Data: 30 maja 1960
Wtedy Klem nie miał stałego
stolika w Ratuszowej, ale był tam częstym gościem. Przez przelotową sień, od
strony kościoła św. Jadwigi, doszliśmy do rynku. Mimo niebieskich mundurów
dotarliśmy do drzwi zamkniętego lokalu. Klem nie tyle zapukał, ile załomotał i
szatniarz natychmiast nas wpuścił. Było pusto. Z szatni, przeszliśmy do dużej
sali, potem na prawo do mniejszej. Wybraliśmy stolik pod oknem. Mieliśmy dobry
widok na obszerny fragment ulicy Mariackiej. Duże okno było podzielone stolarką
okienną na mniejsze kwatery i w nich odbijały się kadry żywego dokumentu, bez
cenzury.
W kierunku kościoła napierała
grupa milicjantów. Po chwili dał się słyszeć bojowy okrzyk i cała szerokość
wąskiej uliczki zmieniła kolor na szarość tłumu uzbrojonego w kostkę brukową,
miotaną w kierunku ratusza. Potem znowu kolor niebieski i monochromatyczny obrońców
własności Kościoła. Raz milicja raz cywile. Klem był nie tyle przerażony ile
zadziwiony. To nie abstrakcja a konkretny realizm socjalistyczny. Zaczęły nas
piec oczy. Spłakaliśmy się i usmarkali do pasa. Jezu Maria, to gaz łzawiący.
Data: 25 stycznia 1980
Klem prowadził zapiski, taką
codzienną kronikę. Dlatego istnieje możliwość rekonstrukcji ostatnich godzin
Jego drogi ku śmierci.
„…25 bez zmian, Polan,
zakupy, Ratuszowa, pracownia malowanie, [to jako plan, niestety nie
zrealizowany].
Zakupy: - to woda kolońska,
maszynka do golenia, Trybuna Ludu i Gazeta Lubuska. O godz. 8 był w Muzeum u
syna Armada. Wypił pół czarnej, na prośbę syna, mimo, że kawy nie znosił. Około
10 wyszedł do Ratuszowej. Był tam do godz. [około] 11,45. o godz. 12, 30 do
pracowni pojechał Armad z planszą do wystawy „Barwy Kraju”. Armad był
komisarzem wystawy, ojciec obiecał pomoc w rozrysowaniu liternictwa. Pod domem
podeszła żona dozorcy. „Pana ojciec się zabił, zabrało go pogotowie”. Klem z półpiętra
runął głową w dół. Po badaniach w izbie przyjęć został przewieziony na Oddział
Intensywnej Terapii. Mimo wysiłków wielu specjalistów do 27 stycznia 1980 nie
odzyskał przytomności i o godz. 11,15 tego dnia uznano Klema za zmarłego.
Ratuszowa to
nie był jedyny lokal Klema. Była jeszcze Paloma, dosyć oficjalna oraz Widok, z
WC w postaci wysmołowanego kanału, z napisem „kabina 1 złoty, ściana 50
groszy”.
Stolik w Ratuszowej [ w
narożniku po lewej stronie, w pierwszej sali] stał się Jego częścią, gdy już
nie pracował na etacie. Dzień zaczynał od sporządzenia planu zajęć i czytania
gazet. [Mój Boże, jakie to były gazety, teraz dopiero Klem mógłby się
naczytać].
Klem siadywał zawsze plecami
do ściany, [aby, nikt mnie nie zaatakował od tyłu]. Miał wgląd na całość a nade
wszystko na wchodzących. Tych zaakceptowanych przywoływał do swojego stolika.
Często byli to koledzy architekci i aktorzy. Najczęściej jednak Klem był sam,
chociaż zdarzało się, że rozbawiony stolik Klema decydował o atmosferze w całym
lokalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz