W „Dzienniku Polskim”[19.VII. 1999r.]- „w Muzeum
Inżynierii Miejskiej „Żelazne Metafory”...
pierwsza pośmiertna, indywidualna wystawa Mariana Kruczka w Krakowie...”
To zdanie zacytowane wyżej pochodzi z notatki „Rzeżby i
reliefy Mariana Kruczka - Cudaki ze złomowisk i śmietników”, którą odnotowano
wystawę z czerwca ubiegłego roku. Serdecznie Marian Kruczek został przyjęty w
swoim mieście. Wśród pudeł tramwajów, sanockich, eberswaldzkich, wrocławskich,
warszawskich, gdańskich i norymberskich zaistniał jako artysta osobny.
„Szanowni Państwo, pisał w przedmowie do skromnego katalożku, wydanego z tej okazji Pan Stanisław Pochwała, Dyrektor Muzeum
Inżynierii Miejskiej -zafascynowani miłością i pietyzmem, z jakimi Marian
Kruczek odnosił się do „ zdartych maszyn” zdecydowaliśmy się na zorganizowanie
wystawy jego dzieł w naszym Muzeum”.
W tymże katalogu Joanna Budyn-Kamykowska odnotowała...
„Wystawie dzieł Mariana Kruczka, które Tadeusz Śliwiak żartobliwie nazywa gadzią menażerią, nadałam tytuł Żelazne metafory...Epitet żelazne - w sensie dosłownym jest
ukłonem w kierunku organizatora wystawy, ale też wskazuje tworzywo, którego
używał Marian Kruczek. Kolega, z Akademii Sztuk Pięknych, profesor Tadeusz
Chrzanowski kreśli publiczny wizerunek Mariana, objaśniając Jego artystyczny i
intelektualny zamiar:...”Fenomen Mariana Kruczka polegał więc na tym, że on
rzeczywiście wymyślił coś, czego dotychczas nie było, a może po prostu wszedł w
tę swoją sztukę jak do zaczarowanego ogrodu, który już na niego czekał. I wszelkie
wysilanie się na eksplikację jego sztuki wedle dotychczasowych doświadczeń nie
prowadzi do nikąd. „Gotowe przedmioty” Marcela Duchampea, ani pomysły
konstruktywistów czy futurystów nie potrafią wyjaśnić owego zaczarowanego ogrodu,
który został przez kogoś [ale, przez kogo? - Opatrzność czy Opaczność?]
przygotowany dla Kruczka. I Kruczek w nim na szereg lat zamieszkał,
wprowadzając z niego w świat owe stwory straszne swą śmiesznością, co jak dobry
horror przeraża widza, ale nie poraża, ani epatuje nadmiarem ketchupu lub
„mrozi krew w żyłach” jak filmidła, które są strawą niedorostków i
telewizyjnych ćwierć intelektualistów. Świat dziwotworów artysty ma swoje
własne zadanie: tyleż straszyć, co radować. Świat bowiem w tym ogrodzie jest na
poły złudą, a na poły magią. Tylko z czarodziejskich zaklęć, z wyobrażeń i z
naturalnego zmysłu do symetrii mogą powstać tak niezwykłe fantazje...”
Na wystawie pokazano 43 prace Mariana Kruczka. Dziesięć
dzieł wypożyczono z naszego Muzeum, osiem ze zbiorów prywatnych, cztery z
Muzeum Narodowego w Krakowie, ze zbiorów sanockich sztuk siedemnaście, [Marian
Kruczek urodził się w 1927r. w Płowcach, wiosce pod Sanokiem, w Muzeum Sanockim
ma galerię] z Tarnowa, z Muzeum Okręgowego wypożyczono trzy prace i jedną ze
zbiorów Domu Kultury im. C. K. Norwida w Krakowie.
Autor notatki w „Dzienniku Polskim” sygnowanej [MAŁ]
kończy tekst zdaniem: „Wiele ptaków trzeba zabić, ale Kruczka trza zostawić”-to
chyba najbardziej lapidarna i trafna ocena twórczości wpisana do jednej z
wystawowych ksiąg pamiątkowych”.
To właśnie skłoniło mnie aby przywołać życiorys artystyczny Mariana Kruczka, nieco
zasmucony, w jego mieście, gdzie przy
ulicy Wawrzyńca 15, czynna była do 15 sierpnia 1999r [ od wtorku do niedzieli]
„pierwsza pośmiertna indywidualna wystawa tego artysty w Krakowie” Ale aby być
sprawiedliwym trzeba przytoczyć intensywne wczuwanie się w sytuację Mariana
Kruczka, przewidzianą przez Jerzego
Madeyskiego.[„Życie Literackie”1.01.1984] - „Obecnie po serii sukcesów odniesionych w
trudnych i wymagających środowiskach, Kruczek zaatakował środowisko
najtrudniejsze i najbardziej wymagające, słowem - swoje własne, wystawiając w
mieście, w którym najtrudniej będzie mu zostać prorokiem. O jego twórczości
pisano ostatnio wiele, szczególnie w prasie zagranicznej...”
...- Gdzie ja tych moich prac nie dawałem jak tylko mnie
poprosili. W Spatifie je zniszczono...dałem prace do Związku, do
kawiarni...dostaję kartkę pocztową, na której urzędniczka pisze, że mam je
wycofać...dałem się namówić na teatr w Nowej Hucie, za dwa tygodnie
zatelefonowano, że mam załatwić samochód i zabrać... W Hucie, w osiedlu
Mistrzejowice stoi moja praca „Zdobyta przestrzeń”. Tadeusz Śliwiak pisał:..
Marian Kruczek unosi ręce... i naprowadza na powietrzny kurs okręt, który
budował jak modlitwę. Wywiódł z rdzy jego kadłub i kotwicę uczynił ze świata.
Wiatr dla jego żagli. nadał mu imię - Zdobyta przestrzeń. I oto teraz uwolniony
płynie po obszarach wyobraźni. Nie ma dla niego przystani, jak nie ma przystani
dla gwiazdy”. W tych Mistrzejowicach działa Komitet
do upowszechnienia kultury i wystroju
plastycznego...zaproponował aby zlikwidować... są tam łańcuchy, które podobno
dzwonią i ludzie się w nocy boją...Komitet mówi, że to raczej szpeci.
Zaproponowano wystawę w szkole tysiąclecia w Hucie...stałą galerię...wszystko
poginęło...jeden mój relief wisiał w gabinecie dyrektorki. Galeria na ulicy
Stolarskiej jest przepełniona pracami złożonymi jedna na drugiej i
rdzewiejącymi. To już raczej cmentarzysko moich rzeźb. [Janusz Aderman - Fasada
„Student”nr.26. 26 XII 1978. Tadeusz Rolke. Laboratorium dziwów. „Polska”nr.12
1962. Antoni Warzecha. „Dziennik Polski”nr.225- 4 XI 1983. Zbigniew Florczak.
Porządki Mariana Kruczka. „Ty i Ja” nr.7 1973.]
Pisze, wyjątkowo życzliwy dla artystów, o tym okresie,
Stefan Papp. [ Marian Kruczek.
Wydawnictwo Literackie. Kraków. 1978]
...Przytłaczają go mnożące się kłopoty...te sterty prac,
które nosi z miejsca na miejsce, które oddaje w depozyt różnym instytucjom, by
tam niszczały...Tak, Kruczek przeżywa kryzys porozumienia z otoczeniem. Jerzy
Madeyski oznajmia:... Kruczek nim wszedł do historii sztuki najnowszej, był już
legendą Krakowa a Stanisław Rodziński pyta: „...Co będzie z jego pracami? Oby
nie spełniły się niepokoje i gorycz Mariana Kruczka. Oby pamięć o nim nie
zamieniła się w anegdoty i żałosne westchnienia.”[Stanisław Rodziński. Marian
Kruczek 1927 - 1983. „Tygodnik Powszechny” 2. 01.1984.] W roku śmierci Mariana
Kruczka pytał Andrzej Warzecha: - Którą z galerii, gdzie eksponowane są Pańskie
prace ceni Pan najbardziej. Marian Kruczek odpowiada: - „Myślę, że ta
mieszcząca się w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze cieszy się moją
największą sympatią. Jestem pewien, że ocaleją przede wszystkim te prace, które
tam eksponuję”.
Istotnie. Zielonogórska Galeria Autorska jest jedynym,
tego rodzaju w kraju, miejscem w którym zgromadzono dzieła z całego okresu
twórczego Mariana Kruczka. Powstawała, bez mała, prawie przez dziesięć lat.
Tworzył ją Artysta wraz ze swoją Małżonką, także absolwentką Akademii
krakowskiej, Bogną Perz-Kruczek, na miejscu w Zielonej Górze. Dobór dzieł
powstał z sugestii Obu Artystów. Loreta Sarnowska w katalogu z roku 1997
wydanym przez Muzeum w Zielonej Górze wymienia 106 prac zgromadzonych w
Galerii. Do pełniejszej dokumentacji trzeba dodać około sto listów i kart
pocztowych, które są niejednokrotnie dziełkami sztuki epistolarnej. Pochodzą
one, od lutego1877 do listopada 1983.
Odnosząc się z najwyższym szacunkiem do inicjatywy
Stanisława Pochwały, Dyrektora Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie, nie mogę nie zacytować jeszcze
raz komisarza wystawy Joanny Budyn-Kamykowskiej: -...”Może jednak ta skromna wystawa pokaże, że
szlaki do miejsc zamieszkałych przez
gadzią menażerię Mariana Kruczka zostały przetarte i w rezultacie doczekamy się
w Krakowie kompletnej i prawdziwie retrospektywnej wystawy jego twórczości,
która ucieszy jej admiratorów i entuzjastów”.
Zielona
Góra, maj 2000
najpierw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz