piątek, 3 maja 2013

Kak pisać ruczkej czto nie rozwiłaj toporom


Pisałem dla siebie prawie zawsze. Robiłem to na studiach, poza wykładami, potem jako Wojewódzki Konserwator Zabytków, następnie jako sekretarz Lub.Towarzystwa Naukowego i wreszcie jako ważny urzędnik w Muzeum. Gdy miałem jakiś problem, albo ciekawy temat, to się w ten sposób uwalniałem z ciężaru. Przeliczyłem się jako dyrektor placówki sądząc, że mogą mi skoczyć. I skoczyli. Ogłosili stan wojenny. Były aresztowania, rewizja, a we mnie ogromny strach, że ponownie do pierdla, gdyby tylko te moje pamiętniki dorwali. Nie było żadnego świętego ze sfer politycznych, których bym nie opisał nie bacząc na wulgaryzmy. Mój przyjaciel Jasiu D. - połączyła nas choroba i wspólny pobyt w szpitalu, -  który miał wysokie stanowisko w organach ścigania, -  poradził, abym zniszczył swoje kroniki, gdyż ogólnie - tak powiedział - wiadomo, że piszesz w nich paszkwile.
Istotnie, tak było. W mojej nowo założonej Kronice na stronie tytułowej grubym mazakiem napisałem swoje credo. Ciemna plama przeszła na drugą stronę. Nie zwróciłem uwagi na te zapiski. Dopiero teras je z trudem odczytałem. Ten zapis zapewne pochodził sprzed stanu wojennego. Niestety, nie jest datowany.
- Zygmunt M. z KW PZPR: - Kania pije bez umiary. W nocy się dobijał do ambasadora ZSRR w Polsce. Skandal dyplomatyczny. Gen. Jaruzelski wykorzystuje sentyment Polaków do munduru. Nie należy ufać Generałowi, gdyż wyrzekł się linii partii. Socjalizm jest zagrożony.
- Alfons M. podpułkownik milicji: - Gierek jest zdrajcą narodu. Gdy był w Belgii został agentem USA. Celowo robił długi, aby uzależnić Polskę od Niemców i Amerykanów. Gen. Kiszczak zdradza codziennie linie partyjną. Jak milicja się napracuje, aby zamknąć jakiegoś wroga, to Kiszczak, mimo dowodów winy wypuszcza gon na wolność i milicja musi na nowo gromadzić dowody. Chodzi o paraliż służby bezpieczeństwa i milicji.
- Bolesław Z. podpułkownik SB: - Społeczeństwo Polskie jest zaszokowane i dotknięte stanowiskiem Papieża za wtrącanie się do spraw Polski. [to było do mnie skierowane z oczekiwaniem na reakcje. Udałem, że o wizycie od niego się dowiedziałem].
-Prof. Jan W: - Rozmawiałem z Adamem Łopatką i Stefanem Olszowskim. Idziemy w dobrym kierunku. Spokój jest potrzebny. Co trupom, np.20.tysiącom po wolności?

Tylko tyle się zachowało.
Do kurwy nędzy! Co teraz?  Strach jak sraczka. Niby człowiek zdrowy a wypróżniać się trzeba nieco intensywniej. Radzić się nie ma, komu. Donosicieli wokół, - tych kurwów jak mrówków, - cytując słowa oblatanego w temacie milicjanta. Zostałem sam z tymi albumami. Przeglądałem, wyrywałem całe strony, raz trzeźwy, raz pijany, ale to - ni chuja - gówno pomagało. Panika nadal. Te wpisy zachowane przypadkowo, to mały pikuś. Dalszych cytować nie mogę, gdyż źródło dokumentacyjne zostało zatopione.
Postanowiłem wszystko, przechować u przyjaciela. Był wówczas dyrektorem Muzeum w Międzyrzeczu. Zapakowałem cały wysiłek intelektualny, w liczbie trzech. Kronik, do bagażnika.
Od kochanej Baśki Fijałkowskiej, pani dyrektor Wydziału Kultury WRN, dostałem delegację, okryłem nieprawomyślne albumy urzędniczą makulaturą i dalej w drogę. Panika jednak narastała, ale w innym wymiarze, bo już mniej egoistycznym. Czy mam prawo narażać Staszka? Co on mi kurwa zawinił?
Przed mostem w Cigacicach podjąłem męską, nieskalaną wspólną odpowiedzialnością, decyzje. Zaparkowałem na wale przeciw powodziowym.  Bohatersko-tchórzliwie, obejrzałem teren aż po horyzont. Potem wziąłem z bagażnika wędkę, - zawsze była gotowa  - oraz trzy albumy i nieco luźnych zapisków, - że niby idę na ryby - i utopiłem je w Odrze. Potem chwilę posiedziałem i ruszyłem z powrotem. Powoli się uspakajałem, ale było mi smutno, no to kurwa znowu się spiłem. Nigdy, nikogo nie śmiałem obarczać swoim uzależnieniem, ale teraz był winien Komitet Centralny PZPR. Byłem jednak tak ostrożny, że tego nigdzie nie zapisałem. Nawet w sraczu, co było wówczas modne.
Gdy tylko wróciłem do pionu uzależnienie powróciło z nieprzemożoną siłą. Słaby jestem. Poległem. Ogłosiłem na pierwszej stronie nowego albumu credo do starego nałogu.
Nie napiszę prawdy w obraźliwej formie, ale będę pisał prawdę.
Tak! Tylko Prawdę. I nie wiem, dlaczego obok tego zapisu wyrysowałem kopulujące pieski. Chyba nadal byłem na gazie.                                         
Dzisiaj, to znaczy 17. kwietnia 2013.roku, leży na podłodze pięć kronik-pamiętników. Niektóre mają nawet bogate inicjały. Wszystkie zaś złocone, wytłoczone, napisy na okładkach Dziwny ich los. Żadna z tych złotych ksiąg, poza kilkoma stronami, nie została zapisana. Nie kupowałem tych albumów. To były dawne muzealne pamiętniki, które wykładano do wpisów gości odwiedzających Muzeum, gdzie zazwyczaj najwięcej wpisów pochodziło z wycieczek szkolnych. Gdy zostałem szefem tej placówki znalazłem je w stosie porzuconej makulatury.
Jako poznańska pyra, oszczędny do przesady, postanowiłem z nich skorzystać i oczywiście zachować te z zasady, pochwalne wpisy i pozytywne uwagi. Są to dokumenty aktywności Muzeum z minionych lat PRLu.  Każdy wpis był datowany, co podnosiło historyczną rangę zapisu, niezależną od jego wartości.

Kolejne moje dzienniki zawierały opis życia muzealnego, często w kontekście społecznym. Byłem, na początku daleko od polityki. Stale miałem przed oczyma zachłanny nurt Odry pochłaniający mój subiektywny osąd. W tych topielcach, najczęściej wulgarnie, plułem na durnych aktywistów politycznych, patriotów związanych finansowo ze służbami. Szczególnie zaś obkurwiałem donosicieli z potrzeby serca. Oraz, różnego rodzaju swołocz, nawet rodzaju żeńskiego…. Brutalnie i tchórzliwie, zawsze z nazwiskiem, gdyż zdarzało mi się zapominać, kogo opis dotyczył. Zamykałem w konspiracyjnych kronikach, świat, który mnie uwierał. Mimo, że go zatopiłem uwierał mnie w dalszym  ciągu. Z treści kronikarskich zapisków wynika, że byłem ostrożny, ale jak się okazało także do czasu.
Zapisywanie życia, było i jest obrazem trudnej do zniesienia egzystencji, - już mnie nikt nie wyleczy.

Oto wykaz:
1.    - Kronika - wym.35cm na 25 grub.5cm. Na okładce daty, 1981 – 1988  Obustronnie zapisane 302 karty.
2.    - Księga Pamiątkowa  - wym.40cm na 30 grub. 2cm z datami, 1988 – 1992 oraz 93. zapisanymi z obu stron wydarzeniami.
3.    - Złota Księga - wym.34cm na 24 grub. 2cm. Datowana, 1992 – 1997, kart 116 obustronnych.
4.    - Złota Księga - wym.34cm na 24 grub1,5cm. Tutaj czas- okres zapisów został zaburzony. W roku mojego odejścia na emeryturę, przyszły dyrektor niespodziewanie awansował a ja pozostałem, decyzją Wojewody, nadal dyrektorem, potem jeszcze jakiś czas, ze Stanisławem Kowalskim na pól etatu. Złota Księga zawiera zapisy wydarzeń od roku 1999. ale coraz częściej wspominam o czasach odleglejszych. Zaopatrzyłem także te zapisy w artykuły prasowe oraz dokumentację innego asortymentu. Zapisałem 58 kart
5.    - Księga Pamiątkowa - wym.33,5 cm na 23,5 grub.1,5cm Na 71. obustronnych notatkach wspominam przeszłość, rekonstruuje swoje poglądy, wyrażam opinie, przedstawiam siebie jako dobrego człowieka. O ile opisuję jakieś konflikty, staram się je dokumentować. Kontrowersje wynikały raczej ze względów charakterologicznych, braku wiedzy albo ze zwyczajnej głupoty. Na okładce daty: 
- 2000 - 2011

Ostatni zapis w piątej Kronice z dnia 21.04. 2011.
- Z Klemem piłem, umarł
- Z Bogdanem Kresem piłem, umarł
- Z Joachimem Benyskiewiczem, piłem, umarł
- Z Heńkiem Ankiewiczem, piłem, umarł

Od czasu, gdy na schodach zaczaiła się na Klema śmierć, aż po czasy Henia, minęło dwadzieścia pięć lat. Wspomniałem tylko intencjonalnych, intensywnych moich przyjaciół.

I co tutaj dodać? A może za mało piłem?
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz