Jan Muszyński. W drukowanych wywiadach znajduję nieścisłości,
które warto weryfikować zapisem archiwalnym.
Stanisław Kowalski. Ludzka pamięć jest zawodna.
Nie zawsze chodzi o zakłamanie historii, ale także jestem nie raz zdziwiony
łatwością mijania się z prawdą.
J. M., Mimo, że mnie specjalnie
nie podnieca opinia mitomanów wspominających czasy sprzed pół czy ćwierć wieku,
nie sposób uwolnić się od wspomnień, gdy kultura nie była tak ostentacyjnie
traktowana jako towar. Dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego w
Zielonej górze, mgr Józef Pruś wydał zarządzenie wewnętrzne datowane na dzień
1. IV. 1969, które jest dla mnie wyjątkowo frapujące. Znajduje się w naszym
Archiwum w zespole dotyczącym Wydziału Kultury, Prezydium WRN, syg.55. Redakcję
w całości tego zarządzenia zrobiłeś Ty. Rozpoznałem Twój charakter pisma. Tekst
był napisany na maszynie a Ty dokonałeś adiustacji całości, do ponownego
przepisania, szczególnie pod względem stylistycznym. W Archiwum zachował się właśnie
ten „brudnopis”. Zainteresowały mnie sprawy muzealne, na przykład sprawa
skansenu.
St. K. Budownictwem drewnianym
interesowaliśmy się od początku naszego życiorysu zawodowego Chałupy we wsi
Poręba pow. Międzyrzecz z ciesiołką z
XVIII w. kościółki drewniane w Kośieczynie, Bukowcu, Łagowcu i Chlastawie były
szczególnie drogie naszemu szefowi Klemowi Felchnerowskiemu.
J.M. Zgadza się. Ale, do czego
zmierzam? Otóż w tym zarządzeniu znalazł się twój osobisty fragment...
S.K. Jak to mój osobisty?
J. M. Do rozdziału Muzea
dopisałeś własnoręcznie dodatkowy rozdział: - Muzea i sztuka ludowa. W 4.
punkcie przeczytałem:
- „organizacja
skansenu, przygotowanie dokumentacji, wykup, demontaż, transport i
zabezpieczenie zdemontowanych zabytków budownictwa ludowego, załatwianie wykonawstwa
do zabezpieczenia i rekonstrukcji zabytków budownictwa ludowego”.
S. K. Zgadza się. Konserwator
zajmował się całokształtem spraw związanych z budownictwem drewnianym,
oczywiście zabytkowym i sztuką ludową.
J. M. To znaczy, że te sprawy
były u Ciebie, Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
S. K. Wtedy pracował wraz ze mną
Przemysław Niedżwiedziński, podwójny magister, archeologii i etnografii.
Organizacja skansenu należała do Jego obowiązków. Muszę powiedzieć, że bardzo
lubił ten wycinek zajęć służbowych.
J. M. Jak wynika z archiwalii,
miał stanowisko inspektora.
S. K. Muzea , a skansen to muzeum
pod gołym niebem, były w gestii Wydziału Kultury a wewnętrznie zostały u
Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
J. M. Pozwól, że Ci przeczytam, co
skserowałem, - „ 1/ Wytyczanie kierunków oraz sprawowanie nadzoru nad Muzeum
Okręgowym i muzeami regionalnymi”.
S. K. Nie cytuj dalej. Tych spraw
ujętych w punkty było znacznie więcej. Do Konserwatora należało nawet tworzenie
oddziałów i działów w poszczególnych placówkach muzealnych. Opiniowanie planów
pracy, analiza sprawozdań i.t.p.
J. M. Budowa skansenu nie
istniała w planach Konserwatora na rok 1958 /syg. 60./. W sprawozdaniu
podległych jednostek Wydziałowi Kultury nie zaistniał skansen także w pracach i
planach muzealnych na rok 1962./syg. 65./. Tak, więc dla mnie ta sprawa jest
ostatecznie wyjaśniona. Pomysł utworzenia skansenu wynikał z planu pracy
Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków mgra Stanisława Kowalskiego. Później idea
została podjęta przez Muzeum i po drodze wiele osób się w tę sprawę serdecznie
zaangażowało.
S. K. Trudno po 40. latach
dyskutować z zapisem archiwalnym. Konserwator przekazał pierwsze chałupy
przeniesione z Potrzebowa, Kołczyna i Krasnego Dłuska do zagospodarowania przez
Muzeum.
J. M. Nie było z tym problemu tym
bardziej, że Konserwator spełniał nadzór nad Działem Etnografii i zatwierdzał
plany pracy Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Archeologicznych z siedzibą
także w Muzeum. Dokumenty archiwalne ułatwiły także rekonstrukcję przedsięwzięć
prowadzących do powstania Muzeum Etnograficznego i Muzeum Archeologicznego
Środkowego Nadodrza.
S. K. To jest związane z objęciem
przez Ciebie stanowiska dyrektora Muzeum w Zielonej Górze.
J. M. To był efekt możliwości,
jakie stworzył Konserwator, że tak się wyrażę, w zakresie bazy.
S. K. Tak to się odbywało. Finansowano
zawsze ze środków Wydziału Kultury, Wojewodzkiego Konserwatora Zabytków, który
miał wydzielony budżet centralnie wspomagany środkami wojewódzkimi, te obiekty
w pierwszym rzędzie, które miały być użytkowane przez „kulturę”. Sądzę, że była
to polityka stosowana w skali kraju. W każdym razie, jak sobie przypominasz,
Ministerstwo Kultury i Sztuki popierało tego typu działalność. Nawet szukano
dla domów kultury, bibliotek czy stowarzyszeń kulturalnych, obiektów, do
których mógłby włączyć się ze swoimi środkami finansowymi Konserwator. Sądzę,
że przypominasz sobie jak jeździliśmy do Wschowy i namawialiśmy, z dobrym
skutkiem, Wschowskie Towarzystwo Kultury aby zagospodarowali dwie kamieniczki
na swoją siedzibę i utworzyli muzeum.
J. M. No właśnie, w ten sposób
dochodzimy do sedna sprawy, czyli do stworzenia bazy pod przyszłe muzea, w
Świdnicy, Ochli i Drzonowie.
S. K. Co było z tymi obiektami i
jakie tam prowadzono prace, zanim powstały w nich autonomiczne placówki
muzealne, znajdziesz w sprawozdaniu z działalności konserwatora w „Ochrona
Zabytków”, wydawnictwie Ministerstwa Kultury i Sztuki za lata 1962-1972,
Warszawa 1974.r.
J. M. Proszę jednak abyś
powiedział parę słów poza publikowanym sprawozdaniem o tych zabytkach
istniejących dzisiaj w dobrym stanie jako autonomiczne muzea.
S.K. Pierwsza wzmianka o
Świdnicy pochodzi z lat 70, czternastego wieku. Willa Szwydnicz - należąca do
rodu Kietliczów. Mocą przywileju Władysława Jagielończyka w roku 1514 jest już
wyposażona w przywileje miasta, potem ponownie potwierdzane. Po 1945. pałac
został zamieniony na magazyn nawozów sztucznych. Szczęśliwie ocalał jak
kamienne nagrobki z epitafiami Kietliczów.
Pałac
w Drzonowie powstał w dwóch etapach XIX-tego wieku, wzniesiony przez
właścicieli ziemskich władających dobrami od XVII-wieku. Po wojnie w pałacu
mieściła się szkoła, co uchroniło go od znaczącej dewastacji. W roku1978. po
remoncie kapitalnym, pałac przeznaczono na Lubuskie Muzeum Wojskowe.
Skansen
w Ochli powstał w miejscu wyjątkowej lokalizacji. Zachowała się leśniczówka,
typowa dla tego typu budowli z końca XIXwieku. Ciek wodny, mieszany drzewostan,
położenie na dogodnej trasie z Zielonej Góry do wsi Ochla o XIII wiecznej
metryce, czynią z tego miejsca nadzwyczajny przyrodniczy i kulturowy obszar.
J.M. Popełnię ten niewybaczalny
błąd i zacytuję samego siebie z okazji otwarcia Muzeum w Świdnicy.
-
„Gdyby nie działalność, dobra wola i finanse Wydziału Kultury, Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków, nie byłoby możliwości powołania Muzeum Etnograficznego, Archeologicznego
i
Wojskowego. Wartości merytorycznych tych placówek nie sposób przecenić właśnie
tutaj na Ziemiach Odzyskanych. Czuję się w obowiązku, wyrazić podziękowanie
Kierownikowi Wydziału Kultury, Józefowi Prusowi, oraz Wojewódzkiemu
Konserwatorowi Zabytków Stanisławowi Kowalskiemu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz