sobota, 26 stycznia 2013

Harcerskie czuwanie czyli spotkanie w Muzeum



W sobotę 14 października po 22 wyszedłem z Muzeum. Nie, nie, Muzeum nie jest jeszcze czynne do tej godziny. Dwa dni wcześniej Dyrektor Andrzej Toczewski: -„ Jasiu, ty byłeś harcerzem. W sobotę późnym popołudniem jest spotkanie. Przyjdź stary druhu”. 
Mundurek harcerski po raz ostatni zakładałem w Gnieźnie w 1948r. W tym czasie rozwiązano drużynę harcerską im. Zawiszy Czarnego przy Gimnazjum Bolesława Chrobrego. Nieco później nastąpiły aresztowania, rewizje i wysokie wyroki za rzekomą działalność konspiracyjną. Fala terroru w Gnieźnie otworzyła bramy więzienne także dla harcerzy. Teraz po upływie prawie pół wieku, na spotkanie swojej młodości, przypiąłem krzyż, ser. W. III L. 819, zabrałem książeczkę harcerską, ser. XLV.Nr., 0401\175 w której odnotowano 25 sprawności, funkcje na obozach oraz datę wstąpienia do Związku Harcerstwa Polskiego, 27.04.1945. Przyrzeczenie harcerskie złożyłem, dn. 10. 6. 1946.
Uzyskiwałem kolejno stopnie: Młodzika, Wywiadowcy a 7.9.47. Ćwika, poświadczonego przez Komendanta Hufca w Gnieźnie, druha Czaprowicza. 14.9.1947. zostałem mianowany zastępowym drużyny.
W Drużynie Harcerzy im. Zawiszy Czarnego w Gnieźnie przeżyłem najwspanialsze lata swojej młodości. Pełen wzruszenia odnotowuję, zdobywane z powagą, dzisiaj niewytłumaczalną, a wówczas traktowane wyjątkowo serio, napełniane radością, oraz dumą, sprawności: - Pionier, Pływak I , Goniec, Przyrodnik,
I Pomoc, Traper Sobieradek obozowy, Zdobnik, Służba Polsce, Społecznik, Wędrownik, Trzy Pióra, Kartograf, Owadoznawca, Ptakoznawca, Łazik Wiejski, Kolarz, Kucharz, II Zdobnik, Pływak II, Łyżwiarz, Ratownik, Terenoznawca, Rysownik, Miłośnik gier ruchomych. Sprawności zdobywało się najczęściej na obozach.
Na harcerskim obozie, w Suszewie Kościelnym zostałem kuchcikiem. Do obowiązku należało przygotowanie produktów do śniadania. Wczesnym świtem wypłynąłem kajakiem na drugą stronę jeziora, do wsi po jajka. Gospodarz wyposażył mnie w wiklinowy koszyk wyłożony plewami, wśród których starannie rozmieścił jajka. Na środku jeziora szmata, którą była zatkana dziura w dnie kajaku, wyskoczyła nagle a do środka wlała się z siłą wodospadu fontanna. Zupełnie straciłem głowę. Gdy kajak wypełnił się wodą, złapałem koszyk i skoczyłem do jeziora. Ostatnio, co zapamiętałem to jajka, które wolno pogrążały się, w spiralnym ruchu, w toń jeziora. Zacząłem płynąć do brzegu. Grube skarpety, ciężkie buciory i na poranne chłodne poranki, ciepła kurtka, powoli poczęły pozbawiać mnie sił. Jakoś dotarłem do brzegu zarośniętego gęstą trzciną. I tutaj zacząłem się topić. Chyba straciłem przytomność. Szczęśliwie z namiotu wyszedł druh Osten Zacken i wyratował mnie. Nawet to wydarzenie dzisiaj wspominam, nie jako dramatyczną przygodę, ale tylko jako nieprzyjemne przejście, które szczęśliwie się zakończyło.   

W Sali Witrażowej krzesła ustawiono wokół stołu. Druhna Harcmistrz zapaliła świece. Gerard Nowak usiadł do fortepianu i odśpiewano - Płonie ognisko i szumią knieje... Wzruszenie podeszło mi do gardła. Potem Gerard, [co za wspaniały nauczyciel] uczył harcerzy Hymnu Ziemi Lubuskiej do melodii
i słów dr. muzykologii Romana Mazurkiewicza, pierwszego
Vice-Starosty Zielonej Góry.
                                              
                            ...Ziemio Lubuska
                               Kraju nasz miły
                               Urokiem swoim czarujesz nas
                               Oddajem Tobie życie i siły
                               Bądź chlubą Polski po wieczny czas...

Linia melodyczna hymnu nie należy do łatwych i banalnych, ale fachowość Gerarda i rozśpiewanie harcerzy pokonało tę trudność. W muzeum rozbrzmiewał śpiew młodych ludzi. Nie sposób czegokolwiek wymazać z historii, gdy wraz z życzliwą pamięcią żyjących, zostało zapisane w nutach i słowach przylegających do patriotyzmu tamtej epoki. Tak to pięćdziesiąt lat Zielonej Góry, splotło się z dniem dzisiejszym, dokładając cegiełkę pod gmach tożsamości kulturalnej naszego miasta. Właśnie ten temat szeroko rozwinął dr Andrzej Toczewski, występując w swojej roli historyka. W tej rozmowie-gawędzie młodzież brała udział doprowadzając do konkluzji, że oto ci, którzy uczestniczą na tym spotkaniu to dzieci nowo wykreowanej ojczyzny: - Śląska Lubuskiego. Dzisiaj tworzą jedność a przecież wywodzą się z pełnego napięć kotła etnicznego, powstałego z wędrówki ludów po 1945r. Ich ojczyzna jest bezkonfliktową oazą pozbawioną emocji i napięć wynikających ze stereotypów i zachowań kultywujących odmienne, często ksenofobiczne tradycje. A właśnie o tradycji winobraniowej, jednoczącej od 1945. Zielonogórzan i historii winogrodnictwa, eksponując Dział Winiarski Muzeum, mówiła córka dr Mazurkiwicza,  Starszy Kustosz i szefowa tego Działu, inż. Zdzisława Kraśko. Jej córka Anka, z pewnością pierwszy raz w życiu, śpiewała hymn dziadka w takiej scenerii. W tle świecił potężny witraż Marii Powalisz- Bardońskiej, ilustrujący sceny z prac na winnicy. Gesty i postacie zostały zainspirowane z kopii Drzwi Gnieźnieńskich, które w skali 1 do 1 stale towarzyszą ekspozycji.
Alfred Siatecki, dziennikarz, autor kilku książek, od lat związany z zielonogórską żurnalistyką, także uczestnik spotkania, przedstawił proces powstawania Województwa Lubuskiego, nie unikając dramaturgii, która towarzyszyła inżynierom tego dzieła. Unikając ocen politycznych, pozwolił uważnemu słuchaczowi dojść do pewności, że totalitarne systemy zabijały moralność w polityce, co niestety, zostało przeniesione z tamtych czasów w nasze aktualne działania.
Aby zakończyć to sprawozdanie, musze jeszcze wyjaśnić, że moja obecność była usprawiedliwiona propozycją gawędy o Jadwidze Śląskiej - Świętej trzech narodów, Polaków, Niemców i Czechów. Nie wiem czy dramatyczne losy Jadwigi i Jej małżonka Henryka Brodatego, wzruszyły młodych, w czasach tasiemcowych seriali telewizyjnych, przejmujących horrorów i trójkolorowej pasty do zębów.
W każdym razie, córka Zdzisławy Kraśko spieszyła się na mrożący krew w żyłach, „Krzyk” Vesta Crawena, emitowany w telewizyjnym programie, tuż przed północą. Ja doprowadziłem swoją wypowiedź do pointy, ze oto Święta Jadwiga, z cesarskiego rodu niemieckiego, stała się patronką wyboru Polaka, Karola Wojtyły na Papieża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz