środa, 14 maja 2014

Zielona kempka z lotu ptaka a z ziemii to wielki las



Pani Zosieńko, tak jak się umówiliśmy, napisałem tekst o żurawiach, który teraz przesyłam, przepraszając za opóźnienie wynikające nie tylko z lenistwa, ale także z mojego samopoczucia. Zdarza się, że nie mam chęci nawet na dalszy ciąg życia. Moje ciało bardzo mnie upokorzyło.

Nostalgia, to właściwe słowo, ale dokładnie, czyli w sensie dosłownym, nie wiem za czym. Może za wszystkim, za przemijającym życiem, za młodością, w każdym razie nostalgia totalna, za wszystkim co przeminęło.
Po Poznańskim Czerwcu, z dnia na dzień, znalazłem się w Zielonej Górze. Miałem w pamięci cudowny taniec żurawi, z połowy lat pięćdziesiątych, gdy jako student drugiego, albo trzeciego roku historii sztuki, zafascynowany oglądałem ten spektakl niedaleko Kostrzyna. Teraz w Zielonej Górze pozostała mi jedynie pamięć. Dowiedziałem, się raczej z rozmów, że te ptaki zbierają się niedaleko Żagania w moczarach i rozlewiskach Bobru. Nigdy nie udało mi się ustalić wśród „elitarnych myśliwych”, a kto miał wtedy zezwolenie na broń i polowanie? kiedy i gdzie się zbierają. Niemcy znający lasy wyjechali, albo do Rzeszy, ale częściej na Syberię. Pozostała literatura przedmiotu i dzisiaj mając 83 lata, ze starczym niedołęstwem sięgam do zawodnej pamięci, oraz bezbłędnych naukowych opisów. Wreszcie mam na to luksus czasu. Wnuczki, jako uczennice podstawówki pokazały mi komputer a najstarszy wnuczek, zainstalował Internet. Na stare lata opanowałem jako tako umiejętność korzystania z tej rewolucyjnej i jej dobrodziejstw, elektroniki. Niby rozumiem, ale nadal nie pojmuję jak to działa. Trzecie pokolenie nie wierzy, że był czas bez komputerów i Internetu, oraz że dziadek mógł żyć w takim odległym czasie.

Zosieńko!
W Zielonej Górze w milczącym skupieniu wysłuchiwałem krzyku dzikich gęsi i śpiewnego klangoru żurawi. Zazwyczaj było już ciemno, albo o zmroku, jednak na tyle, że kluczy stworzonych, nie widziałem. Telefonowałem wówczas do przyjaciela  Staszka Kowalskiego i pytałem: - Słyszałeś? - Tak.-Widziałeś? - Nie
Nie udało się wówczas powtórzyć za Stanisławem Tymem: Otworzyłem okno i piękny, donośny krzyk żurawi zagłuszył wreszcie dyskurs politycznych elit.

 Zosiu znasz mój stan lepiej niż lekarze, którzy dokonali cudów darując mi parę lat życia po wczesnej diagnozie obliczonej na trzy miesięczne przetrwanie.
Ponad pół wieku mieszkałem w Zielonej Górze. Dokładnie, od 1956 do 1213. Teraz już rok w Poznaniu. Okrutny los pozbawił mnie mojego ukochanego miasta. Poznań to dla mnie Europa, której raczej już nie ogarnę. Córka stworzyła nam maksymalnie dobre warunki. Mamy własny pokój, a co ważne; - okno na pół ściany. Właśnie przy tym oknie spędzałem przy końcu zimy, długie godziny obserwując w sensie dosłownym cudowną wizję. Rosło wówczas we mnie absurdalne  przekonanie, że przebywanie w powietrzu jest naturalnym stanem bycia nie tylko ptaków, wiadomo od naukowców, że żyły w czasie dinozaurów i co zastanawiające, że są naszymi przodkami.
Zosieńko!
Człowiek od zawsze tęsknił za lataniem. Pejzaż z upadkiem Ikara Pietera Bruegela, z roku 1557. zdobi Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych w Brukseli. Tytan renesansu, poświęcał dziesiątki godzin by zgłębić lot ptaków. Zachowały się szkice machin i setki rysunków poświeconych przez Leonarda temu tematowi.
W Zielonej Górze słyszałem jedynie śpiew żurawi, tutaj miasto zagłusza ich przejmujący klangor, ale odwdzięcza się geometrią ich kluczy. Siedzę tedy przy oknie oglądam ten niesamowity żurawi teatr, próbuję policzyć, ale nie sposób w tym zachwycie na racjonalne dodawanie ptaków w poszczególnych kluczach, tym bardziej, że nachodzą na siebie, jedne wyżej, kolejne dochodzą z boku, wszystko w niesamowitym porządku i harmonii.
Jest to powrót na tereny lęgowe a więc po nowe życie.
Ptakami Szczęścia są w Japonii, posłańcami bogów były w starożytnym Egipcie, co nie wykluczało, że były trzymane także jako ptaki domowe, schwytane w sieci i trzymane w obrębie gospodarstwa, bo podobnie jak gęsi kapitolińskie ostrzegały przed intruzami. Albrecht Durer ukazuje żurawia jako stróża stada. Stoi w bagiennej topieli i trzyma w łapie kamień, po to aby zbudził zasypiającego nadzorcę, przez upadek na lustro wody. Do historii sztuki w Polsce wprowadził żurawie Józef Chełmoński.
Żurawie należą do największych ptaków brodzących w Europie. Wysokie ponad metr, a rozpiętość skrzydeł ponad dwumetrowa. Wspaniałe, majestatyczne, poruszają się z wdziękiem. Taniec żurawi
najpiękniej opisała Selma Lagerlof, szwedzka pisarka w autorskiej książce „Cudowna podróż”.
Zosiu, ten opis jest zachwycający!

I przyszły szare, niby w mrok odziane ptaki, z długimi czerwonymi pióropuszami. Wielkie, o długich nogach, wysmukłych szyjach i małych głowach ukazały się nagle, wywołując dziwne podniecenie. Posuwając się naprzód obracały się w koło, na poły fruwając, na poły tańcząc. Podnosząc z wdziękiem skrzydła, poruszały się z niesłychaną szybkością. Była to niby gra szarych cieni, którą oko zaledwie śledzić zdołało. Jakiś osobliwy czar tkwił w ich ruchach i wszyscy, którzy dotychczas nie byli na górze, teraz zrozumieli, dlaczego całe to zebranie nosiło nazwę tańca żurawi. Taniec ten miał w sobie pewną dzikość, tylko z uczuciem, które dzikość ta wzbudzała, była czarowna tęsknota. Nikt już nie myślał o walce, natomiast wszystkie te istoty skrzydlate i bezskrzydłe czuły teraz chęć uniesienia się wysoko, jak najwyżej, ponad obłoki, aby zobaczyć, co one kryją. Taką tęsknotę do tego czego nie da się osiągnąć, zwierzęta odczuwają tylko raz do roku, a mianowicie tego dnia, kiedy widzą wielki taniec żurawi.

Kończę i pozdrawiam Ciebie serdecznie. Wydaje mi się, że kiedy przelot odbywają nad bezkresną pustynią, najsłabsze z góry dostrzegają kempke zieleni. Wtedy postanawiają odpocząć. Gdy dotykają ziemi, okazuje się że to zielona, pełna nadziei oaza.
Pozostający przy oknie, właśnie
z tą niewytłumaczalną nostalgią          
 Janek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz