środa, 1 sierpnia 2012

Rozmowa z okazji jubileuszu 90-lecia Muzeum Ziemi Lubuskiej


                                                  Zielona Góra 1.08. 2012


Odpowiedziałem spontanicznie.
To wielkie szczęście, że konkurs na dyrektora Muzeum wygrał dr Andrzej Toczewski.
Ze wzroku Pani redaktor Zielonogórskiej Telewizji odczytałem potrzebę wytłumaczenia i wyjaśnienia mojej opinii.

Andrzej Toczewski był kandydatem na to stanowisko doskonale przygotowanym. Muzealnictwo interesowało Go od wczesnej młodości. Jako harcerz, Makusyn działał na rzecz utworzenia izby muzealnej. W roku 1977.opracował zakres zadań dla rozwoju Działu Historycznego Muzeum Ziemi Lubuskiej, a w roku 1994. zorganizował sympozjum naukowe Muzea zielonogórskie. 

We wtorek 26.VII. 1994.roku Wojewoda Marian Eckert wraz z dyrektorem Gabinetu. dr. Andrzejem Toczewskim zwiedzali wystawę plastyków zielonogórskich z okazji czterdziestolecia Związku.  Zostałem poinformowany, że Wojewoda popiera starania Toczewskiego na stanowisko dyrektora Muzeum.
W środę 27. VII. 1994.Gazeta Lubuska poinformowała o rozstrzygnięciu konkursu na stanowisko dyrektora Wydziału Kultury i Sportu. Ponieważ wśród 5. kandydatów nie było osoby związanej zawodowo czy społecznie ze sportem komisja zdecydowała: - …że ze względu na doświadczenie i umiejętności organizatorskie oraz dorobek publicystyczny wybrała dr. Andrzeja Toczewskiego…
Na znacznie wcześniej zadane pytanie przez Dyrektora Gabinetu Wojewody, kiedy zamierzam odejść na emeryturę, odpowiedziałem:
- O ile do 1932. roku dodamy 65 to wychodzi rok 1997.

Przyszedł wreszcie ten czas oczekiwany. Mój zastępca, dr Stanisław Kowalski, odszedł na zasłużony odpoczynek. Andrzej zaproponował abym jeszcze pozostał do czasu zakończenia kadencji Wojewody. Miał w planie odejście wraz ze swoim szefem.
W 1998. roku dr Andrzej Toczewski osiągnął swój zaplanowany cel. Wyprzedził usilną pracą i konsekwentną wizją przyszłe stanowisko.
Dodatkowo otrzymał nobilitujący dar od Ministra Kultury i Sztuki, w postaci wpisu, - teraz już Jego muzeum, - do Państwowego Rejestru Muzeów.

Zanim się umówiłem na wywiad nie wiedziałem, że Pani redaktor jest z Zielonogórskiej Telewizji i że odwiedzi mnie w towarzystwie kamery, co mnie bardzo speszyło. Także pytania niby proste, ale drążące, prawie z zasady Arystotelesa,- doskonały, moralny jest ten, kto zna proporcje.    

Mieliśmy przeczucie, wręcz pewność, że w nowych warunkach, Muzeum powinno być kierowane i zarządzane przez doświadczonych administratorów. Wymagała tego sytuacja zwana transformacją ustrojową. Jej apogeum przypadła na lata osiemdziesiąte, także w odniesieniu do muzealnictwa. Przez cały okres PRL-u pracowaliśmy w oparciu o dotacje ministerialne i budżet terenowy. Zlikwidowano Fundusz Rozwoju Kultury. Także nie sposób było uzyskać pomoc finansową z Funduszu Zakupów plastycznych. Kasa terenowa także była zazwyczaj uboga. A równocześnie było wiadomo, że istnieją środowiska wspomagane przez ustosunkowane osoby, z pewnego rodzaju układów politycznych. Według naszego przeczucia nadchodziły trudne dla egzystencji muzealnej, czasy. Władza miasta Zielona Góra, miała poważniejsze sprawy do rozwiązania. Takim przykładem, - wręcz  podręcznikowym, - było przekazanie na rzecz Kościoła gmachu, przeznaczonego na Muzeum Historii Miasta Zielonej Góry. Zaawansowane prace budowlane, doskonała lokalizacja, zgromadzone zbiory i dokumenty.
Radni Zielonej Góry podjęli tę niekorzystną dla miasta uchwałę w duchu mocy prawnej, rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów, przekazującą władzą Województwa Lubuskiego, decyzje w sprawie muzealnictwa - i nie tylko - z nadzorem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rady Narodowe nawet nie czekały na decyzje Centrali. Szybko stały się demokratyczne i niepodległe.
- Pan Bóg wysoko, Warszawa daleko!
dr Stanisław Kowalski, mój zastępca i ja osobiście, doszliśmy do przekonania, że nie sprostamy nowym czasom. Bezpłodne wahania i dramatyczne hamletyzowanie nie miało sensu. Konfrontacja, której nie sposób w praktyce było unikać, z naszym PRL-owskim doświadczeniem nie miała szans. Pogrążanie się w stare tradycyjne, konserwatywne muzealne koleiny, skazane zostało przez historię, na uwiąd w nadchodzącym, prawie rewolucyjnym, czasie.
Jedynym rozwiązaniem była troska, aby dyrektorem został humanista, o którym Komisja Konkursowa wybierająca wśród kandydatów na dyrektora Wydziału Kultury i Sportu skonstatowała: - „Ze względu na doświadczenie i umiejętności organizatorskie oraz dorobek publicystyczny, Komisja wybrała dr.Andrzeja Toczewskiego, ostatnio dyrektora gabinetu Wojewody”.     
Komisja konkursowa typująca kandydata na dyrektora Muzeum zapewne mogłaby ponownie powtórzyć ocenę już zwerbalizowaną przy wyborze Toczewskiego na szefa Wydziału Kultury i Sportu. I tak właśnie się stało.
Wielce szanowna Pani redaktor.
Nasza decyzja o przejściu na emeryturę była racjonalna Fundamentalnym potwierdzeniem jest aktualna wypowiedź Ireny Sławińskiej, - unikam przymiotników, ale zrobię wyjątek i dodam, - pracowitej, doskonałej Głównej Księgowej, związanej z działalnością finansową  Muzeum, od… naprawdę wielu lat,  - którą przytaczam: - Jest coraz trudniej…gąszcz przepisów nie pozwala na realizację wielu rzeczy. Bardzo boleję nad tym, że brakuje funduszy, nie tylko na powiększanie zasobów naszego muzeum, ale także na działalność statutową….”.

Istotnie, ma Pani redaktor rację, że z pesymistycznymi poglądami, pogrążonymi w intensywną rozpaczliwą impotencją, nie sposób twórczo działać w sferze ducha.
Możemy odnotować poglądy na rolę muzealników wygłoszone przez najwyższe władze, dające poczucie satysfakcji z pracy w Muzeum Ziemi Lubuskiej. Dowodem są listy gratulacyjne z okazji 90-lecia Muzeum w Zielonej Górze.

- „…Dzisiejsze Muzeum Ziemi Lubuskiej to nowoczesna instytucja kultury wychodząca naprzeciw społecznym oczekiwaniom…”.
W imieniu Rzeczpospolitej, słowa te skierował do dyrektora i pracowników Muzeum , 21 marca 2012r. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski.

 - „…Bogata i urozmaicona oferta kierowanej przez Pana Dyrektora instytucji zawsze trafiała do szerokiego grona odbiorców, dostarczając im niezapomnianych wrażeń i czyniąc z Muzeum Ziemi Lubuskiej jeden z najważniejszych punktów na kulturalnej mapie naszego regionu…”. Wojewoda Lubuski. Marcin Jabłoński. Gorzów Wlkp.

- „… Jestem dumna z tego, że Muzeum Ziemi Lubuskiej to niezawodny, bogaty i żywy album pamięci…”.  Marszałek Województwa Lubuskiego Elżbieta Polak.

- „… Wyrażam wielki podziw dla Państwa pracy. Dzięki niej Muzeum staje się wspaniałym ośrodkiem życia społecznego, bogatego…w programy edukacyjne, badawcze i wydawnicze…”. Starosta Zielonogórski Ireneusz Plechan.

- „…  dołączam również te najbardziej osobiste – zdrowia i szczęścia na pierwszym miejscu.”. Prezydent Miasta Zielona Góra Janusz Kubicki.

Te życzenia Prezydenta utwierdziły mnie w przekonaniu, że wprost niemożliwe jest oddzielenie pamięci od tego, co przeżyliśmy. Wywarły na mnie dojmujące wrażenie, oraz intensywnie przywróciło atmosferę trudnych dla mnie tygodni. Bodaj Schopenhauer powiedział, że zdrowie nie jest wszystkim, ale bez zdrowia tracimy wszystko.  

Rozpaczliwa dla całej rodziny diagnoza:  - Złośliwy nieoperacyjny rak żołądka. Chirurgia Onkologiczna. Wielkopolskie Centrum Onkologii, lato roku 2007. Operacja i po niej ta złowieszcza perspektywa: -  Miesiąc - maksymalnie trzy miesiące życia.  I potem po 6. cyklach na Oddziale Chemioterapii, decyzja o ponownej ingerencji chirurgicznej 10.03. 2008. - ” Resekcja całego narządu – żołądek. Przebieg operacyjny niepowikłany.”.
Tylko pozostało życie powikłane. Chemioterapia to trudny przeciwnik, codziennie uczy nas dystansu do pragnień w konfrontacji z możliwościami, przypominając, że pokancerowane moje ciało to soma i psyche.  

Jezus Maria! Proszę bardzo. Zróbmy przerwę Pani redaktor, Za chwilę powróćmy do działań  optymistycznych. Zasadniczych, merytorycznych, bez emocji.

Postanowieniem Prezydenta Rzeczpospolitej z 20 marca 2012 roku dr Andrzej Toczewski, za wybitne zasługi dla rozwoju muzealnictwa oraz działalność na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski- Polonia Restituta jest najwyższym odznaczeniem, nie przyznawanym za czyny zbrojne, ale za służbę dla państwa i społeczeństwa.

Obok tego wyróżnienia, słusznie Pani redaktor prosi o dowody  potwierdzające tę motywację w naszym codziennym, nie jubileuszowym, odświętnym życiu.
Najlepszym dokumentem,  i to w sensie dosłownym, są wypowiedzi współpracowników Toczewskiego, odnotowane w  żmudnej, nie jubileuszowej okazji.
Dyrektor, jak wspomina dzisiaj doktor nauk humanistycznych, kustosz dyplomowany w naszym Muzeum, absolwentka Akademii Muzycznej w Poznaniu, podarował mi książkę o migracji i historii ludzi, którzy z naszych terenów wyemigrowali do Australii. [ Andrzej Toczewski w roku 1999. opublikował obszerny artykuł, - Migracje ludności w Polsce zachodniej i północnej w latach 1949-1956 ] Temat okazał się powodem do wystawy muzealnej a mnie pochłonął do tego stopnia, że stał się powodem dysertacji naukowej. Dlatego mogłam napisać, dziękując za pomoc i wsparcie w swojej pracy doktorskiej:
- „Na pierwszym miejscu jednak chciałabym wyrazić wdzięczność dyrektorowi Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, dr. Andrzejowi Toczewskiemu, który zainspirował mnie do przygotowania wspomnianej wystawy, a potem wspierał mnie duchowo oraz organizacyjnie umożliwiając wyjazdy na kwerendy do bibliotek i archiwów, co stanowiło nieocenioną pomoc. Praca nad ekspozycją pozwoliła mi odkryć, jak szeroka i fascynująca jest tematyka migracji i stała się dla mnie impulsem do dogłębnych badań poruszanej problematyki”.
Pracę Anitty Maksymowicz, - Emigracja z pogranicza Brandenburgii, Śląska i Wielkopolski do Australii Południowe w latach 1838-1914. opublikowała Oficyna wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego. Autorka stała się w tej materii autorytetem cenionym nie tylko w naszym kraju. Jej atutem, jak sama przyznaje, jest znajomość języków:- angielskiego niemieckiego i francuskiego. Sądzę, że na Kongresie Australo-Azjatyckim, Genealogiczno-Heraldycznym w Adelaide w Australii usłyszeli o Muzeum Ziemi Lubuskiej i zapoznali się z kompetencją młodej przedstawicielki nauki, która z tym tematem wiąże swoją najbliższą przyszłość.
Nie jest to jedyny przypadek inspiracji i pomocy Dyrektora kierowany do młodej kadry muzealnej. Znakomita większość skończyła  podyplomowe studia muzealnicze. Osobiście wiem o kilku przewodach doktorskich, otwartych w Zielonej Górze i Poznaniu, a także o planach naukowych, nie tylko z historii. Nie wymieniam nazwisk, nie chcę zapeszyć.

Dla mnie zupełną nowością jest współpraca z inżynierem informatykiem. Dyrektor, jak twierdzi inżynier Przemysław Binder, poszukiwał do muzealnego zespołu pracowników, w większości humanistów, - „osoby z wiedzą techniczną…Wraz z profesorem Józefem Korbiczem oraz profesorem Andrzejem Pieczyńskim omówiliśmy zarys pracy [zapewne doktorskiej J.M.] określony jako ”Wykorzystanie elementów sztucznej inteligencji w inteligentnym budynku”. Temat dotyczy gmachu muzealnego, którego rozbudowę przewiduje dyrekcja dysponując gotowym programem inwestycyjnym. Odważne decyzje budowlano-remontowe polegające na pozyskaniu dodatkowej powierzchni ekspozycyjnej okazały się niewystarczające do eksponowania dóbr kultury zgromadzonych w ciasnych magazynach.

Pani redaktor, proszę pozwolić na dygresję tematyczną.
Z dr.Stanisławem Kowalskim złożyłem wizytę dyrektorowi Domu Kultury w Kożuchowie, Bogumiłowi Kapuśniakowi. Spisaliśmy jakieś porozumienie i Dyrektor poprosił młodą dziewczynę, aby to przepisała. Po paru minutach dostaliśmy tekst w kilu egzemplarzach. Byłem zaskoczony, ale na tyle przytomny, aby zapytać, czy zna kogoś, kto ma opanowany podobnie komputer. Okazało się, że ma koleżankę, która ukończyła w Poznaniu kurs obsługi komputerowo-księgowej. W muzeum był w dziale finansowym komputer, niestety bezradnie omijany. Koleżanka z Kożuchowa rozpoczęła pracę w Muzeum w przeciągu trzech dni. Bardzo to ułatwiło pracę w księgowości. Był to w naszym Muzeum wyjątek i przez dłuższy czas jedyny przypadek korzystania z komputera. Dlatego mnie nie dziwi zachwyt Danuty Cyganek, doskonale pamiętająca tamte czasy, gdy pytana, co się zmieniło w czasach Dyrektora Toczewskiego: - „Przede wszystkim w każdym dziale jest komputer i dostęp do Internetu”.
Jerzy Duber, który przyszedł do Muzeum, ze stanowiska inspektora wojewódzkiego ds. instytucji kultury razem z Andrzejem Toczewskim, pytany o plany w kwestii technicznej, czym się aktualnie zajmuje, czy planuje coś polepszyć, odpowiada lojalnie:
- „ Strategią rozwoju placówki zajmuje się dyrektor. Znając jego otwartość na wszelkie nowości, także techniczne, z pewnością będą wprowadzane zmiany, które polepszą pracę muzeum, udoskonalą ofertę i przybliżą ją zwiedzającym”.

Tak, ma Pani redaktor rację, nasze Muzeum to nie tylko wystawy.

Ilość pozycji bibliograficznych dotyczących Muzeum w ostatnim dziesięcioleciu wzrosła budząc zrozumiałe zdumienie. Obok opracowań naukowych druki akcydensowe zachwycają swoim poziomem edytorskim i gamą poruszanych informacji. Studia Zielonogórskie pod redakcją dr.Andrzeja Toczewskiego stały się znaczącą pozycją naukową w regionie, podobnie Zielonogórskie Zeszyty Muzealne. Są to wydawnictwa stałe, zbiorowe. Jednak dynamika życia muzealnego zmusza do szerokiej kompetentnej informacji. Temu celowi służą katalogi i foldery, towarzyszące każdej wystawie, a rocznie organizuje się ponad 30 ekspozycji. Poza tym wydawnictwo muzealne wdało prace kilku autorów nie związanych  personalnie z Muzeum, ale opracowania te mieściły się w polityce planowanej i realizowanej przez Dyrekcję.
Działem Wydawniczym kieruje Emilia Ćwilińska, która z Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego  przeszła do Muzeum w roku 1998.
i stała się fachowym redaktorem z najwyżej cenionym w instytucjach kultury, ze względu na treść i szatę graficzną, Museion-em. W planach Działu jest monografia instytucji i opowieści muzealne.  Te ambitne zamierzenia, - o co mam odwagę w tym miejscu prosić – powinny uwzględnić pomysł Andrzeja Toczewskiego, by Wydawnictwo przystąpiło do zredagowania książki, obejmującej pierwsze lata pionierów, którzy od roku 1945. osiedlili się i zamieszkali na stałe w Zielonej Górze. Program opracowania został dokładnie zwerbalizowany. Autorzy napiszą teksty o życiu plastyków, w tak zwanych czasach heroicznych, Leszek Kania do zilustrowania twórczych życiorysów sięgnie do zasobów muzealnych, w których są prace artystów, omówi warsztat malarski, wskaże pracownie i pedagogów a dr Andrzej Toczewski napisze historyczno-socjologiczny wstęp, co sam w mojej przytomności zadeklarował.
Właśnie ci pionierzy, obejmujący różne stanowiska, od kierowania przemysłem po produkcję reklam i kreowanie zjawisk związanych z kulturą w mieście, -  gdyż była to grupa ludzi z akademickim wykształceniem.-  stworzyli zbrojenie pod fundament Instytutu Sztuki  Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Obraz, że użyję tego malarskiego określenia, nie byłby pełny, gdyby pominąć Galerię Nowy Wiek i działalność w obszarze prezentacji współczesnej sztuki przez Leszka Kanie, zastępcę dyrektora. Od 2000. roku podejmując suwerenne decyzje zorganizował ponad 60 wystaw wybranych artystów. Galeria zapisała się w świadomości miłośników sztuk plastycznych. Jest najpełniejszym potwierdzeniem merytorycznej działalności muzealnej, z zakresu historii sztuki. Dobór twórców i ekspozycje zaświadczają o wiedzy organizatora pozwalającej się bez trudu poruszać w szerokim spektrum współczesnych dążeń i poszukiwań artystycznych. Odczuwam zbyt dużą odpowiedzialność wobec Leszka Kani, aby w kilku akapitach podjąć próbę omówienia i oceny działalności twórczej Artystów, których zaprasza do swojej Galerii Nowy Wiek. To osobny temat wymagający czasu i specjalistycznej wiedzy z zakresu doktryn artystycznych, tendencji i mód we współczesnym świecie, nieograniczanym cenzurą i scenariuszami zawartymi w prognozach  czasu socrealizmu, wydawanych przez Ministerstwo Kultury
i Sztuki.

Czy działalność Galerii Nowy Wiek jest powszechnie akceptowana?

Postaram się odpowiedzieć Pani redaktor na tak istotne pytanie.
Artyści zapraszani przez Leszka Kanię prezentują przeróżne, także formułowane teoretycznie, procesy rozwojowe praktyki i myśli plastycznej. Trudna w ocenie jest bieżąca, aktualna twórczość artystów, łamiących zastane i powszechnie akceptowane wyobrażenie o tym czym, jest i czym powinna być sztuka. Tendencją futurologiczną, kierowaną do odbiorcy z supozycją akceptacji nie wszyscy są zachwyceni, a niektórzy wręcz oburzeni. Galeria Leszka Kani jest emocją i racjonalizmem. Sądzę, że nie popełniam nadużycia przypisując tego rodzaju liturgię organizatorowi. Te dwie tendencje się przenikają, a są krytycy, którzy twierdzą, że nurty te istnieją oddzielnie. Z tego powodu niektóre ekspozycje są trudne w odbiorze. Spór nie jest i nie będzie szybko rozstrzygnięty. Wystawy i dobór twórców ukazują nowatorskie, a więc trudne do szerokiej oraz bezdyskusyjnej akceptacji, założenia Kustosza Galerii.
Dziękuję Pani redaktor za życzenia, z przyjemnością przekażę je  dyrektorom, a od siebie dodaję, nadal harmonijnej współpracy.
                                                                 
                                                                           Jan M.
                                                                                                                                                                                                                                    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz