niedziela, 17 lutego 2013

Do zielonogórskich przyjaciół z ul. Fabrycznej 20


                                                  Zielona Góra 29.III.2007.                     

Halinko i Witku. To jest list sprawozdanie z nieudanego życiorysu, także troszkę refleksji nad kiepskim życiem erotycznym, a generalnie pisany do Przyjaciół z poczuciem humoru.

Wieczorem biorę pastylki na sen [tylko wydawane na receptę]. I nie muszą być one najlepsze gdyż zamiast utulić mnie w objęciach Morfeusza, nie przymierzając jak jakiegoś pedała, przeciągają mnie przez smugę zwątpienia, co prawda nie zbyt długo trwającą, ale dosyć pesymistyczną. Teraz przez trzy miesiące mam wzmocnić się w domu. Zielona Góra mało sprzyjała mi w tym właśnie zadaniu. Wynika to z mojej tendencji do hulaszczego trybu życia i niepohamowanej twórczej woli gwałcenia niektórych przykazań Dekalogu. Złe prowadzenie, oprócz nadużywania napojów wyskokowych, wyrażało się ponadto wchodzeniem w konflikt z nakazem: „Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego ani żadnej rzeczy, która jego jest”, niestety nie stało się moim kategorycznym imperatywem. A nawet wręcz przeciwnie. Gdybym był tak przystojny jak Ty, Wituś zapewne na tym żywotnym odcinku ludzkiego losu miałbym znaczniejsze osiągnięcia  a i dziewczyny miały by bardziej gładką urodę i mniej nachalne parcie na wywiązywanie się z przyrzeczeń wypowiadanych w uniesieniu.
„Kochasz?  Kocham. Ożenisz się? Nie. To złaź.
Niestety jestem już ostatecznie totalnym eunuchem i jedynie smutne wspomnienie pozostało w formie żalu, że tak mało użyłem z tego kosmicznego porządku świata.
Teraz rano wstaję, pełznę do łazienki wzmocniony „Pasem Pani Teresy”, i myję się cały czas obawiając się, aby mi szwy nie popuściły. Brzuch mam pokrojony  koncertowo i tylko nut brakuje na tej pięciolinii. A ponieważ, nie dowidzę, nie dosłyszę, nie dowącham, nic mi nie smakuje. A do tego jeszcze cierpną mi stopy i ta cholerna szósta chemia uczyniła ze mnie kompletnego Cyrankiewicza w zakresie owłosienia. Świecący czerep i odstające uszy. Nawet do lustra chodzę tyłem, aby ratować resztki poczucia estetycznego.
Ten list do Was piszę abyście wiedzieli, że nawet w okresie mojego Holokaustu zachowuje wolę życia i właśnie zastanawiam się czy potrafię zrobić jutro żurek, na który nagle dostałem apetytu.
Pozdrawiam Waszą całą rodzinę i melduję, że KOCHAM WAS  Janek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz