W moich kronikach, a mam ich
cztery tomy, zapisywałem różne wydarzenia. Właśnie chciałbym zrekonstruować
jedno z nich. Nasz stały opiekun z ramienia S.B. Adam Politowski przyszedł do
Muzeum zasmucony. To było coś nowego. Zazwyczaj zjawiał się przynosząc kolejną
porcję mającą wywołać u mnie poczucia zagrożenia: - Znowu mówią o pana
odwołaniu. Zdążyłem się do tego przyzwyczaić, tak jak pan kapitan Politowski do
mnie mówiąc niekiedy: - Niech szef będzie spokojny, Ale trzeba być czujnym.
Przepisuję dosłownie jego monolog z mojej
kroniki: - „ To ładnych ma pan doktor
studentów. Co to znaczy, ze promotor nie zna swoich studentów. Jak to się mogło
stać, że pan doktor nie rozpoznał Pleiffera. Niech pan sobie przypomni co on
mówił o swojej pracy, jakie miał poglądy, jakich miał znajomych”.
I dalej w tym stylu. Wreszcie
kategorycznie zażądałem , aby zostawił mnie w spokoju, powiedziałem, że
promotor nie jest od światopoglądów studentów i że się poskarżę jego
przełożonym. Wtedy dowiedziałem się w najwyższym zaufaniu, że cała rodzina Pleifferów uciekła za granicę. To naprawdę
była dla mnie wiadomość szokująca.
Krzysztof Pfeiffer pracował w Komendzie Wojewódzkiej
Milicji Obywatelskiej. Był kierownikiem laboratorium fotograficznego Studiował
na naszej Wyższej Szkole Pedagogicznej historię. Zgłosił się do mnie, że
chciałby pisać pracę magisterska związaną z wykonywanym zawodem. Wspólne
wymyśliliśmy temat. – Fotografia jako dokument w pracy kryminalistycznej.
Krzysztof okazał się
inteligentnym studentem. Napisał dobrą
prace i obronił z takim samym wynikiem.
Dla Muzeum zrobił kilkanaście kolorowych zdjęć do różnych katalogów, co było
wówczas niezwykle atrakcyjne. Wykonał dokumentację do Andrzeja Gordona,
plastyka z Gorzowa, liczącą około setki grafik. Był ciekawym rozmówcą i w
ogóle, ta współpraca była satysfakcjonująca dla Muzeum.
Pewnego dnia do Muzeum
dostarczono podłużną nietypową kopertę. Dwa znaczki, New Zealand 70 c,
przedstawiające stadko owiec, były nieczytelne nawet przy pomocy szkła
powiększającego. Pod adresem Muzeum i moim nazwiskiem, napisane: - Poland –
Europa. Niebieska naklejka informowała: - Air Mail ParAvion. Poniżej. Tłustymi
literami, - Taranaki Museum. Dokładna lokalizacja pod tą informacją. P.O. Box 315 New Plymouth
New Zealand i numer telefonu.
Na odwrocie kartki pocztowej
z przyrodą kraju korespondencja.
Pozdrowienia z New Plymouth
przesyła Krzysztof Pfeiffer z rodziną.
Rok przebywałem w Austrii a
teraz zwiedzam świat. W drodze do Nowej Zelandii byłem w Szwajcarii, na Sri
Lance[Ceylon] i w Singapurze. Obecnie
pracuję w Taranaki Muzeum gdzie wykonuję zdjęcia zabytków kultury
maoryskiej. Pana prawdopodobnie zaciekawi dlatego wysyłam parę zdjęć i
przeźroczy. Moja współpraca z Panem i pr. mgr. przydaje mi się teraz w
praktyce.
N. Z. jest pięknym krajem.
Skończyła się właśnie zima.[+10] podczas której kwitną tutaj kamelie i
dojrzewają cytryny, pomarańcze i inne
owoce cytrusowe rosnące u nas w ogrodzie przed domem. Podczas pobytu
tutaj już było parę trzęsień ziemi, ale nikomu to tutaj nie przeszkadza. [Jest
tutaj odmienne budownictwo niż w Europie, nie ma bloków a tylko domki parterowe
lub 1ptr.] Z jednej strony naszego domu mamy widok na wygasły wulkan Ml Egmont
[ na widokówce]
Z drugiej jest Morze Tasmana
z licznymi wysepkami i skałami występującymi z wody niedaleko brzegu. Przesyłam
pozdrowienia dla wszystkich współpracowników. Krzychu.
Nigdzie daty, kiedy teksty powstały. Jedyne
zdjęcie opisane, to „Wnętrze domu z 1840r, - New Plymouth”. Zdjęcie typowo
etnograficzne. Czajniki, garnki, jednym zdaniem, sprzęty kuchenne umieszczone
we wnętrzu ceglanego kominka. No i tak zwana dzisiaj ustawka. Dziewczynka w białej sukience, lub fartuszku, spod
którego wystaje sukienka w „łowickie pasy” w białych pończochach, z nosidłami
na ramionach, do których przyczepione wiadra. Zupełnie jak na polskiej wsi, co
zapamiętałem z dziecięcych wizyt u moich dziadków. Jest jeszcze kilka opisanych
zdjęć, ale na żadnym nie ma daty. Na przykład, „Przód łodzi maoryskiej. Na
giełdzie w Londynie warty sto tysięcy dolarów”. Albo, „Te dwie dziewczynki to
dzieci maoryskie…Te zdjęcia robiłem do
folderu, który ukaże się w Londynie”.
Zastanawiałem się jak to się
stało, że ten list w ogóle doszedł. Nawet kartki pocztowe, odkrywki były
cenzurowane. Sadzę że to się zbiegło w czasie gdy Joanna Szczepkowska
oświadczyła w publicznej telewizji; - 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm.
Po tej wypowiedzi historia wyłamała kły cenzurze w jej dogmatycznej,
stalinowskiej formie. Wrota przerdzewiały, co nie znaczyło, że ostatecznie
przestały istnieć. Ciekawi mnie jeszcze dlaczego mój magistrant nigdzie nie
umieścił daty. Czyżby był to zabieg celowy, czy jak powiedziała moja wnuczka; -
Dziadku, a może to zwyczajna skleroza?
Magdalena Leońska <magda.leonska@gmail.com>
20 maj (3 dni
temu)
do kpphotonz
Dotyczy Pana promotora dr Jana Muszyńskigo - Dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze
Szanowny Panie Magistrze,
nazywam się Magdalena Leońska i jestem wnuczką dr Jana
Muszyńskiego, byłego Dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, Pana
promotora pracy magisterskiej.
Pozwalam sobie pisać do Pana, ponieważ chciałabym
poprosić Pana o pewną, drobną przysługę.
Wczoraj Dziadek przedstawił mi swoje kroniki, jedna z
nich opisywała wydarzenia z lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Jeden z opisów
zawierał wspomnienia o Panu i Pana emigracji do Nowej Zelandii. Dziadek pokazał
mi list, jaki od Pana otrzymał oraz zdjęcia, które Pan wykonał. W załączeniu
przesyłam Panu zdjęcia wspomnianego listu i fotografii. I Dziadek zastanawia
się do dziś, dlaczego na tym liście czy na zdjęciach nie ma żadnej daty?
Czyżby to było celowe Pana działanie po to, aby się chronić przed ówczesną
władzą czy po prostu zwykłe przeoczenie? Dziadek po dzień dzisiejszy się
nad tym zastanawia.
I moja prośba do Pana jest następująca: czy mógłby
mi Pan udzielić odpowiedzi na powyższe pytania? Zdaje sobie sprawę, że było
to 25 lat temu, jednakże bardzo mi zależy, aby Dziadek uzyskał te odpowiedzi.
Moja prośba jest może dziecinna, ale chciałabym, aby Dziadek cieszył się, że
pod koniec życia rozwiązał tę zagadkę. Tego życia nie zostało już dużo, Dziadek
zachorował na raka żołądka, jest po kilku chemiach i dwóch operacjach resekcji
żołądka. Od ponad roku mieszka razem ze mną i moją rodziną w Poznaniu. W tej
sytuacji bardzo proszę Pana o wyrozumiałość i serdeczność.
Gdyby Pan chciałby przekazać osobiście odpowiedzi do
Dziadka, to podaję poniżej namiary kontaktowe:
tel. +048 515 609 753
Dziadek również prowadzi bloga, w którym opisuje swoją
historię. Może byłby Pan nim zainteresowany? http://janmuszynski.blogspot.com/
Będę Panu bardzo wdzięczna za okazaną pomoc.
Z wyrazami szacunku,
Magdalena Leońska
Krzysztof Pfeiffer
21 maj (2 dni
temu)
do janmusz, mnie
Hello :)
O God, nigdy bym nie
przypuszczal, ze ta moja kartka wyslana okolo 30 lat temu jeszcze istnieje :)
No ale bardzo mnie to cieszy,
ze Jachu, bo o ile jeszcze dobrze pamietam tak nazywalismy Jana Muszynskiego,
jeszcze o mnie pamieta :)
Ta kartke i te zdjecia
wyslalem zaraz w pierwszym roku kiedy przenieslismy sie z Austrii do NZ.
Pracowalem wtedy w muzeum w New Plymouth, byl to rok 1982/83.
Dlaczego kartka nie ma daty?
Nie wiem ale to chyba wtedy dla mnie nie mialo znaczenia czy wstawie date czy
nie, bardzo czesto nie dawalem zadnej daty ani w listach a tym bardziej na kartkach,
zostalo mi to do dzisiaj :)
No to jak juz jestem na lini
to napisze w skrocie jak potoczylo sie moje zycie po tej kartce.
A wiec w New Plymouth i w
Taranaki Muzeum przepracowalem rok a nastepnie przenieslismy sie z zona i corka
do Auckland gdzie dostalem prace na Auckland University.
Przepracowalem tam 3 lata i
znow zmienilem prace, tym razem byla to znana na caly swiat placowka naukowa,
zostalem tam glownym fotografem, mialem pod soba pare senior fotografers i
asystentke.
Tam przesiedzialem 3.5 roku i
dostalem propozycje pracy w Auckland Museum jako glowny i jedyny fotograf http://www.aucklandmuseum.com/
gdzie pracuje w sumie do dzis czyli ponad 20 lat.
W tym samym czasie rozwinalem
tez swoj business http://kpphotonz.wix.com/kpphotonz i w zeszlym roku
zmienilem swoj kontrakt w Auckland museum na part time, pracuje dla nich tylko
3 dni w tygodniu z czego jeden dzien w muzeum a dwa dni z domu.
Przez wiele lat mieszkalismy
w Auckland w duzym domu gdzie na dole mialem swoje studio a u gory byla czesc
mieszkalna.
Corka skonczyla podwojne
studia, prawo i business, zaczela prace w Auckland w Boston Consulting Group
(jest tez w Pl) podrozowala po calym swiecie, nawet przez pol roku pracowala w
Pradze i w Warszawie. Nastepnie przeniosla sie do Australii do Melbourne a
pozniej Sydney. Po paru latach zmienila prace, wyleciala do Londynu i pracowala
pod Richard Branson w Virgin. Londyn jej sie nie podobal za bardzo a wiec
wrocila do Sydney gdzie zostala glownym manager David Jones, nastepnie
dyrektorem Grisham Equity a teraz jest jednym z managers w najwiekszej company
w Australii.
Nadal mieszka w Sydney,
wyszla za maz, maja piekny duzy dom w bardzo dobrej dzielnicy w Sydney a w
grudniu zeszlego roku zostala matka a ja dziadkeim :)
5 lat temu moja zona zmarla
na raka po 12 latach walki z ta choroba.
W zeszlym roku jak
przeszedlem na swoj nowy kontrakt w muzeum postanowilem sprzedac swoj dom w
Auckland i przenies sie na piekna wyspe Waiheke oddalona od centrum Auckland 35
min. promem http://www.waiheke.co.nz/
Kupilem tu barzdo ladny dom a
wlasciwie dwa domy polaczone wielkim tarasem z widokiem na morze, pobliskie
wyspy i Auckland w oddali.
Pare zdjec z tego nowego domu
i z roznych okazji mam na swoim FB https://www.facebook.com/krzysztof.pfeiffer
Poprzez te moje lata tu w NZ
osiagnalem troche sukcesow, ukazalo sie okolo 40 ksiazek z moimi zdjeciami,
polowa z nich jest tez opublikowana w wielu krajach swiata i tlumaczona na inne
jezyki.
Mialem dwie duze
miedzynarodowe wystawy, obie byly tez w Polsce w paru miastach (Warszawa, Krakow,
Olsztyn) a pozniej w paru miastach w UK, Germany i Canada.
Ostatnia z wystaw, Te Ara,
nadal podrozuje po swiecie, tez na moim FB jest pare zdjec i informacji o
niej.
Na poczatku jak wyjechalem z
PL to wiadomo jaka byla sytuacja, bylem czarna owca lub tym szczurem, ktory
ucieka z tonacego statku. Nawet jeszcze w Austrii pewne wladze jezdzily za mna,
bylo to widoczne ale ja sie tym nie przejmowalem za bardzo, wiedzialem wtedy,
ze moj powrot do PL byl nie do pomyslenia bo skonczyl bym w pudle.
Pozniej jak czasy sie
zmienily moglem wreszcie pojechac do Pl odwiedzic swoja matke i rodzine. Duzo
razy jezdzilismy do Polski ale teraz jak juz moja mam zmarla zjawiam sie tam
rzadko. Ostatni raz bylem w 2010 na otwarciu Te Ara, przyjechala wtedy do Pl
okolo 20 osobowa grupa Maori razem ze mna.
No a czasy tak sie zmienily,
ze w zeszlym roku prezydent Komorowski przynal mi zloty krzyz zaslugi, ktory
zostal mi wreczony tu w NZ przez Pl ambasadorke :)
No to tak w wielkim skrocie
moj zyciorys po wyjezdzie z Polski. Ciesze sie, ze po tylu latach odnalazl sie
czlowiek, ktoremu duzo zawdzieczam i ktory tez jeszcze o mnie pamieta :)
Jasiu, zycze Ci wiele sil i
powrotu do zdrowia, z przyjemnoscia pocztam Twoj blog :)
Serdeczne pozdrowienia i
usciski
Krzysztof
Krzysztof Pfeiffer
21 maj (2 dni temu)
do mnie
Dodam jeszcze, ze wlasnie obejrzalem
film dokumentalny, jest bardzo dobrze zrobiony i musze przyznac, ze
dowiedzialem sie wielu rzeczy o Janie, ktorych poprzednio nie wiedzialem.
Serdecznie dziekuje za link.
Szkoda, ze po wyjezdzie z
Polski nigdy nie udalo mi sie spotkac z Janem, bylo by duzo do opowiadania.
Moze jeszcze kiedys nadarzy
sie okazja :)
Cheers
Krzysztof
Magdalena Leońska <magda.leonska@gmail.com>
22 maj (1
dzień temu)
do Krzysztof
Szanowny Panie Magistrze,
bardzo, ale to bardzo Panu
dziękuję za ten piekny list elektroniczny, który wysłał Pan do mnie i do
Dziadka. Dziadek zadzwonił do mnie wzruszony, cieszył się bardzo z Pana listu.
W ogóle był pod wrażeniem, jak szybko Pan do Niego napisał, że pamiętał Go Pan
jeszcze.
Dziadek chcę opublikować
naszą korespondencję na swoim blogu, mam nadzieję, że nie ma Pan nic przeciwko
temu.
jeszcze raz bardzo Panu
dziękuję za pomoc i wyrozumiałośc.
Z poważaniem,
Magdalena Leońska
Krzysztof Pfeiffer
22 maj (1
dzień temu)
do mnie
Hi Magdalena :)
Ok na poczatek, prosze mnie
nie tytulowac Panie Magistrze, bardzo sie od tego odzwyczailem, w kraju w
ktorym zyje juz od ponad 30 lat nie uzywa sie tutulow i nie uzywa sie Pan.
A wiec od teraz jestem
poprostu Krzysztof :)
Jakos mi tak nieporecznie jak
slysze te tytulowania, tu obojetnie kto ile ma lat czy tytulow jest poprostu Ty
(you)
Ucieszy mnie to i bedzie
latwiej jak poporostu bedziemy na "ty"
Ja tez bardzo sie ciesze, ze
"odnalazlem" Jana, pamietam go bardzo dobrze, pamietam tez, ze te
obrazy, ktore byly w tej sali w muzeum, w ktorej mielismy wyklady, zrobily na
mnie wielkie wrazenie i moge nawet powiedziec, ze wplynely na moja pozniejsza
fotografie. Zwaszcza jeden utkwil mi bardzo w pamieci, ten taki czerwony z
uwiazanym ptakiem (chyba jeszcze pamietam to dobrze)
Duzo mogl bym opowiadac, duzo
wydarzylo sie od tegp czasu, duzo zmian.
Tak nie raz myslalem czy
dobrze bylo, ze opuscilem Polske w 1981 ale jestem pewien, ze moja decyzja byla
sluszna i w sumie nigdy tego nie zalowalem i nie zaluje.
To do czego doszedlem tutaj
nie byl bym chyba w stanie osiagnac w Polsce. Tu zyje sie bardzo spokojnie, na
wysokim poziomie kultury pomimo, ze NZ jest gdzies tam na srodku pacyfiku,
oddalona ale zarazem bardzo bliska innych kultur. NZ sklada sie glownie z emigrantow
z calego swiata, ktorzy wprowadzaja swoje kultury, kulury, ktore pozniej sie
mieszaja. Jest to kraj bardzo unikalny, przyjazny, w ktorym nie odczuwa sie, ze
jest sie emigrantem. W Europie bylo zupelnie inaczej, dlatego wlasnie z Austrii
ucieklismy w ta czesc swiata juz po roku. Do tego NZ jest pieknym krajem, wielu
twierdzi, ze najladnieszy na swiecie. Ja tez tak uwazam, podrozowalem duzo ale
zawsze wracam tu jak do swojej ojczyzny.
Pewnie, ze Jan moze
opublikowac ta korespondencje z tym, ze po tych 32 latch pobytu tutaj w jezyku
angielskim zdaje sobie sprawe, ze moj polski nie jest juz tak dobry a wiec
jezeli ktos zechce go troche poprawic przed opublikowaniem nie bede mial nic
przeciwko temu :)
Poczytalem troche ten blog,
jest napisany bardzo ladnym jezykiem, moj tam nie bardzo pasuje :)
A wogole to mysle, ze Jan
osobiscie sie do mnie kiedys odezwie, napisze choc krotki mail.
A wogole to niech bedzie
dobrej nadzieji, medycyna postepuje teraz bardzo szybko, prawie codziennie
wchodza na rynki nowe leki.
Ja mam przeczucie, ze kiedys
sie jeszcze spotkamy :)
Jesli cjodzi o maile to ja z
reguly zawsze od razu odpisuje, zeby nie miec zaleglosci bo wtedy mozna
zapomiec zwlaszcza, ze dostaje okolo 10 dziennie i latwo moga sie pozniej
gdzies zawieruszyc w skrzynce. Do tego pamiec, mozna zapomniec, ze sie nie
odpisalo i w ten sposob czesto korespondencja sie przerywa.
Zawsze znajduje troche czasu
zeby choc krotko odpisac.
Serdecznie pozdrawiam
Krzysztof
Magdalena Leońska <magda.leonska@gmail.com>
22 maj (1 dzień
temu)
do Krzysztof
Dziekuję Krzysztofie.
Przyznam się szczerze, że zazdroszczę Tobie tej Nowej Zenlandii. Bo tak jak
piszesz, żyje się po prostu lepiej i ludzie są bardziej ludzcy. W Europie tego
jescze nie osięgneliśmy, i nie wiem czy osiągniemy. Zbyt dużą wagę
przywiązujemy do naszych narodowości, nie jetseśmy otwarcie na nowości etniczne
i kulturowe. A przeciez nic nie scala ludzi tak bardzo jak wspólna kultura,
wartoąści, którą by mozna razem wypracować. W końcu najlepsze kraje to te,
które stworzyły coś wspólnego od podstaw. I podoba mi się to w języku angielskim,
że nie ma tych oficjalnych form zwrotów, jak słusznie Krzysztofie zauważyłeś :)
Od razu nawiązuję się kontakt bez żadnych ceregieli.
A jeśli chodzi o Twoją
polszczyznę, to jest ona bardzo poprawna pod względem gramatycznym. Zbrodnią by
było, gdybym wprowadzała poprawki stylistyczne.
Mam nadzieję, że rzeczywiście
uda sie Tobie z Dziadkiem spotkać, do tego czasu spróbuję namówić Dziadka na
rozmowę przez Skypa.
Trzymaj się zatem Krzysztofie
i do usłyszenia :)
Magda
Krzysztof Pfeiffer
10:10 (6
godzin temu)
do mnie
Hi Magda
Tak jest, zycie w NZ i w
Australii tez jest zupelnie inne niz w Europie, poprostu ludzie sa inni, widzi
sie to ma kazdym kroku, latwo znalesc przyjaciol, wszyscy nastawieni sa
pozytywnie a w urzedach, sklepach, szpitalach i na ulicy spotyka sie czlowiek z
uprzejmoscia. Mam taki maly przyklad, ktory zadziwil mnie po 30 latach pobytu w
tym kraju. Ja nigdy tutaj nie uzywalem publicznego transportu oprocz oczywiscie
samolotow i promu, zawsze poruszalem sie tylko samochodem i dopiero kiedy
przenioslem sie na wyspe Waiheke i teraz mam tutaj swoj samochod, zaczalem
uzywac autobusow w Auckland aby dojechac od promu do muzeum. Zaraz od
pierwszego dnia zauwazylem, ze prawie kazdy jak wysiada z autobusu to mowi
"dziekuje kierowco", czasami nawet z drugiego konca krzycza przez
caly autobus "dziekuje". Nigdzie na swiecie z takim czyms sie nie
spotkalem. A tu jest to poprostu normalna grzecznosc, sam zaczalem dziekowac
kierowcy jak wysiadam z autobusu :)
To tylko taki jeden maly
przyklad ale takie podejscie ludzi jest wszedzie, jest tu poprostu przyjemnie
cokolwiek zalatwiac. Musze przyznac, za na poczatku jak tu przyjechalem to ta
uprzejmosc mnie draznila, wszyscy byli za bardzo uprzejmi ale szybko sie
przestawilem i teraz jak jade di Polski czy innego kraju w Europie to drazni
mnie to hamstwo z jakim sie spotykam na kazdym kroku.
Wiem, ze jest juz znacznie
lepiej w Polsce niz bylo kiedys ale i tak jest to daleko do tego do czego ja
jestem przyzwyczajony.
Mialem tutaj pare ludzi z
Polski, ktorzy przyjechali mnie odwiedzic i kazdy od razu zauwazal ta roznice.
No i nie wspomne, ze miejskie
toalety sa czyste, z papierem toaletowym, mydlem, recznikami papierowymi lub
suszarka i sa za darmo. Za kible tu sie nie placi a jest ich duzo, na plazach,
przy parkach, na ulicach. A ludzie, ktorzy maja psy sprzataja po nich a wiec
g... na ulicach i w parkach nie leza :) W duzo miescach sa dyspensery woreczkow
plastikowych i wlasnie w nie wlasciciel psa podnosi to co pies zrobil i wrzuca
do kosza na smiecie. A wiec mozesz sie domyslec, ze na ulicach, plazach,
parkach jest czysto pomimo, ze w Auckland mieszka 1.3 mil. ludzi :)
Byc moze kiedys zawitasz w te
strony swiata to sama zobaczysz jak tu jest :)
Nie na darmo Auckland jest w
czolowce najlepszych miast na swiecie, ostatnio zajmowal zdaje sie 2 lub 3
miejsce a zdaza do tego aby byc na pierwszym.
Fajnie by bylo zlapac sie z
Janem na skype, ja raczej rzadko sie wlaczam, uzywam glownie FaceTime bo tam
nie musze byc wlaczony ale jak da mi znac kiedy chcial by pogadac to sie
wlacze. O ile pamietam to moj adres na skype jest photo50
Zalaczam pare zdjec z domu i
widok jaki mam z okien i z tarasu, wszystkie zrobione o zachodzie slonca.
Na pierszym w oddali widac
Auckland, drugie to living room i kuchnia zrobione z mezzanine, trzecie to
widok z glownego domu na ten dom dla gosci a czwarte to kuchnia.
Takie kolory mam prawie
codziennie :)
Jezeli chcesz to nastepnym
razem moge podelas zdjecia paru miejsc z Waiheke.
Pozd
K
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz