Janina Wallis
Rok 1956 w Zielonej Górze
DOKTOR JAN MUSZYŃSKI -historyk sztuki, konserwator zabytków, muzealnik[1].
1952
- 1956 Studia na Uniwersytecie
Poznańskim im. Adama Mickiewicza na kierunku Historia
Sztuki[2],
1956
- Asystent Konserwatorski w Wydziale
Kultury[3],
1957 - Urząd
Wojewódzki Konserwatorów - zastępca Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ds.
konserwatorskich grup wykonawczych związanych z nadzorem i realizacją Uchwały
Prezydium Rady Rządu nr 666 w sprawie porządkowania miast w województwie
zielonogórskim[4], która umożliwiała
zespołowi wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ratowanie pojedynczych i całych
zespołów zabytkowych przed wyburzeniem m. in. uchronili Bytom Odrzański[5],
Kożuchów, Żagań, Żary, Wschowę i inne[6],
1957 - Pierwsze
publikacje w „Zeszytach Instytutu Zachodniego”[7],
1958 - Starszy
Konserwator Zabytków[8],
1959 - 2005 Stała współpraca z Instytutem Zachodnim w Poznaniu[9],
1960
- 1962 Wojewódzki Konserwator
Zabytków,
Pracował
w zespole, który sporządził inwentarz dóbr kultury Ziemi Lubuskiej do wpisu
poszczególnych zabytków wraz z ich kategoryzacją do inwentarza obiektów zabytkowych
aktualizowany do dzisiaj.
1962 - 1963 Wykładowca Historii Filozofii w Studium Nauczycielskim w
Zielonej Górze[10],
1962 - 1964 Kierownik Ośrodka Badawczo - Naukowego przy Lubuskim
Towarzystwie Kultury[11],
1964
– 1976 Sekretarz Naukowy Lubuskiego
Towarzystwa Naukowego[12],
1964
- Członek Towarzystwa
Przyjaciół Zielonej Góry[13],
1971 - Obronił
doktorat na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (promotorJerzy
Topolski) opublikowany przez Wydawnictwo Poznańskie pt. „Monografia Krosna”[14],
1974 - Kilka
lat prowadził seminaria magisterskie na Wyższej Szkole Pedagogicznej im.
Tadeusza Kotarbińskiego w Zielonej Górze,
1975 - 1977 Członek Komisji Badań Regionalnych Polskiej
Akademii Nauk, Oddział w Poznaniu[15],
1976 - Członek
Rady Społecznej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze[16],
1978 - 1980 Członek Prezydium Komisji Informacji Naukowej Polskiej Akademii
Nauk Oddział w Poznaniu[17],
1980 - 1988 Radny Wojewódzkiej Rady Narodowej (dwie kadencje)[18],
1988 - 1992 Członek Rady Społecznej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk
Plastycznych w Poznaniu[19],
1987 - 1989 Członek Komisji Badań Regionalnych Polskiej Akademii Nauk,
Oddział w Poznaniu[20],
1986 - 1992 Członek Narodowej Rady Kultury (dwie kadencje)[21],
1976 - 1997 Pełni funkcję dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze[22],
1977 - Rzeczoznawca
w specjalności: Ocena dzieł sztuki współczesnej w zakresie grafiki[23],
Współtworzył
samodzielne placówki muzealne: Muzeum Archeologiczne w Świdnicy, „Muzeum
Etnograficzne w Ochli oraz Lubuskie Muzeum Wojskowe z siedzibą w Drzonowie,
Ściśle współpracował ze „Złotym Gronem” i
uzupełniał wcześniej zgromadzone zbiory malarstwa i grafiki,
Organizował Galerie Autorskie m. in. Mariana
Kruczka z Krakowa[24],
Wzbogacił zbiory muzealne w okresie stanu
wojennego m. in. o (Tryptyk Andrzeja Skoczylasa), który przedstawiał wydarzenia
z porozumienia sierpniowego w Gdańsku,
Kolaborował z Solidarnością. W Dziale
Historycznym (kierownik Wiesław Myszkiewicz) Muzeum Ziemi Lubuskiej zgromadziło
pełną dokumentację zielonogórskiej solidarności,
Prowadzi dowcipny i sarkastyczny dziennik,
w którym odnotowuje fakty z otoczenia polityki i kultury,
Wydawał tomiki poezji i katalogi z wystaw[25],
1983 - Laureat Nagrody I Stopnia Ministra
Kultury i Sztuki w zakresie muzealnictwa i ochrony dóbr kultury - za szczególne
osiągnięcia w rozwoju muzealnictwa i ochrony [26]zabytków
woj. zielonogórskiego,
Zorganizował Galerię „Toaleta” dla
pracowników Muzeum Ziemi Lubuskiej[27],
1984
- Członek Rady Programowej
Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie[28],
1997
- Honorowy Obywatel Miasta
Krosna Odrzańskiego[29],
1997
- Honorowy Obywatel Miasta
Zielona Góra[30],
1997 - Odchodzi
na emeryturę.
1998 - Odznaczony
za pracę społeczną dla dobra dzieci[31],
2003
- Zasłużony dla Rozwoju
Kultury Zielonej Góry[34],
2004
- Honorowy Członek Lubuskiego
Towarzystwa Naukowego[35],
2005
- Honorowy Członek Towarzystwa
Przyjaciół Ziemi Kożuchowskiej[36],
2006
- Medal za
pięćdziesięciolecie pożycia małżeńskiego[37].
2006
- Złoty medal „Zasłużony
Kulturze Gloria Artis”[38].
Jan
Muszyński jest autorem około 200 różnorodnych publikacji obejmujących
opracowania historyczne w wydawnictwach zwartych, udział w wydawnictwach
zbiorowych, katalogach wystaw, opracowaniach tomików poetyckich oraz artykuły w
czasopismach.
„Jan Muszyński jest z natury twórcą w
nauce, ponieważ jest artystą w życiu - z temperamentu, charakteru i uzdolnień.
Organizator i animator ruchu naukowego, naukowiec, działacz. Jest w lubuskiej
kulturze postacią dość wyjątkową, trudną do zdefiniowania. W ogóle jest
człowiekiem wymykającym się próbom zaszufladkowań... „
Henryka Doboszowa[39]
Henryka Doboszowa[39]
„Urodziłem się w Gnieźnie, z
wykształcenia jestem poznaniakiem a z lojalności Prusakiem” [40].
„Ojciec Stanisław wspomina Stanisław Kowalski w swojej
publikacji wydanej z okazji 40 lecia pracy zawodowej Jana Muszyńskiego - szkic
biograficzny opublikowanej przez Muzeum Ziemi Lubuskiej[41]był
kolejarzem i uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego, do którego uciekł z
pruskiej armii stacjonującej w Festung Glogauł. Był na liście wrogów III
Rzeszy. Aresztowany, cudem zdołał uniknąć egzekucji. Represje jednak dosięgły
jego rodzinę. Matka z trójką dzieci dostała 15 minut czasu na przygotowanie do
wyjazdu. Deportowani do Piotrkowa Trybunalskiego[42],
gdzie pozostawali do dyspozycji hitlerowskich władz bezpieczeństwa na prawach
więźniów obozu koncentracyjnego. Przeżyli wojnę w biedzie, mieszkając w jednej
izbie w domu na peryferiach miasta[43]. Tam
też odszukał ich ojciec. Ukrywał się pod przybranym nazwiskiem. Działał w Armii
Krajowej. Z racji dobrej znajomości języka niemieckiego w konspiracji pełnił
niebezpieczne zadania kurierskie. Był wysyłany do Berlina i innych miast w
niemieckim mundurze kolejarskim. Matka żyła w nieustannej obawie o życie męża.
Teresa starsza siostra zapadła na gruźlicę i niedługo po zakończeniu wojny
umarła w wieku 20 lat”. W 1945 roku po powrocie do rodzinnego Gniezna rozpocząłem
edukację od pierwszej klasy gimnazjum...[44].
Janek
aktywnie działał w harcerstwie[45], w
którym od 1949 roku wprowadzony został nowy «model» socjalistycznej
pracy, którego nie akceptowała znaczna cześć młodzieży harcerskiej. Wtedy to,
aby wyłuskać niezadowolonych Urząd Bezpieczeństwa zadziałał prowokacją
inspirując powstanie tajnej organizacji kultywującej zasady skautingu. W
grudniu rozpoczęły się aresztowania i wtedy wraz z kolegami Jerzym
Krzemieniewskim i Januszem Krzysztofiakiem postanowił uciekać zagranicę Udało
im się przedostać do Czech. W Nachodzie zadekowani w wagonie towarowym
dojechali w pobliże Austrii. Przeszli czechosłowacko - austriacką granicę i
przekonani byli, że już są na wolności. Zgłosiliśmy się w jednostce straży
granicznej. Austriacy nie podzielali naszej radości. Owszem nakarmili nas, pozwolili
nam się wyspać, ale następnego dnia doprowadzili nas do granicy i kazali wracać
na czeską stronę. W Czechach ponownie uniknęliśmy wpadki i przeszliśmy też zieloną granicę do Polski w rejonie Kudowy.
Na dworcu w Lubaniu rozmyślaliśmy czy wracać do domu czy próbować ucieczki do
Niemiec. W dworcowym barze przysiadł się do nas młody człowiek. Poczęstowaliśmy
go czeskim papierosem marki „Ulka” i za chwilę zostaliśmy wylegitymowani
i aresztowani[46].
Areszt śledczy we wrocławskim więzieniu nr 2 przy ul
Sadowej trwał osiem miesięcy. Koszmaru śledztwa nie ma, co opisywać, bo znany
jest z wielu publikowanych relacji, a także i filmów. Stalinowski system
dochodzeniowy przebiegał zawsze według wypracowanego w Moskwie scenariusza[47].
Najgorsze były pierwsze dni, między innymi z powodu głodu. Dominujący w celi
Abram Chałupowicz, aby uzupełnić niedostatek pożywienia kosztem młodego więźnia
pluł do jego miski i w ten sposób miał dla siebie dwie porcje. Proceder ten przerwał
dopiero kolejny aresztant Holder - Ślązak z niemieckim obywatelstwem, który w
czasie wojny pływał na ubotach, a po wojnie kradł Amerykanom wojskowe samochody
i szmuglował je do strefy radzieckiej. Gdy grunt mu zaczął się palić pod nogami
postanowił przejść zieloną granicę do Polski i w ten sposób trafił do więzienia
podejrzany o szpiegostwo[48].
Przenoszony z celi do celi Janek miał szczęście trafić
na porządnych współwięźniów. Byli wśród nich redaktor Kwiatkowski, piszący
przed wojną w „Tygodniku Katolickim” pod pseudonimem ks. Kłos, Wincenty
Kołodziejczyk zakładający w Brazylii w ramach międzynarodowej polityki kolonialnej
„Orła Białego” i „Morską Wolę”, Czesław Żałoba, żołnierz Andersa, który wrócił
po wojnie do Polski, bo w Anglii był niemile widziany jako lewicowiec, a w
Polsce Ludowej uchodził za reakcjonistę. W więzieniu wylądował przy próbie powrotu
do Anglii[49].
Ci ludzie opiekowali się młodocianym więźniem,
podtrzymując go na duchu. Inżynier, Bercik, który sam nie wiedział, za co go
posadzili, podpowiedział Jankowi, żeby w śledztwie przyznał się do wszystkiego,
co mu będą sugerować. Pytany o broń podpowiadaną przez śledczego zgodził się z
rodzajem, ilością i zasugerował miejsce przechowywania na terenie Gniezna.
Kilka dni później po sprawdzeniu, że arsenału nie ma został ciężko pobity za zmyślanie.
W sumie metoda ochotniczego przyznawania się do wszystkiego z nawiązką była
korzystną, bo już w opowieść, że zamierzał zabić Bieruta nie uwierzono[50].
Z aktu oskarżenia Prokuratury Sądu Okręgowego we Wrocławiu
z dnia 3 kwietnia 1950 roku wynika, ze uciekinierzy zostali schwytani 27
grudnia 1949 roku w czasie próby przekraczania polsko - czechosłowackiej
granicy w rejonie Kudowy. 25 maja 1950 roku[51] Jan
Muszyński, Jerzy Krzemieniewski i Janusz Krzysztofiak zobaczyli się po raz
pierwszy od czasu aresztowania. Tego dnia stanęli przed sądem i skazani zostali
na 8 miesięcy aresztu „za chęć ucieczki z Polski i zamieszkania na stałe w
Anglii”, co odpowiadało prawdzie, bo faktycznie docelowym krajem uciekinierów była
rzeczywiście Anglia, gdzie mieszkał ojciec Krzemienieckiego[52].
Jak na tamte czasy sprawa zakończyła się nieźle, bo
mógł też zapaść wyrok wieloletniego więzienia?.
Pozostały jednak skutki uboczne: plama w życiorysie i utrata zdrowia? W
czasie pierwszych lat studiów Janek nosił metalowy gorset ortopedyczny,
odciążający kręgosłup jako pamiątkę z więzienia[53].
Więzienna skaza utrudniała naukę o powrocie do
ogólniaka nie było, co marzyć. Dzięki wsparciu niektórych nauczycieli,
zwłaszcza prof. Horodyskiego Janek został uczniem Technikum Gastronomicznego, a
następnie Handlowego[54],
gdzie doszedł do matury[55].W
1952 roku dostał się na studia, które zostały brutalnie przerwane z powodów
politycznych. To, że mógł wrócić na uniwersytet zawdzięcza głównie ojcu, który
szukając wyjścia z sytuacji dotarł do dalszego krewnego Stanisława Morawskiego,
który piastował wysokie stanowisko w zielonogórskim Urzędzie Bezpieczeństwa.
Jego wstawiennictwo spowodowało przywrócenie praw studenckich[56] pod
warunkiem aktywnego udziału w pracach społecznych tzw. „resocjalizacji społecznej”
oraz członkostwo w ZMP.
„Do
Zielonej Góry przyjechałem już w lipcu 1956 roku, ponieważ otrzymałem od
Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków pismo, że będę przyjęty do prac czwartego
sierpnia i faktycznie tę pracę rozpocząłem zaraz po zdaniu egzaminu
magisterskiego w dniu 30 czerwca 1956 roku” [57].
I tu muszę wspomnieć o wydarzeniu, o którym raczej nie
wspominałem, aby mnie nie posadzono o jakąś konfabulację, a mianowicie od
egzaminu magisterskiego, który zdawałem na czwartym piętrze w Colegium Majus na
ul. Fredry 10 w Poznaniu. „Komisja egzaminacyjna składała się z trzech osób,
której przewodniczył prof. Gwidon Chmarzyński[58].
Pracę pt. „Renesansowe drzeworytnictwo książkowe” napisałem, u prof.
Piwockiego z wynikiem zresztą bardzo dobrym i liczyłem na podobny wynik
egzaminu i na taką ocenę.
W połowie tego egzaminu, który bardzo dobrze się
zapowiadał usłyszeliśmy nagle brzęk szyby w górnej części wielopodziałowego
okienka. Kula uderzyła w szybę od ulicy Stalingradzkiej. Właściwie to w dwie szyby, wybiła je i
zatrzymała się na suficie żłobiąc tynk, który opadł na stół, przy którym siedzieli
egzaminatorzy. Chwila skupienia i zaskoczenia i Gwidon nagle krzyknął Koniec!, Koniec!,
i na tym zakończył się mój egzamin. Przytomnie zdążyłem krzyknąć - Panie Profesorze
proszę mi podpisać indeks! Wtedy prof. Gwidon Chmarzyński chwycił mój indeks i
wpisał mi „zdano ten egzamin” z wynikiem jak dobrze pamiętam dostatecznym[59]. Wg
opinii wysłanej do PWRN w Zielonej Górze przez prof. dr Ksawerego Piwockiego była
to: „jedna z najlepszych prac magisterskich ostatnich lat napisanych w
Katedrze Historii Sztuki”, która wniosła nowe dane do dziejów - polskiej
grafiki porządkująca w sposób systematyczny dotychczasowe wiadomości o
poznańskich oficynach drukarskich i ich działalności na polu grafiki
książkowej”[60], na którą powołał się w
swojej publikacji pt.”„Renesansowe drukarnie poznańskie” w „Nadodrzu” z
6-19 grudnia 1970 roku:
„ Praca Jana Muszyńskiego, („Ze studiów nad
renesansowym drzeworytem książkowym w Poznaniu w XVI wieku) zajmuje się
drobiazgową analizą zasobów typograficznych [...] ówczesnych oficyn poznańskich.
Jakkolwiek autor zastrzega się, że „jest to jeno szkic wymagający pogłębienia”,
przynosi poważne zdobycze metodyczne i merytoryczne: Po Krakowie i Toruniu -
Poznań doczekał się wreszcie analizy swej twórczości typograficznej z punktu
widzenia historyka sztuki, a więc przede wszystkim analizy formy i ilustracji
drukarskich. Rozszerzenie badań na pomniejsze oficyny wielkopolskie może
przynieść dalsze i coraz pełniejsze opanowanie tak trudnego tematu”.
Termin egzaminu magisterskiego wyznaczony na 30
czerwca upoważnił mnie do pobytu w Poznaniu pod koniec tego miesiąca podczas
wydarzeń czerwcowych. Pamiętam doskonale wyjście robotników na ulicę Młyńską,
gdzie razem ze Staszkiem Kowalskim ruszyliśmy spod Komitetu Wojewódzkiego na
ul. Kochanowskiego w stronę Urzędu Bezpieczeństwa. Przed Komitetem Wojewódzkim
mało skutecznie rozpoczął rozmowy z robotnikami Wincenty Kraśko, którego słowa
były zagłuszane przez krzyk i hałas. Potem poszliśmy na ul. Kochanowskiego,
gdzie rozpoczęła się już prawie regularna bitwa. Został tam postrzelony mały
Strzałkowski. Trudno ocenić czy, strzelano do niego, czy też trafiła go
przypadkowa zabłąkana kula. W tym tłumie nie odczuwaliśmy strachu a jedynie
jakąś taką euforię spotęgowaną atmosferą gniewu, buntu wszystkich tych ludzi,
którzy wyszli na ulicę. Jak wielki był to gniew dowiadywałem się od właściciela
mieszkania na ul. Chocirzewskiego, gdzie wynajmowałem stancję, a który pracował
w Zakładach Cegielskiego. Co prawda nie zapraszał nas na jakieś tam wielkie
konspiracyjne rozmowy, ale nastroje społeczne wskazywały, że do takiego buntu
dojdzie?[61].
Wisiało
coś w powietrzu wspomina Pani Daniela Balwińska 19 - letnia pracownica Urzędu
Telekomunikacyjnego zlokalizowanego na ul. 23 lutego, która przebywała w tym
czasie na urlopie wypoczynkowym i szła odebrać pobory ze swojego zakładu pracy:
„Byłam
bardzo zdziwiona i zaniepokojona, że tylu ludzi w robotniczych uniformach
chodzi po ulicach. Idąc ul. Kochanowskiego, a następnie Libelta usłyszałam
strzały, popłoch wśród ludzi i do swojego zakładu już nie zostałam wpuszczona.
Po drodze mijałam barykady z wywróconych tramwajów i urządzenia zagłuszające,
które były zwrócone na ul. Dąbrowskiego, ruchy wojsk, czołgów i później pogrzeby,
które odbywały się po cichu na różnych cmentarzach, bo dużo było ludzi
zabitych”[62].
W związku z tym, iż Staszek Kowalski[63]
został natychmiast wcielony do wojska i zaczęły się represje natychmiast po
zdanym egzaminie ze strachu przyjechałem do Zielonej Góry. Ja się po prostu
zwyczajnie bałem, że wyłapią tych wszystkich, którzy uczestniczyli w tych
wydarzeniach i zgłosiłem się w bardzo chytry sposób do Wojewódzkiego Urzędu
Kontroli Prasy i Widowisk poszukując rzekomo u nich pracy. A ponieważ wiedziałem,
że oni mają dyżury w różnych terminach, co mi jako studentowi bardzo
odpowiadało starałem się ustalić z dyżurującą osobą, że byłem tam kilka razy.
Tym cenzorem okazał się Bolesław Soliński[64]
późniejszy redaktor naczelny „Nadodrza”, a potem sekretarz u Putramenta w
„Literaturze” gdzie pracował do końca swojej pracy zawodowej.
Po przyjeździe do Zielonej Góry rozpocząłem pracę w
Ekspozyturze Polskiego Radia działającej pod patronatem Poznańskiej Rozgłośni
Polskiego Radia zlokalizowanej w trzech pokojach w budynku dawnej szkoły
ogrodniczej przy ul. Kukułczej 1, gdzie we wrześniu 1955 roku warszawski
Radiokomitet oddelegował na stanowisko redaktora naczelnego Zielonogórskiego
Radia Krzysztofa Wójtowicza z Rozgłośni Polskiego Radia w Łodzi. W pierwszym zespole
redakcyjnym już pracowali: Tadeusz Kajan[65],
Adam Wielowieyski, inż. Jan Kłośiński (technik)[66],
Edmund Matuszewski[67],
Michał Kaziów, Zbyszek Solecki[68] i
Leszek Zieliński[69].
W radiu w jakiś tam sposób dotarłem do Klemensa
Felchnerowskiego[70] i plastyków, którzy organizowali
sami sobie „odrębną rzeczywistość”. Nikt prawie nikt nie wiedział, taka
była doskonała blokada informacyjna[71] o
tym, co się stało w Poznaniu?[72]. Po
prostu jak sobie to dzisiaj przypominam, jak mi nie chciano wierzyć…, jak po
prostu mówiono, że to jest niemożliwe, że takie wypadki mogą mieć miejsce[73]. A
potem media informowały, że zrobili to goście, którzy przyjechali na Targi
Poznańskie przy pomocy elementów wywrotowych i chuligańskich, co zresztą bardzo
negatywnie zostało ocenione przez miejscowe władze i niektóre środowiska
społeczne w Zielonej Górze[74].
Dopiero ta ocena się zmieniła, kiedy wybrano na I
Sekretarza Władysława Gomułkę[75], i
trzeba przyznać, że takiej euforii jak z wyborem właśnie Gomułki to ja sobie w
życiu już nie przypominam. Czegoś podobnego już nigdy w życiu nie odczułem.
Mianowicie byliśmy pewni, że razem z Gomułką - razem z jego wyborem Polska
odzyska suwerenność. Że w jakiś tam sposób oderwiemy się od tego dyktatu tak
charakterystycznego dla całego okresu przed gomułkowskiego, a zwłaszcza życia
wg scenariusza radzieckiego. Wierzyliśmy, że to będzie nowy socjalizm i że ten
socjalizm będzie miał ludzką twarz. Wielu było takich, którzy bez zastanowienia
wierzyli, że nowy kurs polityki będzie zapowiedzią odejścia od tego wszystkiego,
co działo się w okresie stalinowskim.
Duże znaczenie miał fakt, że Gomułka był więźniem
byłego systemu. Jak stwierdził na zebraniu Egzekutywy KW w Zielonej Górze
zastępca kierownika Wydziału Organizacyjnego Bronisław Bujak: „Tow. Gomułka
wybrany został nie dlatego, że tak chciało KC, lecz dlatego, że tak chciał naród”[76].
Nie było wtedy takiej opcji, jak w czasach, kiedy
powstała solidarność, że trzeba zmienić ustrój. Ludzie, którzy właściwie
tworzyli w latach pięćdziesiątych tę nową sytuację polityczną i społeczną, to
byli ludzie, którzy karierę zawodową zrobili już w socjalizmie. Bardzo często
byli to synowie robotników i chłopów z małych wsi. Byli to ludzie, którzy
pamiętali przedwojenną biedę i ten krwiożerczy kapitalizm na wsi, gdzie był
prawie wszędzie głód, gdzie nie jadło się mięsa i nagle się okazało, że oni
pokończyli uniwersytety i w tym socjalizmie uzyskali jakieś stanowiska
urzędnicze. Ludzie ci nie myśleli o zmianie ustroju. Nie myśleli o tym żeby
zakopać gdzieś do grobu ten socjalizm, żeby skończyć z tym ustrojem w sposób
ostateczny. Oni chcieli tylko socjalizmu z ludzką twarzą taki - jaki miał
zapewnić Gomułka, który krzyczał do narodu, że trzeba rozliczyć tych bandytów z
Urzędu Bezpieczeństwa.
Polska była po procesach wojskowych. Była szczególnie
doświadczona po uwięzieniu Kardynała Stefana Wyszyńskiego[77]
Polska wiedziała, że to komuna walczy z Kościołem. I nagle jesienią 1956 roku
okazało się, że można mówić prawie na każdy temat - oczywiście nie żeby zaraz
ustrój obalać, można było mówić o wypaczeniach władzy i ich przedstawicieli,
którzy rzekomo sypali „w te piękne tryby tego zegarka socjalistycznego
piach”[78].
Ogólnie ludzie mówili, że ten ustrój był dobry, tylko
byli źli ludzie i takie panowało przeczucie, że to, co złe można by było
zmienić pod warunkiem gdyby się zmieniło kadry urzędnicze i kadrę polityczną i
koniecznie powinno się wytoczyć procesy wszystkim tym nadgorliwym z surowymi wyrokami
- szczególnie w Gryficach, woj. szczecińskie[79].
Była powołana specjalna komisja z generałem Uziębło na
czele, był rozliczany Różański[80] i
gdzieś po cichu zaczęła po raz pierwszy kiełkować taka myśl w społeczeństwie -
mówię o tym z całą odpowiedzialnością, nie głośno wypowiadana:
„…,
że to Żydzi zadecydowali o tym, że w tej Polsce było tak źle, Żydzi, których
Stalin specjalnie przysłał z Rosji Sowieckiej na te wysokie stanowiska, bo oni
nie mieli związku z kulturą polską i ich tożsamość nie była związana z
tożsamością naszego narodu”[81].
Nie zostało to politycznie zwerbalizowane. Mówiło się
o tym gdzieś w kuluarach, gdzieś po cichu, a potem Gomułka dał taki wykład jak
to klasa robotnicza Poznania nauczyła rozumu Partię i jak Partia powinna
wykorzystać to doświadczenie klasy robotniczej. Ale już wkrótce niebawem
zaczęło się przykręcanie śruby.
Zmiana mentalności zaczęła się już przed 1956 rokiem; myślę,
że taką datą to był rok 1955
a zwłaszcza Zjazd Młodzieży i Studentów w Warszawie[82].
Muszę tu przyznać, że wtedy po raz pierwszy widziałem w życiu Murzyna. Ze sto
pięćdziesiąt metrów szedłem za nim, bo chciałem zobaczyć czy po wewnętrznej
stronie ma białe dłonie. W końcu nie pamiętam czy widziałem czy nie. W każdym razie,
dlaczego ten rok jest dla mnie tak ważny, bo mój szef Klemens Felchnerowski[83] był
członkiem komisji weryfikacyjnej, która dobierała obrazy na „Ogólnopolską
Wystawę Młodej Plastyki”, która została otwarta w lipcu 1955 roku i towarzyszyła
V Światowemu Festiwalowi Młodzieży i Studentów w Warszawie, którą później
nazwano „Arsenałem”[84], a
który w latach późniejszych stał się symbolem i manifestem postawy „młodych i
zbuntowanych”, w sztuce polskiej[85]. Z
Zielonej Góry brali udział w „Arsenale” Marian Szpakowski,[86]
Witold Nowicki[87], a weryfikatorem jak już
wspomniałem m.in. w stosunku do całego kraju obok Wejmana i innych był Klem
Felchnerowski. W rozmowach roboczych, ze Szpakowskim i Nowickim (byłem ich
uczestnikiem) traktowali „Arsenał” w kategorii jednej z kolejnych wystaw. Muszę
przyznać, że dopiero po latach dorobiono jakąś bogatą ideologię do „Arsenału”- dopisano
jakąś legendę, wielką metaforę i komentowano to jako wielkie wydarzenie, ale wg
Szpakowskiego, Felchnerowskiego i Nowickiego nie było w tym nic nadzwyczajnego.
Kiedy po latach Klem dowiadywał się w jakim to wielkim dziele brał udział to
był zdziwiony swoją rolą jaką spełnił w dziejach teoretycznego rozwoju myślenia
plastycznego w Polsce i kwitował to jednym zdaniem „niech d... nie trują...”,
pomimo, iż jego drzeworyty z cyklu „Nigdy więcej” wykorzystane zostały
jako plakat i okładka do katalogu ze wstępem Adolfa Rudnickiego, a prace z tego
cyklu brały udział w wystawach: w Malmöe, Oslo i Londynie i potraktowane
zostały jako zapowiedź jednej z wystaw przez plastyków zagranicznych.
W 1956 r. powstały „Dyskusyjne Kluby Filmowe”, które z
czasem umarły śmiercią naturalną, ale w tamtych czasach to było coś
niesamowitego. Pamiętam jak Klemens opowiadał, że pojechał i po raz pierwszy w
życiu widział godzinny film Henri, Georgesa Clouzota pt. „Mystèr Picasso”[88],
którym był bardzo zafascynowany. Ja nie przywiązywałem do tego zupełnie żadnej
wagi, ale żeby być w stosunku do niego lojalnym - mówiąc szczerze - Klemens aż
tak bardzo tego malarstwa nie cenił[89], ale
był w stanie zrobić wielką krzywdę, tym wszystkim nieudacznikom, którzy zaczęli
rysować i naśladować w swoim malarstwie kubizm, które uznawał za profanację i
zwyczajne hochsztaplerstwo.
Ikoną jesieni 1956 był obraz Eugene Delacroix -
„Bogini wolności prowadząca lud Paryża na barykady” [90] -
wystawiony podczas „Pierwszej Wielkiej Wystawy Malarstwa Francuskiego” w Polsce,
na którą pojechaliśmy z Klemensem Felchnerowskim, ”. Obraz ten „uderzył nas
dosłownie obuchem między oczy”. Pokazywał na pierwszym planie tę wspaniałą
wielką postać kobiecą w czapce frigijskiej i ten sztandar symbolizujący
Liberté, Egalité, Fraterité [91]
reprodukowany na całej stronie okładki w „Świecie”[92]. To
nie był Delacroix i to nie było malarstwo francuskie. To była „Rewolucja w Polsce”,
która pokazywała strach, pierwszy strach naszej Partii Komitetu Centralnego,
który zbiegł się z powrotem Władysława Gomułki do władzy. Ten obraz francuskiej
rewolucji został nagle wyposażony w symboliczne znaczenie - metaforę -
poznańskiego czerwca - i przemian, jakie zachodziły w 1956 roku.
Natomiast w Wydziale Kultury - poza moim szefem, który
był plastykiem, zabytkoznawcą, konserwatorem i technikiem budowlanym jak sam
sobie na drzwiach napisał i poza przyjaciółmi malarzami, którzy do niego
przychodzili - była to ówczesna elita wojewódzka po Akademiach Sztuk Plastycznych
w Wydziale Kultury ludzie się niczym innym poza sprawami urzędniczymi nie zajmowali.
Takie to były czasy. Nie interesowało ich to, co się specjalnie dzieje poza
urzędem. Nie przypominam sobie żadnej politycznej dyskusji poza naszym pokojem,
gdzie Klemens Felchnerowski zdawał nam codzienną relację z BBC[93]. Nie
było nowych potrzeb, nowych zjawisk społecznych. Jedyny raz się zdarzyło, że
kierownik otrzymał polecenie od swoich zwierzchników, aby Wydziale Kultury zorganizować
kabaret z ówcześnie panującą modą na studenckie kabarety.
W związku z tym, iż ja sam byłem kabareciarzem a
Stachu Kowalski pisał nawet teksty w „Żółtodziobie poznańskim”[94] dość
szybko zorganizowaliśmy ten kabaret, który jeszcze szybciej się skończył a ja
miałem z tego powodu przykrości, ponieważ jako konferansjer powiedziałem:
„Nastąpiły
zmiany w Polsce, które są tak wielkie, że Marksiści i Komuniści mogą się żegnać
tylko to muszą robić lewą ręką”
Nikt z sali nie chwycił dowcipu - informacja ta
natychmiast dotarła do Kierownika Wydziału Kultury, że w kabarecie robi się
aluzje do komunistów i do Kościoła i kabaret został zlikwidowany[95].
Czy w roku 1956 w Zielonej Górze byli ludzie, którzy mogli
się interesować polityką? Zapewne, ale nie było ich w Wydziale Kultury PWRN.
Kierownik Wydziału Kultury Franciszek Kurkowiak, człowiek bardzo spokojny i
kulturalny, więzień Gross Born Oflag II D (Borne Sulinowo) - nigdy o tym nie
mówił, skończył szkołę i został Dyrektorem Wydziału Kultury. Wisiał nad nim
grzech polityczny, ponieważ brał udział w wojnie przeciwko bolszewikom 1920
roku. Z tego powodu został zwolniony[96], ponieważ
decydenci umiejętnie wykorzystali tę sytuację. Nestorką w wydziale była również
Pani Krystyna Klęsk. Na Uniwersytet Poznański uczęszczała jeszcze przed wojną.
Znała się z Kostrzewskim, Frankowskim, Szczurkiewiczem i Znanieckim. Jej
przyjaciółką Maria Ruxer, późniejsza wybitna uczona zajmująca się archeologią
śródziemnomorską. Pani Krystyna w biurze siedziała przy maszynie, na kolanach
trzymała dwie kroniki i tłumaczyła równocześnie dodając i wypisując własny
komentarz do niemieckich dziejopisów. Społecznie działała w PTTK i oprowadzała
wycieczki. Profesor Zygmunt Dulczewski, prowadzący badania socjologiczne w
ramach Lubuskiego Towarzystwa Kultury i Instytutu Zachodniego, pamiętał Panią
Krystynę z okresu międzywojennego jako elegancką dziewczynę, studentkę
socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, z czasów, gdy on był
asystentem profesora Floriana Znanieckiego[97]. Ze
względu na życiorys została również przeznaczona do zwolnienia i jedynie dzięki
pomocy przyjaciół została zatrudniona na pracach zleconych[98].
Rotacja na stanowisku kierownika Wydziału Kultury była dość częsta.
Wszystkich pracowników obejmowały szkolenia polityczne
tzw. prasówki, które Wydziale Kultury trwały bez przerwy do końca 1956 roku.
Szkoleniowcy przychodzili z zewnątrz albo ktoś z nas streszczał to, co
publikowały partyjne biuletyny szkoleniowe i ówczesna prasa. Narady były tak
nudne, że Klem Felchnerowski zaraził nas pisaniem wierszyków i robieniem rysunków,
które dawały żartobliwe wytchnienie[99]. Inwigilacja
była rzeczą oczywistą, o czym wszyscy wiedzieli. Cenzurowano listy zagraniczne,
paczki i wszelkiego rodzaju kontakty z rodziną przebywającą zagranicą[100], a
zwłaszcza negowano styl bikiniarski - prawie niewidoczny w Zielonej Górze z
powodu strachu przed siłami bezpieczeństwa związanymi z przygranicznym
położeniem miasta[101],
oraz powszechnie panującą biedą[102].
Wydział Kultury absolutnie nie był przygotowany na zmiany,
które zachodziły w Polsce i nie powitał ich z euforią. Inna opinia to mijanie
się z faktami[103]. Pracownicy starali się
sobie w miarę zapewnić spokojne życie, aby nie narazić się na represje ze
strony władzy[104].
We wrześniu 1956 roku władza doszła do wniosku, że „Obchody,
Winobraniowe” zintegrują lubuski kocioł etniczny. Dokładano wszelkich starań,
aby korowód nie był tylko smętnym przemarszem z hasłami i beczkami na
platformach oraz tłumami cisnącymi się przed gastronomią, ponieważ na
Winobranie zawsze coś rzucili. A to cytryny większe od orzechów, a to pastewne
banany z Kuby. Korowód miał wyglądać kolorowo i okazale. Za ten trudny do
zrealizowania wymóg estetyczny rozliczany był Wydział Kultury i władza rzadko
była zadowolona z założonych wcześniej planów. W tym celu kierownik Kurkowiak
wydelegował nas[105] do
Poznania, Bydgoszczy i Torunia, aby z tamtejszych teatrów wydobyć stroje, które
mogłyby być w Zielonej Górze użyteczne. Po powrocie do Zielonej Góry w wydziale
segregowaliśmy przywiezione kostiumy. Klem robił to w przebraniu niemieckiego
żołnierza w bojowym hełmie. Kadrowiec ze strachu zatoczył się pod ścianę, kiedy
Klem pozdrowił go hitlerowskim okrzykiem i gestem nazistów, o czym później
krążyły po mieście anegdoty. Zdarzały się też paradoksalne sytuacje z
realizacją należności za wykonaną zbyt mało agitacyjne pracę. Takim
przykładem
było założenie 800 m
kolorowych żarówek nad Al. Niepodległości, które były widoczne jedynie po zmroku[106].
Zupełnie inaczej wyglądała sprawa w polskim radiu, a
zwłaszcza w Zielonogórskiej Rozgłośni Polskiego Radia, z którą byłem związany
od samego przyjazdu tj. od czerwca 1956 roku. Dlaczego tak łatwo było mi się
związać z tą rozgłośnią? Otóż w tej rozgłośni pracował Leszek Zieliński, Janusz
Weroniczak znany mi z Teatru Satyryków w Poznaniu „Żółtodziób”, gdzie byłem
kabareciarzem, scenografem i robiłem plakaty. W tej rozgłośni pracował też Adam
Wielowieyski[107], który pochodził z Gniezna,
z którym pracowałem wcześniej w tzw. kołchoźnikach- głośnikach montowanych w
zakładach i domach prywatnych w ramach Społecznych Komitetów Radiofonizacji
Kraju[108], w których nadawano programy
o charakterze ogólnokrajowym jak i lokalnych[109].
W początkowym okresie Ekspozytura nadawała codziennie
piętnastominutowy program zatwierdzony wcześniej przez cenzurę. Nie było
żadnych audycji „na żywo” wspomina Michał Kaziow:[110].
„Rozgłośnia
Zielonogórska zaczęła działać, kiedy jeszcze nie było w Zielonej Górze rozbudowanych
instytucji kulturalnych, czasopism, filharmonii, placówek naukowych, czy środowiska
literackiego. W tej sytuacji zatrudnieni w radiu dziennikarze [...] musieli
sami stworzyć cały program - nie tylko publicystyczny, ale i artystyczny”[111].
Ponieważ
kiedyś wygrałem konkurs recytatorski zostałem zaangażowany przez Adama Wielowieyskiego,
który prowadził program i czytał w tym radio oraz pisał scenki satyryczne z
cyklu „Wiedzą sąsiedzi gdzie, kto siedzi”.
Ja również czytałem, ale kiedyś się pomyliłem i zamiast przeczytać dyrektor
Nowak - przeczytałem dyrektor Nowy. Uznali to za prowokację (aluzja, że trzeba
dyrektora wymienić na nowego) i mnie z stamtąd wywalili. W zielonogórskiej
rozgłośni bardzo ważną postacią był Kazimierz Jankowski - Kajan[112] który
pochodził z Gniezna, który mnie również serdecznie przyjął jako Gnieźnianina.
Wtedy to właśnie wspólnie z Leszkiem Zielińskim i Januszem Weroniczakiem
zaczęliśmy tworzyć Teatrzyk im. „Hazdrubala Skorupki” - największe
radiowe osiągnięcie związane z tzw. nadrealizmem- takim „pociągiem w chmurach”,
na który wskazywała sama nazwa „Hazdrubal Skorupka” ukazująca taki
lingwistyczny bezsens, który jednocześnie był zapowiedzią czegoś abstrakcyjnego
i nowego.
Odgrywaliśmy
tam scenki takie jak:
-
Janusz Weroniczak
udaje redaktora naczelnego gazety.
-
Ja wpadam z
krzykiem - Pali się!
-
Na co redaktor
naczelny pyta się- Gdzie się pali? - Na jakiej ulicy? - Czy cała ulica płonie?
-
Nie tylko jeden
budynek - odpowiadam.
-
To proszę wyjść
za drzwi i powiedzieć ze spokojem - Panie Redaktorze pali się na ulicy takiej a
takiej cały budynek.
-
No, więc ja
wchodzę i mówię - Pali się!...
-
Po co tak
dramatycznie odpowiada redaktor - czy na pewno pali się cały budynek, czy tylko
dach?
-
I na końcu z tego
wychodzi, że się nie pali, że wszystko jest w porządku.
I cała ta scenka kabaretowa była sprowokowana po żeby
dotrzeć do pewnych spraw, które miały ukąsić cenzurę, ponieważ w okresie
trwania XX Zjazdu i po Zjeździe zielonogórski dziennik nie podjął żadnej
dyskusji ideologicznej i w większości wypadków ograniczał się do materiałów
Agencji opartej na serwisach informacyjnych i materiałach publicystycznych
Wydziału Propagandy[113] KW
PZPR[114].
Od 1957 roku zielonogórska Ekspozytura została
przekształcona w Rozgłośnię Regionalną Polskiego Radia w Zielonej Górze i
pierwsze audycje nadawane już były na falach średnich i co ciekawe posiadała
najsilniejszy w Polsce nadajnik, który nie tylko umożliwiał odbiór programu w
promieniu 60 km,
ale także musiał zagłuszać „Radio Wolna Europa”[115].
Pod koniec 1956 roku nastąpił czas rozliczeń z okresu
błędów i wypaczeń, jak enigmatycznie określono stalinowski terror.
Liberalizacja dotyczyła wielu dziedzin życia, nie tylko polityki, gospodarki,
ale także kultury, stosunków miedzy kościołem i przymusowej kolektywizacji[116]. Ja
już w zasadzie na stałe pracowałem u Klema Felchnerowskiego i nigdy już poza
tym wydarzeniem, które odbyło się późną jesienią 1956 roku, jakim był „wiec ze
społeczeństwem” Zielonej Góry czegoś takiego nie przeżyłem i nie dostąpiłem.
„W
Zielonej Górze późną jesienią 1956 roku odbył się dość ponury spektakl w
Teatrze im. Leona Kruczkowskiego. Na scenie ustawiono stół prezydialny,
dosłowny, socrealistyczny. Za nim główni aktorzy „wypaczeń socjalistycznych”.
Bez charakteryzacji, tacy jak, na co dzień, zasiadający za swoimi biurkami
pełnymi tajemnych instrukcji i pism z nagłówkami „tajne”, „poufne” czy „do
użytku służbowego”. Teraz byli trochę obdarci z tej swojej
biurokratyczno-partyjnej władzy. Pierwszy sekretarz KW PZPR, sekretarz
organizacyjny, towarzyszka od propagandy, Przewodniczący wojewódzkiej Rady
Narodowej, jacyś naczelnicy, niezbyt liczna obsługa personalna widowiska
odpowiedzialna za błędy epoki i reżyser, którym okazała się historia. Na
spektakl odegrany społecznie zeszła się też publika nie płacąc za bilety. To
też widownia pękała w szwach”[117].
Na wiecu w sali zielonogórskiego teatru potępiono
system, atakując głównie obecnego tam pierwszego sekretarza Komitetu
Wojewódzkiego Lorka oraz przedstawicieli organów administracji państwowej
wytykając im łamanie przepisów[118] -
korupcję, łapownictwo i kumoterskie załatwianie spraw[119].
Towarzysz Lorek za swoje wystąpienie został również poddany krytyce przez
swoich towarzyszy. Zarzucano mu stosowanie niedomówień, które wpływały na
niezadowolenie sali, gdzie odnosiło się wrażenie, że Towarzysz Lorek nie jest
przekonany do zmian, które zaszły na VIII Plenum[120].
Uczestnicy wiecu poruszali kwestie słabego zaopatrzenia ludności w podstawowe
artykuły, wytykano zastój w budownictwie i złą sytuację mieszkaniową[121]
oraz krytyczny stan handlu w mieście. Likwidacja inicjatywy prywatnej doprowadziła
do tego, że najbliższy fryzjer znajdował się w Czerwińsku[122].
Sytuacja uległa zmianie dopiero wtedy, gdy przyjechał jakiś dostojnik z KC PZPR
i musieli wieźć go do Czerwińska. Poddał wtedy politykę władz zielonogórskich
„krytyce” za nadgorliwość i sytuacja uległa poprawie.
„ Co jakiś czas przerywano mówcom, tupano,
gwizdano, klaskano nie w tym miejscu co trzeba. I właśnie wtedy, gdy sala była
już nie do opanowania wystąpił jeden człowiek z sali i zaproponował, aby
zebrani ruszyli pod gmach Komitetu PZPR[123]. Wystąpiłem
publicznie w chwilę po tym, gdy jeden z mówców, prowokator chyba krzyczał
zaśliniony, aby spalić Komitet Wojewódzki. Władysław Korcz przedarł się przez
tłum i rzucił w moje ramiona. Myślę, że obaj myśleliśmy o tym samym, aby nie pozwolić
wyprowadzić ludzi pod karabiny maszynowe. Korcz zresztą mówił o tym samym
wyraźnie trzymając mnie za rękę.[124].”
Ta wypowiedź Jana
Muszyńskiego, potępiająca represje systemu, przyjęta została burzliwymi
oklaskami. Było to jego pierwsze wystąpienie publiczne odnotowane w prasie[125].
Na początku 1957 roku wydana została Uchwała Prezydium
Rady Rządu nr 666 w sprawie porządkowania miast, bowiem do roku 1956 w Zielonej
Górze jak i innych miastach w Polsce widoczne ciągle były ślady wojny np. na
ul. Batorego (w drodze do Łężyc) stały duże betonowe ściany. Każda z nich
zachodziła na pół drogi. Aby je minąć (były od siebie oddalone) trzeba było
wykonać slalom, co zwalniało ruch pojazdu np. czołgu.
Rysunek wykonany przez Jana
Muszyńskiego. Widok z góry na ul. Stefana Batorego w 1956 roku.
Nie prowadzono również żadnych działań niszczących i
porządkujących pozostałe umocnienia wojenne, np. na Pl. Słowiańskim (gdzie był
zlokalizowany Urząd Wojewódzki, a właściwie Prezydium WRN) był m. in.
przysypany schron przeciwlotniczy. Porządkowanie miało polegać głównie na
rozbiórkach wypalonych w czasie wojny i zrujnowanych budynków. Ze względu na
to, że duża część tych obiektów miała charakter zabytkowy staraniem Zarządu
Muzeów i Ochrony Zabytków w urzędach wojewódzkich konserwatorów utworzono
stanowiska do nadzoru realizacji postanowień uchwały. Klemens Felchnerowski
funkcją obarczył Janka. Miał dopilnować, żeby rozbiórkami nie objęto obiektów
zabytkowych[126].
Zadanie było bardzo trudne, bo w utworzonych
powiatowych komisjach, sporządzających plany wyburzeń, w czasie obligatoryjnej
konsultacji konserwatorskiej przeciwko sobie miał zazwyczaj wszystkich.
Tendencja do usuwania ruin, niezależnie od ich historycznych czy
architektonicznych wartości była powszechna bardzo silnie podsycana przez
środki ideologiczne, a argumenty podkreślające wartości zabytkowe budowli
trafiały najczęściej w próżnię. Pewnym sposobem ratowania było nadanie
zabytkowi metryki piastowskiej. Muszyński szafował określeniem „zabytek
piastowski” ponad wszelką miarę. W ten sposób zostały uratowane
gotycko-renesansowe domy skupione wokół fary w Żarach, ruiny zamku w Kostrzynie,
cztery kościoły Głogowie[127] czy
zabytkowa zabudowa przyrynkowa w Bytomiu Odrzańskim[128]
oraz inne. Dzięki swojej operatywności i sile przekonywania pozyskał
sprzymierzeńca w osobie Michała Winogrodzkiego, przewodniczącego miejskiej Rady
Narodowej. Tak długo jeździł do Ministerstwa aż załatwił pieniądze na remont i
konserwację Hotelu pod Złotym Lwem i kilku najcenniejszych kamieniczek. Były to
pierwsze środki z budżetu centralnego przyznane na konserwację zabytków w
województwie zielonogórskim[129] z
jego pełnym nadzorem w dziedzinie budowlanej[130].
W 1957 roku powołano Lubuskie Towarzystwo Kultury.
Powołano komisję założoną z działaczy społecznych, która na sześciu stronach
zapisała swoje wnioski. Zebranie założycielskie odbyło się w Komitecie
Wojewódzkim Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w sali konferencyjnej na
czwartym piętrze. Głos zabierali ludzie uzgodnieni (aczkolwiek na sali
siedziało dużo porządnych obywateli).
Lubuskie Towarzystwo Kultury to organizacja założona przez Partię i
przez nią kontrolowana. Wśród zadań stawianych przed LTK było m. in.
prowadzenie polityki wydawniczej, bowiem już wtedy na terenie województwa
wydawano kilka tytułów prasowych m. in.: „Gazetę Zielonogórską”, „Głos
Młodych”, „Nadodrze”, a lubuskie kolumny pojawiły się w takich czasopismach
jak: „Życie Literackie, „Tygodnik Kulturalny” i inne. I choć wielkie są zasługi
tego towarzystwa, to jednak polityka wydawnicza LTK była wspierana przez
Wydział Propagandy KW PZPR. Od 1957 roku Gomułka powoli odchodził od założeń
października i robił to w bardzo ostrożny sposób likwidując zalążki wolności
(środowiska artystyczne przeżywały jeszcze ogromny entuzjazm) obniżając
przydziały papieru pod względem nierentowności i podnosząc jego cenę - papier
zdrożał o 350%[131].
Towarzystwo wniosło bardzo dużo w rozwój myśli
kulturalnej w województwie zielonogórskim.
Zielona Góra w moim odczuciu wypowiedziała się pod względem
patriotycznym i politycznym dopiero w okresie Solidarności.
Publikacja, pt. „Rok 1956 w Zielonej Górze” na
podstawie wspomnień Jana Muszyńskiego została wzbogacona o plakat[132],
który wniósł nowe wartości estetyczne. Poraz pierwszy pojawiły się plakaty bez
brutalnej propagandy, a niektóre bez koniecznej obecności czerwonego sztandaru.
To było coś niepokojącego... Coś wspaniałego... Coś, co powodowało, że Polska z
głęboką nadzieją na suwerenność patrzała w przyszłość. I wykrzyczała to przez
ulotki i plakaty bez Związku Radzieckiego na czele. A przecież w latach
czterdziestych i pierwszej połowie lat pięćdziesiątych plakat stanowił oręż walki
propagandowej władz Polski Ludowej w krzewieniu komunistycznych idei. Plakat
„Wprowadzał nowe prawa i obowiązki zatruwając umysły mieszkańców miast i wsi”[133].
Powyższa prezentacja wzbogacona o plakat stanowi dopełnienie kompendium wiedzy
socjologiczno - historycznej i społecznej, jakie wniósł „wybuch liberalizacji”
1956 roku w województwie zielonogórskim.
[1] Jan
Muszyński ur. 29 IV 1932 r. w Gnieźnie, syn Stanisława i Agnieszki z d. Kinal.
[2]
Uniwersytet Poznański, Wydział Filozoficzno - Historyczny, Kierunek studiów
Historia Sztuki, indeks, nr alb. 20378, Seria 01915, wpisany jako student w
księdze immatrykulacyjnej we wrześniu 1952 r., nr albumu - 19.
[3]
Prezydium WRN w Zielonej Górze, Wydział Kadr i Szkolenia, Nr K. I - 6/1280/56.
Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Zielonej Górze przyjmuje obywatela do
pracy w tutejszym Prezydium z dniem 1 VIII 1956. Podpisał: Sekretarz Prezydium
W. R. N. Henryk Korwel, dnia 4 VIII 1956.. Podpisano 15 V 1957 r.
[4]
Porządkowanie miało polegać głownie na rozbiórkach wypalonych w czasie wojny zrujnowanych
budynków zabytkowych.
[5] J.
Muszyński. W roku 1953 postulowano rozbiórkę pałacu w Żaganiu i starówkę w
Bytomiu „na cegłę” do odbudowy Warszawy w myśl hasła „Cały naród buduje
stolicę”.
[6]J.
Muszyński, Te wspomnienia to historia, [w:] D. Dolański, 50 lat Polskiego
Towarzystwa Historycznego w Zielonej Górze, Zielona Góra 2005, s. 38. W tych
latach „...Służba konserwatorka działała w schzofreniczym świecie dwóch
moralności, dwóch języków. Ten oficjalny odnotowano w „Perspektywicznym planie
rozwoju i upowszechnienia kultury Prezydium WRN na lata 1959-65”. APZG, Zespół Akta PWRN w
Zielonej Górze, Wydział Kultury, sygn. 13. „ [...] Ratować należy obiekty w
tych zespołach, które wniosły nieprzemijające wartości do historii walk o
polskie panowanie na tych ziemiach. Dlatego w planach Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków wysunięte na czoło zostały te miasta, o których źródła
mówią, iż były miejscem walk o zachowanie polskiej władzy i ustawodawstwa.
Janowi Muszyńskiemu udało się powołać ekspertów z Ministerstwa Kultury i Sztuki
i uratować 70 obiektów z listy 113 obiektów przeznaczonych do likwidacji na
Ziemi Lubuskiej.
[7]J.
Muszyński, Te wspomnienia to historia, [w:] D. Dolański, 50 lat Polskiego
Towarzystwa Historycznego w Zielonej Górze, Zielona Góra 2005, s. 40.
Sprawozdanie z działalności konserwatora, [w:] „Przegląd Zachodni”, dział
„Korespondencje” 1958, nr 5 już bez konieczności ideologicznego uzasadnienia.
[8] PWRN
w Zielonej Górze, Nr Org. IV-I-6/485/58 na podst. Paragrafu rozporządzenia Rady
Ministrów z dnia 18 IV 1958 r. w sprawie tworzenia wydziałów przez prezydia rad
narodowych, Dz. U. nr 25,poz. 103.
[9]Opracowuje
materiały naukowe dotyczące Ziem Zachodnich dla „Przeglądu Zachodniego”.
Korespondencja z wicedyrektorem Instytutu Zachodniego prof. Zdzisławem
Kaczmarczykiem; Pismo IZZ z 1 IV 1959 r., L. dz. 929/59 dot. korespondencji
naukowej. Dyrekcja Państwowego Instytutu Zachodniego zwraca się z [...] propozycją
kontynuowania współpracy z Instytutem w formie opracowywania i nadsyłania
korespondencji naukowych. Materiały te będą wykorzystane na łamach „Przeglądu
Zachodniego” w dziale korespondencji Ziem Zachodnich. W przypadku trudności
uniemożliwiających dostęp Panu do potrzebnych akt i dokumentów Instytut
Zachodni dostarczy Panu odpowiednich zaświadczeń upoważniających do swobodnego
korzystania z materiałów poszczególnych instytucji administracyjnych,
gospodarczych i kulturalnych. W załączeniu przesyłamy uwagi w sprawie
korespondencji naukowych Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Uwagi nie wyczerpują
oczywiście całej problematyki Ziem Zachodnich interesujących Instytut, wskazują
jedynie na najważniejsze zagadnienia i sposób ich opracowania. Podstawowym
założeniem korespondencji jest dostarczenie Instytutowi rzetelnego i wartościowego
materiału do dziejów najnowszych Ziem Zachodnich (lata 1945-1959). W 2005 r.
Jan Muszyński został zaproszony do udziału w konferencji organizowanej przez
Instytut Zachodni w Poznaniu Mierzęcinie (24 - 25.11.2005) n. t. „Instytucje
Kultury kształtujące tożsamość lokalną na Ziemiach Zachodnich i Północnych wyzwania
i perspektywy” . Wygłosił referat pt. „Rola Towarzystw Kulturalnych w
kształtowaniu tożsamości lokalnej”. „Byłem w Mierzęcinie wspomina Jan
Muszyński. Wiózł Staszka Kowalskiego i mnie Andrzej Toczewski. Przyjechaliśmy
25 listopada po południu - późno, gdyż padał śnieg i Andrzej jechał dosyć
wolno. Od Gorzowa droga była już dobra. Po przyjeździe przeczytałem program,
zamyśliłem się; - To chyba moje ostatnie wystąpienie w Instytucie Zachodnim
(pierwszy tekst opublikowałem w Zeszytach w dziale - korespondencja w Instytucie
Zachodnim w 1957 r.). Następnie podarłem zaproszenie i program. Po godzinie
wyjąłem z kosza i zlepiłem wszystko, aby ponownie przeczytać program - ale nie
mogłem bez zlepienia tego zrobić... Następnie postanowiłem ponownie to
wyrzucić, ale może będzie lepiej myślałem... Jak to zachowam - jako ślad
ostatniego kontaktu z Instytutem Zachodnim. 26 Listopada przeczytałem ponownie
i postanowiłem zachować jako fakt mojego niezdecydowania i zarazem nadziei..., że
może nie jest to ostatni raz...”.
[10]
Umowa o pracę od dnia 15 IX 1962 r. do dnia 31 VII 1963 r.
[11] PWRN
w Zielonej Górze, Nr Or. IV - 42 / 551/62. Prezydium Wojewódzkiej Rady
Narodowej z dniem 1 VI 1962 r. przekazuje Obywatela do dyspozycji Lubuskiego
Towarzystwa Kultury w Zielonej Górze; Lubuskie Towarzystwo Kultury w Zielonej
Górze powierza Janowi Muszyńskiemu z dniem 1 VI 1962 r. obowiązki sekretarza do
spraw nauki Prezydium Rady LTK.
[12] LTN.
Pismo z dnia 2 II 1964, K. O. 11/64. Z
dniem 1. 03. 1964 r. Prezydium Lubuskiego Towarzystwa Naukowego powołało Jana
Muszyńskiego na stanowisko sekretarza oraz Ośrodka Badawczo Naukowego w Zielonej
Górze; Opinia prof. Jana Wąsickiego „...Pełen inwencji i koncepcji
organizacyjnych doprowadził do powołania szeregu komisji w Lubuskim
Towarzystwie Naukowym, a co ważniejsze zapewnił im należytej opieki naukowej w
osobach wybitnych pracowników naukowych z Poznania, Wrocławia i Krakowa. Jako
historyk sztuki uczestniczył w rozlicznych posiedzeniach tychże komisji już nie
tylko jako odpowiedzialny za działanie, ale pragnąc poszerzyć swoje wiadomości
z różnych dyscyplin naukowych. Dzięki jego bezpośredniemu uczestnictwu komisje
prowadziły ożywioną działalność, a stałe kontakty z ośrodkami naukowymi
zapewniły możliwość dalszej działalności organizacyjnej, którą rozwijał dr Jan
Muszyński... „Zyskał sobie wielu przyjaciół, ponieważ godność osobistą i
charakter ceni wyżej aniżeli koniunkturalne układy”. Był organizatorem sympozjów
i sesji naukowych. Z ramienia LTN wchodził w skład różnego rodzaju komisji i
gremiów oraz uczestniczył w organizacji szeregu wystaw określających rozwój i
dorobek województwa zielonogórskiego. Pisał scenariusze do wydawnictw
albumowych lub też popularnonaukowych. Znaczny też był jego współudział w
organizowaniu w Warszawie wystaw Panoramy XXX - lecia Ziemi Lubuskiej.
[13] Legitymacja członkowska
nr 4, wydana 2 I 1968 r. podpisana przez prezesa mgr Stanisława Barana.
[15]
Polska Akademia Nauk, Pismo z dnia 3 IX 1975 r., Nr 348-PO-III-1-6, podpisał
Prezes Gerard Labuda.
[16]
Minister Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki prof. dr hab. Janusz Górski
powołał Obywatela Jana Muszyńskiego na Członka Rady Społecznej Wyższej Szkoły
Pedagogicznej w Zielonej Górze, pismo z dnia 27 maja 1976, DU-5-014-6-5/76;
Pismo Rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze prof. dr Jana Wąsickiego
z dnia 20.07.1976. ( Prof. Jan Wasicki nadał lubuskiej nauce charakter
profesjonalny. Dzięki jego staraniom powstał w Zielonej Górze Punkt
Konsultacyjny Wydziału Prawa UAM, a wcześniej Stacja Naukowa Polskiego
Towarzystwa Historycznego. Był skromnym zapracowanym szanujących innych Wielkim
Człowiekiem) zob. J. Benyskiewicz, Jan Wąsicki (1921-1995), [w:] 50 lat
Polskiego Towarzystwa Historycznego w Zielonej Górze, Zielona Góra 2005, s. 78.
[17]
Polska Akademia Nauk Oddział w Poznaniu, pismo z dnia 13.04.1978, podpisał:
Prezes Gerard Labuda.
[18]
Zaświadczenie na podstawie art. 76 ust. 1 Ordynacji Wyborczej do Sejmu
Rzeczypospolitej Ludowej i rad narodowych Wojewódzka Komisja Wyborcza w
Zielonej Górze stwierdza, że w wyborach do rad narodowych stopnia
wojewódzkiego, które odbyły się 23. 03. 1980 r. Jan Muszyński został wybrany
radnym w okręgu wyborczym nr 12. Podpisał Przewodniczący Wojewódzkiej Komisji
Wyborczej: Zygmunt Malewski, Sekretarz: Wojewódzkiej Komisji Wyborczej Bernard
Ptaszyński, leg. radnego Wojewódzkiej Rady Narodowej w kadencji 1980 - 1984,
leg.. nr 78, leg nr 78/84 w kadencji 1984 - 1988.
[19]
Wojewódzka Rada Narodowa w Poznaniu uchwałą nr III/12/88 z dnia 29.09.1988 r.
powołała Obywatela Jana Muszyńskiego w skład Rady Społecznej Państwowej Wyższej
Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu na okres do 1992 roku. Podpisał
Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej Tadeusz Czwojdrak, Poznań,
29.09.1988 r.
[20]
Uchwałą Prezydium Polskiej Akademii Nauk dr Jan Muszyński został powołany w
skład Komisji Badań Regionalnych na kadencję w latach 1987 - 1989, podpisał
Sekretarz Naukowy: prof. dr med. Witold Michałkiewicz, Poznań, 15.12.1987.
[21]Legitymacja
nr 77/II z pierwszej kadencji (I kadencja obejmowała okres od 12.06.1986-
12.06.1989). Prof. Bogdan Suchodolski, Przewodniczący Narodowej Rady Kultury,
Warszawa 5.03. 1992 r. „W związku z zakończeniem drugiej kadencji Narodowej
Rady Kultury pragnę podziękować Panu za pomoc, którą otrzymała Rada z Pańskiej
strony. Było to możliwe dzięki Pańskiej wyjątkowej aktywności w rozwiązywaniu
problemów [...] zwłaszcza w zespole problemowym Rady, w formułowaniu cennych
opinii, opartych o doświadczenie talent, rozległą wiedzę i umiejętności...”;
Prezes Rady Ministrów (podpis nieczytelny), Warszawa, 6.03.1992 r. Pan dr Jan
Muszyński .W związku z ustawowym zakończeniem prac II kadencji Narodowej Rady
Kultury proszę przyjąć podziękowanie za udział w pracach tej kadencji Rady i
wysiłek włożony w wypełnianie jej celów i zadań.
[22]20
kwietnia 1959 nr leg. 2511845 roku zapisał się do PZPR; Wicewojewoda
Zielonogórski Edward Hładkiewicz powołał pismem z dnia 17 marca 1976 r., NR Or.
II-163/8/76 dr Jana Muszyńskiego na dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej; I
Sekretarz KW PZPR w dniu 24.04.1976 r.
wydał pozytywną decyzję zatwierdzającą dr Jana Muszyńskiego na stanowisko dyr.
Muzeum Ziemi Lubuskiej.
[23]
Zaświadczenie nr 699 na podst. Paragrafu 12 ust. 1 uchwały NR 178 Rady
Ministrów z dnia 30 lipca 1976 r. w sprawie zasad i organizacji rzeczoznawstwa.
[24]J.
Muszyński, Marian Kruczek, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 1985, s. 3.
Marian Kruczek ukończył Wydział Malarstwa ASP w Krakowie w 1954 r. Brał udział
we wszystkich wystawach okręgowych, ogólnopolskich i zagranicznych. W 1962 r.
pierwsza wystawa indywidualna w Pałacu Sztuki Towarzystwa Sztuk Pięknych w Krakowie,
następnie w Galerii Krakowskiego Klubu, MPiK, która ukazała już w pełni
dojrzałą twórczość Mariana Kruczka. Kruczka pokazywała Kronika Filmowa, pisały
o nim czasopisma, które zamieszczały reprodukcje jego dzieł. Wystawiał w
Galerii Lambert w Paryżu. Jego płaskorzeźby pokazywano w Antwerpii, Berlinie, Budapeszcie,
Hamburgu, Londynie, Moskwie, Monachium i in. krajach. Życie literackie z 20
października 1985 informuje, iż „w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze
otwarto Galerię Mariana Kruczka z Krakowa. Natomiast Kraków tam gdzie Kruczek
studiował, pracował i umarł zamyka jego pracownię.
[25] S. Kowalski, [w:] Jan
Muszyński w 40 lecie pracy zawodowej pod red. Emili Ćwilińskiej Zielona Góra
2000, s. 26. Wydał katalogi Józefa Burlewicza, Klema Felchnerowskiego,
Hieronima Gwizdały, Stefana Słockiego, Jana Berdyszaka, Andrzeja Gieragi,
Danuty Waberskiej i Czesława Łuniewicza (fotografika). Autorski charakter
publikacji oraz niski nakład nadają im znamiona bibliofilskie.
[27]
Galeria istniała 10 lat.
[28]
Minister Kultury i Sztuki Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej powołał dr Jana
Muszyńskiego w skład Rady Programowej Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie.
Podpisał prof. dr Kazimierz Żygulski, Warszawa, listopad 1984.
[29] Rada
Miejska w Krośnie Odrzańskim Uchwałą Nr XXI/125/97 z dnia 12 lutego 1997 r.
nadaje Janowi Muszyńskiemu autorowi monografii „Krosno Odrz. - przeszłość i
teraźniejszość” ukazującej dzieje miasta na przestrzeni wieków tytuł
Honorowego Miasta Krosna Odrzańskiego w uznaniu zasług w promocji miasta Krosna
Odrzańskiego. Podpisał Burmistrz Miasta Krosna Odrz. mgr Bolesław Borek,
Przewodnicząca Rady Miejskiej mgr Kazimiera Połocka.
[30] Rada
Miejska w Zielonej Górze uchwałą nr XLVI/343/97 z dnia 27 listopada 1997 r.
nadaje Janowi Muszyńskiemu tytuł Honorowego Obywatela Miasta Zielona Góra.
Podpisał: Prezydent Miasta Zielona Góra Henryk Masternak, Przewodniczący Rady
Miejskiej Władysław Koscielniak, Zielona Góra 18 grudnia 1997 r.
[31]
Legitymacja nr 198. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Zarząd Wojewódzki w Zielonej
Górze nadaje Janowi Muszyńskiemu Tytuł „Przyjaciel Dziecka”. Podpisał Prezes
Zarządu mgr Kazimierz Jakubowski, 16.01.1998 r.
[32] W sierpniu 2003 złożyłem
pismo do Dyrektora Andrzeja Toczewskiego o rozwiązanie umowy o pracę.
[33]Podpisał
dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej dr Andrzej Toczewski 21.07.2003, MZG-I120/M/03.
[34]
Zielona Góra, 1 września 2003. „Brzmi to niemodnie. Bezsprzecznie jednak w
dorobku kulturalnym miasta widać wyraźnie Pana ślady. Nie będzie dyplomów,
medali, goździków. To już było. Tym razem skromniej - Zasłużeni odcisną dłoń i
tak powstanie: „Zielonogórski Zaułek Gwiazd”. Podpisano: Wanda
Rudkowska, Zielonogórski Ośrodek Kultury, Janusz Życzkowski, Radio Plus-Łagodne
Przeboje.
[35] LTN,
XI walne Zgromadzenie członków obradujące w dniu 28 stycznia 2004 przyznało
Panu Doktorowi Janowi Muszyńskiemu tytuł Honorowego Członka Lubuskiego
Towarzystwa Naukowego. Podpisał Prezes LTN prof. dr hab. inż. Józef Korbicz,
Zielona Góra, 16 kwietnia 2004.; Gazeta Lubuska z 17-18 września, nr 91 z 2004
r.
[36]
Podpisano 11 maja 2005.
[37] Przyznany dla Jana i
Bożeny Muszyńskich przez Urząd Miasta Zielona Góra; Gazeta Lubuska z 13 marca
2006. Złote i diamentowe gody obchodziło 47 par małżeńskich z miasta i gminy.
„Janina i Kazimierz Uździccy oraz Bożena i Jan Muszyński nie kryli radości ze
swojego małżeńskiego jubileuszu”.
[38] Minister Kultury i
Dziedzictwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej Kazimierz Ujazdowski w dniu
31. 08.2006 przyznał Janowi Muszyńskiemu Złoty Medal „Zasłużony Kulturze
„Gloria Artis”, nr leg. 180.
[39] M. Żmijewska,
Bibliografia osobowa Henryki Doboszowej 1965 - 1975, WSP, Zielona Góra, 1978,
24 k. maszynopisu. Henryka Doboszowa - publicystka i dziennikarka. Od 1964 r.
pracowała w red. „Nadodrza” jako publicystka działu kulturalnego, którego
równocześnie była kierownikiem. Publikowała artykuły i reportaże o tematyce
społeczno-kulturalnej. Jako publicystka aktywnie uczestniczyła w takich
imprezach jak: Festiwal Piosenki Radzieckiej, Lubuskie Lato Filmowe, Złote
Grono i Międzynarodowy Festiwal Zespołów Pieśni i Tańca Za swoje publikacje
otrzymała wiele nagród i wyróżnień m. in. w 1969 r. I Nagrodę Publicystyczną i
Kulturalną Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i in.
[40] Tak mówi o sobie Jan
Muszyński.
[41] S.
Kowalski, Jan Muszyński w 40 - lecie pracy..., op. cit. s. 7
[42]Dz.
U. z 2001, Nr 98, poz. 1070. Rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 20
września 2001 w sprawie określania miejsc odosobnienia, w których były osadzone
osoby narodowości polskiej lub obywatele innych narodowości. Paragraf
1.Rozporzadzenie określa miejsca odosobnienia, w których warunki pobytu nie
różniły się od warunków w obozach koncentracyjnych, a osoby w nich osadzone
pozostawały w dyspozycji hitlerowskich w władz bezpieczeństwa. Paragraf 6.
Innymi miejscami odosobnienia określonymi w art. 4 ust. 1, pkt. 1 lit. C)
ustawy, w których pobyt dzieci do lat 14 miał charakter eksterminacyjny, a
osoby tam osadzone pozostawały w dyspozycji hitlerowskich władz bezpieczeństwa
są obozy: 1 Gniezno, 2. Jabłonowo, 3. Konstantynów Łódzki, Łódź (ul. Hutora 32);
AP w Piotrkowie Trybunalskim na podstawie materiałów znajdujących się w zespole
„Akta miasta Piotrkowa, Komisarz i Zarząd Miasta, Wydział Opieki Społecznej i
Zdrowia” zaświadcza, że Jan Muszyński wraz z rodzicami Stanisławem i Agnieszką
oraz siostrami Teresą i Marią figurują na liście osób wysiedlonych przybyłych
do Piotrkowa w dniu 19.12.1939 r. z obozu w Gnieźnie.
[43] J. Muszyński w roku 1939
uczęszcza do Publicznej Szkoły Powszechnej. Zaświadczenie III Publicznej Szkoły
Powszechnej w Piotrkowie Trybunalskim, nr 7, wyd. na rok szkol. 1939/1940 (wyd.
7 VII 1940 r.).
[44] S.
Kowalski, Jan Muszyński w 40 - lecie pracy..., op. cit. s. 7.
[45]
Związek Harcerstwa Polskiego, Książeczka służbowa, ser. XLV, Nr 0401/175.
Wstąpił do Harcerstwa Polskiego 27 IV 1945 r. do Drużyny Zawiszy Czarnego w
Gnieźnie. Złożył przyrzeczenie harcerskie 10 VI 1946 r., Otrzymał Krzyż
Harcerski ser. W. III. 919.
[46]
Ibidem.
[47] B.
Sowińska, Towarzysze i wrogowie, Gorzkie lata, [w:] Karta 2003, nr 37, s. 8-49,
patrz podrozdział „Z praktyki oficera śledczego”, gdzie opisano kolejność
tortur.
[48]
Ibidem s. 9.
[49]
Ibidem s. 9.
[50]
Ibidem s. 9.
[51] Akt
Oskarżenia Prokuratury Sądu Okręgowego we Wrocławiu, nr sygn. akt: XI S. 72/50,
z dnia 3 IV 1950 r. przeciwko Jerzemu Krzemienieckiemu, Janowi Muszyńskiemu i
Janowi Krzysztofiakowi. Wszyscy trzej zostali zatrzymani przez władze czeskie
pod zarzutem nielegalnego przekroczenia granicy z Polski do Czechosłowacji, a
następnie przekazani władzom polskim.
[52]
Ibidem s. 9.
[53]
Ibidem s. 10. W 1990 roku Jana Muszyńskiego odnalazł inny więzień tamtych
czasów z Wrocławia. Organizował grupę, której celem było ustalenie
funkcjonariuszy śledczych i więziennych, wyróżniających się szczególnym
okrucieństwem i oskarżenie ich przed sądem. Muszyński nie włączył się do akcji.
Zapytany o powód odmowy powiedział, że nazwiska dwudziesto paroletniego łobuza,
który wymagał by tytułować go „panem sędzią śledczym” nie pamięta.
[54]
Legitymacja Szkolna na rok szkol. 50/51, nr 25/Ib, Koedukacyjne Liceum Handlowe
w Gnieźnie.
[55]
Świadectwo Dojrzałości, nr 10/21/22 oraz Dyplom Przodownika Pracy i Nauki
Społecznej przyznany absolwentowi Janowi Muszyńskiemu przez Ministerstwo Handlu
Wewnętrznego i Centralny Zarząd Szkolenia Zawodowego za wyniki w nauce z dnia
27 VI 1952 r., nr 84.
[56]
Ibidem s. 10; Członek Zrzeszenia Studentów Polskich Uniwersytetu Poznańskiego
im. A. Mickiewicza w Poznaniu, Legitymacja członkowska nr A - 335; członek ZMP.
[57]
Pismo z dnia 16 VII 1956, nr dz. KL. V-125/18/5. Wydział Kultury - Prezydium
Wojewódzkiej Rady Narodowej w Zielonej Górze - Wojewódzki Konserwator Zabytków
wyjaśnia, że istnieje możliwość zatrudnienia w Wydziale Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków z wynagrodzeniem około 1000 zł. miesięcznie. Wydział
Kultury nie może zapewnić mieszkania, ponieważ nie dysponuje przydziałami.
Podpisał: Wojewódzki Konserwator Zabytków, Klem Felchnerowski.
[58]
Gwidon Chmarzyński ur. 1906 - 1973 w Nakle na Kujawach. Studia na Uniwersytecie
Poznańskim pod kier. Prof. Szczęsnego Detthoffa. W latach 1925-28 na kierunku
Historia Sztuki. Po zakończeniu studiów udał się do Krakowa na studia
uzupełniające. Od 1929 roku pracował w Toruńskim Muzeum. W latach 1945 -1948
dyrektor Muzeum Wielkopolskiego w Poznaniu. Od 1955 prof. Uniwersytetu Adama
Mickiewicza w Poznaniu i na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
[59]Uniwersytet
Poznański, Wydział Filozoficzno-Historyczny, Kierunek Historia Sztuki, Indeks,
nr albumu 20378. Wynik z egzaminu został wpisany bardzo pośpiesznie w zupełnie
innej rubryce, s. 56, „Egzamin dypl. magisterski dostateczny”, podpisano
Chmarzyński.
[60]
Opinia prof. dr Ksawerego Piwockiego z dnia 15 VII 1057 r. oraz odpis
potwierdzony przez PWRN w Zielonej Górze, Wydział Kultury.
[61] IPN
Po/O/60/45-17, s. 65. Społeczeństwo poznańskie o sytuacji w Polsce dowiadywało
się z dzienników radiowych nadawanych z Niemiec.
[62] J.
Wallis, Wywiad przeprowadzony z Danielą Balwińską n. t. Wydarzeń poznańskiego
czerwca 1956 roku w dniu 14.02.2006 w Poznaniu.
[63]
Kowalski Stanisław. Wojewódzki Konserwator Zabytków. Z wykształcenia historyk
sztuki. Studia ukończył na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po
ukończeniu studiów pracował na Ziemi Lubuskiej. W wyniku jego starań i pod jego
nadzorem uratowano wiele zabytków woj. zielonogórskiego. By zapewnić odbudowę
zabytków, stałą opiekę, i fundusze poszukiwał dla nich użytkowników w całej
Polsce. Równocześnie starał się zainteresować zabytkami lubuskimi placówki
naukowe oraz społeczeństwo.
[64]A. K.
Waśkiewicz, Lubuskie środowisko literackie: Informator, Zielona Góra 1970, s.
60. Bolesław Soliński ur. się 5 V 1953 r. w Inowrocławiu. Studiował polonistykę
na Uniwersytecie Poznańskim. W czasie studiów był kierownikiem literackim
Studenckiego Kabaretu „Alka”. Po przyjeździe do Zielonej Góry pracował najpierw
w WUKP, następnie w „Gazecie
Zielonogórskiej” i Polskim Radio. Był jednym z założycieli „Nadodrza”. Od 1959
r. jest redaktorem naczelnym tego czasopisma. Był członkiem KW PZPR oraz
wice-prezesem Lubuskiego Towarzystwa Kultury, członkiem kolegium redakcyjnego
„Rocznika Lubuskiego”, a następnie „Zeszytów Lubuskich”. Członek SDP.
Debiutował wierszem opublikowanym w 1939 r. w prasie poznańskiej. W 1947 r.
wystawia baśń kukiełkową (Czarodziejski kwiat) w objazdowym teatrze działającym
przy poznańskim TTiML im. J. Cierniaka. Był recenzentem teatralnym. Od 1958 r.
ogłaszał recenzje w „Nadodrzu”, „Gazecie Zielonogórskiej” i Zielonogórskiej
Rozgłośni Polskiego Radia. Wielokrotnie odznaczany odznaczeniami państwowymi i
za zasługi dla województwa zielonogórskiego.
[65]A. K.
Waśkiewicz, Lubuskie Towarzystwo Literackie: Informator, Zielona Góra 1970, s.
60. Tadeusz Kajan – właściwe nazwisko Kazimierz Jankowski, ur. 22 II 1937 r. W
Gnieźnie, ukończył Liceum Bolesława Chrobrego w Gnieźnie. Studia Wyższe
kontynuuje na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Od 1955 r. pracuje w dziennikarstwie. Jest zastępcą Zielonogórskiej Rozgłośni
Polskiego Radia; jest także kierownikiem działu niemcoznawczego „Nadodrza” i
komentatorem Panoramy Lubuskiej Telewizji Poznańskiej. W latach 1958 – 60 brał
udział w pracach zespołu red. „Tygodnika Zachodniego”, był członkiem „Zeszytów
Lubuskich” oraz członkiem SDP i Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych.
[66] Jerzy Kłosiński - technik
- naczelny inżynier rozgłośni.
[67] Urodziwy blondyn –
felietonista, komentator i lektor.
[68] Był nazywany „Wszeborem”
[69] A.
K. Piasecki, Lubuska czwarta władza, Zielona Góra 2000, s. 250; Leszka
Zielińskiego koledzy nazywali „Mały”.
[70] J.
Muszyński. „W roku 1956 mieszkaliśmy we wsi Łężyce w dawnym Domu Ludowym. W
Zielonej Górze nie było mieszkań. Mieliśmy pół pieca, ale za to nie było okien.
Drzwi dopasowywaliśmy do naszych apartamentów, ale tylko na, tyle że dołem
wchodził pies - nasz przyjaciel - wabił się „Nutria”.
[71]
IPN/o/60/45 - 17, s. 79 - 80. W sprawozdaniu Naczelnika IV Woj. Urzędu Spraw Bezpieczeństwa
Publicznego w Zielonej. Górze za okres od 1 VII - 30 IX 1956 wynikało, że
informatorzy i agenci tego wydziału praktycznie wniknęli we wszystkie struktury
społeczno - gospodarcze, polityczne i kulturalne województwa oraz między
sąsiedzkie.
[72] IPN/o/60/45-17,
s. 82. Informacje o wypadkach poznańskich docierały do Zielonej Góry przede
wszystkim z relacji kolejarzy formie szeptanej propagandy, które rozpracowywali
informatorzy agenturalni, o czym świadczyły meldunki. „Były obszarnik Kęszycki
wypowiada się i popiera wypadki poznańskie, twierdząc, że podobne zajścia
miałyby przebieg i w innych miastach, gdyby nie krwawa rewolta organów BP.
[73] IPN
Po/0/60, s. 40. Z pracownikami PKP pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa
przeprowadzili rozmowy i przestrzeżono ich przed wrogimi wypowiedziami z ich
strony. Szczególną opieką agenturalną zostali objęci kolejarze, którzy
pracowali na liniach zagranicznych. Informator „Sprzęgło” w meldunku z dnia 5
IX 1956 r. informuje o rozmowie z Niemką pracującą na stacji w Guben.
Wymieniona opowiadała, że z serwisu informacyjnego „Radia Zachodniego”
dowiedziała się, iż, w jednym z polskich miast (w Poznaniu) przeciwko demonstrującym
robotnikom, którzy żądali obniżki cen została użyta broń i są zabici i ranni.
[74]
IPN/o/60/45-17, s. 82. Podobne opinie wypowiada były obszarnik Grabski, dr
weterynarii w Zjednoczeniu PGR Gorzów Wlkp. wychwalając zaistniałe wypadki w
Poznaniu twierdząc, że gdyby był w Poznaniu to „szedłby w pierwszym szeregu
walcząc z reżimem” Informował, że gazety podają same kłamstwa, gdyż zna
sytuację od naocznych świadków, którzy byli w Poznaniu i widzieli jak strzelano
do kobiet i dzieci w wyniku, czego dużo więcej wie ilu było zabitych i rannych
niż podała prasa i radio”
[75]B.
Sowińska, Towarzysze wrogowie, Gorzkie lata, [w:] Karta, 2003, nr 37, s. 49.
Władysław Gomułka (1905-1982) - działacz komunistyczny i państwowy. Od roku
1926 w KPP, od początku 1942 r. działacz PPR, w okresie 1943-45 sekretarz KC
PZPR, 945-1948 sekretarz generalny. W latach 1944-49 pierwszy wicepremier,
1945-49 Minister Ziem Odzyskanych. Będąc zwolennikiem ograniczonej
samodzielności wobec Moskwy popadł w konflikt z Bierutem; po oskarżeniu o
„odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne” w 1949 r. usunięty z Biura Politycznego
KC PZPR, więziony w latach 1951 - 54. Od października 1956 do grudnia 1970
pełnił funkcję I sekretarza KC PZPR.
[76] AP
ZG KW PZPR, sygn. 36/IV/46.
[77]
Stefan Wyszyński (1901 - 1981) prymas Polski, mąż stanu. Po studiach na KUL-u
od 1930 r. prof. prawa kanonicznego i socjologii na Wyższym Seminarium
Duchownym we Włocławku. W latach 1932 - 1939 Red. Naczelny „Ateneum
Kapłańskiego”. Od 1938 członek Rady Społecznej przy Prymasie Polski. Autor prac
z zakresu Społecznej Nauki Kościoła. Od 1937 r. realizuje program walki z
komunizmem „Miłość i Sprawiedliwość”. Okres okupacji spędził w Kozłówce
(Lubelszczyzna) i w Laskach k. Warszawy. Od 1945 r. Kanonik Włocławski i Rektor
Seminarium we Włocławku. W latach 1946-1948 Biskup Lubelski. Od X 1948 r. arcybiskup
gnieźnieński i warszawski, prymas Polski, przewodniczący Konferencji Episkopatu
Polski. Od 1953 roku Kardynał. W 1950 r. podpisał porozumienie regulujące
stosunki Państwo Kościół. W okresie wzmożenia walki z kościołem więziony w X
1953 r. i pozbawiony władzy. Przebywał w Stoczku, Prudniku, Komańczy. Uwolniony
w 1956 r. W latach 60-tych doszło do ostrego konfliktu z w władzami państwowymi
w związku z orędziem biskupów polskich do biskupów niemieckich wzywającymi do
pojednania oraz kościelnymi obchodami „ Milenium Chrztu Polski”. Uczestniczył
we wszystkich sesjach Soboru Watykańskiego i odegrał wielką rolę w organizacji
Struktur Kościoła na Ziemiach Zachodnich i Północnych doprowadzając do
ustanowienia w 1972 r. nowych diecezji. Wyszyński zwany „Prymasem Tysiąclecia”.
W 1978 r. stał się wybór jego bliskiego współpracownika Kardynała Wojtyły na
papieża. W latach 1980-81 odgrywał rolę mediatora między Solidarnością a
władzami. Zdecydowanie przeciwstawiał się marksistowskiej koncepcji życia
społecznego. Bronił godności praw człowieka w tym prawa do wolności religijnej
Prawa Kościoła do swobodnej działalności duszpasterskiej i jednocześnie dążył
do swobodnego odrodzenia społeczeństwa.
[78] Jan Muszyński.
[79] Z
rozmów przeprowadzonych z Leonem Kukulskim - pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego, w Gryficach wynikało, że była prowadzona rozprawa sądowa przeciwko
urzędowi o złe traktowanie chłopów indywidualnych tzw. „Kułaków”.
[80]B.
Sowińska, Towarzysze wrogowie, Gorzkie lata, [w:] Karta, 2003, nr 37, s. 48
Józef Różański (1907 - 1981) - właśc. Goldberg, pułkownik UB, dyrektor
Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) w latach
1947 - 1954. Aresztowany w listopadzie 1954, w 1955 r. skazany na 5 lat
więzienia. W czasie drugiego procesu w 1957 r. skazany na 15 lat więzienia.
Wyszedł na wolność w 1954 r.
[81] Jan Muszyński.
[82]A.
Czubiński, Historia Polski 1864-2001, Wrocław 2002, s. 263. W dniach od 31 VII
do 14 VIII 1955 r. w Warszawie trwał V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów
o Pokój i Przyjaźń. Brało w nim udział ok. 30 tys. osób ze 114 krajów świata.
Spotkania organizowane w ramach tej imprezy doprowadziły do dalszego zaostrzenia
krytyki panujących w Polsce stosunków i formułowania postulatów uzdrowienia
socjalizmu. Dyskusje obejmowały także dziennikarzy i publicystów piszących w
czasopismach młodzieżowych.
[83] J.
Muszyński, Wspomnienie o Klemensie Felchnerowskim, [w:] Klemens Felchnerowski,
Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, s. 9. Klemens przybył do Zielonej
Góry w 1953 r. Do 1943 r. skończył szkołę podstawową i rozpoczął naukę w szkole
mierniczej z nauką rysunku technicznego. Po wojnie ukończył w Toruniu Państwowe
Liceum Budowlane i już w 1945 rozpoczął studia na Wydziale Sztuk Pięknych
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. W 1947 r. zdał egzamin na Wydział Architektury
Politechniki Gdańskiej. W 1952 roku uzyskał dwa dyplomy Artysty malarza oraz
magistra zabytkoznawstwa i konserwatorstwa u prof. Jerzego Remera. Biegle
czytał dokumentację techniczną. Potrafił wykonywać w sposób fachowy plany i
mapy geodezyjne, znał się na urbanistyce i architekturze. Był już wówczas
autorem kilku opracowań historyczno-urbanistycznych. Gdy otrzymał nominację na
wojewódzkiego konserwatora zabytków w nowo utworzonym województwie zielonogórskim
miał 24 lata i był znakomitym fachowcem.
[84] L. Kania, Wstęp do
katalogu, Klem Felchnerowski, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, s. 7.
Był on jednak przede wszystkim znakomitym artystą - malarzem, grafikiem i
rysownikiem. Niestety nie w pełni docenionym. Należał do pokolenia „Arsenału’,
które zbuntowało się przeciwko doktrynie realizmu socjalistycznego. Już od
końca lat pięćdziesiątych Jego obrazy posiadały łatwo rozpoznawalne cechy
indywidualności i mieściły się w nurcie malarstwa materii.
[85]J. Muszyński, S. Kowalski,
Klem Felchnerowski, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 1988, s. 12 Przewodniczącym
Komitetu Organizacyjnego został Aleksander Wallis, przewodniczącym komisji
kwalifikacyjnej Wojciech Fangor. Klem został członkiem komisji kwalifikującej
dzieła do ekspozycji.
[86] W.
Kozłowski, L. Kania, Marian Szpakowski 1926-1983, Zielona Góra 2003, s. 135 -
136. Marian Szpakowski ur. się 11 I 1926 r. w Zaleszczykach nad Dniestrem (woj.
tarnopolskie) w rodzinie inteligenckiej. Ojciec był pracownikiem straży
granicznej. Matka zajmowała się domem. Posiadał młodsze rodzeństwo braci
Zbigniewa, Juliusza i Leszka. W 1928 r. przenosi się z rodzicami na Górny Śląsk
do miejscowości Repty niedaleko Tarnowskich Gór, gdzie uczęszczał do szkoły
powszechnej. Z chwilą wybuchu wojny jego ojciec walczy w szeregach 2 Korpusu
Polskiego pod dowództwem gen. W. Andersa i po zakończeniu wojny pozostaje na
emigracji w Anglii. Szpakowski wraz z matką kilkakrotnie zmienia miejsce
zamieszkania m. in. przebywa w okolicach Krosna i Przemyśla, gdzie podejmuje
naukę w Publicznej Rzemieślniczej i Kupieckiej Szkole Zawodowej w okupowanym
przez Niemców Nowym Mieście. W latach 1948 - 53 kończy szkołę średnią w
Przemyślu, po czym rozpoczyna studia w ASP w Krakowie na Wydziale Malarstwa w
pracowni prof. Zygmunta Radnickiego, a następnie prof. Hanny Rudzkiej -
Cybisowej oraz w Studium uzupełniającym z grafiki u prof. Andrzeja Jurkiewicza.
W 1954 r. wraz z kolegą ze studiów - Kazimierzem Rojowskim zajmuje się
dokumentacją prac archeologicznych prowadzonych na Wawelu. Na początku stycznia
zachęcony obietnicą otrzymania stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz
mieszkania i pracowni przyjeżdża do Zielonej Góry z przyjaciółmi: K. Rojowskim,
Remigiuszem Zaborowskim. Początkowo wszyscy mieszkają wspólnie w domu przy ul.
Ludowej 6. W IV 1954 otrzymuje dyplom artysty malarza krakowskiej ASP za obraz
pt. „Dni Książki” Jesienią pokazuje swoje rysunki na wystawie prac Plastyków
Grupy Lubuskiej. W 1955 r. bierze udział w Ogólnopolskiej Wystawie Młodej
Plastyki w warszawskim „Arsenale” prezentując studium portretowe, które
następnie zostaje zakupione do zbiorów państwowych. W 1956 wystawia swoje prace
na okręgowych przeglądach plastyki w Poznaniu i Zielonej Górze. Są to głównie
portrety i syntetyczne pejzaże.
[87]M.
Szczegóła, 40 lat pracy twórczej Witolda Nowickiego, Zielona Góra 1992, s. 4.
Podstawą m. in. opracowania monografii artysty był wywiad przeprowadzony z
artystą przez Jana Muszyńskiego w dniu 13 IX 1985 r. Witold Nowicki ur.23 IX
1924 r. w Mogielnicy nad Pilicą. Ojciec był właścicielem zakładu stolarskiego.
Matka zajmowała się wychowaniem dzieci. W rodzinnej miejscowości uczęszczał do
szkoły powszechnej. Przed II wojną zdołał ukończyć I klasę Prywatnego Gimnazjum
im. Piotra Skargi w Grójcu. Następnie uczył się na tajnych kompletach
jednocześnie działając w Armii Krajowej. Po uzupełnieniu kilku przedmiotów w
Gimnazjum im. Rejtana uzyskał w 1945 r. tzw. małą maturę. Od 1945 r. w
Warszawie kontynuował naukę w trybie przyspieszonym w Prywatnym Liceum
Administracyjno-Handlowym i uzyskaniem w 1947 r. świadectwa dojrzałości.
Wcześniej, bo już w 1946 r. rozpoczął studia w warszawskiej ASP (indeks 46) na
prawach wolnego słuchacza. Po zdaniu matury kontynuował studia w pracowni
malarstwa sztalugowego Jana Cybisa oraz dodatkowo w pracowni Wojciecha
Jastrzebowskiego Studium Kompozycji Brył i Płaszczyzn, Romualda Gutta Projektowanie
Architektury i Zieleni, Mieczysława Schultza Malarstwo Monumentalne i u
Władysława Daszewskiego Scenografię. W trakcie studiów uczęszcza na wykłady z
historii sztuki prowadzone przez prof. Ksawerego Piwockiego i Michała
Walickiego. Po studiach ukończonych w 1951 r. pozostał w Warszawie z przerwami
na wyjazdy do prac konserwatorskich. Pracował w Czerwińsku nad Wisłą przy
konserwacji XII i XIV w. polichromii w Kościele NMP oraz w Boguszycach k. Rawy
przy renowacji renesansowych polichromii w Kościele Stanisława Biskupa. W 1953
r. Ministerstwo Kultury i Sztuki na podstawie zgłoszonego zapotrzebowania przez
władze terenowe, ogłosiło w środowisku plastycznym akcję zasiedlania terenów
ubogo reprezentowanych przez ludzi sztuki. Nowicki wraz z kolegą ze studiów
Ryszardem Lechem wybrali woj. zielonogórskie, którego wizytówką plenerową był -
Łagów, który mieli okazję poznać w 1948 r. na plenerze uczelnianym. Po
przyjeździe do Zielonej Góry zamieszkali w Cigacicach nad Odrą, gdzie planowano
założyć kolonię artystyczną. Jednak z powodu trudności komunikacyjnych i
zaopatrzeniowych przenieśli się do Zielonej Góry. W 1954 r. wraz z Klemem
Felchnerowskim projektował scenografie do trzech sztuk zielonogórskiego teatru.
W latach 1955-56 opublikował artykuły popularyzatorskie o sztuce w „Gazecie
Zielonogórskiej”, a jego prace pojawiały się jako ilustracje na łamach tej
gazety, a później „Nadodrza”. Zaraz po przyjedzie zaangażował się w stworzenie
ZPAP Okręgu Poznańskiego w Zielonej Górze.
[88]
Wyprodukowany w 1956 r. we Włoszech.
[89]
Uważał, że malarstwo Picassa przełamuje pewne tradycyjne normy i zajmuje się
wyszukiwaniem nowych dróg w sztuce.
[90] E.
Delacroix, malarz francuski przedstawiciel t. zw. szkoły romantycznej (1798-1863).
Uczył się u Guerin`a, prędko jednak porzucił kierunek mistrza. Epokowe
znaczenie dla malarstwa francuskiego miało już pierwsze jego dzieło (1822):
Dante i Wergili, płynący po jeziorze piekielnym (obecnie w Luwrze). Tematy brał
z mitologii, religii chrześcijańskiej, polityki, życia ludu, poezji. Malował
kolejno, bitwy, portrety, widoki morskie i zwierzęta. Wykonywał akwaforty,
litografie (ilustracje do Fausta, Hamleta). Był bożyszczem młodych malarzy szukających
nowych dróg, chociaż własnej szkoły nie stworzył. Z najważniejszych jego dzieł
wymienić należy: Hellada rozpaczająca na ruinach Missolunghii (1826), Ścięcie
doży Marino Falierii, Chrystus na Górze Oliwnej (w Kościele Saint -Paul w
Paryżu), Sardanapal na stosie i Bogini Wolności prowadząca lud (w Luwrze). Z podróży
na Wschód, która wywarła jego wpływ na koloryt pozostało wiele obrazków
rodzajowych jak: Kobiety w haremie w Algierze (1834), Wesele żydowskie w Maroku
(1841) obydwa w Luwrze i inne. W Pałacu Luksemburskim w Paryżu, w sali
bibliotecznej wymalował na sklepieniu obrazy historyczne; główny z nich przedstawia
Dantego i Wergilego wśród najsławniejszych mężów starożytności. Do ostatnich
jego dzieł należy obraz w środkowym polu sklepienia Gallerie d`Apollon w
Luwrze, przedstawiający walkę Apollina z Pytonem Liczba jego dzieł dochodzi do
850. Uznany powszechnie za największego malarza szkoły francuskiej po Davidzie.
[91] Wolność, Równość i
Braterstwo.
[92] Z
tego właśnie powodu ten nr tygodnika „Świat” wycofywano z punktów sprzedaży i
kiosków.
[93] M.
J. Drygas, Fale w eter, [w:] Karta, 2003, nr 38, s. 94-95. Sygnał dźwiękowy
Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa wbił się w pamięć kilku pokoleń Polaków.
Tej „wrażej” rozgłośni słuchali ludzie w miastach i wsiach, słuchali dorośli,
młodzież, zadeklarowani antykomuniści i zwolennicy ustroju. Słowa płynące z Monachium
jednym dodawały wiary, w innych budziły sprzeciw i wściekłość. Dla jednych były
miarą najwyższej prawdy, dla innych wierutnego kłamstwa. [...] Z uchem przy
głośniku, z dłonią na pokrętle skali, usiłowali z szumów wyłuskać każde słowo.
Niektórzy bardziej zaawansowani budowali specjalne anteny; inni słuchali dobrych
rad: „Wymienialiśmy w konspiracji informacje ze znajomymi, jak się tego
zagłuszania pozbyć. Trzeba drucik włożyć do szklanki z opiłkami albo przykryć
radio od tyłu staniolem, że podobno pomaga. Oczywiście nic nie pomagało”.
[94]
Fotografia oryginalnego afiszu Wydziału Satyry „Żółtodziób”, który zaprasza na
satyryczną sesję egzaminacyjną pod nazwą Otrzęsiny. Skrypty satyryczne: St.
Mroczkowski, R. Podlewski, J. Weroniczak, Konspekty muzyczne: S. Chwiłkowski,
J. Dabert, J. Dramek, J. Garai, F. Nowak, N. Spałek, Reżyseria: Jerzy Hofmann,
Scenografia: Jan Muszyński.
[95] AP
ZG, KW PZPR, sygn. 127. DGUKPPiW. Zapisy i zalecenia cenzorskie. Wszelkie ostre
nieprzebierąjace w środkach napastliwe artykuły w teatrze i filmie polskim
sygnalizować GUKP; APZG, KW PZPR, sygn. 36/IV/45. Na posiedzeniach egzekutywy
KW w Zielonej Górze padały zdania, które godziły w istnienie wolnej myśli i
słowa. Sekretarz Egzekutywy Stanisław Michalski: „Istotą krytyki jest to, że
krytyka, nasz oręż w walce o poprawę życia, jest wykorzystywany do odwrotnych
celów. W prasie, teatrze i kabaretach staje się często narzędziem godzącem w
nasz system, narzędziem do wykańczania, a nie prostowania ludzi.
[96] W
1939 roku pod dowództwem generała Kleeberga walczył z bolszewikami.
[97] J.
Muszyński, Te wspomnienia to historia, [w:] D. Dolański, 50 lat Polskiego
Towarzystwa Historycznego w Zielonej Górze, Zielona Góra 2005, s. 41.
[98] J.
Muszyński, Wspomnienie o Klemensie Felchnerowskim, [w:] Klemens Felchnerowski
1928-1980, Zielona Góra 2005, s. 11.
[99]
Ibidem s. 12 - 13. Stanisław Kupriańczyk siedział w klitce z kolegą
Suzanowiczem. Toczył światopoglądowe dyskusje, pisywał wiersze i malował kwiaty.
Ukończył Historię Sztuki i został kierownikiem Biura Wystaw Artystycznych w
latach 1965-1971.
[100]IPN
Po/60/45-47, s. 65. Inwigilacja służb bezpieczeństwa była tak powszechna, że
ludzie bali się mówić i zamykali się raczej we własnych środowiskach. W maju
1956 r. IV Wydział Woj. Urzędu do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Zielonej
Górze prowadził ogółem 71 spraw operacyjnych następującej kategorii; agenturalno
- grupowej 1, agenturalno na osobę - 1, agenturalno - śledczych 4,
agenturalnego sprawdzenia - 35 i ewidencyjno obserwacyjnych - 30; IPN Po/60/45
- 17, s. 67-68. Sprawa agenturalno - śledcza, która została założona w połowie
1956 r. na pracownicę Zakładów Zbożowych w Zielonej Górze, która otrzymała
paczkę z Anglii i oczekiwała przyjazdu pewnej osoby z Anglii. Rozpracowaniem
zajmował się inf. „Stefan”, który posiadał możliwości rozpracowania figurantki.
[101] IPN
Po o60/447. 7 z 85 (poszyt 2) s. 17. Współpraca z jednostkami WOP, Prokuraturą
układała się bez zarzutu. Podpisał Kierownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa
B. Galczewski - p. płk.
[102] IPN
Po 060/44 t. 5 z 85, s. 42 - 43. Z odcinka młodzieżowego stwierdza się
niezdrowe sytuacje wśród młodzieży w wieku szkolnym wyrażającym się w
naśladowaniu elementów wrogich tj. organizowaniu „band indiańskich” pod wpływem
czytania literatury kryminalnej i cowboyskiej wydanej w 1939 r. i wycofanej z
obiegu, która dostała się w ręce młodzieży. W wyniku, czego zostanie
przeprowadzona akcja niedopuszczenia do szkodliwego czytania tego typu książek
polegająca na lustracji bibliotek szkolnych w celu ewentualnego wycofania
książek, które niewłaściwie wpływają na kształtowanie psychiki i światopoglądu
wśród młodzieży.
[103]IPN
Po/O/60/45 -17, s. 45. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w zielonogórskich
zakładach pracy jak wynikało ze sprawozdań kwartalnych Wydziału IV b. WUBP za
rok 1956. Z danych agenturalnych wynika, że w okresie sprowokowanych wypadków w
Poznaniu na obiektach przemysłowych w Zielonej Górze pracownicy z dużym
zainteresowaniem dociekali przyczyny tych wypadków (oczywiście po ukazaniu się
oficjalnych informacji) W większości potępiali sprawców zajść poznańskich. Nie
mniej jednak część pojedynczego elementu dotychczas nierozpoznanego ujawniła
się zdecydowanie jako zwolennicy wyrażający się pochlebnie o organizatorach wypadków
poznańskich m. in. w „Polskiej Wełnie” na Wydziale Mechanicznym, 1 osoba w dniu
29 VI 1956, która została objęta natychmiastowym śledztwem. Podobna sytuacja
była (29 VI 1956) w Państwowym Browarze i Słodowni gdzie jeden z autochtonów
opuścił miejsce pracy i udał się do domu, aby słuchać stacji BBC oraz w
Delegaturze PUPiK „Ruch” w Zielonej Górze, gdzie jeden z pracowników
wykrzykiwał, że „takie rozruchy powinny wystąpić w całym kraju”. Powyższe
elementy zostały natychmiast potwierdzone przez świadków i przekazane do VII Wydziału
WUB.
[104] IPN
Po 060/44 - 7 z 85 (poszyt 20 s. 13 - 14. Wypowiedzi inteligencji na terenie
Zielonej Góry zanotowane w meldunkach agenturalnych. „Jeśli chodzi o stosunek
do udziału w życiu polityczno-społecznym to trzeba zajmować bierne stanowisko,
śledzić wydarzenia międzynarodowe i czekać, ponieważ my jako starzy prawnicy
znamy zasady socjalistycznego ducha prawa, który opiera się na stosowaniu
przemocy. Stwierdzali, że lepiej jest zamieszkiwać na terenie wielkich miast, ponieważ
jest tam mieszczaństwo, które wykazuje duże niezadowolenie z obecnego ustroju i
idzie sobie wzajemnie na rękę”.
[105]
Longina Dzieżyca i Jana Muszyńskiego.
[106] J.
Muszyński, Wspomnienie o Klemensie Felchnerowskim wojewódzkim konserwatorze
zabytków w latach 1953 - 1960, [w:] L. Kania, Klemens Felchnerowski, Muzeum
Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005. Wydział Kultury nie chciał zrealizować
rachunku dla plastyków.
[107]K.
Rutkowski, Kukułcza 1. Wspomnienie radiowców, Zielona Góra 2003, s. 24. A. Wielowieyski (w radiu
od 1. VII. 1954 DO 25.10. 1963). Tuz radiowców. Towarzysko powściągliwy, wobec
młodych introwertyczny. Chodził z przyciśniętym do ramienia paskiem, na końcu,
którego zawieszał, „Philipsa” ze śmiesznym trąbkowym mikrofonem. Od czerwca
1954 r. został pracownikiem redakcyjnym w Ekspozyturze Polskiego Radia.
Wcześniej uprawiał radiowe rzemiosło w małym „podstudiu” Radiowęzła w Gnieźnie
należącego do Państwowego przedsiębiorstwa Radiofonizacji Kraju, które
zajmowało się instalowaniem głośników w zakładach pracy, mieszkaniach
prywatnych i na wsi, gdzie pracował do 1951 r.
[108]A.
K. Piasecki, Lubuska czwarta władza, Zielona Góra 2000, s. 250. We wrześniu
1955 r. warszawski
Radiokomitet oddelegował na
stanowisko redaktora naczelnego zielonogórskiego radia Krzysztofa Wójtowicza z
Rozgłośni Polskiego Radia w Łodzi. Oprócz niego w pierwszym zespole redakcyjnym
byli m. in.: Tadeusz Kajan (wł. Kazimierz Jankowski), Adam Wielowieyski, Jan
Muszyński, inż. Jan Kłosiński (technik), Michał Kaziów i in.
[109]
Gazeta Zielonogórska z 1952, nr 12, s. 4. informowała o rozwiniętej sieci
korespondentów robotniczo -chłopskich: Korespondent Polskiego Radia [...] z
Leśniowa odsłaniając wrogą i sabotażową działalność kułaków dopomógł w
wykonaniu przez chłopów swojej gromady planów dostaw dla państwa.
[110] A.
K. Piasecki, Lubuska czwarta władza, Zielona Góra 2000, s. 326. Michał Kaziów -
zielonogórski publicysta. ur. w 1925 r. w Koropcu n/ Dniestrem. W 1945 r.
podczas służby wojskowej we Wrocławiu strącił wzrok i ręce. W 1959 ukończył LO
w Poznaniu, w 1964 r. filologię polską, a w 1972 obronił doktorat. Prowadził
szeroką działalność publicystyczną współpracując z kilkoma lubuskimi mediami.
Przez wiele lat pisał regularnie recenzje słuchowisk radiowych. Jego książki
wydały oficyny wydawnicze w Zielonej Górze, Wrocławiu i Warszawie.
[111]
Wspomnienia M. Kaziowa, cyt. za A. Steciąg, 40 lat Rozgłośni Polskiego Radia w
Zielonej Górze (1953-1993) w dokumentach, prasie i wspomnieniach pracowników,
praca magisterska, Zielona Góra 1999, [w] A. K. Piasecki, Lubuska..., op. cit.,
s. 250; K. Rutkowski, Kukułcza 1 : Wspomnienia radiowców, Zielona Góra 2003, s.
5. Początki Polskiego Radia w Zielonej Górze sięgają jesieni 1952 r. , kiedy to
przy ul Kukułczej 1 rozpoczęto prace adaptacyjne budynku po byłej szkole ogrodniczej.
Pierwszy program rozgłośni zwanej wówczas ekspozyturą Polskiego Radia nadano 1
lipca 1953 r. na sieć przewodową wszystkich radiowęzłów w mieście i województwie
zielonogórskim. Szefem Ekspozytury był Bogdan Szeldbauer - red. Odpowiedzialny,
natomiast pierwszym redaktorem - Krzysztof Wójtowicz (1955-1962). Personel
liczył zaledwie 10 osób.
[112]
Tadeusz Kajan - dziennikarz i publicysta.
[113]K.
Piasecki, Lubuska..., op. cit., s. 22. Komitet decydował o obsadzie
najważniejszych stanowisk KW PZPR, miał bezpośredni wpływ na redakcję poprzez
swoich członków skupionych w POP funkcjonujących w „Gazecie” tak jak w każdym
zakładzie pracy. Do partii należała większość dziennikarzy, a w przypadku
redaktorów funkcyjnych było to niemalże obligatoryjne. Redaktor naczelny z
reguły wchodził w skład kierownictwa partii: Egzekutywy KW PZPR.
[114]E.
Staroń, Polityka kulturalna w województwie zielonogórskim w okresie
gomułkowskim (1956-1970), [w:] Z dziejów Ziemi Lubuskiej po drugiej wojnie
światowej, T. I, pod red. C. Osękowskiego, Zielona Góra 2005 s. 187. Mimo
pięknych założeń Gomułki i obietnic o liberalizacji życia oraz wolności słowa
[...] do Delegatury Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w
Zielonej Górze przesyłane były pisma z Warszawy dotyczące cenzorskich
interwencji i zakazów druku. Takie przypadki mnożyły się już od samego 1956 r.
aż do końca sprawowania władzy przez Gomułkę. B. Ratuś, Z historii środowiska
dziennikarskiego na Ziemi Lubuskiej, [w:] Prasa Lubuska..., cyt. s. 99. W KW
PZPR ustalono kierunki działania redakcji oceniono plany pracy, włączono
dziennikarzy w akcje propagandowe i ustalono granice konstruktywnej krytyki
oraz podejmowano rozstrzygnięcia w sprawach spornych.
[115] K.
Piasecki, Lubuska..., op. cit., s. 250. W pierwszym roku działalności
Zielonogórska Rozgłośna Radiowa zajmowała szóste miejsce w kraju i posiadała
nadajnik 30 kW, który nie tylko umożliwiał odbiór programu w promieniu 60 km, ale i stanowiła
urządzenie zagłuszające.
[116] IPN
Po/O/60/45-17, s. 57. W jednej ze spółdzielni produkcyjnej na terenie powiatu
Zielona Góra, 2 członek Zarządu Spółdzielni stwierdził, że „polityka Gomułki
odnośnie spółdzielczości była słuszna i on tej spółdzielni nie chce znać, bo i
tak wszystkie spółdzielnie będą rozwiązane”, Ibidem s. 60. Natomiast kolejarze
opowiadali obywatelom Zielonej Góry, że w NRD po XX Zjeździe KPZR rozwiązuje
się spółdzielnie produkcyjne i że tak samo będzie w Polsce, ponieważ tow.
Bułganin i Chruszczow pojechali do Anglii, aby zawrzeć przyjaźń i rozwiązać w
Polsce spółdzielnie produkcyjne.
[117]J.
Muszyński, Wspomnienie o Władysławie Korczu, [w:] J. Korcz - Dziadosz, Życie z
sensem, Zielona Góra 2002, s. 136.
[118] IPN
Po/O/60/45-17, s. 61.
[119]
APZG, KW PZPR, sygn. 58, Protokół Plenum KW PZPR w Zielonej Górze z 11 X 1956
r.
[120]
Ibidem.
[121] APZG,
PWRN, sygn. 168, Protokół VII/56 z przebiegu VII sesji WRN w Zielonej Górze z 5
XII 1956.
[122] J.
Muszyński, Wywiad, przeprowadziła Janina Wallis w listopadzie 2005. Klem
Felchnerowski zatrudnił fotografa Władysława Szymańskiego do golenia i
strzyżenia (Klem był elegant), który także golił pierwszego Sekretarza KW PZPR.
[123] J.
Muszyński, Katalog autorski A. Gieragi, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra
1982, s. 17.
[124] J.
Muszyński, Wspomnienie o Władysławie Korczu, [w:] Jadwiga Korcz - Dziadosz,
Życie z sensem, Zielona Góra 2002, s. 137;J. Muszyński. Andrzej Gieraga..., op.
cit., s. 17.
[125] S.
Kowalski, Jan Muszyński w 40 - lecie pracy zawodowej, red. Emilia Ćwilińska,
Zielona Góra 2000, s. 11.
[126]
Ibidem, s. 12.
[127] Ibidem
s. 13. Rozbiórce przeciwny był Wojewódzki Konserwator. Pod wpływem nacisków
wywieranych za pośrednictwem centralnych agend rządowych i partyjnych
Ministerstwo spasowało. W sprawę zaangażowano, bowiem Władysława Gomułkę.
[128]
Ibidem s. 13.
[129]
Ibidem s. 13.
[130]Ministerstwo
Kultury i Sztuki, Zarząd Muzeów i Ochrony Zabytków, Pismo z 18 VI 1962, MOZ III
- 10ż/2/62. Prace Jana Muszyńskiego jako Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków
obejmowała szeroki wachlarz także w zakresie popularyzacji wiedzy o zabytkach i
ich wartościach dla kultury polskiej, o czym świadczy duża ilość artykułów
drukowanych w prasie wojewódzkiej „Gazeta Lubuska”, „Nadodrze” na tematy konserwatorskie
i audycje radiowe. Umiejętność prowadzenia właściwej polityki konserwatorskiej
w oparciu o wytyczne władz resortu w uzgodnieniu z PWRN dała właściwe rezultaty
w dzieło ochrony i konserwacji zabytków na terenie województwa zielonogórskiego.
[131]
APZG, KW PZPR, sygn. 36/IV/55, s. 2.
[132]
Zwłaszcza w drugiej połowie 1956 r.
[133] J.
Opaska, Precz z orłem,[w:] Karta, Warszawa 2005, nr 46, s. 82. „Nasze ulotki,
apele, biuletyny, proklamacje i gazety łamią potęgę wroga nie mniej niż
bagnety, cekaemy i karabiny. [...] Literatura agitacyjna wymierzona we wroga to
jest nasza, komunistyczna ciężka artyleria, której żadna kapitalistyczna armia
się nie oprze” (rozkaz Zarządu Politycznego Wojennej Rady Rewolucyjnej Rosji,
czerwiec 1920, goda Moskwa 1930, fragm. Tłum. J. O.). Jak widać?[...] Cele
polityczne i zamiary, wyrażane w plakatach pozostawały dalekosiężne.
Superr bloog! Gratuluje opracowania. Przeczytałem kilka miłych zdań o swoim dziadku Czesławie. Według przypisu nr 47 w książce pt. "Karta 2003, nr 37" jest opis współwięźniów - tak się składa że mam tę książkę i nie znalazłem tam nic takiego. Proszę o podanie źródła informacji, bardzo mnie ciekawi historia więźniów a zwłaszcza mojego dziadka. Z góry dziękuje i pozdrawiam. Adam gci@czeremcha.pl
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń