niedziela, 17 lutego 2013

Marian Kruczek w Krakowie !



W „Dzienniku Polskim”[19.VII. 1999r.]- „w Muzeum Inżynierii Miejskiej „Żelazne Metafory”...  pierwsza pośmiertna, indywidualna wystawa Mariana Kruczka w Krakowie...”

To zdanie zacytowane wyżej pochodzi z notatki „Rzeżby i reliefy Mariana Kruczka - Cudaki ze złomowisk i śmietników”, którą odnotowano wystawę z czerwca ubiegłego roku. Serdecznie Marian Kruczek został przyjęty w swoim mieście. Wśród pudeł tramwajów, sanockich, eberswaldzkich, wrocławskich, warszawskich, gdańskich i norymberskich zaistniał jako artysta osobny. „Szanowni Państwo, pisał w przedmowie do skromnego katalożku, wydanego z tej okazji  Pan Stanisław Pochwała, Dyrektor Muzeum Inżynierii Miejskiej -zafascynowani miłością i pietyzmem, z jakimi Marian Kruczek odnosił się do „ zdartych maszyn” zdecydowaliśmy się na zorganizowanie wystawy jego dzieł w naszym Muzeum”.

W tymże katalogu Joanna Budyn-Kamykowska odnotowała... „Wystawie dzieł Mariana Kruczka, które Tadeusz Śliwiak żartobliwie nazywa gadzią menażerią, nadałam tytuł Żelazne metafory...Epitet żelazne - w sensie dosłownym jest ukłonem w kierunku organizatora wystawy, ale też wskazuje tworzywo, którego używał Marian Kruczek. Kolega, z Akademii Sztuk Pięknych, profesor Tadeusz Chrzanowski kreśli publiczny wizerunek Mariana, objaśniając Jego artystyczny i intelektualny zamiar:...”Fenomen Mariana Kruczka polegał więc na tym, że on rzeczywiście wymyślił coś, czego dotychczas nie było, a może po prostu wszedł w tę swoją sztukę jak do zaczarowanego ogrodu, który już na niego czekał. I wszelkie wysilanie się na eksplikację jego sztuki wedle dotychczasowych doświadczeń nie prowadzi do nikąd. „Gotowe przedmioty” Marcela Duchampea, ani pomysły konstruktywistów czy futurystów nie potrafią wyjaśnić owego zaczarowanego ogrodu, który został przez kogoś [ale, przez kogo? - Opatrzność czy Opaczność?] przygotowany dla Kruczka. I Kruczek w nim na szereg lat zamieszkał, wprowadzając z niego w świat owe stwory straszne swą śmiesznością, co jak dobry horror przeraża widza, ale nie poraża, ani epatuje nadmiarem ketchupu lub „mrozi krew w żyłach” jak filmidła, które są strawą niedorostków i telewizyjnych ćwierć intelektualistów. Świat dziwotworów artysty ma swoje własne zadanie: tyleż straszyć, co radować. Świat bowiem w tym ogrodzie jest na poły złudą, a na poły magią. Tylko z czarodziejskich zaklęć, z wyobrażeń i z naturalnego zmysłu do symetrii mogą powstać tak niezwykłe fantazje...”

Na wystawie pokazano 43 prace Mariana Kruczka. Dziesięć dzieł wypożyczono z naszego Muzeum, osiem ze zbiorów prywatnych, cztery z Muzeum Narodowego w Krakowie, ze zbiorów sanockich sztuk siedemnaście, [Marian Kruczek urodził się w 1927r. w Płowcach, wiosce pod Sanokiem, w Muzeum Sanockim ma galerię] z Tarnowa, z Muzeum Okręgowego wypożyczono trzy prace i jedną ze zbiorów Domu Kultury im. C. K. Norwida w Krakowie.

Autor notatki w „Dzienniku Polskim” sygnowanej [MAŁ] kończy tekst zdaniem: „Wiele ptaków trzeba zabić, ale Kruczka trza zostawić”-to chyba najbardziej lapidarna i trafna ocena twórczości wpisana do jednej z wystawowych ksiąg pamiątkowych”.                       

To właśnie skłoniło mnie aby przywołać  życiorys artystyczny Mariana Kruczka, nieco zasmucony, w jego mieście,  gdzie przy ulicy Wawrzyńca 15, czynna była do 15 sierpnia 1999r [ od wtorku do niedzieli] „pierwsza pośmiertna indywidualna wystawa tego artysty w Krakowie” Ale aby być sprawiedliwym trzeba przytoczyć intensywne wczuwanie się w sytuację Mariana Kruczka, przewidzianą przez  Jerzego Madeyskiego.[„Życie Literackie”1.01.1984] -  „Obecnie po serii sukcesów odniesionych w trudnych i wymagających środowiskach, Kruczek zaatakował środowisko najtrudniejsze i najbardziej wymagające, słowem - swoje własne, wystawiając w mieście, w którym najtrudniej będzie mu zostać prorokiem. O jego twórczości pisano ostatnio wiele, szczególnie w prasie zagranicznej...”

...- Gdzie ja tych moich prac nie dawałem jak tylko mnie poprosili. W Spatifie je zniszczono...dałem prace do Związku, do kawiarni...dostaję kartkę pocztową, na której urzędniczka pisze, że mam je wycofać...dałem się namówić na teatr w Nowej Hucie, za dwa tygodnie zatelefonowano, że mam załatwić samochód i zabrać... W Hucie, w osiedlu Mistrzejowice stoi moja praca „Zdobyta przestrzeń”. Tadeusz Śliwiak pisał:.. Marian Kruczek unosi ręce... i naprowadza na powietrzny kurs okręt, który budował jak modlitwę. Wywiódł z rdzy jego kadłub i kotwicę uczynił ze świata. Wiatr dla jego żagli. nadał mu imię - Zdobyta przestrzeń. I oto teraz uwolniony płynie po obszarach wyobraźni. Nie ma dla niego przystani, jak nie ma przystani dla gwiazdy”. W tych Mistrzejowicach działa Komitet  
do upowszechnienia kultury i wystroju plastycznego...zaproponował aby zlikwidować... są tam łańcuchy, które podobno dzwonią i ludzie się w nocy boją...Komitet mówi, że to raczej szpeci. Zaproponowano wystawę w szkole tysiąclecia w Hucie...stałą galerię...wszystko poginęło...jeden mój relief wisiał w gabinecie dyrektorki. Galeria na ulicy Stolarskiej jest przepełniona pracami złożonymi jedna na drugiej i rdzewiejącymi. To już raczej cmentarzysko moich rzeźb. [Janusz Aderman - Fasada „Student”nr.26. 26 XII 1978. Tadeusz Rolke. Laboratorium dziwów. „Polska”nr.12 1962. Antoni Warzecha. „Dziennik Polski”nr.225- 4 XI 1983. Zbigniew Florczak. Porządki Mariana Kruczka. „Ty i Ja” nr.7 1973.]

Pisze, wyjątkowo życzliwy dla artystów, o tym okresie, Stefan Papp.  [ Marian Kruczek. Wydawnictwo Literackie. Kraków. 1978]
...Przytłaczają go mnożące się kłopoty...te sterty prac, które nosi z miejsca na miejsce, które oddaje w depozyt różnym instytucjom, by tam niszczały...Tak, Kruczek przeżywa kryzys porozumienia z otoczeniem. Jerzy Madeyski oznajmia:... Kruczek nim wszedł do historii sztuki najnowszej, był już legendą Krakowa a Stanisław Rodziński pyta: „...Co będzie z jego pracami? Oby nie spełniły się niepokoje i gorycz Mariana Kruczka. Oby pamięć o nim nie zamieniła się w anegdoty i żałosne westchnienia.”[Stanisław Rodziński. Marian Kruczek 1927 - 1983. „Tygodnik Powszechny” 2. 01.1984.] W roku śmierci Mariana Kruczka pytał Andrzej Warzecha: - Którą z galerii, gdzie eksponowane są Pańskie prace ceni Pan najbardziej. Marian Kruczek odpowiada: - „Myślę, że ta mieszcząca się w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze cieszy się moją największą sympatią. Jestem pewien, że ocaleją przede wszystkim te prace, które tam eksponuję”.

Istotnie. Zielonogórska Galeria Autorska jest jedynym, tego rodzaju w kraju, miejscem w którym zgromadzono dzieła z całego okresu twórczego Mariana Kruczka. Powstawała, bez mała, prawie przez dziesięć lat. Tworzył ją Artysta wraz ze swoją Małżonką, także absolwentką Akademii krakowskiej, Bogną Perz-Kruczek, na miejscu w Zielonej Górze. Dobór dzieł powstał z sugestii Obu Artystów. Loreta Sarnowska w katalogu z roku 1997 wydanym przez Muzeum w Zielonej Górze wymienia 106 prac zgromadzonych w Galerii. Do pełniejszej dokumentacji trzeba dodać około sto listów i kart pocztowych, które są niejednokrotnie dziełkami sztuki epistolarnej. Pochodzą one, od lutego1877 do listopada 1983.

Odnosząc się z najwyższym szacunkiem do inicjatywy Stanisława Pochwały, Dyrektora Muzeum Inżynierii Miejskiej  w Krakowie, nie mogę nie zacytować jeszcze raz komisarza wystawy Joanny Budyn-Kamykowskiej:  -...”Może jednak ta skromna wystawa pokaże, że szlaki do miejsc zamieszkałych przez gadzią menażerię Mariana Kruczka zostały przetarte i w rezultacie doczekamy się w Krakowie kompletnej i prawdziwie retrospektywnej wystawy jego twórczości, która ucieszy jej admiratorów i entuzjastów”.

                                                                                                          Zielona Góra, maj 2000












































najpierw 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz