czwartek, 13 września 2012

Poważne i dramatyczne powody bezżenności mojego przyjaciela

  
Nie jestem pewny, czy mój przyjaciel ma niezbyt solidną konstrukcje psychiczną, czy wybujałe poczucie własnej wartości. Z takim dylematem słucham jego chwilami, kwilenia a chwilami głosu wzmocnionego wewnętrznym gniewem. Wtedy jest ten głos,  na tyle doniosły, że konsumenci
w Piwnym Ogródku, zwracają na nas bezbarwne oczy i złachane twarze.
- „Instynkt nakazał mi bronić się przed ślubem”.
Tak mi powiedział, w tym Piwnym Ogródku, przyjaciel zwany w naszym gronie, czule, - „Synusiem”.
- Nie było szans abym dał się uwieść przygodzie, która ciebie ozdobiła medalem - „Za długoletnie pożycie małżeńskie”.
Synuś miał lekko ponad pięćdziesiąt lat i tak był nazywany, bo inaczej nie mówiła o nim Mamusia.
Mamusia utrzymywała Synusia i to nie z renty bynajmniej, tylko z odprawy
a więc bogatego, w miarę obleśnego, to znaczy do wytrzymania, starca, z którym związała się nie w wiośnie swego życia, tylko wręcz odwrotnie. Jej jedyną miłością był Synuś i kochała go także za to, że był bezżenny.
Po roku 1956. bogaty starzec mamusi powiedział, że trzeba jeszcze poczekać, a teraz Synusia najlepiej wysłać na studia. Byłoby dobrze gdyby został filmowcem, pisał drobną, nie ideologiczną prozę a nawet wiersze. W latach 60. przewidywano dla Synusia historię sztuki, psychologię, muzykologię a później nawet kulturoznawstwo. Wreszcie starszy pan powiedział, że już nie trzeba czekać, bo się uwłaszczyli, ustawili, mają pieniądze i Synuś powinien wyjść z domu.
- To znaczy powinieneś się ożenić, zasugerowałem
Ale Synuś nie zamierzał grzeszyć przeciwko sobie.
- Ba – powiedział: - Gdy ty 50. lat temu wstąpiłeś na ślubny kobierzec to były inne czasy. Inne kobiety. Nie było feminizmu, lesbijek, masochizmu, homoseksualizmu, pedofilii i manify. Nasz świat jest skorumpowany, zdemoralizowany i ja z moją wrażliwością nie potrafię się w nim odnaleźć. Gdyby nie Mamusia zapewne nie siedzielibyśmy w tym piwnym ogródku, tylko musiałbyś mnie szukać w psychiatryku.
- Aż tak źle? W zakładzie psychiatrycznym?
- Niestety, kozetki terapeutów, które Mamusia opłacała jedynie mnie usypiały. Moja pierwsza narzeczona była tak dystyngowana jak wieża w Paryżu, pełna afektacji i patosu. Ona konsumowała a ja żarłem. Ona miała buzię a ja mordę, w najlepszym wypadku gębę. Ona mrugała w zachwycie a ja wywalałem gały. Ona stąpała a ja człapałem. Ona miała białe dłonie a ja łapy dusiciela. Ona piła a ja chlałem. Jej inteligencja rozwinęła się w zarodku, a moja została zatłuczona w spowiciu. Dla niej architektura nekropolii, dla mnie ciemna dziura i ponure gesty zombi.
Mamusia powiedziała, że moją melancholię i moje poczucie niższości, ona spowodowała i trzeba tę miłość zabić.
- Ty chyba niepotrzebnie cierpiałeś, bo jak by nie było, nie są to oceny, których nie doświadcza prawie, po pewnym czasie, każdy żonaty mężczyzna.
- Dlatego omówiłem to poniżanie mnie, prawie jako typowe, na początku.
Bardziej egzotyczna była kolejna moja wybranka serca. Oświadczyła, że została poczęta w nocy. Noc jest moim oddechem, królestwem, moim dniem. Będziesz moim nocnym wsparciem psychicznym. Poprowadzę cię za rękę przez świat nocy, mojej paranoicznej samotności, - szczerze mi obiecywała.
- Dlaczego? – Pytałem. - Możemy żyć także za dnia
- Bo jesteśmy teraz jednym ciałem – odpowiadała i patrzyła mi w oczy nie mrugając. Dotknij mnie, a poczujesz jak moja płeć ciebie pożąda- tak mówiła.
Mamusia nie chciała wierzyć, ale kiedy ją nagrałem i mamusia przesłuchała, w nocy miała dreszcze, to znaczy mamusia i nie mogła spać przez kilka dni. Zapowiedziała także, aby o niej nie wspominać w domu, taśmę zniszczyć, aby przypadkiem nie usłyszał tego starszy pan, bo mógłby się przekręcić. Musiałem także wyrzec się jej uroczyście, bo inaczej to Mamusia poszłaby w ślady starszego pana. Mamusia powiedziała, że Zielona Góra paliła takie dewiantki na stosie i że ta tradycja powinna nadal być żywa.
- Mamusia zapewne ma rację, aczkolwiek pogląd zbyt radykalny jak na współczesne czasy, ale wracając do meritum, że się tak wyrażę:
- Wydaje mi się, że kochała ciebie. A to były takie poetyckie uniesienia. Każdy szczęśliwie zakochany małżonek takie brednie kiedyś słyszał.
- Było, ale się skończyło. Szczęśliwie, jak zauważyłeś. Zostawmy ten przypadek.
- Czy istotnie nie spotkałeś takiej miłości, aby była ślepa na te drobne psychodeliczne mankamenty? Czy nie jesteś zbyt wybredny? Naciskałem.
- Przyjaźniłem się z bardzo nieszczęśliwą kobietą sukcesu. Jej życiowy status był tak wielki jak jej frustracja i rozgoryczenie.
- Co za pech?!
- Tylko praca i praca. Brak prawdziwej miłości, seks bez orgazmu. Mówiła i patrzyła na mnie tak jak gdybym miał to zmienić. A równocześnie dodawała, że ma jeszcze czas na dzieci, że jest samotna z wyboru, że jej partnerzy to protezy seksualne, co to za życie, ale na leniwych nie myśli pracować, to ona zaharowuje się do utraty tchu. Rodzice zawsze mieli jej coś za złe, to się wyprowadziła. Możesz trochę u mnie pomieszkać, nie na całe życie, wiem, jestem nieznośna, zamęczyłabym ciebie, jesteś dla mnie za dobry, dlatego pragnę ciebie, proszę, przyjdź, kiedy tylko zechcesz.
 - I co poszedłeś?
- W porę nie poszedłem. A właściwie to poszedłem, nawet kwiaty miałem i butelkę szampana. Ale przeprosiła, nie pozwoliła wejść do środka, bo teraz był u niej kolega, poznali się w Zakopcu, nie w Alpach i dodała ciszej, - ale to nic poważnego, przyjdź, proszę.
- No nie! To już mogło ciebie zaboleć i spowodować podobną do jej frustrację, tyle, że nie z przepracowania a z braku emocjonalnego sukcesu.
- Tak zgadzam się z tą diagnozą. Generalnie to zachowanie kobiet wpłynęło na moje życie. Zbyt uczuciowe dotknięte nadwrażliwością emocjonalną.
- No tak, ale także rola Mamusi nie jest tutaj do przecenienia – zauważyłem.
- Dzięki Mamusi odmieniałem nieraz moje decyzje, ale Mamusia obroniła mnie przed nieszczęściem małżeństwa, Dzisiaj, kiedy drążę samego siebie, wiem, że największy dramat zbliżał się do mnie na skrzydłach miłości. Nie anioła, ale smoka ziejącego ogniem erotyzmu. Dreszcz mnie przenika, gdy sobie przypomnę, co mi obiecywała:
- Dla ciebie wstawię sobie silikonowe implanty o wymiarach na twój gust. Poprawię nos i brwi, powiększę usta. Będę nosiła przeźroczyste stringi, albo majtki z poliestru. Bylebyś był szczęśliwy. Zrobię dekoracyjną depilację, ze zmienną kolorystyką. Mój Pagórek Wezery zaskoczy ciebie kolorami tęczy. Będę też udawała wieczne podniecenie, jak tylko na mnie spojrzysz a jak dotkniesz swoją męskością, to wstąpi we mnie furia, tajfun, wybuch wulkanu. Będę twoim biblijnym naczyniem. A jak mnie zostawisz to zamorduję z zimną krwią, o tą brzytwą. I tutaj istotnie błysnęła mi przed oczyma, tak, że krew zmroziła mi serce. Wyjechałem natychmiast, jako, że była to miłość cielesna a ja poszukiwałem duchowej. Postanowiłem zostać erotycznym konspiratorem. Zapuściłem brodę. Ciemne okulary przysłoniły mi pół twarzy. Przygarbiłem się i podparłem laską. Począłem żyć w świecie intelektualnych dzikich orgii, na szczęście tylko wyobrażonych.
Mamusia zapytała starszego pana jak dalej żyć. On z demencją aktualną, zapominając dokumentnie, co jadł na śniadanie, pamiętał odległe swoje czasy, gdzie miłość zatruwała ideologię, gdzie była występkiem. Odwracała uwagę od słusznych spraw państwowych, od wodza, od partii, od doktryny, Była zbędnym, uciążliwym balastem. Gadał; - ale nic nie poradził, tylko – zerwać, wyrwać, zadeptać, wyplenić, utopić, wypalić, dać na sekretariat,  - mamrotał.
Pół roku później dosłownie wszedłem na nią, ale mnie nie poznała, a może tylko udawała. Kto to może wiedzieć? Kobiety są tak skomplikowane.
Synuś zamyślił się dekoracyjnie i nagle z optymizmem postanowił:     
- Mój hedonizm wypełnię kulturą picia francuskiego wina, seksem bez zobowiązań i unikał będę zakochanych kobiet. Miłość i małżeństwo ubezwłasnowolnia… -  tutaj Synuś przestał, bo trzy razy atakował to słowo.
- Twoje plany młodzież nazwałaby ściemą. Jesteś na utrzymaniu Mamusi. Ubiera ciebie, płaci za prąd, pierze skarpetki, daje na piwo i papierosy. Ty istotnie się dobrze czujesz, jesteś lojalnym synem, kochasz Mamusię, żona tobie nie jest potrzebna a małżeństwo tym bardziej. Czym ty jesteś…właściwie chuj wie czym jesteś. Erotycznym hochsztaplerem, werbalnym onanistą, dandysem prowincjonalnym z manią wielkości…, Ale nie powiedziałem tylko się wewnętrznie zastanawiałem.
Ot, zagadka intelektualna!  
Synuś milczał i nagle: - Co tam trzymasz w dłoni?
- Samochodzik wnuczka. Po tej uroczystości 50.lecia pożycia, zaprosiłem córki i wnuków do lokalu na obiad. Najmłodszy wnuczek zatelefonował na drugi dzień i z trudem, przez łzy powiedział, że zostawił swój samochodzik. Poszedłem i pani bufetowa wręczyła mi zgubę.
- No tak, powiedział Synuś, - nie wiem czy bardziej ty się cieszysz, czy może twój wnuczek, że odzyskał samochodzik.
                                                          
                                                                           mążojciecdziadek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz