Pisałem dla siebie prawie zawsze. Robiłem to na studiach, poza wykładami, potem jako Wojewódzki Konserwator Zabytków, następnie jako sekretarz Lub.Towarzystwa Naukowego i wreszcie jako ważny urzędnik w Muzeum. Gdy miałem jakiś problem, albo ciekawy temat, to się w ten sposób uwalniałem z ciężaru. Przeliczyłem się jako dyrektor placówki sądząc, że mogą mi skoczyć. I skoczyli. Ogłosili stan wojenny. Były aresztowania, rewizja, a we mnie ogromny strach, że ponownie do pierdla, gdyby tylko te moje pamiętniki dorwali. Nie było żadnego świętego ze sfer politycznych, których bym nie opisał nie bacząc na wulgaryzmy. Mój przyjaciel Jasiu D. - połączyła nas choroba i wspólny pobyt w szpitalu, - który miał wysokie stanowisko w organach ścigania, - poradził, abym zniszczył swoje kroniki, gdyż ogólnie - tak powiedział - wiadomo, że piszesz w nich paszkwile.
Istotnie,
tak było. W mojej nowo założonej Kronice na stronie tytułowej grubym mazakiem
napisałem swoje credo. Ciemna plama przeszła na drugą stronę. Nie zwróciłem
uwagi na te zapiski. Dopiero teras je z trudem odczytałem. Ten zapis zapewne
pochodził sprzed stanu wojennego. Niestety, nie jest datowany.
-
Zygmunt M. z KW PZPR: - Kania pije bez umiary. W nocy się dobijał do ambasadora
ZSRR w Polsce. Skandal dyplomatyczny. Gen. Jaruzelski wykorzystuje sentyment
Polaków do munduru. Nie należy ufać Generałowi, gdyż wyrzekł się linii partii.
Socjalizm jest zagrożony.
-
Alfons M. podpułkownik milicji: - Gierek jest zdrajcą narodu. Gdy był w Belgii
został agentem USA. Celowo robił długi, aby uzależnić Polskę od Niemców i
Amerykanów. Gen. Kiszczak zdradza codziennie linie partyjną. Jak milicja się napracuje,
aby zamknąć jakiegoś wroga, to Kiszczak, mimo dowodów winy wypuszcza gon na wolność
i milicja musi na nowo gromadzić dowody. Chodzi o paraliż służby bezpieczeństwa
i milicji.
-
Bolesław Z. podpułkownik SB: - Społeczeństwo Polskie jest zaszokowane i
dotknięte stanowiskiem Papieża za wtrącanie się do spraw Polski. [to było do
mnie skierowane z oczekiwaniem na reakcje. Udałem, że o wizycie od niego się
dowiedziałem].
-Prof.
Jan W: - Rozmawiałem z Adamem Łopatką i Stefanem Olszowskim. Idziemy w dobrym
kierunku. Spokój jest potrzebny. Co trupom, np.20.tysiącom po wolności?
Tylko
tyle się zachowało.
Do
kurwy nędzy! Co teraz? Strach jak
sraczka. Niby człowiek zdrowy a wypróżniać się trzeba nieco intensywniej.
Radzić się nie ma, komu. Donosicieli wokół, - tych kurwów jak mrówków, -
cytując słowa oblatanego w temacie milicjanta. Zostałem sam z tymi albumami.
Przeglądałem, wyrywałem całe strony, raz trzeźwy, raz pijany, ale to - ni chuja
- gówno pomagało. Panika nadal. Te wpisy zachowane przypadkowo, to mały pikuś.
Dalszych cytować nie mogę, gdyż źródło dokumentacyjne zostało zatopione.
Postanowiłem
wszystko, przechować u przyjaciela. Był wówczas dyrektorem Muzeum w
Międzyrzeczu. Zapakowałem cały wysiłek intelektualny, w liczbie trzech. Kronik,
do bagażnika.
Od
kochanej Baśki Fijałkowskiej, pani dyrektor Wydziału Kultury WRN, dostałem
delegację, okryłem nieprawomyślne albumy urzędniczą makulaturą i dalej w drogę.
Panika jednak narastała, ale w innym wymiarze, bo już mniej egoistycznym. Czy
mam prawo narażać Staszka? Co on mi kurwa zawinił?
Przed
mostem w Cigacicach podjąłem męską, nieskalaną wspólną odpowiedzialnością,
decyzje. Zaparkowałem na wale przeciw powodziowym. Bohatersko-tchórzliwie, obejrzałem teren aż
po horyzont. Potem wziąłem z bagażnika wędkę, - zawsze była gotowa - oraz trzy albumy i nieco luźnych zapisków, -
że niby idę na ryby - i utopiłem je w Odrze. Potem chwilę posiedziałem i
ruszyłem z powrotem. Powoli się uspakajałem, ale było mi smutno, no to kurwa
znowu się spiłem. Nigdy, nikogo nie śmiałem obarczać swoim uzależnieniem, ale
teraz był winien Komitet Centralny PZPR. Byłem jednak tak ostrożny, że tego nigdzie
nie zapisałem. Nawet w sraczu, co było wówczas modne.
Gdy
tylko wróciłem do pionu uzależnienie powróciło z nieprzemożoną siłą. Słaby
jestem. Poległem. Ogłosiłem na pierwszej stronie nowego albumu credo do starego
nałogu.
Nie
napiszę prawdy w obraźliwej formie, ale będę pisał prawdę.
Tak!
Tylko Prawdę. I nie wiem, dlaczego obok tego zapisu wyrysowałem kopulujące
pieski. Chyba nadal byłem na gazie.
Dzisiaj,
to znaczy 17. kwietnia 2013.roku, leży na podłodze pięć kronik-pamiętników. Niektóre
mają nawet bogate inicjały. Wszystkie zaś złocone, wytłoczone, napisy na
okładkach Dziwny ich los. Żadna z tych złotych ksiąg, poza kilkoma stronami,
nie została zapisana. Nie kupowałem tych albumów. To były dawne muzealne
pamiętniki, które wykładano do wpisów gości odwiedzających Muzeum, gdzie
zazwyczaj najwięcej wpisów pochodziło z wycieczek szkolnych. Gdy zostałem
szefem tej placówki znalazłem je w stosie porzuconej makulatury.
Jako
poznańska pyra, oszczędny do przesady, postanowiłem z nich skorzystać i
oczywiście zachować te z zasady, pochwalne wpisy i pozytywne uwagi. Są to dokumenty
aktywności Muzeum z minionych lat PRLu. Każdy
wpis był datowany, co podnosiło historyczną rangę zapisu, niezależną od jego
wartości.
Kolejne
moje dzienniki zawierały opis życia muzealnego, często w kontekście społecznym.
Byłem, na początku daleko od polityki. Stale miałem przed oczyma zachłanny nurt
Odry pochłaniający mój subiektywny osąd. W tych topielcach, najczęściej
wulgarnie, plułem na durnych aktywistów politycznych, patriotów związanych
finansowo ze służbami. Szczególnie zaś obkurwiałem donosicieli z potrzeby serca.
Oraz, różnego rodzaju swołocz, nawet rodzaju żeńskiego…. Brutalnie i
tchórzliwie, zawsze z nazwiskiem, gdyż zdarzało mi się zapominać, kogo opis
dotyczył. Zamykałem w konspiracyjnych kronikach, świat, który mnie uwierał. Mimo,
że go zatopiłem uwierał mnie w dalszym ciągu. Z treści kronikarskich zapisków wynika,
że byłem ostrożny, ale jak się okazało także do czasu.
Zapisywanie
życia, było i jest obrazem trudnej do zniesienia egzystencji, - już mnie nikt
nie wyleczy.
Oto
wykaz:
1. - Kronika - wym.35cm na 25 grub.5cm. Na okładce daty,
1981 – 1988 Obustronnie zapisane 302
karty.
2. - Księga Pamiątkowa
- wym.40cm na 30 grub. 2cm z datami, 1988 – 1992 oraz 93. zapisanymi z
obu stron wydarzeniami.
3. - Złota Księga - wym.34cm na 24 grub. 2cm. Datowana,
1992 – 1997, kart 116 obustronnych.
4. - Złota Księga - wym.34cm na 24 grub1,5cm. Tutaj czas-
okres zapisów został zaburzony. W roku mojego odejścia na emeryturę, przyszły
dyrektor niespodziewanie awansował a ja pozostałem, decyzją Wojewody, nadal
dyrektorem, potem jeszcze jakiś czas, ze Stanisławem Kowalskim na pól etatu.
Złota Księga zawiera zapisy wydarzeń od roku 1999. ale coraz częściej wspominam
o czasach odleglejszych. Zaopatrzyłem także te zapisy w artykuły prasowe oraz
dokumentację innego asortymentu. Zapisałem 58 kart
5. - Księga Pamiątkowa - wym.33,5 cm na 23,5 grub.1,5cm
Na 71. obustronnych notatkach wspominam przeszłość, rekonstruuje swoje poglądy,
wyrażam opinie, przedstawiam siebie jako dobrego człowieka. O ile opisuję
jakieś konflikty, staram się je dokumentować. Kontrowersje wynikały raczej ze
względów charakterologicznych, braku wiedzy albo ze zwyczajnej głupoty. Na
okładce daty:
- 2000 - 2011
Ostatni
zapis w piątej Kronice z dnia 21.04. 2011.
-
Z Klemem piłem, umarł
-
Z Bogdanem Kresem piłem, umarł
-
Z Joachimem Benyskiewiczem, piłem, umarł
- Z
Heńkiem Ankiewiczem, piłem, umarł
Od
czasu, gdy na schodach zaczaiła się na Klema śmierć, aż po czasy Henia, minęło
dwadzieścia pięć lat. Wspomniałem tylko intencjonalnych, intensywnych moich
przyjaciół.
I
co tutaj dodać? A może za mało piłem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz