sobota, 15 czerwca 2013

List do Staszka Mojego Serdecznego Przyjaciela



 Wielce Kochany Wujku Staszku
W Poznaniu, Lilka i wnuczki urządziły mi sanatoryjne wnętrze na światowym poziomie. Mam nawet własne stałe biuro do pisania. Bożenka elektryczne łóżko. Kurwa, jaki wypas?
Mateusz zainstalował nowoczesny komputer, który dla mnie ze względu na skok cywilizacyjny, stał się niepojętym, samodzielnym światem. Co za skok? Od paździerzowego Gomułki.
 „Jak ten czas szybko leci”. Teraz trochę refleksji nad czasem związanym z wiekiem.
Absolutnie, dogłębnie byłem przekonany, że dawniej, to znaczy aż do przejścia na emeryturę, miałem na wszystko więcej czasu. Potem ten czas zaczął się obkurczać. Nie nadążałem z przeczytaniem Gazety. Pojawiły się jakieś dodatki. Najpierw je odkładałem do przeczytania na później. Ale tych szpargałów było coraz więcej. Rosły lawinowo. Odkładały się w jednym miejscu. Potem rozlazły się na licznych meblach. Potem zajęły część podłogi. Potem parapety okienne. Potem zalegały na pralce, na lodówce, na mikrofali, w ustępie. Potem rozkładały się na łóżku. 
Oj nie! Dupa zimna. Na nic nie mam czasu. Grzęzawisko papierowe jak tsunami. Zalało, zatopiło. Właściwie to nic nie przeczytałem, Przeglądałem, odkładałem, zaczynałem od ostatniego akapitu. Gówno wiedziałem, wracałem do pierwszego wiersza. Znowu sraczka tematyczna. Okazało się, że czytam stare numery, ale nowszych nie mogłem odkopać. Jezus Maria! Jaki ten czas okrutny na stare lata? Na nic nie zezwala, pędzi jak? No, kurwa jak? O! Aby było kulturalnie. Jak spłoszone konie z obrazu Brandta, przed stadem zgłodniałych wilków.  [a jeszcze dochodziły tygodniki, było ich tyle, że nie mogłem udźwignąć, wyrosły z różnych opcji w wieżę Babel].

Nagle i niespodziewanie córka dała dwie książki.
Aleksander Jerzy Wieczorkowski. Mój PRL
Hanna Bakuła. Druga Dal. Nowe listy do Agnieszki Osieckiej

Nagle się okazało, że mam czas na czytanie. Dziękuję Autorom, dziękuję z całego serca. Przywrócili mi poczucie czasu i ukazali bezradność starego durnia, który nie może pojąć, że niestety nie daje rady, ale nie przestał próbować. Zupełnie jak w tym ruskim dowcipie…ale próbować trzeba. Kanieczno!
Nie poddawałem się. Czytałem; - Życie na gorąco, Wróżkę, Gwiazdy, Vivę, Pani domu, Tinę, Naj, Show, jakieś niezbędniki inteligenta i coraz bardziej czułem dyskomfort intelektualny, czyli kretyniałem.
Odrzuciłem także szmatławe Fakty i powoli zaczynam pracować naukowo, w oparciu o metodologię gluzmatyczną, wynalezioną w Muzeum zielonogórskim, przy ulicy Szkolnej, przez naukowców poznańskich. Przewodził znakomity filozof Włodzimierz Ławniczak.

Oto nieśmiałe próbki.
Geneza i rozwój banału egzystencjalnego; - „Jak żyć”?

Obywatel skurwiel uprawiał paprykę. Zatrudniał na umowach śmieciowych absolwentów wyższych uczelni. Nagle przestał płacić. Wobec tego inżynierowie i magistrzy, a nawet jeden doktor z socjologii, wkurwieni na skurwiela, zorganizowali sympozjum naukowe, poczym plantatora rzucili na glebę, ostrą paprykę przecięli wzdłużnie, oraz siłą fizyczną w kiszce stolcowej umieścili. Dupę rozrywało, bolało niemożebnie przy sraniu a został kapitalistą z powodu zmiany ustroju. To są koszty transformacji, przekonywali politycy. Uwierzył argumentom, ale jak żyć z papryką w dupie. Wobec tego politycznie wystąpił i zapytał Premiera – Kak żywiot job waszu mać. Jako patriota pytanie zadał w języku ojczystym. Jednak!

A ja pytam ; - Jak żyć bez pomidorów malinowych Wujka Staszka? Jak żyć bez truskawek Wujka Staszka? Jak żyć bez malin Wujka Staszka?  Jak żyć bez prawd generalnych i poczucia humoru Wujka Staszka? Jak bez Staszka?  Kto mi odpowie? No, kurwa kto? Pytam kategorycznie. Tylko kompetentnie i to szybko. Mam mało czasu.

Powstanie porzekadła z męskim nabiałem w tle.

Chłop ze ściany wschodniej, mimo wszystko, postanowił powiększyć  swoje klejnoty. Przywiązał do przyrodzenia używane końskie podkowy, w liczbie sztuk cztery. Przymocowywał je pod lustrem wody, rzemieniem z końskiego bata. Pełna konspiracja w gaciach. Zadowolony wyszedł z bajora. Rzemień wysechł i wieśniak nie mógł rozplątać zaciśniętego na czuja, węzła. Jego niegdyś, mało przeciętny zaganiacz, umknął jak spłoszony ptaszek, gdzieś pod wyleniałą strzechę. Moszna dyndała zaś na wysokości kolan. Niewinne dziecko krzyknęło, - „ale jaja”. Okrzyk powtarzany przez polityków,
a nawet elitarne damy, zbanalizował się, nie przymierzając jak słoneczniki Van Gogha. Ilościowe nadużycie, estetycznych zjawisk
i rozkosznych przeżyć, nawet powszechnie akceptowanych, nie przynosi pozytywnych rezultatów. Tak jest na przykład z onanizmem. Katechetka twierdziła, że to ciężki grzech skutkujący wyniszczeniem grzbietowym??? Młodzieniaszki poczuły się zagrożone. Postanowili porzucić fantasmagorie seksualne, godząc się nawet na grzech śmiertelny, przechodząc jak najszybciej, do kopulacji w realu.
Ksiądz na lekcji religii, już w gimnazjum, dawał przykład jakiegoś chłopca, który umierał w chlewie opuszczony przez najbliższych, w towarzystwie zwierząt hodowlanych, w chłopskiej zagrodzie, w gnoju i znoju. Powiało grozą. Ale, co tam.     

Staszku, komputer to jest fascynująca sprawa. Mateuszek podłączył go do Internetu i mogę rozmawiać…gówno tam będę rozmawiać, ale fakt, że mogę nawet z Alaską, jest dla mnie miarą słuszności obalenia komunizmu w ZSRR, mimo przodujących tam odkryć naukowych. Związek Radziecki przoduje, - Zabierając głos w jakiejkolwiek sprawie nasz przyjaciel z Uniwersytetu poznańskiego Geniu B. historyk, niczym Marek Porcjusz Katon, wypracował w innych czasach inną, nie mniej pokojową, frazę.
Nikt nie może zaprzeczyć, że właśnie tam wynaleziono dupę. Mówi się powszechnie; - dupo Wołowa, a także schody, - klatka Schodowa. Radio to nie Marconi, tylko Popow, a parowóz to chłopi na Uralu. Urodzony w kurnej chacie na Ukrainie największy teoretyk teorii samorództwa, Trofim Łysenko, krzyżował wszystko, co partyjne sumienie przewidywało dla dobra narodu. Tak pędził z tym krzyżowaniem aż zapętlił własne nogi i nie mógł się odeszczać. Ziemia okazała się dla tego intelektualisty nie lekka. Gdyby się domyślił, że ma prostatę to mógłby się skrzyżować ze słoniem albo hipopotamem. One to maja gruczoły krokowe! Nawet gdyby przeżył, to zapewne nadal nie mógłby być pochowany na cmentarzu Nowodziewiczym obok Chruszczowi i Wołoszywowa.  Czuwa nad tym szkoła rosyjskiej genetyki, z cieniem zamordowanego w Łagrze Nikołaja Wawiłowa.
Mnogo tych uczonych, deska Klozetowa, sowa Pójdźka, waga Waginy, kalesony, Kolesowa, który przechowywał w nich przed caratem słynny nóż Kolesowa. Coś tak jakoś?. Ale nie jestem zbyt pewny. Zresztą pierdolę tych uczonych, nie w sensie dosłownym, ale  używam tego wulgaryzmu w formie metafory lingwistycznej.

Natomiast kilku letni okres oczekiwania na telefon graniczy z trudną
a jednak absurdalną prawdą. Pięć lat czekałem na telefon, który jako woj. Konserwatorowi należał się z urzędu. Założyli telefon towarzyski z adwokatem bo nie było wolnej linii. Co za horror, ale przynajmniej zwracali się do mnie, - Panie mecenasie. Po kilku moich prawnych wykładniach mecenas płakał i prosił abym udawał niemowę. Na kolanach wybłagał pocztowców, wspomógł żebractwo żywą gotówką i mnie odcięli. Wreszcie koleś z Gniezna ważny naczelnik wyraził żal, że tak późno się do niego zgłosiłem. Postawił dwie wódki, ja uregulowałem, a technicy w tym czasie założyli mi telefon podobny do małej szubienicy, działający raczej regularnie.
Teras na kolanach trzymam płaską klawiaturę, jestem podłączony do Internetu, rozmowę z Tobą z komórki, mam możliwość przez pendriwa połączyć z tabletem multimedialnym, mogę meilować, googlować, esemesować, a nawet na laptopie usadzić koleżankę
 i odbyć z nią ciekawą przygodę. Wstyd w tym wieku mieć takie arcy katolickie, w sensie grzeszne, myśli. Ale to nie wynik sklerozy! Ani demencja. Po prostu okruchy pamięci.

Kochany Staszku, znam to tylko ze słyszenia. Moje wnuczęta albo maja komórkę przy uchu albo gadają do ekranu i coś zapisują. Słyszałem, że zostało powite niemowlę z kometką przy uchu. Ja napisałem „z komórką”, przysięgam.
Wiesz, że jestem zdolny i inteligentny, to i podsłuchiwać potrafię. Stasiu, jeszcze muszę Ciebie poinformować, że ten komputer to mądra bestia. Gdy popełnisz błąd to podkreśli na czerwono i będzie czekał aż poprawisz. Dlatego analfabeci mogą pisać, bezbłędne ortograficznie, książki.
Tak myślę  -  jaki na przykład, do przytoczonego przykładu dać przykład? - aby był przystępny i miły. O już mam! Coś co Ciebie w życiu mogło spotkać.  
Jesteś zakochany i jeszcze stale jesteś pod jej fizycznym urokiem,
a ona mówi; - pocałuj mnie w dupeczkę. Gdy napiszesz dupeczke komputer podkreśli tę dupeczke na czerwono. Wtedy wyklinasz „e” i wpisujesz „ę”. I tutaj komputer zaklepuję tę, jakże pozytywną w samej rzeczy koncepcję.
Ale chwilami komputer jest tak mądry, że aż głupi. Poprawia twoją romantyczną subtelną myśl na pospolitą, przyziemną relację. Kiedyś wykasował w całym tekście Bożenkę na Bożenę pozbawiając w korespondencji ciepła. Nie chciałem werbalizować mojego autentycznego głębokiego uczucia, aby sobie nie pomyślała.   
Może być jednak jeszcze mniej delikatna ingerencja.
Gdyby Paweł napisał wzdycham do Pawłonóżki, poprawił by go na zdycham. Mnie - obsrywam politykę poprawił na obsrałem, co nie jest zgodne z czasem. Obsrywam to jest czas ciągły. Obsrałem, to czas przeszły dokonany. Gdybyś Ty Staszku napisał, że nie oddasz piędzi ziemi z Twojej działki, - poprawka - pięści. Od kobiety Pawełkowi się obrywa, a nie, że kobieta mu urywa, Albo; - Paweł, co jest dla tego estety emocjonalnego zrozumiałe, nie chodzi na spacer z kaszalotem tylko, według komputera, z kaszlem. Co za dramatyczne, szpitalno-medyczne zniekształcenie sensu? Paweł! Jaki kaszel?
Ale oto i przykład na zagubienie, albo bezradność komputera.
Na ważnym stanowisku, w zarzyganej mieścinie, pracował w aparacie towarzysz Hój  [kurwa, nie poprawiaj na zbój, ma być huj]. W sprawozdaniach z posiedzeń egzekutywy pisano Chój, [skurczybyk, poprawił mi na chód, błagam, zostaw bo Staszek pomyśli, że to ja zwariowałem] przez „cecha”. Życzliwy przyjaciel począł prowokacyjnie ubolewać nad nieżyczliwym sekretarzem podstawowej komórki partyjnej, dopuszczającego w wizji, zmianę godności skromnego Hója., ale on tylko zamachał rękami i oznajmił, - chód [pierdolony, znowu poprawił, ale się domyślisz jak miało być] mu w dupę. W tej mało taktownej, reakcji fonia i tak pozostała.

Nie należy jednak lekceważyć żadnej głoski. Staszku, oto drastyczny przykład, że się tak naukowo wyrażę, - In loco [głowy bym nie dał].

Do Izby Adwokackiej w Zielonej Górze weszła panienka i oznajmiła, - Ja do pana mecenasa Hoja. Wtedy podszedł do niej wytworny pan papuga i przedstawił się, - To mnie pani pożąda. Jestem Kotas.
Niby zwyczajne nieporozumienie. Jednak zaciążyło na życiu emocjonalnym panienki na długi okres czasu. Nie mogła dopełnić orgazmu. Gdy już prawie dochodziła przypominała sobie tego Hoja na którego nakładał się Kotas. To ja wytrącało do tego stopnia z gimnastyki seksualnej, że pozostawała bez szczytowej satysfakcji erotycznej. Dopiero terapeuta z hipnozą, zrobił jej kilka seansów i powrócił sens życia, likwidując za każdym razem, coraz węższe pasemko pamięci.

Staszku, - jak się czuję?  Odpowiadam. - Bywało lepiej.
Poważnie: - nagłe występujące zawroty głowy        
                   - niepewny chód
                   - zaburzenia widzenia
- zwłaszcza jak występuje w jednym oku
- niemożność utrzymania równowagi 
Drogi Staszku, wypisałem objawy ostrzegawcze udaru mózgu. Wszystko to posiadam.
Pozdrowienia dla rodziny i Twoich przyjaciół, gdyż Twoi wrogowie są także moimi.



„Co się nażyłam…”

Fragmenty wiersza Agnieszki Osieckiej
Co się nażyłem, to się nażyłem
co się napiłem, to się napiłem
co wymarzyłem to moje!…
co pogubiłem, to pogubiłem
a co znalazłem to moje!
Co przegapiłem, to przegapiłem
a co zrobiłem, to moje!...
Myśmy żyli jak na wietrze,
Myśmy żyli niezbyt grzecznie,
Myśmy żyli niebezpiecznie,
ale jak!...
co nawarzyłem, to nawarzyłem,
co naprawiłem, to moje!
Co zapłaciłem, to zapłaciłem,
Co przebaczyłem, to przebaczyłem,
A co pamiętam – to moje

Drogi Staszku, Czytając listy Osieckiej do Bakuły i odwrotnie, sięgnąłem po poezję Osieckiej. Nagle zostałem oczarowany i pełen zachwytu. Nawet się nie posądzałem o taki stan ducha. Co starość robi za niespodzianki? Postanowiłem się z Tobą podzielić wyborem ważnych dla mnie wyjątków ze znacznie obszerniejszych wierszy. Aktualność zawartych w nich treści odnoszących się do mojego życia, pozostawiam Tobie. Tak uniwersalnie opisać ludzką egzystencję, może tylko ktoś dotknięty łaską Boga.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz