do pionu uzależnienie powróciło z nieprzemożoną siłą. Słaby
jestem. Poległem. Ogłosiłem na pierwszej stronie nowego albumu credo do starego
nałogu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nie
napiszę prawdy w obraźliwej formie, ale będę pisał prawdę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tak!
Tylko Prawdę. I nie wiem, dlaczego obok tego zapisu wyrysowałem kopulujące
pieski. Chyba nadal byłem na gazie. <span style="mso-tab-count: 1;"> </span></span><span style="font-size: 20.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Dzisiaj,
to znaczy 17. kwietnia 2013.roku, leży na podłodze pięć kronik-pamiętników. Niektóre
mają nawet bogate inicjały. Wszystkie zaś złocone, wytłoczone, napisy na
okładkach Dziwny ich los. Żadna z tych złotych ksiąg, poza kilkoma stronami,
nie została zapisana. Nie kupowałem tych albumów. To były dawne muzealne
pamiętniki, które wykładano do wpisów gości odwiedzających Muzeum, gdzie
zazwyczaj najwięcej wpisów pochodziło z wycieczek szkolnych. Gdy zostałem
szefem tej placówki znalazłem je w stosie porzuconej makulatury. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Jako
poznańska pyra, oszczędny do przesady, postanowiłem z nich skorzystać i
oczywiście zachować te z zasady, pochwalne wpisy i pozytywne uwagi. Są to dokumenty
aktywności Muzeum z minionych lat PRLu.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Każdy
wpis był datowany, co podnosiło historyczną rangę zapisu, niezależną od jego
wartości. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kolejne
moje dzienniki zawierały opis życia muzealnego, często w kontekście społecznym.
Byłem, na początku daleko od polityki. Stale miałem przed oczyma zachłanny nurt
Odry pochłaniający mój subiektywny osąd. W tych topielcach, najczęściej
wulgarnie, plułem na durnych aktywistów politycznych, patriotów związanych
finansowo ze służbami. Szczególnie zaś obkurwiałem donosicieli z potrzeby serca.
Oraz, różnego rodzaju swołocz, nawet rodzaju żeńskiego…. Brutalnie i
tchórzliwie, zawsze z nazwiskiem, gdyż zdarzało mi się zapominać, kogo opis
dotyczył. Zamykałem w konspiracyjnych kronikach, świat, który mnie uwierał. Mimo,
że go zatopiłem uwierał mnie w dalszym <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ciągu. Z treści kronikarskich zapisków wynika,
że byłem ostrożny, ale jak się okazało także do czasu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zapisywanie
życia, było i jest obrazem trudnej do zniesienia egzystencji, - już mnie nikt
nie wyleczy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Oto
wykaz:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-list: Ignore;">1.<span style="font: 7.0pt "Times New Roman";"> </span></span></span><span style="font-size: 16.0pt;">- Kronika - wym.35cm na 25 grub.5cm. Na okładce daty,
1981 – 1988<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Obustronnie zapisane 302
karty.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-list: Ignore;">2.<span style="font: 7.0pt "Times New Roman";"> </span></span></span><span style="font-size: 16.0pt;">- Księga Pamiątkowa<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>- wym.40cm na 30 grub. 2cm z datami, 1988 – 1992 oraz 93. zapisanymi z
obu stron wydarzeniami. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-list: Ignore;">3.<span style="font: 7.0pt "Times New Roman";"> </span></span></span><span style="font-size: 16.0pt;">- Złota Księga - wym.34cm na 24 grub. 2cm. Datowana,
1992 – 1997, kart 116 obustronnych.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-list: Ignore;">4.<span style="font: 7.0pt "Times New Roman";"> </span></span></span><span style="font-size: 16.0pt;">- Złota Księga - wym.34cm na 24 grub1,5cm. Tutaj czas-
okres zapisów został zaburzony. W roku mojego odejścia na emeryturę, przyszły
dyrektor niespodziewanie awansował a ja pozostałem, decyzją Wojewody, nadal
dyrektorem, potem jeszcze jakiś czas, ze Stanisławem Kowalskim na pól etatu.
Złota Księga zawiera zapisy wydarzeń od roku 1999. ale coraz częściej wspominam
o czasach odleglejszych. Zaopatrzyłem także te zapisy w artykuły prasowe oraz
dokumentację innego asortymentu. Zapisałem 58 kart</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 36.0pt; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-list: Ignore;">5.<span style="font: 7.0pt "Times New Roman";"> </span></span></span><span style="font-size: 16.0pt;">- Księga Pamiątkowa - wym.33,5 cm na 23,5 grub.1,5cm
Na 71. obustronnych notatkach wspominam przeszłość, rekonstruuje swoje poglądy,
wyrażam opinie, przedstawiam siebie jako dobrego człowieka. O ile opisuję
jakieś konflikty, staram się je dokumentować. Kontrowersje wynikały raczej ze
względów charakterologicznych, braku wiedzy albo ze zwyczajnej głupoty. Na
okładce daty:<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 18.0pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- 2000 - 2011</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ostatni
zapis w piątej Kronice z dnia 21.04. 2011.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-
Z Klemem piłem, umarł</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-
Z Bogdanem Kresem piłem, umarł</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-
Z Joachimem Benyskiewiczem, piłem, umarł</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- Z
Heńkiem Ankiewiczem, piłem, umarł</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Od
czasu, gdy na schodach zaczaiła się na Klema śmierć, aż po czasy Henia, minęło
dwadzieścia pięć lat. Wspomniałem tylko intencjonalnych, intensywnych moich
przyjaciół.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">I
co tutaj dodać? A może za mało piłem?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span><span style="font-size: 20.0pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-71669511569437035012013-05-03T09:54:00.002-07:002013-05-03T09:55:20.192-07:00Skandal - Co wydarzyło się w Muzeum<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="font-size: 16.0pt;">Od
kilku lat chciałem napisać o swojej największej porażce zawodowej. O ile
opowiem o tym będzie mi lżej, będę mniej wściekły, rozżalony, uwolnię się od
tego wspomnienia, które mnie dopada i odbiera poczucie satysfakcji z pracy
zawodowej. Wiem z doświadczenia, że traumę pozbawiam niszczącej siły przez jej
opisanie. Jestem uzależniony od pisania pamiętników. Całe moje zawodowe życie
jest wypełnione, naznaczone zapisami i dobrymi </span><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">i
dosyć często tymi, których chciałbym ze swojej świadomości się pozbyć. Treść
tego przykrego wspomnienia dotyczy mojej naiwności oraz przebiegłości złodzieja
w Muzeum, który okazał się moim zastępcą. Ten opis jest także moim odwetem.
Teraz jest on stępiony przez czas, ale był okres, gdy z bezsilności byłem
skłonny do przerażającego, samowolnego wymierzenia sprawiedliwości. Wiele osób
pomagało złodziejowi, powodując moją bezradność, ale do czasu! To nie był rabuś
małego formatu! Stanowisko, a nade wszystko czas mu sprzyjał. Wydarzenie w
Muzeum wymaga pióra zdolnego pisarza od kryminałów zdolnego uporządkować,
bogate pomieszanie materii przestępczej, oraz ukazać osoby z elity
zielonogórskiej zamieszanych w ten proceder. Czuje się osobiście skrzywdzony. Jestem
zdeterminowany mimo braku kompetencji i talentu, o tym napisać. Muszę jeszcze
zasięgnąć opinii prawnika jak daleko w sprawach personalnych, po tylu latach,
mogę otwarcie napiętnować po imieniu i nazwisku uczestników i wspólników
złodziejstwa.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Zaczęło
się dosyć niezwykle. Mój magistrant, z Wyższej Szkoły Pedagogiczne, celnik z
Gubina, przyniósł do biura XIX wieczny cynowy kubek.. Z informacji wynikało, że
turysta z Niemiec był w jego posiadaniu. Kupił go od nieznajomego w Zielonej
Górze. Gdy się dowiedział, że służba celna ma obowiązek zapytać Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków, czy może uzyskać zezwolenie na wywóz tego zabytku, oraz
że może poczekać na przyjazd konserwatora, to Niemiec poprosił, aby cynowe
naczynie pozostało na granicy aż do wyjaśnienia sprawy. W ten sposób kubek
trafił do Muzeum. Był naszą własnością. Z moim zastępcą Januszem K.
sprawdziliśmy w Dziale Winiarskim ponad wszelką wątpliwość, że pochodził z
naszych zbiorów. Miał założoną kartę inwentaryzacyjną z opisem i fotografią. Odczytano
także zatarte litery MZG i numer zapisu w księdze obejmującej zapasy
magazynowe. Najbardziej zatroskany był mój zastępca i oświadczył gotowość
wyjaśnienia tej sprawy. Po jakimś czasie przedstawił listę byłych pracowników
Muzeum z całą gamą podejrzeń. Sprawa się wlokła dosyć długo. Mój zasadniczy
błąd. Nie zgłosiłem sprawy, jako kradzieży do Prokuratury ani na policję.
Jedyny plus, że pamiętałem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Postanowiłem
zarządzić inwentaryzację zbiorów. Komisje ustalał zastępca. Jest regułą, ze w
komisji muszą brać udział pracownicy z innych działów. Jednak zbyt długo trwało
ustalanie i powołanie zespołu. Ustaliłem sam zestaw personalny i przystąpiliśmy
do spisu z natury. Efekt był przerażający. Nie sposób było ustalić braków gdyż
podczas pracy komisji zaginęły kartoteki z poprzednich lat, a nawet spis historycznych
map, który był w Dziale Sztuki Dawnej tuż przed inwentaryzacją. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Gdy
mieszkałem przy ulicy Fabrycznej, zapoznałem się z moim sąsiadem, prokuratorem
Witoldem Bryndą, któremu przedstawiłem sprawę jeszcze w trakcie prac
inwentaryzacyjnych. Potraktował wydarzenie poważnie i zapoznał mnie z
Naczelnikiem Wydziału Kryminalnego. Podpułkownik Alek Merda wysłuchał z uwagą
mojej relacji, zalecił absolutną dyskrecję i umówiliśmy się na kolejne
spotkanie, ze spisem wszystkich pracowników, oraz tych, którzy przestali
pracować w ostatnich pięciu latach. Spis pracowników miałem zrobić także
samodzielnie nie informując nikogo w Muzeum. Na kolejnym spotkaniu poinformował
mnie, że wkrótce się spotkamy, gdyż jest w przededniu pójścia na emeryturę.
Najtrudniejsze do ujawnienia są kradzieże w rodzinie. Tutaj mamy do czynienia z
takim wydarzeniem. Zalecił wzmożenie nadzoru i zaproponował zatrudnienie
emeryta z pionu dochodzeniowego jako konserwatora w dziale technicznym Po paru
dniach pismo o zatrudnienie złożył Jan Sudolski, który nie dostał nawet biurka
do pracy. Jako konserwator doglądał wszystkiego, od piwnic po dach. Po kilku
dniach złożyła podanie o zwolnienie z pracy sekretarka, gdyż dostała propozycję
z Wydziału Spraw Wewnętrznych Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, ze
znacznie wyższą pensją. Główny sekretariat mieścił się przy gabinecie zastępcy.
Przez kilka dni Janusz K. sam odbierał telefony, przyjmował pocztę </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">i
wysyłał korespondencję. Na zatrudnienie jego kandydatów nie wyrażałem zgody.
Panie salowe poinformowały zastępcę dyrektora, że jakaś pani, która interesuje
się sztuką i muzealnictwem, jest emerytką i poszukuje pracy. W konsekwencji do
pracy w sekretariacie została zatrudniona elegancka pani kapitan, Irena K.
wbrew stanowisku Janusza K. Franciszek Marecki z Janem Sudolskim zakładali nowe
zamki, elektryczne dzwonki alarmujące otwieranie drzwi pomiędzy częścią biurowa
a ekspozycją i magazynami. Wszystko uzgadniali z zastępcą dyrektora, Januszem
K. W portierni zamontowali zamkniętą oszkloną szafkę, z zapasowymi kluczami do
wszystkich pomieszczeń. Zgłosiłem do prokuratury braki zabytków, ale wymagano
dokładnego opisu przedmiotów, z czym mieliśmy trudności. Nagle pojawiały się
uznane za zaginione, które się odnajdywały, aby ponownie się zdematerializować.
W Sulechowie, w roku 1983. odnaleziono skarb monet. Pojechała po nie
kierowniczka Działu Numizmatycznego Barbara Żyża <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Przejęła<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>613 numizmatów i w obecności milicjanta zapakowała do 10. kopert. Potem
udała się do jubilera, aby określił wartość kruszcu. Przygotowywała się do ich
opracowania, gdy zauważyła, ze brakuje około 30.monet. Zabrakło z tych kopert
gdzie było ich więcej. Sprawę zaboru zgłosiliśmy milicji. Wtedy kilka się odnalazło
a następnie ponownie kilka z nich zaginęło. Barbara Żyża spłakana przyszła do
mnie: - Jak pan dyrektor chce mnie zwolnić, to proszę o normalną drogę
służbową. Tylko życzliwości zastępcy<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>zawdzięczam ukryte intencję pana dyrektora. Myślałem, że to wręcz
niemożliwe, aby wymyślić taką strategie. Uznałem tę metodę za nikczemność zawodową
i wyrafinowany mobing psychiczny. Baśka się uspokoiła. Trafiały do niej moje
argumenty. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Janusz
K. na dramatyczne zmartwienia Baśki związane z huśtawką monet, oświadczył, że
pani Żyża jest wariatką i może dostarczyć dowodów na jej paranoję. Nie należy
jej łez brać poważnie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Sprawa
monet wzbudzała ciekawość numizmatyków. Mój szwagier poinformował mnie, że
prof. Wojciech P. prosił abym mu udostępnił wgląd w skarb sulechowski, gdyż ma
wiele monet w swoich zbiorach i o ile były by duplikaty to by je pozamieniał[?].
Uznałem za stosowne przestrzec Baśkę, aby żadną miarą nie zgadzała się na
udostępnienie zbiorów panu profesorowi. Jak później się okazało, Wojciech P.
poczynił nie odwracalne szkody w starodrukach i zabytkowych mapach. Ale o tym
pisze już Alfred Siatecki, .</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pewnego
dnia zatelefonowała do mnie, zawsze nam życzliwa, dyrektorka Wydziału Kultury
Barbara Fijałowska z informacją, że w instytucjach kultury należy
wygospodarować skromne pomieszczenie do pracownika zajmującego się grami
wojennymi i rozlokowaniem dzieł sztuki na wypadek konfliktu zbrojnego. Będzie
to oficer W.P.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Po kilku dniach
poinformowała mnie, że będzie to prawdopodobnie oficer M.O. Muszę przyznać, że
byłem zaskoczony, kiedy tym oficerem okazał się Alek Merda. Rozkładał fikcyjne
mapy w moim gabinecie i gdy zjawiał się mój zastępca uzgadniał z nami trasy, oraz
miejsca ewakuacji a jego pytał o najważniejsze dzieła sztuki, które w pierwszym
rzędzie powinny być wywiezione. Potem wyjeżdżał do miejsc wytypowanych, a
naprawdę odwiedzał „Desy” począwszy od poznańskiej. Zyskał nie tylko
pomieszczenie, urządzone przez szefową Działu Sztuki, ale także sympatie
pracowników. Teraz sprawy nabrały wyjątkowego tępa. To nie był złodziej
indywidualny w rodzinie, ale wręcz zorganizowana grupa wzajemnie się
wspomagająca w okradaniu Muzeum. Teraz dopiero wyszło, że Kamili M. skradziono
ikony, złote zegarki a na dodatek, po rewizji, przekopano jej ogródek w Nowej
Soli, poszukując znakomitych dzieł sztuki, których była kustoszem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Janusz
K. poruszał się swobodnie po gmachu w towarzystwie Adama P. pracownika S.B.
który oficjalnie był naszym politycznym nadzorcą. Nie wpisywali swoich wizyt do
Muzeum w godzinach popołudniowych, dozorców zobowiązywali do dyskrecji,
poszukując wrogich ulotek. Nie wspomina o tym Alfred Siateczki, publikując cykl
materiałów z procesu w „Nadodrzu”, dwutygodniku społeczno-kulturalnym,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„Co
wydarzyło się w Muzeum”. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Od
stycznia 1988. r do kwietnia, opisywał: - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kradzież numizmatów, militarii, historycznych
map, zabytkowych ksiąg… Wspomniał o zaskoczeniu Edwarda Dąbrowskiego archeologa,
jak po latach odnalazł rzymską monetę, która zaginęła gdy Janusz K. pracował
jako laborant w Dziale Archeologicznym. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">To,
co się wydarzyło w Muzeum, to temat absolutnie na kryminał społeczno
polityczny, ze stanem wojennym w tle. Właśnie ten czas sprzyjał złodziejowi i
jego przyjacielowi. Przyjacielowi w roli prowadzącego go opiekuna po meandrach
działalności służb operacyjnych. Alfred Siatecki rok wcześniej powiedział, że
ma gotowy kryminał, z trudnym zapleczem ideowo-politycznym. Gazeta Lubuska
zamieściła 14 września 1987.r, notatkę pod krzyczącym tytułem „Prokurator
oskarża…”. Janusz K. został tymczasowo zatrzymany od maja 1987. Teraz ruszyła
parada pomocników,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przyjaciół, obiektywnych
znajomych. w sprawie niezawinionej krzywdy mojego zastępcy. Jak się okazało, od
samego początku prowadzona była gra zmierzająca do wyeliminowania go z kręgu
osób podejrzanych. Tylko dzięki uporowi Alka Merdy sprawa nie została
zamieciona pod dywan. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Bogdan
Rogoziński był kierowcą w Archiwum, w Wojewódzkim Domy Kultury, w Lubuskim
Towarzystwie Kultury, aż pewnego dnia pojawił się w drzwiach w mundurze
podoficera M.O. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">z
wnioskiem aby sprawę wyciszyć. Kompetencja i doświadczenie Alka Merdy uratowały
mnie i nie pozwoliły na przejście do historii Muzeum Ziemi Lubuskiej, jako złodziejowi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Bożenka
jest wstrząśnięta, ja jestem skamieniały. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">-
„Teleekspres” <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>powiadomił, że<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"> dyrektor</b> Muzeum w Zielonej Górze
dopuścił się kradzieży i stanął przed sądem. Tekst został zilustrowany zabytkową
bronią, nie pochodzącą z naszego Muzeum </span></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2911295136773506584.post-74823604068008444392013-05-03T09:52:00.000-07:002013-05-03T10:01:35.595-07:00Do Prezydenta Gorbaczowa<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--></div>
<div style="text-align: justify;">
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="font-size: 18.0pt;">Do
Prezydenta Gorbaczowa</span>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">z
okazji jego przyjazdu do Polski w lipcu 1988.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Socjalizm
to nie jest kura, której na pieńku gniewu obcina się głowę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Komunizm
to nie tłusty karp, którego wielki łep Komitetu Centralnego można przeznaczyć
na zupę, zaprawioną krwią wyprowadzonego czerwonego sztandaru.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pan
Prezydent jest komunistą uznanym i komunizmu Pan nie zdradzi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Socjalizm
Pana wykolebał i sutą sutką wykarmił.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pan
ma obowiązki. Pan ma wiarę głęboką w szczęśliwą przyszłość.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ma
Pan odwagę, Już się rozpędzili, już do Pana komuniści biegną</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">zabukowani
w dobre wzorce.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Andrej
Woznieseńskij określił jako wściekłe psy tych, których unicztożyc trzeba.
Dzierżyńskie, Piecki, Gotwaldy dali przykład,</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Kto
jest patriotą i co jest ojczyzną prawdziwą.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nasz
pisarz Andrzejewski marksizm, do bożej godności wyniósł, do narodzin Chrystusa
przyrównał.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nina
Andrejewna o godność komunisty walczy. Jest, o co? Tak, jest!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tiepłow
uczony psycholog radziecki nadludźmi swoich ziomków uczynił. Stalin pracę ponad
życie wyniósł. Gorki obdarzył humanizmem europejskim, z Łagrów przykład
wychowawczy wywiódł. Człowiek to brzmi dumnie, wykrzyczał zapewne nie ze
strachu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wschodnia
Europa do świata wolnego swój wkład wniosła.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Albania
szerokie otwarcie na świat, Rumunia najniższą śmiertelność niemowląt wzorcem
uczyniła. Tymi darami obciążeni do Pana się zbliżają, także inne juczne stada.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Bułgar
Żiwkow i Beria pokazali jak bez seksu się obywać, Honecker </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">z
czujności drogę do awansu wymościł, Gomółka realizował z nad ludzką gorliwością
prawo do godności robotniczej, a w 70-tym, jak<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>wiecznie żywy Lenin tych z Kronsztadu, tak tych ze stoczni potraktował.
On właśnie z Breżniewem o wolność w Czechosłowacji się zatroszczył. Czesi w pas
się komunie kłaniają.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Komunizm
ślady po wsze czasy w uszczęśliwionej części Europy pozostawił.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Od
francuskich lewych intelektualistów nauki pobierali i przykładny raj poczęli
budować Czerwoni Khmerowie. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nie
pozostałeś sam. Komuniści całego świata dosiedli ogierów Apokalipsy i z pomocą
spieszą. Komuniści z Polski oddają Tobie zmysł zgodnej partyjnej współpracy z
wiecznym dobrobytem przyszłych pokoleń. Komuniści Czescy niosą odwagę a
Węgierscy wierność i niesprzedajność w chwili zagrożenia, poczucie humoru i
lekkość niosą towarzysze niemieccy, z uczciwością podążają z Rumunii, ze zdolnościami
poliglotów towarzysze z Węgier.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Nie
jesteś doprawdy sam. Podają Tobie serdeczne uściski dłoni, wzmacniając Twój autorytet
przyjaźni komuniści tej części Europy, którą Twój kraj swoim piętnem
szczęśliwie naznaczył. Polscy, pierwsi u Twoich stóp złożą dziewiczą wolność
swego kraju. Pragną jak Żiwkow, być w łaskach Lenina i Stalina po śmierci swojej
i swoich nauczycieli-pedagogów. Komuniści polscy są marzycielscy i
sentymentalni. Romantyzm rewolucyjny wykładali w procesach politycznych. Długo
po śmierci znakomitego językoznawcy, posługując się kwiecistym językiem jego prokuratorów.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Chwała
im pośmiertna. Na nich można liczyć. Obca im jest schizma Lutrów i Kalwinów,
oraz echo ich wrażych wątpliwości, oraz rozbijackich odchyleń. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pamiętaj!
Wspomogą Ciebie czujnym szaleństwem. Rozprawili się z tymi, którzy wasze łagry
przetrwali. Komunizm realizują z fatalnym czarem. Postać mają skromnych
urzędników a gdy przemawiają twarze natchnionych ewangelistów. To są ojcowie
komunistycznego raju. Na Boga mogą się powołać i pakt z szatanem zawrzeć.
Miłość do Związku Radzieckiego można im jedynie s sercem wyrwać. Kurwy z
prywatnymi warsztatami, rodzącymi z godziny na godzinę kapitalizm, przytroczą
do Twojego ideowego rydwanu. Wytropią spekulantów i dolarowych gości. - To
tłuste wszy, - ogłoszą. Ciebie zaś jak Lenina przed syfilisem ustrzegą.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Narodowi
patrioci to wyrafinowani i wykształceni zbrodniarze. Nie znajdziesz lepszych
sukinsynów. Zmieszają krew Żydów, Cyganów i Słowian, dyskretnie zbełczą ironią,
kłamstwem i dowcipem. Przy współpracy tubylców, na łep amerykańskich imperialistów
wyleją. Zakłopoczą i onieśmielą Twoich wrogów. Flotą Ciebie wspomogą lewacy ze
Słowacji i Czesi, jedni z krzykiem przybiegną inni milczkiem podejdą. Wrota
wszystkich mórz otworzą, aby do portów mogły wpłynąć okręty twoich myśli,
lotniskowce inicjatyw i torpedowce realizowanych planów. W głębinach
nieujawnione tajemnice zakute w stalowych pancerzach ukryli. Przed Tobą je rozkują.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Tak
przynajmniej starają się Pana Prezydenta przekonywać: </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- Zapewniamy
Was Towarzyszu, że nasz nacjonalizm zamienimy na Eurokomunizm. Pretensje do
świata zarzucimy wtedy, gdy szczodrymi ramionami obejmiemy ludzkość. Na razie
ofiarujemy Wam zdolną do wszystkiego aktywistkę partyjną, składany w portfelu
karabin maszynowy, taksometr reagujący na opilstwo, słownik wyrazów obcych z
północnych i zachodnich terenów Twojej ojczyzny. Krainy okalanej pasmem lodu na
północy, oraz rozległe zielone obszary na południu. Dla komunizmu wszystko, co
najlepsze. Wzmogą antysemityzm, podniosą procent w winie, zaostrzą smak każdej
potrawy, obdarzą świat nikłym procentem samobójców, partyjną służalczością i
prowokacją będą Ciebie wspierać. Całunem kiru okryją Twoich wrogów od stóp do
głowy. Kochać Ciebie będą jak Pawka Morozow swoich rodziców. Do Twoich dłoni
tulą twarz komuniści niemieccy. Oni w Twojej ojczyźnie pozostawili obmarzłe
uszy i nosy. Oni teraz lepiej słyszą, węch na wroga im się wyostrzył. Daj im
wolną rękę a przez dwadzieścia lat odmienią technologie zabijania. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Z cmentarzy uczynią wesołe miasteczka. W
Oświęcimiu zainstalują Dom Spokojnej Starości. Trabanta zamienią w mercedesa,
Szwejka we wzorowego żołnierza, z prostytutki zrobią dziewicę, z kolejarza
lotnika, z prezerwatywy największy balon świata. Wybudują szpitale dla
wariatów, obdarzą szacunkiem opozycję. Wszystko zrobią dla Ciebie towarzyszu
Prezydencie. Pozłocą kopuły cerkwi, zakonserwują ikony, wyprostują kraty
więzienne a cyrylice zamienią w łagodny śródziemnomorski bat, do batożenia.
Starczy zawsze życia na genialne egzystencjalne plany. Jeden mundur, jednolita
myśl i jeden zaciśnięty kułak. Abyś mógł skrzydlate myśli zrealizować do
dyspozycji i zarządzania kudłaty Fidel odda Tobie w pacht i zarządzanie bogactwo
Kuby. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Każde
dziecko pionierem i komsomolcem, każdy dorosły Czapajewem, każdy emeryt darczyńcom
dla bezprizornych wnuków. Człowiek trwa krótko, idea jest wieczna. Nie żałują
komuniści życia. Między tym, co głoszą, a tym, co przynoszą, jest miejsce dla
śmierci. Życie - jako takie - zamieniają na lepsze, te gorsze do piachu. Panie
Prezydencie, komuniści do Ciebie bieżą. Kadzidło przynoszą. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Panie
Prezydencie! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Oznajmią,
że wykryli wroga wśród Żydów, masonów i cyklistów. Oni mądrzy, skuteczni i
wierni.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Wielce
Szanowny Panie Prezydencie. Ja nie jestem komunistą. Nie przynoszę żadnego żaru
ideowego. Jestem biedakiem w zamożnym kraju. Taki komunistyczny oksymoron. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Ten
list-balladę do Pana piszę w Zielonej Górze, bez poczucia lewicowego aktywizmu.
Pragnę tylko jednego. Aby się Panu nie udało powrócić do dawnego stylu, tym
bardziej, że broni Pan, jako komunista, Rosję imperialną przed stagnacją i
rozpadem. To Pana zdanie, - „Socjalizm ma być budowany naukowo”. - Jaki
socjalizm? </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;">- „Taki
aby go ludzie zaakceptowali”, - od siebie dodaje - najlepiej bez tego drygu szczerych
komunistów, bez ich smykałki i zacięcia.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 16.0pt;"><span style="mso-tab-count: 4;"> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 141.6pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 16.0pt;">Pozostaję z szacunkiem</span><br />
<span style="font-size: 16.0pt;"> <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jan Muszyński</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jan Muszyńskihttp://www.blogger.com/profile/08896908467759973855noreply@blogger.com0